Wpisy archiwalne Sierpień, 2016, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2016

Dystans całkowity:722.49 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:02:30
Średnia prędkość:24.00 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:65.68 km i 2h 30m
Więcej statystyk

Duety do mety - bez obrazków tylko napisy!!! || 58.00km

Środa, 31 sierpnia 2016 · Komcie(3)
Czasem mam wrażenie, że ludzie mają takie momenty w których zablokowuje im się taka mikro zapadka i wyłącza myślenie i logika...

- dzień dobry
- dzień dobry
- rower ma na serwis...
- mhmm to zapraszam z rowerem
- ale zrobi pan to od ręki?
- nie, ale może pan zostawić rower i po południu odebrać.
- ale ja nie mam jak od pana wrócić do domu.
- pan wybaczy, ale przynajmniej dwa autobusy w Nieporęcie jeżdżą
- no tak, wie pan, ale te bilety drogie....
<lol>


- tego proszę pana nie da się naprawić, trzeba to wymienić, ale musi pan z rowerem przyjechać.
- a ile to będzie kosztować?
- pełny przegląd, wymiana napędu, linek... pewnie około 300zł
- paaaaanie 300zł? Ja auto za 500 kupiłem!
- no to gratuluje zakupu... - szydzę zmęczony długą już dyskusją, czemu tego nie da się...
- no wie pan ja mechanik z pasji jestem, sam sobie naprawiłem i jeździ...
- mhmm...
- za 100zł pan nie zrobi?
- nie...

- i co z moją reklamacją
- została wysłana do krossa, czekamy na odpowiedź
- dzwoń tam pan, myślisz, że sama się załatwi? trzeba ich ponaglać. Ja nie będę czekał dwóch tygodni na rower!
- Dokładnie 14 dni mają na rozpatrzenie reklamacji!
- ale minął już TYDZIEŃ!
- No matematyka podpowiada mi, że jeszcze siedem dni mają...
- daj pan numer sam zadzwonię.
<dyktuje numer na infolinię kross>
- Ja im tam hujów naślę i ich zjebie, zobaczysz pan jutro w zębach to koło przyniosą...
- aha... no to powodzenia.
- pan to nic sam nie załatwi...
Pan od wczoraj nie wrócił, widać ciężko w zębach koło przynieść;) Może pojechał autem do centrali krossa ich bić? Kurcze powstaniec jeb*ny rewolucji mu się zachciało:)

- rower mam
- i?
- no do naprawy
- do środka z rowerem zapraszam
- ale tu?
- tak tu.
- na górę tak?
- tak...;/
- nie do piwnicy?
- może pan  jak pan chce:)

- czy u pana też serwis?
- tak
- czyli naprawia pan rowery
- tak...
- bo ja mam rower do naprawy to można naprawić tak?
- TAK.......
- aha i co bo ten rower to popsuty jest i trzeba by go naprawić
- mhmmm
- Aha no dobra, to czyli mogę z rowerem do naprawy przyjechać?
- tak....

Rowerówka pełna jest niewiadomych. Ostatnio znów jestem zawalony serwisami i znów sam na dzielnicy, więc do końca tygodnia oram w polu na solo. Mam czasem już dość, bo  ludzie mają taką niemiłą manierę, że wyczuwają kiedy tylko zacznę coś robić. Ostatnio pan przyjechał i godzinę czasu mi zajął duperelami. Wpadł po poradę do psychologa, analityka, psychotereapeuty i duszpasterza...
- wie pan, ale ja nie wiem czy mi ta szosa potrzebna - rzecze po godzinie dywagowania i mędrkowania, że Kross to chyba słaba firma i że by chciał treka, i że chyba szosa to najlepsza na asfalty tylko.
Wysnuł zacne wnioski, że z jednej strony chce szosę dobrą, ale z drugiej nie wie czy na początek taka dobra to mu potrzebna
- najlepiej jakbym ja się mógł na niej przejechać i powiedzieć, czy ja to chce czy nie....
Wysłałem go do wypożyczalni rowerowej AIR BIKE niech walczy... dupe truł godzinę i pojechał bogatszy o nowe doświadczenia. Rzecz jasna pan biznesmen w trakcie rozmowy w irytujący sposób z 8 razy odbierał telefon w pół mojego zdania...

Ech urlopu chce mi się ach chce....




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Hop siup w szutry i szosy! || 110.00km

Poniedziałek, 29 sierpnia 2016 · Komcie(2)

Na szosie i krowę spotkasz bracie!

O duetach można mówić w przypadku utworów muzycznych, wykonawców ale od dziś tak będę nazywał swoje powielone wpisy. Ku czci swojego stałego gościa. A wiec kolejny duet, który zmiażdży stronę główną i pozamiata na dzielni. Całe sto dziesięć - pisane słownie - polskich kilometrów!

