Wpisy archiwalne Marzec, 2017, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2017

Dystans całkowity:729.00 km (w terenie 20.00 km; 2.74%)
Czas w ruchu:01:52
Średnia prędkość:24.11 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:60.75 km i 1h 52m
Więcej statystyk

Wtorkowy dojazd do pracy || 25.00km

Wtorek, 28 marca 2017 · Komcie(0)
Kolejny z rzędu dojazd do pracy, tym razem głównie lasem. Wróciłem na szlaki, któe pokonywałem w śniegu i ciemnościach. Drogi gruntowe teraz dużo bardziej piaszczyste, a sam grunt luźny, bo już go mróz nie trzyma w "kupie". Gravel Shannon spisuje się super, nadal jednak nie  mam czasu na zrobienie przedniego hamulca i jeżdżę tylko z samym tylnym. 

W pracy wpadłem w przedwiosenny kierat. Ostatnio pracuje jak robot. Jednego dnia dwa pełne przeglądy i jeden regulacyjny a wczoraj prawie 3 pełne zrobiłem. W sumie taki pełny przegląd to też można rozbić na dwa, bo sa pełne, gdzie tylko napęd do wymiany, a są takie, gdzie trzeba nowe linki i pancerze i wtedy się schodzi przy "wyplataniu kosza".

Generalnie ten dzień nie był mój... Wracałem z nosem na kwintę i jakoś taki zaspany. Muszę sobię dzień przerwy od roweru zrobić i zresetować się lekko. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wiosennie z chłodem || 58.00km

Poniedziałek, 27 marca 2017 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Niedziela była zaplanowana na wyjazd na wieś. Zabraliśmy Juniora i pojechaliśmy na Północne Mazowsze. Pogoda ładna więc młody tym razem czas spędzał nie tylko w domu u babci, ale i zobaczył pieski, kurki i krówki, a także brał - choć tylko bierny - udział w budowie królikarni!

Tyle ciotek go bawiło, że został wybawiony za wszystkie czasy.  

Powrót ze wsi lekko się opóźnił, a ja na rower znalazłem czas dopiero po 16ej, gdy słońce już wolno opadało. W ciągu dnia było mega ciepło, więć przeceniłem możliwości. Ubrałem się lekko, zapominając, że z każdą godziną będzie chłodnie, bo to jeszcze nie maj!

Zdecydowałem się, więc na jazdę w terenie. Tam - przynajmniej w założeniu moim - miało nie wiać tak jak na "ulicy". No nie do końca było bez wiatru, ale potyrałem się pod kilka góreczek i pobuszowałem po piaszczystych drogach i nawet mocno nie zmarzłem. Niestety powrót o domu już "ulicami" spowodował, że musiałem sobie zafundować długą kąpiel w gorącej wodzie. 

Poniedziałek.

W poniedziałek z rana pogoda zapowiadała się znów piękna, ale nauczony doświadczeniem z niedzieli, postanowiłem ubrać się nieco cieplej. Wyszliśmy z Agnieszką i juniorem ( w wózku) rano. Aga pojechała na wizytę do lekarza, a ja potoczyłem się do pracy. Na pierwszych kilometrach zmarzłem, bo byłem totalnie nierozgrzany, a słońce po zmianie czasu było jeszcze nisko. Później im dalej, tym robiło się cieplej. Miałem jechać na jakąś dokrętkę przed robotą, ale zaczęło tak grzać, że skierowałem się wprost do firmy. Uparowałem się jak imbryk i totalnie zapociłem. 

W robocie jak zwykle serwisy. Udało mi się zrobić dwa pełne przeglądy i jeden regulacyjny. Pracowałem jak robot. Klientó było jakoś mało, a ja po prostu maszynowo robiłem jedno za drugim. Wreszcie o 19ej, gdy jeszcze było widno, ubrałem się i pojechałem do domu. Wieczór był pogodny i zapadał zmrok wolno. Na niebie mało chmurek, więc pojechałem dookoła. Udałem się na Wał nad Zalewem i mająć Zalew Zegrzyński po prawej stronie, pedałowałem żwawo do Wieliszewskiej Plaży. Dalej już na skuchę przez drogę techniczną wodociągów, wprost do domu. 

Widziałem jednego lisa, i jednego dzika!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Znowu ściegiem... || 87.00km

Wtorek, 21 marca 2017 · Komcie(4)
Generalnie wiosna ostatnimi czasy przeplata się z "gówniosną", czyli przedwiośniem obszczanym deszczem. Udało mi się już nawet załapać na opady deszczu parę razy. Jak rano ładnie to wieczorem kropi, lub pada, a czasem LEJE. Generalnie dojazdy mi ostatnio nie wchodziły. Przemęczenie, młody nie dosypiał rankiem, pobudki po 5:20 i w ciula roboty w sklepie, a całość okraszona byle jaką pogodą. Witalność mi spadła i wymęczyłem chyba ze dwa albo trzy dojazdy  takie raz skrótem a raz normalnie. 

