Wpisy archiwalne Październik, 2011, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:1031.38 km (w terenie 178.00 km; 17.26%)
Czas w ruchu:91:28
Średnia prędkość:10.37 km/h
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:29.47 km i 3h 02m
Więcej statystyk

Czy ja wyglądam podejrzanie??? - zdarzeń moc i terroryzm;) || 15.21km

Wtorek, 25 października 2011 · Komcie(2)
Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy bycie rowerzystą jesienią i zimą stawia mnie w kręgu podejrzanych. Otóż mało tego, że jestem podejrzany to jeszcze jestem podejrzliwie podglądany jak podejrzany podejrzany!!!

A było to tak. Dnia pańskiego w dziś. Czyli w ciągu dziejsiejszego dnia z dziś na jutro wybrałem się do Szkoły z rowerem. (tak tak Z rowerem a nie rowerem). Wichry jesienne wypaczyły nieco moją poranna motywacje i zamiast na walkę z mordewindem do stolicy wybrałem sie rowerem na PKP. Co niejako stanowiło kompromis pomiędzy „o kutwa łeb mi urwie” a „no ja pierd… jak wieje”. W obu wybranych kierunkach wiatr był odczuwalny i w dodatku w żadnym z wyżej wymienionych nie był w PLECY!!!

Ponadto po drodze do PKP, gdym opuszczał obszar leśny o zalesieniu 100%, o mało nie zmiotlo mnie sejczento marki FIAT, poruszające się ruchem jednostajnie za szybkim na łuku drogi, z której żem nadciągał. Swoją drogą nigdy nie spodziewałbym się, że takie TOTO może wykonać pisk opon. Faceta w fotelu za kierownicą przytuliło prawie do lusterka bocznego. No ekwilibrystyka – mówie wam.

W pociągu spotykam kumpla więc gadaliśmy sobie przez całe i długie 30 minut w Masowym transporcie kolejowym koleii Mazowieckich.

Uwagę dnia dzisiejszego zacząłem zwracać już, albo dopiero w Stolicy. Samo to, że przez peron po opuszczeniu pociągu szedłem w trykotach/rajstopach/leginsach/kalesonach, budziło zainteresowanie. By se jeden z drugim na babki w rajstopach patrzyli a nie się na mnie wlepiają. Ja rozumiem, że idzie panna w rowerowych ciuchach to co innego, ale że tyle gejów mamy w kraju bym nie ogarnął Kumpel rzucił mi , że podziwiają moje łydy tom się nieco uspokoił.

Czując respekt przed stalową łydą jaką niewątpliwie jestem, na schodach patrzyli na mnie wszyscy jeszcze bardziej podejrzanie, jak gdyby oceniając współczynnik prawdopodobieństwa dotyczący sytuacji na schodach wiodących w dół. "Wlezie z tym rowerem czy poczeka". Otóż mało tego, że wlezie, to jeszcze niesie rower! Cóż za "fuki", cóż za "prychy", rozlegały sie z gardeł i nozdrzy społeczeństwa idącego do podziemia podziemnego pod Dw. Gdańskim! Kto wam kazał tak późno wstawać? No chyba nie ja, nie ja również kazałem wam tak zapierd… do tych schodów. Przecież widzi jeden z drugim że w rządku na stopniu mieści się 4 ludzi lub 2 ludzi + rower + rowerzysta.
Ileż to ja przyjąłem na klatę spojrzeń "wymownych". A to moja wina, że ten ciolek w garniaku macha tą torba na laptopa jak cepem? Gdyby niósł pod brodą, lub w zębach, pewnie bym go kołem nie dotknął nawet...

Wywlekłem się na powierzchnie terenu schodami. Wszak doskonale wiadomo, że winda jest dla ludzi co niosą za ciężkie teczki i dla tych co maja za ciasne pantofle (pewnie akurat na te była przecena) Nikt o zdrowych zmysłach, nie projektuje wind dla rowerów to oczywiste;)
No i wreszcie po tym zacnym torze przeszkód znów jestem w siodełku!
Ha jak ja pedałuje, jak ja lśnię! Jak ja szumie oponkami!!! Wszystko wesołe, wszystko fajne. Nawet nie specjalnie wk-wiały mnie dziunie lezące na galerie Arkadia. A dziuń trzeba wam wiedzieć roiło się od metra i ciut ciut. Obleciałem je slalomikiem i zostawiając ich pogardliwy hihot za plecami pomknąłem na podboje Stolycy!