To kompendium dojazdów z dwóch dni. Powielone owe dojazdy o dokrętki, czyli można powiedzieć, taki ze mnie krawiec z pętelką. Te pętelki dokręcam w codziennym ściegu dojazdów do pracy i płaczu synka. Ostatnio małolat ogarnął temat i umiejętnie robi bąbelki ze śliny sobie na ustach, a także powoli posiada umiejętność uśmiechania się. To fajne, tak podejść do niego powyginać ryjek, a on patrzy na ciebie i się śmieje. 

Koza przywiązana do słupa trakcji elektrycznej kolei... skubie trawkę. Obok kilka innych wypasanych w taki sam sposób.

Moje jeżdżenie jest dalekie od ideałów i mam gdzieś wewnętrznie obawę o przygotowanie kondycyjne do MPP, ale liczę na to, że regularność pokona zatyranie się dwusetkami. Tako też czynię. Dla "utrudnienia" od jakiegoś czasu jeżdżę dodatkowo na przełajowych oponach z bieżnikiem oraz zahaczam o szutry. Podczas szutrowania czasem spotykam ciekawe obrazki, kozy poprzywiązywane do słupów kolejowych. 



Książką znów się skończyła i Niezgodna już przesłuchana. Nie mogę nigdzie dopaść drugiej części tego audiobooka, a zapowiada się sporo lepiej niż film. Wczoraj oglądałem film niezgodna i powiem wam, że książka wypada sporo lepiej. Paradoksalnie oglądałem już film niezgodna jakieś rok temu ale nie wiele z niego pamiętam. Po Książce obejrzenie filmu daje całkiem inny obraz tego co się wydarza. Książka wiele rzeczy wyjaśnia, a film pomija. Normalne!

Wrzesień coraz bliżej i coraz bliżej szkoła. Ostatnie weekendowe upały przypomniały nam jakby o takim dosadnym tchnieniu mijających wakacji. Czy jeszcze będzie ciepło? Czy już we wrześniu dopadną nas przymrozki? Co powie tata? Co powie ryba?

Dziękuje i dnia miłego wam składam życzenie!







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dzień Wolny - Inaczej... || 35.00km

Piątek, 26 sierpnia 2016 · Komcie(4)
Wczoraj miałem dzień wolny - tak Słowo Wczoraj powoduje, że znów łamie zasady. Pewnie znów zajme czyjeś miejsce na głównej na 1h. Kurcza Gać! Co to będzie.
No ale po kolei!

Dzień wolny - w zasadzie powinien być dniem wolnym od obowiązków, pełnym relaksu śmaksu botoksu,i takie tam! No ale jak to w życiu bywa, nikt nas nie ostrzega zawczasu przed takimi dniami. A jak połączyć to z byciem ojcem ech... Od rana do nocy coś było do zrobienia. 
Ostatnio zaczytuje się w nowym blogu - i nie jest to blog rowerowy. Pod spodem przytaczam kilka cytatów z tego bloga które idealnie oddają mój dzień wolny:

cytaty pochodzą z : http://www.matka-nie-idealna.pl/

Wszyscy wokoło mówią jakie to piękne, niezapomniane uczucie. Że miłość wylewa się uszami, że spacerki, ze ciuszki i że becikowe. Że dziecko to dar, to szczęście i to najlepsze co w życiu może się przytrafić. W głowie kreujesz obrazek dziewczyneczki, dzielnie drepczącej obok Ciebie i chłopca, strzelającego gola w meczu życia. Zwolnione tempo, parujące naleśniki na śniadanie, kubek z gorącą kawą w dłoni i inne obrazki rodem z Disneya. Istna bajka.[...]

I nagle okazuje się, że nikt nie powiedział, że to różowe, ledwo owłosione na głowie, bo na plecach to szympans w pampersie, pruje puchę ile fabryka dała.
Nikt nie powiedział, że dziecko płacze bo tak. I że trzynaście razy dziennie zastanawiasz się o chuj mu chodzi. Bo sucho, bo w brzuchu pełno, bo wyspane.[...]

Nikt nie powiedział, że kolki, że kupa po pachy i że w każdym kolorze tęczy.
Nikt nie powiedział, że razem z dzieckiem rodzi się strach, panika i poczucie obowiązku a miłość pojawia się dopiero na szarym końcu.
Nikt nie powiedział, że parująca kawa a i owszem, po wyjęciu z mikrofali trzeci raz tego samego dnia.
I naleśniki. Że na zimno tak dobrze smakują.[...]

Nikt nie powiedział, że dzieci mają radar i odpalają syrenę kiedy: sikasz, jesz, SIADASZ, odpalasz komputer i wchodzisz pod prysznic.
Nikt nie powiedział o pobudkach na zabawę o trzeciej i później o piątej.[...]