Bez melodii bez polotu bez... bez wiosny. Bo raz 10 stopni a jaz pizga złem i jest 5 i wieje. 

NIebawem zmiana czasu to może uda mi się odczarowac zapał rowerowy, i może więcej za dnia będę jeździł, ale tego nier wie nikt. 

W wam jak idzie jazda?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Polewka... || 25.00km

Poniedziałek, 20 marca 2017 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Z rana z żoną i synem w boilidzie pojechaliśmy na zakupy do Rossmana. Krótki to był wypad bo do rosmana mamy może z 400m, jak Aga kupowała ja woziłem młodego w kółko po parkingu. Junior zdecydowanie lubi jak coś się dzieje za oknem przyczepki. Gdy Żona wróciła z zakupów zaczęło padać. Nic to popada przestanie. I po pożegnaniu żony i syna, pojechaliśmy w swoje strony żona do lasu z dzieciem, ja do pracy z Gravelcią. 

Rzecz jasna padało. Jako żywo kropiło! Pypciało sobie aż nie zjechałem do lasu. W lesie, albo już przestało, albo ja już byłem na tyle mokry że mnie to eeee waliło. No i trybiłem sobie po lesie i doturlałem się do pracy. Rozpaliłem w kominku i obsuszyłem ciuchy.

Pracy było tyle, że przez kolejne kilka godzin usiadłem tylko na obiad. Nogi mi w tyłek weszły i gdy ubierałem się o 19ej do domu czułem ulgę, że wreszcie do domu. Mojej radości wystarczyło na 5 kilometrów, bo od Ronda w Zegrzu, zaczęło znów kropić. Później ktoś przełączył deszcz na ULEWĘ. No chlusnęło z nieba takim deszczem, jak na Islandii. Prosty odcinek 9 km do domu przez Michałów Reginów jechałem w strugach deszczu. Lało się tak, że czapka kurtka, buty, wszystko było mokre. Woda ciekła mi do butów, po szyi i do oczu. Czapka polarowa sączyła stróżki wody w kąciki ust i oczu...

Podjeżdżając pod Wydmę w Legionowie Piaski, pokonywałem pod prąd rzekę jaka płynęła ulicą. Normalnie potok! Całość asfaltu pokrywała 2cm warstwa falującej powłoki, tocząca strumień z góry. Auta oślepiały, woda bryzgała, wszystko było mokre, a jak noga za nogą... Jeśli tak wygląda BBT w Bieszczadach to współczuje wam już bardziej.  

W domu komplet do prania i padłem na pysk... Nie mam siły


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

O jeździectwie i nie-jeździectwie historie przeróżne... || 58.00km

Niedziela, 19 marca 2017 · Komcie(7)
Pewnie w tytule zrobiłem z 100 błędów gramatyczno-fonetyczno-ortograficznych, ale chyba mniej więcej oddałem ducha tego wpisu. Bo w sumie ostatnio moje rowerowanie sprowadzało się do wyplatania ściegiem fastrygowanym mojej lini kilometrowej w tym miesiącu. Generalnie wpis ten robie a obok mnie siediz młody i puka mnie w rękę. Jeszcze mówić nie umie, ale jakby chciał zapytać : "tia tia cio robisz?". No i bloggowanie podobnie jak rowerowanie ostatnio musze dawkować sobie (czuje głód) i wam (czujecie głód?). 

Wpis ma się rozumieć zbiorczy, bo i jakoś nie wiem jak porozdzielać te strzępki, co to się w tym deszczowo wietrznym tygodniu pojawiły. Będą zdjęcia, bedą foty - nie będzie map. 

Zacznę od zamachu jaki jakiś czas temu na mnie przeprowadzono z sieci Biedronka. Jabłko prawie przeze mnie zjedzone okazało się zatrutym owocem. Słowo "zaszyć się" nabiera tu głębszego znaczenia.

ROwerowanie moje w dniach ostatnich oparło się o nowy rower, któy powstał w mojej piwnicy. MOda na gravele przeszła i na mnie i już spiesze z pomocą nomenklaturalną. 
Gravel to taki przełajowy rower, co to wejdą do niego opony 29 cali lub conajmniej 700x42c. U mnie bez trudu mieszczą się 29x2.0 więć to jakiś chyba hmm Monstercross - to inna jakaś nazwa któą również w odniesieniu do takich rowerów słyszałem. 