Na wydziale dali nam zadanie projektowe dotyczące Błękitnego Wieżowca na Bankowym, więc musiałem zajechać na momencik aby kilka info zebrać od ADMINA:)
Zanim przypiąłem rower o mało nie padłem na raka płuc. Oczywiście stojak rowerowy i jego okolica to najlepsze miejsce na spawanie ust papierosami. Wyległo to całe szmaciane flanelo-koszulowe towarzystwo i jara ci nad łbem. Ani dupy ruszy ani nic. No dosłownie się o nich ocierałem jak przypinałem rower. Cisło mi się na usta pare ciekawych zdań podrzędnie złożonych, jednak poprzestałem na równoważniku „p-szam k-wa”.

I patrzy „to to” na mnie jak na jakiś posąg ze zdziwieniem. No z rowerem koło stojaka, to chyba nie mam zamiaru tam szczać nie???
Wreszcie kierunek recepcja – babki zdębiały gdy pytałem o parametry obiektu i nie wiele rozumiejąc kazały iść „tam na lewo do sterowni”.
Tam na lewo w sterowni przerwałem picie kawy, a gdy jegomość dowiedział się, że chce wiedzieć ile budynek ma garaży nieomal mi kajdanki założył za planowanie zamachu terrorystycznego. Wszystko mu nausznie wytłumaczyłem, jednak zaparł się że mi nic nie powie, że właściciela mam pytać itd… to se poszedłem. Na odchodne ochrona mnie jeszcze zaczepiła co wyszła z za winkla i pytają mnie co robiłem w „sterowni na lewo” – jak nic właście uciekam z budynku bo ładunki już podłożone;)
Przed budynkiem rower jeszcze stał, dym jeszcze się tlił a flanelowe-koszule nadal próbowały skończyć papierosa.
„P-szam EKHU – zaakcentowałem kaszlnie!”- mowa trawa…
Nie pomogło!!! Zamiast zgasić tego durnego szluga na swoim durnowatym łbie tylko ustąpił mi miejsca do roweru. Cholera już miałem nadzieję, że zrozumiał, nawet sięgnął do czoła i... tylko się podrapał. Ech było blisko następnym razem się przypali!!!

Droga do szkoły była potem o tyle nudna, że przeleciałem jakimiś podmiejskimi uliczkami aby uniknąć centrum.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

po Agnieszkę do pracy || 12.00km

Poniedziałek, 24 października 2011 · Komcie(0)
Zimny przejazd po Age bo bluza rowerowa nie wyschła mi... Więc jechałem w Bawełnie z kapturem;/


Ogólnie tknęło mnie to, że mimo, że kilka dni nie odprowadzałem Agi nagle po 18ej robi się już pełna noc. No jeszcze jakiś czas temu dopiero jak po pracy szlismy na zakupy to robiło się ciemno a teraz? Wychodzisz i od razu włączasz lampeczkę...

Ech a jak czas przesuną?? Jeja - trzeba pomyśleć o prezentach pod choinkę...

Jutro kolejna rozmowa o prace - trzymajcie kciuki:D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

czas powrotów || 37.00km

Niedziela, 23 października 2011 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Powrót po kilkudniowej banicji na swoje;) Jutro miałem jechać rowerem na uczelnie, ale głoszę seminarium rano i troszkę mi się nie chce zrywać wcześnie i gnać na pociąg rowerem:P

Leniuszek ze mnie.

Wracało się ciężko, bo pod wiatr i to zimny wiatr...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Kolejny odcinek radości || 40.00km

Sobota, 22 października 2011 · Komcie(0)
Po wczorajszej wieczornej imprezce wśród znajomych dziewczyn, w liczbie sztuk 3x i po imprezie w towarzystwie jednej narzeczonej w liczbie sztuk 1x. Ogółem w imprezie udział wzięło dużo puszek Piwa;)

Poranek obudził nas mglisty. Jak wstałem i za okno patrzyłem widziałem tylko mleko. Mleczyście mleczne mleko z mgły. Jak wróciłem do wyra z ciepłym herbacianym napojem mgła ustąpiła. Później było tylko więcej słońca.

Gdy o 11 ruszałem na trasę było rześko, mroźno i jak mówią staropolscy górale w staropolskim przysłowiu - Jak sobie pościelisz tak ci Pan Bóg Daje;P

Do Chińczyka po Złotego smoka - i 40km w siodełku z Agnieszką kierunek znany znów w kierunku zachodzącej zmywarki;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

koła znów szumią, znów szumią jesiennie... || 37.45km

Piątek, 21 października 2011 · Komcie(4)
Kategoria Na Zaborze
i pędza jednakie miarowe niezmienne...