Nikt nie powiedział, że Twoja głowa nabiera zdolności kręcenia się o 360 stopni a w pakiecie z dzieckiem instalują Ci oko w dupie.
Nikt nie mówił, że najlepsza kupa to ta zrobiona zaraz po założeniu zimowego kombinezonu.
I że na siłownię pójdziesz najwcześniej za siedem lat.
Nikt nie powiedział że zazdrość jednego o drugie i drugiego o pierwsze.
I wyrzuty sumienia, wieczne wyrzuty. Twoje.
Bo herbatniki a tam syrop glukozowo- fruktozowy.
Bo karmisz butelką nie piersią.
Bo szczepisz.
Albo nie szczepisz.
Bo używasz kremu do pupy a ktoś używa innego.
Bo tablet.
Albo bo brak tableta. A przecież wszystkie dzieci mają.
Bo bez czapeczki.
Albo z czapeczką.
Także tego.... Od ósmej na nogach, potem zakupy, i kolejeczka. W kolejce do bułek wrze. Pan tu nie stał, a pani stała. Bo pan 20 kajzerek i dwa chleby. Bo po co to panu? Bo kuźwa nie mam czasu codziennie dymać na targ i kupować czterech bułeczek i pączuszka i nie wiem czy z lukrem czy posypką. Potem lekarz, który generalnie ma wyjebane na to, że mam dzień wolny i mam jeszcze 20 spraw do załatwienia i nadal zyje trybem studenckim. Przyjść 15 po czasie i kolejne 15 minut poświęcić na siusiu, kupke rozmowę w rejestracji przyniesienie kart i robi się podwójny kwadrans studencki - kuźwa. Potem zakupy dla odmiany, mięsne, potem warzywne. Dobrze, że bóg wymyślił kartę płatniczą.

Kiedy już objuczony zakupami wpadam do domu, wita mnei syn. Można powiedzieć RYJO DE ŻAENEJRO. Dże się jako ten opętany, podczas gdy mama próbuje posadzić go do nosidełka samochodowego. Dziś wizyta u babci pod Nasielskiem. No to trzeba tylko sie spakować. Jedna torba dla maluszka. Pieluszki, kocyk, pieluszka tetrowa, przewijaczek, butelka z mlekiem i tablet z nagranym mp3 szumu fal morza trwającym 3h. Do auta jeszcze trzeba zabrać wózek, i całą mase rzeczy również dla teściowej. Bagażnik napchany po dach, mały radośnie piłuje diaksem na tylnym sedzeniu, podczas gdy mama stara się usadowić mu smoka w otworze jamowym ustnym. 

Nikt nie wspomniał, że pierwszą motorykę jaką nabywają dzieci - zaraz po krzyku, jest plucie smokiem na odległość. Powinni z tego dyscyplinę olimpijską zrobić. Smok robi takie loty i zawsze celnie ląduje na brudnej podłodze właśnie wtedy gdy "już w zasadzie możemy ruszać". Trzeba smoka iść umyć i znów przerwa. Klima zanim schłodzi auto potrwa, ale z drugiej storny z klimą nie można, bo dziecko w aucie. Mama i synm z tyłu w cieniu, a tata z przodu opiekany jak kurczak w biedronce od słońca przedniej szyby. 

Ruszamy - piski milkną, auto szumi. 

Dojazd na miejsce i względna cisza trwa może 30 minut. Potem procedura wypakowywania wózków nosidełek, bujaczków i za jakieś 3h czeka nas jeszcze raz to samo tylko w odwrotnej kolejności. W tym czasie jednak pan Księgowy ma czas na relaks od pracy. Czas by - upieprzyć się w smarach. Bo jak już jest - a dawno go nie był - to idealna okazja aby naprawić rower, brata, szwagra, ojca sąsiada, matki teśćiowej wujka i jeszcze szwagierki brata. 

Umęczon w słońcu, po łokcie w smarach dłubie wymieniam dętki, dokręcam kołą, centruje, pomagam i co? To wszystko w ramach bycia  w rodzinie. Bo to wypada, bo należy, bo "ty się na tym znasz". Ciekawe czy jak wujek ginekolog wpada w odwiedziny, to mu pół wsi z gołymi dupami się zlatuje? 

Wreszcie koniec. Czas powrotu do domu. Żona i ja trzymamy się dzielnie, ona zmęczona chyba jeszcze bardziej. Bo młody skutecznie wykorzystywał arsenał zabranego zaplecza higienicznego. Super kupka, super pierdek i żygnięcie na miarę rekordu. I roześmiana babcia:
"oooo jak on pięknie kupki robi, jak mu się bekło, jak ślicznie purka...."
Wszystko to ojcostwo, mężostwo, tatostwo, zięciostwo... Super ja!
Po powrocie od rodzinki godzina przerwy, moment na złapanie łyka cherbaty kawy, soku, czegokolwiek, Na moment patrzenia się w komputer, choć w sumie nie wiele siły mam na cokolwiek innego niż tylko bezmyślne przesuwanie stron.