Koła zakupiłem nowe, jako jedyne. Reszta to zakup cześć z odzysku, lub wyprzedaży sklepów rowerowych które czyszczą magazyny na wiosną. Kierownicę rithey`a zakupiłem za całe 37zł, a klamko-manetki tiagry po kosztach poniżej 300zł.

Rower prowadzi się przyjemnie, jak szosa, tylko że po lasach gnać można nią sporo powyżej oczekiwań roweru szosowego jadącego w lesie (testowałem i wiem, że szosą w lesie bywa cokolwiek trudno)

Rowerem jeździłem w weekend troszkę.  W sobotę pojechałem nim do pracy. Rano nie padało, a potem dla odmiany - padało. W sobotę miałem niemały kocioł w sklepie, toteż kontemplowanie wrażeń z jazdy rowerem  musiało poczekać na dzień dzisiejszy. Wrzuciłem co prawda fotki z dojazdu, ale to tylko "suche dane".

Rower w terenie spisuje się zaskakująco dobrze. Mimo, że jeszcze nie mam przedniego hamulca, to tarcza 180 z tyłu ogarnia temat i wytracam  prędkość wystarczająco szybko, aby nie przyryć w drzewo.

Kierownica 44cm to "locha" w nomenklaturze szosowców, jednak w terenie daje stabilne podparcie i manewrowanie takimi kołami jest swobodne i nie nastręcza problemów większych, niż pisanie sms-a bez użycia słownika t9 - kurcze ktoś jeszcze pamięta czym jest słownik t9 ? Geometria kiery, okazała się być nieomal bliźniacza z tą, którą mam w Cherry. W cherry mam 42-kę, więc jest to przesiadka z tego samego na to samo!

W lasach nadal wiosny brak, choć mech jakby był juz bardziej zielony. Jemu chyba wszystko jedno, czy słońca więcej, czy mniej - byle ciepło było. Za to szlak badyli przy gazociągu, nadal suchy i bez kwiecia. Pewnie w sezonie będzie tu rosła cała masa czegoś co zwie się chaszczami. Natura po wycince lasu szybko odbiera zabrany jej teren. 



W weekend jeździłem też z synem i żoną, a w niedzielę zdecydowałem się również na wypad samodzielny wieczorem w celu dosłuchania książki (dziewczyna z pociągu). NIestety nie udało się dosłuchać, bo... żona mi dała tylko godzinę na rower. Spóźniłem się 15 minut i musiałem swojego się nasłuchać. Więc gdybym tak chciał do końca książki jeździć, to bym chyba obiadu nie dostał, albo spał na podłodze. 

No cóż Audiobook mus poczekać jeszcze ale już końcówka!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przecieki z bespieki || 0.00km

Piątek, 17 marca 2017 · Komcie(2)
Ostatnio mniej czasu mam na rower, a pogoda nie teges...

Moda na gravele wkradła się i do mnie. Nie lubię kupować nowych rowerów, więc po przetestowaniu systemu hamulców tarczowych i baranka, wprowadziłem zmiany w Shannon. Będzie to rower na szosowej kierownicy i kołach 29 cali. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy - styrany || 28.00km

Wtorek, 14 marca 2017 · Komcie(1)
Po weekendzie i po jednym (poniedziałkowym) dniu przerwy od proweru, dziś przyszła pora na dojazd rowerem. Jechało się jakoś tak bez polotu, może to pogoda, może nadal zmęczenie. Generalnie jakoś nie grało, a zapowiada sie znów kilka dni autem, bo sprawy się same nie załatwią. Czyli przedwiośnie wypada mi nierowerowo - chyba więcej w śniezne i mroźne tygodnie jeździłem niż teraz;P

Cóż czasem trzeba i tak.

Mój syn przechodzi etap nauki raczkowania, stawania i wygłup[ów. Jeden wielki wulkan energii. Raczkowanie mu nie idzie, ale robi takie podskoki na tyłku, jakby jechał konno. Tak mu się to spodobało, że teraz po tym jak wstaje rano nie tylko sobie GUGA, ale i wierci się na łóżku, czyli witaj poranku od 5:30

Jakoś jeszcze w tym tygodniu mam nadzieje, że uda mi się podjechać rowerkiem kilka razy. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Mocno - Kampinos || 155.00km

Niedziela, 12 marca 2017 · Komcie(11)
Generalnie dookoła Kampinosu miałem jechać już dawno, ale się nie składało. Piotr podrzucił pomysł kilka dni wcześniej i nie wiedizeliśmy do końca, czy będzie pogoda, czy nie. No była, choć "taka sobie".  5 stopni pochmurno i niebo, jakby miał zaraz padać deszcz ze śniegiem. Generalnie i przejaśnienia się pojawiały, ale końcówka trasy była depresyjna.

