Wpisy archiwalne Listopad, 2015, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2015

Dystans całkowity:308.02 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:01:00
Średnia prędkość:24.36 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:20.53 km i 1h 00m
Więcej statystyk

Okres pierdolca przedświątecznego - czas zacząć. || 42.00km

Poniedziałek, 30 listopada 2015 · Komcie(8)
Kategoria Do pracy!
Okres w któreym ludzie zamiast o życzliwości myślą o tym, że są trzeci w kolejce do kasy
Okres, gdy zamiast wszystkiego dobrego słyszysz - pan tu nie stał...
Okres kiedy zamiast śniegu w grudnu pada zasrany deszcz i wieje 

Czas zacząć!

Specjalistą od okresów nei jestem, ale na ten tydzień to nadają już poważny PMS - wszak mikołajki niebawem. Tak czy inaczej, spodziewajcie się w najbliższych tygodniach tłumów na ulicach, cofających bez patrzenia aut, parkujących na 5 razy pojazdów i kolejek do kas... Wszyscy bowiem dokładnie wiemy, że - Idą Święta~!

W tamtym roku Kot liczył Choinki - Może w tym roku będzie ich więcej? Kocie - czekam na najnowsze dane;)

A ja? No właśnie ja...\

przełamałem się ostatnio i na rowerze zacząłem jeździć. Nie jest to rzecz lekka i przyjemna, bo czuje jakbym dopiero wsiadał na rower a nigdy nie miał do czynienia z dystansem większym niż 20km. DOjazd do pracy - zlituj-się-panie a jazda po lesie, to raczej droga krzyżowa. Udało się jednak wygospodarować czas i nawet nogą ruszyłem. Zawsze jednak coś. Wypad do lasu, zakończył się mrzawką. A jak wjeżedżałem to było błękitne niebo (niedziela). Po piasku, po dziurach i po kupach koni. He he, Jadę sobie, wariuje jak idiota a tu pacze - KOŃ! No wielki był! Sam sobie szedł... dopiero potem zobaczyłem, że przywiązany do drzewa bo pani Dżokejka - waliła w krzaczkach:) No znaczy się posikiwała. Ale zdziwienie niemałe. 

Swoją droga co za czasy, że koń w lesie nas dziwi a pies w sklepie nie? 

Właśnie w sklepie - pisaliście, że lubicie czytać o klientach to mam dla was małą porcyjkę dialogu.

- proszę pana kupiłem roweru państwa i się zepsuł
- no to trzeba naprawić.- opowiadam wesoło. 
- jakoś szybko popsuł się coś... poprzednim starym nic się nie działo.
- a pan ma rower ze sobą? To zobaczymy co się stało
- no jak mam rower, chyba mówię, że zepsuty - pan jest coraz bardziej niemiły 
- no rozumiem, a co się stało, niech pan opowie.
- kupiłem rower u państwa i się popsuł - to sie stało!
- a kiedy pan kupił rower?
- w styczniu.
- a co dokładnie się stało?
- nic w nim nie działa!
- mhm - w sumie już nie wiem do czego ta rozmowa zmierza.
- ma pan coś do powiedzenia na ten temat?
- nie mam roweru, nie chce pan powiedzieć co się zepsuło więc nie wiem jak panu pomóc.
- podam panu adres to państwo przyjeciecie po rower i zobaczycie co się zepsuło, ja nie wiem jak panu to opisać. No i ja myślę, że to gwarancja obejmuje.
- teraz z transportem roweru na serwis to kłopot, bo nie mamy auta na podorędziu. A daleko pan mieszka?
- no tu i tu ( z mapy potem wyszło że 700m od sklepu, tylko na osiedlu.) 
- no to niech pan przyprowadzi rower, bo odebrać nie będzie narazie jak.
- dobrze już... - pan obrażony poszedł po rower.