I wbrew każdej nieprzespanej nocy, każdemu buntowi i zimnej kawie, macierzyństwo jest piękne. [...] jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Kocham dwa oszołomy, które zawładnęły moim życiem. Kocham odgłos bosych stópek wcześnie rano. Kocham bajki czytane do snu i malutkie palce wplecione w moje.
Ale niech nikt, do cholery, nie mówi, że macierzyństwo jest łatwe. Pozwólcie nam płakać, krzyczeć i wkurzać się. Pozwólcie nam być zmęczonymi [...]. Pozwólcie nam przeżywać macierzyństwo po swojemu. Nie bagatelizujcie naszych problemów, nie twierdźcie, że przesadzamy.
Wspierajcie.

Wieczorem udaje mi się znaleźć czas dla siebie. Po kolejnej próbie uspania maluszka w końcu udaje się go wstępnie uspokoić i Agnieszka puszcza mnie na rower. Waham się czy mam jeszcze siłę, czy mi się chce. Bo najłątwiej jest po prostu paść spać i po prostu istnieć na łóżku, leżeć i czerpać z czasu dla siebie. Czy naprawdę potrzebuje jeszcze dodatkowego "treningu", a może po prostu potrzebuje dawki endorfin.... Wychodzę.  Szybko robi się ciemno, ale to nic. Nareszcie jest 19:00 - mogę iść na rower. Zmrok zapada szybko i robi się cisza... chłód ogarnia, opony szumią. To czas dla mnie... i shannon. Zasłużyłem na ten kawałek swojego wolnego...




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Podwójnik rowernik || 70.00km

Środa, 24 sierpnia 2016 · Komcie(3)
Na dwa na dwa do tatktu liczę... dwa dni, dwie oddzielne traski... do pracy.

Dzień pierwszy:

Rano wizyta u lekarza, a później ogarnianie szybkie i zakupy. Wszystko w biegu, bo strasznie chciało mi się już rowerem do pracy jechać. Ledwo się udało, bo w niedoczasie wyszedłem do pracy i dojechałem na miejsce 10:01 zużywają przy tym spory zapas porannej energii. Nie lubię być na czas, znaczy się dokładnie na czas. Lubięmieć zapas psychiczny, że mam 5-10 minut. Najgorzej czuje się, jak wpadam punkt godzina. W sezonie sapią już na plecach klienci, teraz nieco mniej, ale niesmak pozostajke z tego "prawie-spóźnienia".

Nowa biżuteria rowerowa. Koszyczek, być może i nie jest super pro, ale zajebiaszczo komponuje się kolorystycznie z piastami. Drugi koszyk też wymienię, bo mam w piwnicy taki czarny matowy mniej obdarty!

Shannon zastana w kąpieli:)


Dzień drugi, to czas sianokosów. Praca dookoła sklepu, koszenie traw, grabienie i wyrywanie chwastów co to porosły już po 1,5 metra. Wszystko przy akompaniamencie słońca a potem opadów "niezdecydowanego deszczu". 
* deszcz niezdecydowany, to taki, który nie wie czy ma padać, czy też nie

Suma z dwóch dni dodana~!
Zdjęcia są,
Więc hejty się nie posypią;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Weekend z rodziną || 63.00km

Poniedziałek, 22 sierpnia 2016 · Komcie(2)
Miałem w sobotę jechać do Żyrardowa kibicować zawodnikom BBT, ale nie zdecydowałem się. Cały tydzień byłem tylko w pracy, albo spałem, postanowiłęm oddać weekendu czas Jaśkowi i Żonie. Nie zmienia to faktu, że w sobotę po pracy z nową Książką w uszach, popędziłem na pętelkę (niebawem będę jak Trolking i będę miał swoje 60tki, tak jak on swoje 50tki). Trasa obfitowała w klasyk Legionowski:) Czyli Zegrze Jachranka Dębę Janówek Jabłonna i Legionowo.
Stowarzyszenie Umarłych było co dziwne, coś krótkim audiobookiem, więc szybko trzeba było szukać kolejnego;)Nowa Książka, jaką zacząłem słuchać, to "Niezgodna". Napisana przez Roth Veronica!
Był film o tym, ale rzecz jasna książka to inna bajka. Czyta ją moja ulubiona lektorka Anna Dereszowska. Jest to kolejna trylogia, której chce posłuchać. Lekko post-apokaliptyczna wizja, bardzo podobna do Kosogłosa, ale w lekko innym ujęciu. Idzie przyjemnie w ucho.

Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwaga), Erudycja (inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) to pięć frakcji, na które podzielone jest społeczeństwo zbudowane na ruinach Chicago. Każdy szesnastolatek przechodzi test predyspozycji, a potem w krwawej ceremonii musi wybrać frakcję. Ten, kto nie pasuje do żadnej, zostaje uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony.