Łańcuch kręci noga podaje a ja z wielkim bagażem na pace i Agnieszką u boku wracam z Zaborza do domku.

Wiatr pomagał nam tylko na niektórych odcinkach, jednak jechało się dość przywozicie.

Na mieście podczas robienia zakupów spotykamy sympatycznego jegomościa na rowerku. Po drugim zawale ostro wziął się za siebie ze 102kg na 80kg schudł, rzucił palanie. I zaczął lekko jeździć rowerem. Tyle na ile mu lekarz pozwolił. Prowadzi firmę przewozową i zaoferował mi pomoc w międzynarodowych wyprawach, jak dowiedział się że rowerami śmigamy po europie;) Wymieniliśmy się numerami i podałem mu adres forum:)

Jak to człowiek nigdy nie wie kiedy znajomości załapie;)

Zacny ten koniec miesiąca wyszedł powiem wam zacniusieńki:) I kilometrowo i pogodowo nie było tak źle.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wycieczka Jesienna... miarowa niezmienna || 51.79km

Czwartek, 20 października 2011 · Komcie(1)
Wyjechanie na wycieczkę było niejako zaplanowane. Nikt jednak nie spodziewał się, że przygniecie nas swym ciężkim łokciem zacna jesienna dama zwana potocznie jesienią. Tak wiem. Wszyscy narzekają na jesień. Sam ja także narzekam. Jakoby to uona była jakaś strasznie zła i wogle. Sam personalnie do Ciebie Jesionna to ja nie mam jakiegoś specjalnego uprzedzenia. Fajna jesteś lalka, nawet tak modnie się ubierasz w listeczki, tylko do jasnej Anielki mogłabyś zapodać słoneczka troszkę. Odsłonić łydeczkę, pokazać ramionko, ale ty nie! Jak ta cnotliwa BABA, upierasz się aby wszystko chować!!!

No i jedzie Adam i Agnieszka. Dobrze, że jesteśmy Madyfaki i Pakiery bo inaczej by było z nami krucho. Ludzie patrzą na nas jak na jakieś dziwadła, bo przecież rower o tej porze roku to tylko mohery na bazar zabierają.





Opis linka

Trasa była, z racji przebywania urlopowego Agnieszki na Nasielskiej ziemi, po okolicznych dróżkach rozpostarta. Odwiedziliśmy Nasielsk. Zwiedziłem wreszcie to miasto, zobaczyłem gdzie jest ryneczek, zobaczyłem gdzie jest kino i zobaczyłem gdzie był dawniej bazarek. To zaskakujące, że przez cztery lata i po kilkunastu co najmniej odwiedzinach tego miasto, nawet nie znałęm bocznych jego zakątków. Za każdym razem będąc tam odwiedził tylko główną drogę, którą przemieszczałem się jedynie tranzytowo.

Gmine Nowe miasto odwiedziliśmy także, ja w tym roku chyba trzeci raz. Od Nowego Miasta udaliśmy się przepięknymi lasami na Joniec gdzie po przekroczeniu Wkry po drewnianym mostku, skręciliśmy na Cieksyn. Odwiedzamy także Miejscowość:

Lasy o tej porze roku prezentują się przecudnie w słońcu, jednak nawet bez niego sa urokliwe. Stają się takie magiczne i baśniowe;)




Mimo, że zaledwie pięćdziesiątka, poczułem po powrocie wyjazd, czyżby moja kondycja była mniejsza? Co będzie jak spadnie śnieg? Pfff strach się bać.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Współczynnik Mesjasza!!! || 37.00km

Wtorek, 18 października 2011 · Komcie(3)
Kategoria Na Zaborze
Na uczelni od 8:30
Na nogach od 5:59
Na chacie o 16:10
Na chodzie do teraz;P

Ogólnie jak o 16 wróciłem do domu to zanim ogarnąłem się i przebrałem to była prawie 17:05. Jazda 35km o tej porze może wydać się skokiem w ciemna otchłań. I w sumie nie wiele do tej ciemnej otchłani brakowało w zasadzie z: "Ciemnej otchłani" | miałęm ciemne choć sądząc po stanie nawierzchni ulic, niejedna otchłań także by sie znalazła.
Lampka bowiem moja wysiadła już w momencie wcale nie największych ciemności dając blask porównywalny z oświetleniem jakie generuje nokia 3510i. Gdy z minuty na minutę robiło się DARDKER i DARKER to przestało być fajnie.