- a więc to jest ten rower? - patrze na rower. Góral, flaki w obu kołach, zakurzony wyraźnie stał długi czas. Widać, jednak, że wcześniej zaliczył jazdę w deszczu, lub błocie. Łańcuch nosi ślady lekkiej korozji, linki się utleniły i fakttycznie słabo wszystko chodzi. 
- tak! Nowy rower - nie jeżdżony, a tu powietrze zeszło, hamulce nie działają, przerzutki też. Szmelc jakiś!
- jeżdżony to on był - dodaje - pan zobaczy na te ślady po błocie. Musiał ktoś nim jeździć w bardzo złych warunkach. Ja myślę, że zimą był jeżdżony i to w niezłej soli! 
- kilka razy wnuk nim zimą do szkoły pojechał -  nic nie było robione! 
- no widać, że rower używany był w śniegu, lub deszczu oraz soli.
- no ale chyba po to rower kupiony, aby nim jeździć!
- zgadza się. Tylko po roku stania rower zostawiony w takim stanie faktycznie nie działą.
- od stania się nie popsuł! - pan jest oburzony! - kupiony za 1000zł rower i od stania się popsuł?
- mogę przyjąć na serwis, do wymiany są linki przerzutek. Hamulcowe wydają się być w porządku. Całość to przegląd około 80zł. 
- KPISZ PAN? Ja mam za to płacić?
- No niestety, rower przechowany był w złych warunkach!
- W garażu stał! Pod dachem, przecież w domu nie będę trzymał!
- Cóż, rower jest zaniedbany - trzeba przeserwisować, co panu mogę powiedzieć.  O rower nawet nie jeżdżony trzeba dbać, a zwłaszcza po używaniu w zimie!
- I co jeszcze na myjnie mam z nim latać? - pan śmieje się szeroko - Pan swój rower na myjni myje?
- No jak w soli bym jeździł to zapewne bym go oppłukał
- idiotyzm!
- Słucham pana decyzji - nie chce mi się już dyskutować.
- Jak zrobicie za 30zł to może dam wam zarobić
- wie pan, to nie licytacja, ja panu mówie ile kosztuje naprawa... - czuje, że ciśnienie mi skacze
- zrób pan za 30zł w końcu rower kupiony u was.
- bułka kosztuje 50gr. Jak pan kupuje bułki w sklepie, też pan negocjuje cene kajzerek?
- jesteś pan ham!
- nie prosze pana - cenie swoją pracę. Poza tym, ja jestem dla pana uprzejmy, więc nie wiem skąd ta złość.
- przykro mi ale nie będzie pan miał zarobku - oddam do normalnych ludzi!
- w takim razie do widzenia i wszystkiego dobrego. 




- Po proszę dwie opony
- jakie?
- no takie czarne okrągłe...
- jaki rozmiar.
- no do rowera...
- składak, damka czy góral
- zwykły rower panie
- muszę znać rozmiar opony.
-
no ale rowery chyba mają jeden rozmiar opon! TAK?
- no eee nie <lol>







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

potrzeba bycia... z wami - stały klient || 0.01km

Czwartek, 26 listopada 2015 · Komcie(4)
Kategoria ciekawsze wpisy
Końcówka tego roku troszkę szalona, wiele się dzieje wiele się dynamicznie zmienia. No i na rowerowanie jakby mniej czasu. Ciągle sobie wmawiam, że "juz od jutra znów rower" i znów nie idzie. No ale w końcu się uda - tak sądzę. Planów mam już kilka aby je zacząć realizować potrzebuje tylko troszkę zapału. 

Wczoraj odebrałem ojca ze szpitala. Kolejne 120 km autem to wyzwanie, choć pogodę miałem super. Słońce i bezchmurne niebo. Gdyby nie to że było ciągle i nieustanie w granicach zera to pewnie powiedziałbym - wiosna panie sierżancie. Nie jest to jednak wiosna, Delfinini not!

Dziś w naszym sklepie pojawił się stały klient.  Abyście zrozumieli co i jak nawiąże do szerszego kontekstu 

On - zdrowy, silny i energiczny siedemdziesięciolatek. Prawo jazdy kategoria B oraz polonez... w do tego Romet Gazela. Biedna sarna ujeżdżana już od dobrych 20 lat i jak na złość zaczęła mu się psuć. On wszędzie tym rowerem wszędzie łon na nim, a ona - ta gazela - ostatnio zrobiłą mu protest i robi wszystko na nie.