Ten, kto łączy cechy charakteru kilku frakcji, jest niezgodny – i musi być wyeliminowany...

Szesnastoletnia Beatrice dokonuje wyboru, który zaskoczy wszystkich, nawet ją samą. Porzuca Altruizm i swoją rodzinę, by jako Tris stać się twardą, niebezpieczną Nieustraszoną. Będzie musiała przejść brutalne szkolenie, zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi lękami, nauczyć się ufać innym nowicjuszom i przekonać się, czy w nowym życiu, jakie wybrała, jest miejsce na miłość.

Tymczasem wybucha krwawa walka między frakcjami.

A Tris ma tajemnicę, której musi strzec przed wszystkimi, bo wie, że jej odkrycie oznacza dla niej śmierć.


Tydzień samotnego stróżowania w sklepie zakończony. Udało mi sie przetrwać burze, przetrwać nawałnice klientów i udało mi się unieśc ciężar samotnego decydowania i dyskutowania z klientami. Raz było lekko raz trochę bardziej pod górkę, ale satysfakcja jest. Zbliża się Wrzesień, gdzie dzieci wrócą do szkół a w sklepie znów zapanuje dawno wyczekiwany spokój.

Zamawiacie już pogodę dla mnie na 17 września? - mam nadzieje, że podania wysłane;)



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Spraw cała górka || 56.00km

Piątek, 19 sierpnia 2016 · Komcie(3)
Kategoria ciekawsze wpisy
Znów zbiór z dni paru. Jeżdżę w miarę możliwości regularnie, ale jego wysokość JAN nie zawwsze pozwala wieczorami na relacjonowanie poczynań moich w kwestii rowerowania. Opisuje więc i wrzucam pewien telegraficzny skrót i ops swoich przygód w tym tygodniu. 

Na uwagę zasługuje wczorajsza wizyta Jurka w moim sklepie. Wspólnie zapakowaliśmy rower do kartonu, a Jurek nabył pedały na kolejne tysiące kilometrów. Pogawędziliśmy jak dziadek z ojcem:) i Jurek poleciał dalej. Mnie tego dnia czekała jeszcze przeprawa z klientami. Mam wrażenie, że w tym tygodniu totalnie nic mi nie idzie. Czego się nie wezmę, to udupię, albo efekt jest mizerny.

Pierwszym przykładem jest rower Active. Jak nazwa wykazuje to rower "renomowanej" znanej marki. Dodatek "ALU" niezbicie dowodzi o aluminiowej konstrukcji jednośladu. Rower trafił do nas na serwis w stanie przypominającym skład złomu. 
Pan kupił sobie nowy rower za 3 tysiące ale ten nabytek z  Selgrosu postanowił u nas usprawnić. Pełny przegląd, centrowanie kół zmiana kierownicy na taką w kolorze "nie-rdzy" i regulacja przerzutek. Łańcuch i napęd według pomiaru nie zużyte, wiec nie było podstaw wpisywać klientowi wymiany trybów. Jednak im dalej w las tym ciemniej.
Wymiana wszystkich linek i pancerzy przyniosła efekt połowiczny. 

Przerzutki nie chodzą...
* zmieniam przerzutkę na nową. - sprawdzam nie działa.
* zmieniam manetkę na nową - sprawdzam nie działa
* zakładam droższą linkę i droższy pancerz... - sprawdzam nie działa...
Efekt? Rower od 3 dni stoi na stojaku, a ja gromy ślę, bo przerzutki nie chodzą. Manetka 8 biegowa i z tyłu koło na wolno-biegu 8 rzędowym. Przyglądam się a tu co? Jakiś chiński "falcoon" łańcuch no-name i chyba mam przyczynę. Pan był, i stwierdził, że jak to tyle czasu rower nie zrobiony, nie bardzo rozumie, że w rowerze musiałbym połowę komponentów wymienić, aby to to działało, jednak nie bardzo go to przekonuje.
"ja muszę mieć ten rower na weekend, poza tym to wszystko działało - więc niech pan tak zrobi aby było jak poprzednio".