Ogólnie odblaski na butach miałem. Na błotniku też paski naklejone odblaskowe były. No i bagażnik coś odblaskowego posiadał, ale... no właśnie to jedno małe ALE!!!
JA K-WA NIE ŚWIECE OCZAMI!!!

No więc jechałem w półmroku, przechodzącym w odmęty czeluści ciemnych zwanych potocznie: "drogami przez wsie". Niczym statek na oceanie przemierzałem ciemne bezkresy do wysp oznaczonych latarniami. Zasadą i główną cechą industrializacji wsi pozostały dwa niezmienne elementy.
Każda wioska ma mieć:
* Kościoł - Najlepiej tak wyjebany, żeby proboszcz z drugiej wsi zazdrościł.

* Latarnie w liczbie sztuk więcej niż zero. Gdy jednak wszystkie pieniądze ogół społeczny zostawi na kościelny przybytek i na fabie proboszcza, to na latarnie zostaje mało.

W ten sposób, okoliczne wsie szczycą się:
Kościołem w liczbie sztuk 1x i latarniach w licznie sztuk 1x.

No oczywiście są wyjątki:) Czasem jedną latanie a nawet kilka stawia proboszcz co by ludzie mu w grudniu swoich z rodzin na pasterkę przyprowadzili.
Wtedy wieś ma tzw dodatkowy współczynnik mesjasza (a jak wiemy Bóg jest Światłośćią) i posiada liczbę latarni w ilości sztuk
1x+Nx - Gdzie N współczynnik tacy, ni mniej ni więcej ile z tacy idzie na latarnie a ile na proboszcza uciechy:)

Efekt nie jest najgorszy, czasem nawet przez wieś da radę jako tako przejechać bo proporcje czeluści ciemnych i blasków jasności są w zbliżonych proporcjach.

Na niekorzyśc mą jednak było dziś to, że jechałem przez wsie z tylko jednym kościołem przy ulicy i z ubogim współczynnikiem tacy. Jak się więc łatwo domyśleć ciemność widzę ciemność

Co do samej jazdy - kondycyjnie jechało sie nad wyraz przyzwoicie. Słuchałem książki o wirusie:

a nogi przyciskały 23-25km/h. Jak na ten okres sezonu - i chłodny wieczór z wyjazdu jestem wielce zadowolony.

Mało nawet trochę, bo chciałoby sie więcej... cóż muszę dziś z tym żyć com wykręcił - Branoc:D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Mam chorobę LOKOMOCYJNĄ - nazywa się Cykloza;) || 53.46km

Poniedziałek, 17 października 2011 · Komcie(0)
Kategoria Na uczelnie
Poranek zbudził mnie słoneczny. Gdy wstawałem, z zazdrością patrzyłem jak Agnieszka może sobie siedzieć w domku. Ja musiałem jechać na uczelnie. Studenckie życie, jednak nie jest do końca takie złe. Jeśli pogoda jest taka jak za oknem była dziś a można jechać rowerem.
Meteo nawet nie czytalem, bo wiedziałem czego mogę się spodziewać.

Ruszam o 9:23

Ubranie się na taką jesienną pogodę jednak nie jest takie łatwe. Niby mam strój, niby wiem co i jak a jednak na trasie do szkoły grzałem się niemiłosiernie. Ile ja się naregulowałem tymi suwakami. Ten w dół a ten w góre, potem te pod pachami w dół a te w środku dwa w górę. No jeździłem tak w obie strony tymi zamkami błyskawicznymi jak jakiś DJ na konsoli!!!


Szlak mnie jasny trafiał, krew mnie zalewała i lasowała się wokół przestrzeń, bo za nic nie mogłem zoptymalizować swojej termoregulacji. Wiatr miałem w mordejszyn co powinno być sprzyjające w ustawianiu temperatury ciała. Jednak nie było.

Na Płochocińskiej wreszcie zdjąłem Kask i problem się rozwiązał - byłem w szoku. Jednak sporo ciepła człowiek traci przez łepetynę i gdy owa zacna moja myślenica została poddana na wiaterek (okryta lekką czapką o dużej wiatroprzepuszczalności) zrobiło mi się lepiej. I od razu jechało się dużo przyjemniej.