LIPIEC.
Pan wpada, bo złapał gumę. Okazuje się, że gumę złapał, bo opony ma tak łyse jak Kojak z lizakiem. No to zalecamy wymianę opon, niestety pan nie bardzo rozumie czemu trzeba wymienić obie. Dyskutuje, żeby wymienić jedną.
Wymieniono jedną - tylną + dętkę. Zadowolony na 50%-  pojechał
LIPIEC + 0.5 lipca 
Pan przyjeżdża bo mu coś obciera. No obciera bo przednia opona już się rozpruła i bokiem dętka z owej opony spier-ucieka. 
Diagnoza - opona przednia do wymiany - A-NIE-MÓWIŁEM?
Zmieniam przód i dętka się rozchodzi na szwie przy wentylu... - dętka do wymiany
Jak to? Przecież była dobra
- była dobra, ale ze starości się rozeszła. 
Jegomość niezadowolony no cóż wymieniamy.'
SIERPIEŃ
Pan przyjeżdża bo mu obciera coś koło. 
Niestety, zła wiadomość, ośka przednia wygięta, zaraz pęknie, do tego wianki się rozsypały. Serwis piasty + nowa ośka. Pan nie zadowlony, bo rower musi zostać - proponuje nowe koło - odmawia. Przecież to się da naprawić prawda?
#jak-to-nie-od-ręki?
SIERPIEŃ + 0.7 SiERPNIA
Pan wpada, bo znów coś z przednim kołem. Coś nie chce się kręcić. 
Niestety, kolejna zła wiadomość, urwane 4 szprychy. 
Pan przyznaje, że wyrył orła... - skrucha, smutek żal - Maryja najświętsza!
Centruj pan - rzecze do mnie w te słowa.
Nie da się...koło krzywe, obręcz jednokomorowa z cienkiego jak plastelina aluminium. Do tego szprychy tak zaśniedziałe, jakby były zlutowane z nyplami. 
No zrób pan coś, bo trzeba jeździć - on codziennie tym rowerem...
Centruje i śle huje... pan po centrowaniu przedniego koła bogatszy o 8 szprych... rezygnuje z dalszego centrowania. 8 szprych i nypli bo popękały jak centrowałem. Koło "JAKO-TAKO" ale idealnie nie jest.
WRZESIEŃ
Pan w dom Bóg w dom...
Kuźwa już mi się przekleństwa kończą... Uśmiech numer pięć, do tego postawa numer osiem i trzy czwarte - łyk żołądkowej na wzmocnienie dialogu i IDĘ!
"w czym mogę pomóc - TYM RAZEM" - ech ta ironiya się wyrwała z ust...
Panu coś koło nie bardzo. Znów szprychy... Tym razem tylne! Odmawiam naprawy - znam wiem - że codziennie - ufam, kocham szanuje, ale za naprawę podziękuje! Podobnie jak z przednim proponuje wymianę tylnego koła. Na nowe - pan kategorycznie odmawia -że się da, że z przednim się udało, że ja mam talent - bierze mnie na honor. Że mu emerytura niska, że wszędzie rowerem - no kuźwa wiem, że wszędzie jeździsz! WIEM! Widzę, i pamiętam!
Wymieniam tylko urwane szprychy nie centruje tylko naciągam te co wymieniłem. Pan odjeżdża
PAŹDZIERNIK
Dętkę pan w tylnym kole złapał. No i tłumacz, czemu dętka, czemu skoro on wymieniał dętkę w wakacje i nowe opony ma! I już insynuacja, że naciągamy, że ciągniemy piniądz. Że on na poprzednich oponach jeździł i mu się tak nie działo, że to nie potrzebna była wymiana opon. 
Wymieniam, tłumaczę, wyjaśniam... odprawiam naprawiam. 
LISTOPAD
Pan w drzwi, tym razem co? Koło tylne znów - no obciera. Pękła ośka w kole miska wpadła do środka piasty. Wymiana całego koła!
Ale czemu - ale jak?
Niczym lew, niczym drapieżnik - odmawiam, wyjaśnień, odmawiam naprawy - wymieniam!!!
WYMIENIŁEM:P Nowe koło~! WOOOW SUper;)
LISTOPAD + 0.9 LISTOPADA
Pan w drzwi - ło ta fak?
Coś mu s przerzutką nie teges - sis 20 letni umarł. Mrozek go dojechał, pękła sprężyna nie działa. Pan ratuje - wymiana na nowy - łoj nie, nie musi być to, nie ma kasy, musi naprawić
Musi to na Rusi! Nic nie musi - Sajonara. Albo rower pan zostawia na jeden dzięń i wymieniamy, albo ja się nawet do tego syfu upaćkanego smarem od traktura nie dotykam. 
Pojechał - powiedział, że jakoś pojeździ... jakoś da radę... JAK? Łańcuch dynda mu jak wór mikołaja. No ale znikł w drzwiach

Chyba w samą usługę napraw wsadził za 100zł - do tego 200 w części... A rower jeździ - jak matko naświętsza...