Drugi rower to rower pewnego pana, Kamieńczyka (nazwisko zmienione;P - dla hejterów nie będzie żarcia). Pan był u nas w sklepie wybierałem z nim rower chyba ze 2 razy w końcu tak się decydował, że rower się sprzedał, a więć pan, - znany nam skądinąd z takich praktyk - kupił sobie rower gdzieś indziej.
Przyprowadza rower na przegląd gwarancyjny:
- jak to płatny?
- tak płatny, regulacja przerzutek, centrowanie kół serwis piast, zakres pełnego przeglądu. Ma pan to w karcie gwarancyjnej napsiane
- za nowy rower i serwis w waszym autoryzowanym serwisie mam płacić?
Pokazuje panu  zapis w karcie gwarancyjnej. Pan schodzi z tonu, zaczyna się dyskusja, że cena za przegląd za duża itp i że on tu z osiedla i że inne takie sprawy... W końcu rower oddaje i zastrzega,żebym zrobił do wieczora (oddaje rower około 15ej)
- jak mi się uda zrobię do 19ej, ale pewnie będzie na następny dzień
- pan się postara do 19ej - to nowy rower, tu nie będzie wiele pracy, tylko wie pan, jak kręce kołem lampa raz gaśnie raz się zapala...
- sprawdzę...
- do 19 pan zrobi - pan umila się, jakby od jego uśmiechu zależało, czy zrobię czy nie
Pracy miałem od groma, wiec rower stał i nie zrobiłem do 19 ej. Zrobić miałem następnego dnia. Wpadłem do pracy. Zabrałem się za serwisy, kolejka długa, tu pompeczka, tu lampeczka, tu kask, tu znów jakaś dętka do wymiany i rower pana Kamieńczyka stał. Pan wpada do mnie do sklepu "niby przejazdem koło 12 ej i zaczyna mi robić takie "przymilne wyrzuty". No że niefajnie, no że pan miał zadzwonić, i że pan obiecał do 19ej, że tak się nie robi itd.

Odpowiadam panu, że niech mi nie wmawia czegoś czego nie powiedziałem
- powiedziałem, że postaram się do 19ej, ale jak się nie uda to rower będzie na następny dzień. 
Pan znów coś o lampie, że to nie świeci itd i że jakbym zadzwonił do krossa to oni by to zrobili raz dwa i mi pomogli, i że jak ja nie wiem co to to oni mi podpowiedzą.
- proszę mi proszę pana nie kierować pracą, dobrze? Jak znajdę chwilkę to zrobię panu przegląd gwarancyjny, jak lampa będzie uszkodzona to zareklamujemy i tyle. Nie ma problemu, rower pan ma nowy, więc na spokojnie. Jestem sam, okres urlopowy więc proszę się uzbroić w cierpliwość. 
- wie pan ale ja rower chce mieć na weekend i jakby pan zadzwonił to oni to koło wyślą wcześniej ...

Rower przeszedł przegląd gwarancyjny, a lampa wykazuje dziwne zachowanie. Jak jedzie się wolno to świeci, przy szybszej prędkości dynamo, odcina prąd. Decyzja jest oczywista, reklamujemy. Roweru na weekend nie będzie.
- proszę pana rower wymaga reklamacji, dynamo nie podaje prądu wada wymaga zgłoszenia reklamacyjnego, ale jeśli pany to nie przeszkadza to mogę panu wydać rower i po weekendzie...
- PAN SOBIE W HUJA ZE MNĄ LECI?!!! Chce mi pan oddać niesprawny rower?
- eee słucham!? 
- jakąś spychologie pan uprawia? Nie dość, że muszę płacić za przegląd, który mi się za darmo nalezy to jeszcze nie jesteście wstanie naprawić roweru?
- Chciał pan rower mieć na weekend to proponuje takie rozwiązanie, aby zareklamować koło po weekendzie, wtedy rower może stać u nas a pan będzie...
- i co cały rower mi pan będzie odsyłał? Kpina jakaś? Koło pan samo wsadź i im wyślij. 
- a co to za różnica przepraszam?
- no chyba koło łatwiej zapakować niż rower?
- a jak pan chce na rowerze bez koła jeździć
- Widzi pan ja jestem starszy wiec panu podpowiem panie Adamie - niech pan do nich zadzwoni opowie im sytuację i oni już wyślą nowe koło a wtedy pan im to odeśle. 
- nie ma takiej możliwości, reklamacje składamy przez panel i to działa w odwrotną stronę, to my im wysyłamy
- nie nie nie niech pan posłucha. Niech pan do nich zadzwoni dobrze? Pan nie wie  jak takie sprawy załatwiać. Trzeba z nimi porozmawiać i im wytłumaczyć. Kupiłem rower nowy, więc niech przyślą nowe koło, a pan sobie tamto zareklamuje...

Dyskusje, tłumaczenia jak to pan jest starszy i ma doświadczenie i że on wie jak sprawy załatwiać. Wręczam w końcu panu numer na kartce papieru.
- co mi pan daje?
- oto numer telefonu bezpośrednio do serwisu centralnego kross, dostępny na stronie krossa. Proszę zadzwonić i przy mnie tą sprawę załatwić, jak panu serwis zezwoli na taki manewr o jakim pan mi tu opowiada to czekamy na koło od nich i montujemy.
Pan lekko zmieszany. Patrzy na mnie.
- to JA mam dzwonić?
- oczywiście, czemu nie, pan jest klientem. Pan ma takie prawo.

Pan dzwoni, kłóci się z Krossem wykrzykuje coś i w końcu staje na moje.

- niech pan składa tą reklamacje przez ten cholerny panel! Nic nie użyci ci ludzie.