Na uczelni byłem po 11:07
Na ćwiczeniach byłem aż 40 minut, a może nawet mniej. Zaczeły się 12:20 a po 13:07 się skończyły...
I co ? I było kurde warto jechać choćby po to aby sie przejechać rowerkiem. Mimo, że trasę robię juz chyba z 50 raz i tak lubie jeździć, nawet do Szkoły zwanej potocznie Łuniwersytetem


Może to choroba lokomocyjna w rowerowej postaci?

Choroba Cyklomocyjna (cyclosis)? Schorzenie wywołane podczas poruszania się rowerem. Przyczyną jest wysoka zgodność bodźców, sygnałów wzrokowych i błędnika, odbieranych przez mózg. Podczas jazdy rowerem wzrok odbiera zmianę otoczenia, co mózg interpretuje jako ruch. Błędnik, jako narząd równowagi, odnotowuje zmianę położenia ciała. Reaguje także na inne siły powstające podczas jazdy (hamowanie, przyspieszanie, napierdalanie z blatu) co w efekcie skutkuje pełną obecnością zgodności tych bodźców z określoną sytuacją jazdy na rowerze.

Choroba zwykle nie ustępuje wkrótce po rozpoczęciu podróży rowerem i daje wiele powikłań w statystykach wyjazdowych nosiciela. W ciężkich przypadkach może dojść do wycieńczenia organizmu a nawet śmierci.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

no przecież się roztroję!!! || 51.48km

Niedziela, 16 października 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Dzisiejszy dzień był pod tytułem - Łojezusmaria. Objawiało sie to na wszelkie sposoby. Zaczeło sie od rana, najpierw pierwsze hasło
- W nocy był MRÓZ -> Łojezusmaria
- Będzie piździło -> Łojezusmaria
Decyzja o roweruwaniu jednak nie podlega u nas w domu wielkiej dysjusji. WYjątkiem sa dni deszczowe. Jeśli jednak plan wczoraj zakładał, że dziś jedziemy to nie ma przebacz.
Ubieramy się wychodzimy i
- Jej jak rześko -> Łojezusmaria
No to jedziemy.
Jedzie się fajnie, choć AGnieszka szybko się przegrzewa. Cięzko sie dopasować do tej zdradliwej słoneczno poranno-mroźnej pogody
- Ej Gorąco mi -> Łojezusmaria
Zanim docieramy na Dębe, odwiedzamy po drodze okoliczne wioski i wioseczki oblegane dawniej jedynie przez działki letniskowe. Teraz tam pełno wielkich domów rodem z Wall Street.
- Ej Jaki brzydki dom -> Łojezusmaria
Nowa moda w tym rejonie. Kupić Działki jakieś kilkaset ha i pierdzielnąć 30 domów na jedno kopyto.
"Dobry kochanie wróciłem
"Krzysiek mieszkasz dwa domy dalej"
"A sory żona wóz musiała do garażu wstawić"
Wszystkie identyczne jakby je ktoś skopiował w Wordzie.

A propos kopiowania... Na dębę dojeżdzamy już w kilka osób:






Pod koniec dnia wycieczkę urozmaiciła nam moja dawna znajoma koleżanka z Liceum Kasia. Wróciliśmy więc z nią do Pałacu w Jabłonnie a potem odprowadziliśmy ją do domu.


w sumie Wyszło tyle ile wyszło, ale wracając do domu strasznie już piździło w nogi.
!!!Łojezusmaria!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Miało być i nie jest lecz pisze się w rejestr... || 23.41km

Sobota, 15 października 2011 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Plany na sobotę zakładały większą ilość kilometrów. Mieliśmy jechać na Dębe, do Zegrza a wyszło leniwie. Mało tego zrobiliśmy śmiesznie mało kilometrów, bo przyszła jesień.

Wyjazd był pod tytułem jechać "gdzieś" i z tego gdzieś wyszła najbliższa okolica. Nadrobiliśmy kilkoma ciekawymi fotkami.

Ogólnie muszę wam powiedzieć, że chyba jesień mnie na siodełku dopadła. Nie wime czy to temperatury czy coś innego, ale jeździ się toporniej niż w lecie. Rower idzie jakoś tak z przymusu trochę a sił witalnych jakby mniej.

Mówię jak stary emeryt co najmniej, jednak wczoraj na dłuższych przejazdach jechało mi sie żle.


Trzeci etap to wycieczka do rodziców, obiad i powrót nocą przez mroźne Legionowo.
Pierwszy przymrozek dało sie odczuć na policzkach i uszach. Oj dało!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,