Kolejna wizyta zaplanowana na grudzień...:) Tak myślę;)




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

rower mms-em handlowany! || 0.10km

Poniedziałek, 23 listopada 2015 · Komcie(3)
Kategoria ciekawsze wpisy
Sprzedawałem ostatnimi czasy rower. Nic w sumie nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że sprzedawałem go przez MMS-y i to znajomym, znajomego, znajomych... wiadomo dla swoich lepsza cena, dla swoich potrzeba więcej się starać. No i załatwiam dla Pani X rowerek na prezent. Dziecko ma ponad pół roczku - poszukują rowerka biegowego na prezent dla ich znajomych. Ja ich znajomych nie znakm, ale ta pani X jest znajomą, znajomego mojego znajomego i to jak mówi znajomy - jego DOBRA znajoma.
Byś jej jakąś dobrą cenę zrobił. Pani X ma sklep rowerowy, ale jest już pod 70tkę, a w ich sklepie nie  ma takich rowerków, oni głównie żyją z serwisów z mężem. 

Rower najpierw został opisany telefonicznie. Rozmowy były długie i trudne, bo pani w sumie nie bardzo wiedziała czego potrzebuje. Opis musiał być więc bujny, jak w Nad Niemnem. Każdy szczegół był ważny, czy kolor taki, a taki, a pask,i a kółka takie, a takie. Wydawało by się, że ok - że już rower bardziej unaocznić się nie da. Niestety pani zażyczyła sobie załącznik graficzny. Więc zaproponowałem MM-sa. Nie mam srajfona, więc zrobiłem zdjęcie SOLID-em i poszło. Rowerek wybrany spośród kilku, potem, kask. Znów opisy rodem rozprawek z polaka w trzeciej liceum, znów ze 3 mm-sy. Kolejne proponowane wersje kaskó nie spełniały oczekiwań, wreszcie się udało. 
Żółty rowerek i żółto niebieski kask.

Proste? No pewnie - jak świński ogon...

W sobotę pani X wysyła kolegę, przyjaciela rodziny, znajomego, by odebrał rowerek i kask. Jakie zdziwienie pani, że rower jest żółto-czarny a nie żółto niebieski... Ja się pytam - skąd ona wzięła żółto niebieski rower??? Skąd w jej wyobraźni pojawiłą się ta myśla
Kurka wodna, kask jest żółto-niebieski, a rowerek miał być żółty z prążkami czarnymi ( a`la panterka tygrysek). Przecież wałkowałem z nią tematykę kolorów podczas trzech pełnych szczegółów rozmów telefonicznych.

No i poniedziałek 8:15 telefon. Myśle co u licha! Nieznany numer (nieopacznie mmsa wysłałem z prywatnego numeru mają mnie na zawsze forever - FUCK). Nie skojarzyłem kto dzwoni, ale pomyślałęm, że o ósmej nie odbieram, bo przecież to dopiero Ósma! Szanujmy siebie i swoje łóżka, oraz swoje poduszki! O ósmej moje poduszki jeszcze całkiem żwawo pełnią rolę dusiciela i magnesu chyżo krzycząc głośniej niż budzik: "nie wstawaj". Toteż owych poduszek się słucham i nie wstawam!

Do pracy przybywam o 10 ej i zaraz telefon. Od Y
- Y pośrednik, główny pion "koleżeński" w całej tej machinie koleżeńsko partnersko znajomośćiowej. 
Dlaczego to ja sprzedałem rowerek żółto - czarny a powiedziałem pani, że jest żółto niebieski! Dlaczego tak? I niech sprawdzę SMS_y bo wysłałem przecież zdjęcie żółto-niebieskiego rowerka!
No ja słysząłem, że daltonizm u mężczyzn się pojawia częściej i że ogólnie to my jesteśmy z kolorami na bakier, ale o ile mi wiadomo - to czarny zawsze będzie czarny. Nawet daltonista nie powie, że to niebieski, Np chyba, że przyćpa jakiegoś LSD, wtedy dla niego czarny to może nawet być różowy. 

No i gdzie tu jest niebieski, jak on w tych miejscach jest CZARNY!

Wyjaśniło się, że pewnie pani się MMS niecałkiem dokładnie wyświetlił, mój solid jakoś zakodował rowerek na czarno-niebiesko a jej nokia z kolorowym wyświetlaczem i paletą barw RGB chyba też ostatnio już nie "teges" i się Smasung z Nokią nie dogadali:)

Kask też był "goły i bez pudełeczka" - to wy kaski bez pudełek sprzedajecie? No jak to?