Do Nowego Dworu Mazowieckiego leci się spoko, choć pod wiatr. Przez Kazuń ruszamy na Leoncin i na trasie spotykamy Katanę - ona też "robi Kampinos". Co u licha sprawiło, że jest TAM o TEJ porze? Za nic nie mogę wykalkulować, ale wiem jedno - musi dziołcha się ze mna przjechać, bo zaczyna równać do coraz dłuższych tras. Nawet ma już 200 w sezonie a ja nie;P

Generalnie jazda z Piotrem - jak to Katana napisała "Ten koleś" - jest spoko. Znamy się od wielu lat jeszcze z Liceum i przyjaźnimy od dawna. Tematów do rozmów nie brakuje, a niedzielny mały ruch powoduje, że można jechać obok siebie. 

W Sochaczewie "Maczek" i powrót wioskami - nie chce drugi raz mandatu dostać. Fajne okolice te wioski pod Wawą (te przez które wyjeżdżałaś z Wawy Katana) ale końcówka trasy brzydka pogoda, zimny wiatr i zmęczenie - nie nastrajało mnie do kontemplowania widoków. Na szosie jakieś napisy dystansu i jak na złość "odliczanie" na asfalcie nie maleje do Wawy tylko rośnie. Nie wiem czy to trasa jakiegoś wyścigu, czy coś, ale najpierw jest 12 km potem nagle 17km ;/

Ten dzień nie był mój... do Sochaczewa było spoko potem to już męczyłem się do samego końca. Ot trasa zrobiona, pogadane, ale padłem na pysk jak wróciłem. Średnia z trasy wyszłą 22.58, więc chyba jechaliśmy dość szybko, jak na warunki wietrzne. Ale co tam średnia. Odpocznę, łyda się wchłonie i kolejna trasa dłuższa zaplanowana na kwiecień!


[edit] zdjęcia i mapki dodam z czasem bo już w pracy jestem a wpis robię z niedzieli:P


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

pytacz? pytajnik, wątpliwik! || 60.00km

Piątek, 10 marca 2017 · Komcie(6)
Generalnie po 3 dniach lenistwa udało się w końcu pójść na rower. Od poniedziałku było ciągle coś... a to padało, a to fryzjer, a to jeszcze coś tam do załatwienia i ciągle wracałem autem za późno,a by jechać w siodełku. W końcu udało się pojechać i wiecie co? Od niejeżdżenia rozbolało mnie ścięgno Achillesa. Jak pedałuje to nie boli, za to chodzenie mnie boli... no i pokracznie tak kuleje.

Do rzeczy. Generalnie sprawa ma się tak, że wiosna przyszła i poszła... a w sklepie udało nam się wyprowadzić  serwisy. Odwiedziło mnie wiosennie kilka osób i bardzo mi z tego powodu miło. Pozdrawiam Jurka i Damiana!

W moim rowerowaniu nie ma wiele do opisywania bo to suche dojazdy, więc opowiem wam o panu "A". Jest to przyjaciel serwisu, w sumie dobry chłopina, facet coś pod 40 tkę i bardzo sympatyczny. Pan A ostatnio sprzedał swój rower szosowy i kupuje nowy rower szosowy. To zakup w przedziale 10-15 tysięcy. I ów pan od wielu miesięcy już śledzi rynek zakupowy i gdy już wydaje się, że rower będzie ok, wynajduje jakieś "pytania".

Jak tak dalej pójdzie rower kupi w czerwcu, albo lipcu!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

dziewczyna z pociągu || 84.00km

Niedziela, 5 marca 2017 · Komcie(4)
Wyjazd w sumie trzyetapowy. Najpierw z młodym w przyczepce od 8:30-10 pojechaliśmy na spacerek do Pałacu w Jabłonnie, a później po drugim śniadaniu wybrałem się na rower "solo". Ubzdurałem sobie, że nie wieje, i zaplanowałem trasę 100km, ale zmieniłem plany i zrobiłem krótsza pętle za to z etapami pod dość znaczący wiatr.

Końcowa cześć pedałowania, to wycieczka z młodym do lasu po raz drugi. Aga została w domu, a ja z Jaskiem penetrowaliśmy krzaczory sami. 
Umordowałem się wtedy do reszty, bo na szosowych kołach po piasku i z przyczepką dość ciężko się jedzie. Były miejsca, że prowadziłem rower bo nie mogłem jechać. Udało się jednak przepedałować około 7 kilometrów, a młdy - jak to młody - przespał większość moich walk z piaskiem:)

Ten wyjazd zamyka trzydniowy intensywny cykl i czuje że potrzebuje przerwy - nogi czuje, ramiona czuje... czas na dzień przerwy. 

Aha słucham fajnego audiobooka - dziewczyna z pociągu. Podczas długiej trasy tego dnia przesłuchałem kilkansście rozdziałów - nie mogę się doczekać dalszych!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,