Na koniec perełka serwisowa z ostatnich godzin:



Się jeździło co?;( chlip:)



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Szybko pomiędzy frontami || 60.00km

Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · Komcie(7)
Szybki wyskok na rowerowanie. Na niebie krążyły fronty deszczowe, ale udało mi się uciec, wiało za to niemiłosiernie nie zawsze w zad. Wszystko okraszone nowym audiobookiem o umarłych poetach!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Kryptonim Ś.W.I.T || 130.00km

Piątek, 12 sierpnia 2016 · Komcie(8)
Jak przez mgłę usłyszałem piskliwy dźwięk. Nie wiedząc do końca co się dzieje, starałem się go zignorować. Głos nasilał się i przemieniał w lekko interwałowy hałas. Coś przenikliwie piszczało... raz ciszej raz głośniej. Minęła spora chwila zanim udalo mi się dojść do wstępnego stanu świadomości, który pozwalał na łączenie podstawowywch faktów. Najpierw zobaczyłem ścianę, niebieską, takie bowiem mamy w naszej sypialni, dopiero po chwili zrozumiałem, że to nie pisk, a płacz. 

Janek zanosił się szlochem a tuż obok słychać było glos Agnieszki. Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałęm za okno. Było ciemno, z za lini horyzontu majaczyły sie ciemne potężne cielska zabudowań osiedla. Niczym wielkie mroczne stwory wolno wyłaniały się z mroku dominując nad otoczeniem, którego kontrast nadal był bliski zeru.
Nie wiedzieć czemu, świadomość przyszła dość szybko. Sen odleciał jak pył zwiewany silnym podmuchem wiatru. Podniosłęm się i pomogłem żonie w przewijanieu młodego. Szybko udało się "ugasić" pożar żalu syna i już chwilkę potem leżał karmiony przy piersi. 

Poszedłem do kuchni, po chwili namysłu zrobiłem sobię kawę i kanapki. Za oknem robiło się widno. Była 4:20. Totalnie już obudzony usiadłem na brzegu łózka patrząc jak synek wymachuje rączkami i łapczywie pije. Nie udało mi się dopić kawy, jak poległ zmożony snem. 

Ubrałem się i postanowiłem iść na rower. Za oknem termometr wskazywał 7 stopni. Nie do końca mogłem uwierzyć jego wskazaniom, ale wolałem byc zapobiegliwy i założyłem dodatkową warstwę ubrań. Czas wakacji wolno dobiegał końca, i będą uczniem pewnie odliczać bym zaczął dni do roku szkolnego. W sklepach już fala zeszytów i piórników zalewała półki, znikały leżaki i grile a na pułkach pojawiały się tornistry i pudełka na kanapki dla żaków. 
Czy tak wyraża się dorosłość? Gdy z utęsknieniem wspominasz czasy, gdy szybsze bicie serca wzbudał w tobie nowy plecach czy zestaw kolorowych flamastrów? Sentyment mnie czasem zbiera, jak patrze na te wszystkie kolorowe okłądki i piórniki. Człowiek nie starzeje się z dnia na dzień - człowiek dorasta powoli. Po prostu pewnego dnia uświadamiasz sobie, że masz żonę i dzieci i to wszystko to tylko wspomnienia z dzieciństwa, które jeszcze takie niedawno było dniem powszednim. 

W piwnicy ostatnie poprawki, książka w uszy i w drogę!
Było już widno, jak jechałem ulicami miasta. Chłód wdzierał się do środka ze wszech stron i uderzyło mnie to jak bardzo zimno jest na dworze.  Droga do zapory w Dębę wyciskała ze mnie ostatnie resztki zakamuflowanego ciepła. Mimo, że słońce było coraz wyżej na liczniku termometr z minuty na minutę pokazywał coraz niższe wskazania. 7 stopni, 5 stopni... 4 stopnie. Zapora to było apogeum, wiatr wiejący w twarz od zalewu sprawił, że musiałem stanąć na chwilę i złapać oddech. 

Do licha - pomyślałem -planowałem jakieś 100km, a tu wcześnie rano dupę mi tak mrozi, że nie wiem czy 40 zrobię. Widok pary unoszącej się z nad nadal ciepłego zalewu oddawał różnicę temperatur jaka panowała na dworze. Z głowy i ust również buchały tumany pary. Szybko traciłem ciepło. Nie wiedziałem co lepsze jechać i w trybie dynamicznym grzać i chłodzić się utrzymując z trudem bilans optymalny, czy stać i czekać aż ciało nagrzane wtłoczy pod ubrania żar krwi i ogrzeje mnie. 
Nie było rady - trzeba było ruszać. Podjazd na zaporę dodał kilka stopni pod ubraniem, jednak nadal przez długie kilometry nie czułem się "dogrzany".