Rowery też w pudełkach mamy handlować?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Samochodem na jedną nogę...czyli ja i fura... || 0.00km

Niedziela, 22 listopada 2015 · Komcie(8)
Nie za wiele czasu ostatnio poświęcam rowerowaniu. W sumie składa się na to głównie pogoda, która robi ze mną co chce. Nadrabiam za to stracone lata jako kierowca. Ucze się prowadzić samochód. Pewnie wielu z was ma prawa jazdy i jazda autem to dla nich chelb powszedni, ale ja do tej pory jeździłem autem tak sporadycznie, że rowerem miałem więcej km w swoim życiu przejechane niżeli autem.

Pierwsze jazdy jeszcze w sierpniu to spoko, widono ciepło, gorąco. Teraz jesienią gdzie szybko robi się ciemno i zimno a światła oślepiają, ucze się prowadzić pojazd na nowo. 

Dziś 120 km autem udało się wykręcić, bo odwiedzaliśmy mojego ojca w szpitalu, więc objętościowo sporo, za to i nerwowo sporo, bo po Warszawie i jej okolicach. Matko kochana - jak tam się jeździ. Wiele pasów, wiele świateł, wszyscy jadą każdy szybko. Wszyscy mnie wyprzedzają. Mrugają światłami, że za wolno jadę. Nauczenie się jazdy w takim mieście to koszmar. Tu ci skręcają, tu znów autobus, tu pieszy już chce wejść. Tu zaraz hamują...
Uważam się za słabego kierowce, ale nie wiem czy mam współczuć, czy podziwiać tych co jeżdżą bardzo dużo. Dla mnie duża metropolia i dwupasmówki to biała gorączka. Do centrum Warszawy w godzinach szczytu chyba nigdy nie wjadę... za dużo tych aut. Do tej dzisiejszej wycieczki powinienem sobie zafundować chyba melisę jakąś. 
Zrobili objazd, no to zwalniam skręcam, jadę wolniej bo nie niem gdzie jechać. Za mną już się denerwują, bo oni już wiedzą i fru wyprzedzanie i klakson... bo jakim prawem Ja mogę jechać wolniej. Najlepiej wyparuj człowieku, jak nie umiesz jeździć...

Niemniej doświadczenie przybywa z czasem. Nadal uczę się szerokości pojazdu, nadal gdy nie ma pasa na środku, mam wrażenie że ulica jest dla mnie za wąska. Cóż - nauka prowadzenia samochodu to sztuka. Dlatego gdy nie muszę, to nie jeżdżę, ale też zdobywam doświadczenie przez to powoli.

No i uprzedzę od razu, że nie sprawia mi to frajdy. Strasznie się stresuje, że komuś coś zrobię,że mu zajadę drogę.  Jadę tak skupiony, że po godzinie mam dość.

Wielu moich znajomych rzuciło rower na korzyść samochodu, bo jak tylko zrobili prawka, zaczęli "rozbijać" się furami. Ja jadę, jak muszę, jadę zdecydowanie za wolno, za ostrożnie i kierowcą rasowym i zawodowym długo nie będę. 

Auto jednak ma sporo plusów, zwłaszcza gdy chce zabrać rower za miasto, gdy jedziemy z Agnieszką na działkę do rodziców. Wtedy zdecydowanie wszystko łatwiej ogarnąć. No i szybciej. Auto też w taką pogodę jesienno-zimową pomaga wybrać cieplejszą opcję dojazdową niż rower.

Może i Księgowy stał się wygodny, może i zgnuśniał, kupił auto a teraz będzie jak panicz, decydował czy ta pogoda "łaskawie" nadaje się do jazdy. Być może... być może na tym polega starość? Dojrzałość. Posiadanie auta, żony samochodu dzieci... Może to kolejny etap jaki muszę przejść aby stać się kiedyś czterdziestolatkiem, a jeszcze potem emerytem? Może...