Fabułą Cyfrowej Twierdzy zbliżała się do szczytu - ostateczne rozwiązania, dynamika i zagadki kolejne wątki - zasłuchany w książce nie mogłem się doczekać co będzie dalej. Głowa przestała więc skupiać się na chłodzie. Susan Flether walczyła z Cyfrową zagadką i z każdą minuta napięcie rosło!

Trasa do Chrcynna i Serocka zleciała już w dobrej atmosferze. Zaczęło się robić cieplej (7 stopni). Trasę jechałem na przełajowych oponach z bieżnikiem, więc prędkości nie były powalające. Nie przejmowałem się - nie spieszyło mi się tak, poza tym, liczyłem na to, że odrobina oporu pod nogami to dodatkowa cegiełka do "treningu" przez MPP. Uświadamiam sobie, że maraton jesienny będzie wyzwaniem o wiele większym niż sądziłem na początku. Już o 21:00 jest ciemno a bardzo zimne noce zdecydowanie trudniej przetrwać gdy trwają prawie osiem godzin... Cóż zaplanowałem sobie w sumie pięć dni czasu na całą imprezę, więc nie mam spinki a co będzie to czas pokażę. Zdaje sobie sprawę z bardzo słabego przygotowania kondycyjnego, opieram się wiec na doświadczeniu swoim i rozsądnym dysponowaniu zasobami. Mam nadzieje, że o ile pogoda (deszcz) i kontuzje, nie popsują mi planów to dojadę w limicie. No i rzucam RDK - rękawicę:) On w tym roku zrobił już swoje 300km/24h, a mój reko0rd dobowy to 170km w marcu - słabo, więc wyzwanie tym większe. 

Jeśli do skutku dojdą rozmowy z pewną firmą, będziecie mogli na żywo śledzić moją pozycję GPS na trasie maratonu, obecnie prowadzę pewne ustalenia, ale wszystko wskazuje na to, że sprawa ma się dobrze. 

W Serocku wpadam na Molo, ale aparat szwankuje i nici ze zdjęć. Chyba baterie z zimna padły, bo już jakiś czas spędzały w środku. Trudno. Siedząc na ławce wygrzewam nogi na słońcu i piszę sms- do Agnieszki. Synek nie wiele dał jej pospać więc jest już na nogach. 

Zjeżdżam do domu na śniadanie i kawę a potem na szybkie zakupy i do pracy! W sumie wycieczka około 89km


Wpis łącze z innymi dojazdami do pracy bo nie miałem czasu dodać ich oddzielnie. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wycieczka z aparatem || 45.00km

Niedziela, 7 sierpnia 2016 · Komcie(2)
Zamiast super 300km z wiatrem wyszła wycieczka i fotki w lasach i okolicach... czasem tak bywa, że wszystko idzie na opak. Najważniejsze, że rodzinka szczęśliwa i przede wszystkim zdrowa. Na rower zawsze pójść mogę kiedy indziej. Np we wrześniu:D
Oto fotki z dzisiejszego terenowego pedałowania:




























Mam nadzieje, że zaspokoiłem waszą ciekawość i spełniłem obietnicę złożoną dla Katany, że wstawię sporo fajnych fotek:)


Mi w ten weekend nie wyszło pedałowanie długodystansowe. Pierwsza pobudka w sobotę o 2:00 i wyjazd, zakończył się burzą, która niespodziewanie wygoniła mnie z trasy. Miało padać - to fakt, ale piorunóiw i wichru nie spodziewałem się tak szybko. Ewakuowałem się co sił... i wyszło, że słusznie, bo pozostała część dnia była do zupy!

Niedziela to kłopoty z Młodym i Agnieszką w nocy. - Nie mogłem ich zostawić na cały dzień bez opieki - kolka-niekolka-nie wiadomo co. #rodzicewiedzą

Pozdrowienia dla ludzi z maratonu turystycznego i ich 300 i 500tek:)


Tak spędziłem niedzielny wieczór!

Super tata w lesie z synem lata!!!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

do pracy || 28.00km

Piątek, 5 sierpnia 2016 · Komcie(2)
DO pracy w porannym chłodzie. Zimno było niesamowicie... aż trudno uwierzyć, że reszta dnia była w słońcu i upale. Poranek mnie wyzuł z ciepła.

Wizyta w hurtowni pogadanka z chłopakami i kurs na pracę. Znów lasem. Spotkałem dziczki, ale były zajęte żołędziami, więc nie specjalnie mną się interesowały.

To ciekawe - jak tylko wydaje się nam , że już wszystkie rowery są po serwisie, wpada kilku klientów i nam donoszą nowe. Może to jakiś customer-sence? Ósmy zmysł rowerzystów?

Wakacje się przełamały został dla uczniów tylko miesiąc niecały, więc druga tura urlopowiczów wyjechała.
Klucz w dłoń i do roboty! Do usłyszenia wkrótce!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,