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Trening dwa - stacjonarnie || 24.36km

Środa, 18 listopada 2015 · Komcie(8)
Kategoria trenażer
Znów złamie serca wszystkim fankom, które uważają mnie za najtwardszego kolesia na ziemi i stawiają mnie w jednej lini z Pudzianem i Hardkorowym Koksu... niestety wsiadłem na trenażer. Skłoniło mnie do tego zalatanie jesienne i brak pogody. O ile jeszcze jakoś wiatr zniosę, to ten ohydny deszcz jest - jak sama nazwa wskazuje - ochydny. Poza tym, troszkę miałem spraw rodzinnych do załatwienia i jakoś tak nie zawsze rowerem do pracy i z pracy było tą najszybszą opcją godną rozważenia. 

Dziś trening był godzinny. Ciężko pod koniec, ale obejrzałem kilka fajnych odcinków na YT filmików - w stylu: popularny ktoś co mówi coś ciekawego. 
Ostatnio różne takie pół-dokumentalne amatorskie poradniki oglądam. Nawet o rzeczach o których już coś tam wiem:) Czyli "jak wymienić łańcuch, czy odpowietrzyć hamulec w shimano". Jednym słowem, cokolwiek byle gadało w miarę interesująco przez około godzinę łącznie. 

W pracy remanent robimy, spisujemy co jest czego nie ma, co zamówić na nowy sezon. W odróżnieniu od poprzedniej firmy tu remanent to kawka, pączek, ciastko... i ciepło bijące od kominka. Aha no i to co zawsze przy remanentach - tabuny kurzu. 

Do tego leci sprzedaż internetowa leci allegro no i troszkę gra przeglądarkowa na jesienno-zimowe długie wieczory. Do tego dodajmy wprowadzanie i cenowanie towarów, i mamy czas spokojnie do końca roku:D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Basen - po raz trzeci || 1.25km

Sobota, 14 listopada 2015 · Komcie(0)
Kategoria BASEN
Dziś w sumie niespodziewanie, nadarzyła się okazja by znów iśc na basen. Wczoraj była mała integracja z szefem i znajomymi, więc z pracy mimo iż pojechałem rowerem, wróciłem odwieziony Autem. Dziś więc trzeba było Fusionka zabrać i do robotki porabotajać wozem. Zapakuje towar i i rowerek w bagazniku podjedzie do domu, tymczasem, udało się wyrwać godzinkę poranna na pływanie...

50 basenów, z kilkoma "czkawkami", bo dziś o wiele tłoczniej w rejonie i dzieciarni jak kartofli na bazarze. Musiałem tez tor dzielić z 2 panami, ktryz wiadomo pzwali w innym rytmie ni ja. Udało się wypływać kolejny rekordzik. 

Ba basenie pływam głównie ramionami. Kraul bez użycia nóg. Deska między uda i wiosłuje całe 45 minut prawie tylko ramionami. Czasem jeden - dwa baseny żabką bez deski, ale tak to ramiona w ruchu. 

Miłe uczucie po pierwszych basenach, bo czuć jak "wchodzi" w ręce...:) Po wyjściu z basenu na drabince już czułem jakie mam zmęczone ramiona. 

Teraz w pracy kawka, kominek i regenerujancja;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Basen 2 || 0.90km

Czwartek, 12 listopada 2015 · Komcie(0)
Kategoria BASEN
Dziś etap numer dwa - poranny basen i 36 odcinków po 25 m...

Przyjemnie - o dziwo sporo więcej sił do pływania było, a energia na cały dzień zapewniona!

Po baseniku kawka i tost;) z restauracji z M w nazwie - I am so fukin... bad:D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

PODSUMOWANIE SEZONU I WNIOSKI || 30.00km

Środa, 11 listopada 2015 · Komcie(9)
Czytałem sobie ostatnio kilka zaległych wpisów ludzi i naszło mnie na wspomnienia. Połknąłem jeden z wpisów koleżanki z Sierpnia, inna treść, opowiadała o wyjeździe w góry w lipcu. W sumie na takie czytanie naszło mnie przypadkowo. Wszedłem na blogi które czytam codziennie i zagłębiłem się w kategorie wpisów.

Uświadomiłem sobie, czytając te zapiski, jak ten rok szybko zleciał, jak szybko uciekł czas i jak wiele dni już za nami, za mną w sumie, bo to niejako o mnie ten wpis ma tyczyć. I tak sobie usiadłem i upiłem łyk ciepłego kakao i zacząłem przeglądać moje wyjazdy w tym roku. Sporo się działo i sporo zmieniło, a zapowiada się, że od nowego roku zmian będzie jeszcze więcej w moim rowerowym życiu. Ta dynamika mojego rozwoju jest dla mnie nowością. Moja sylwetka zmienia się, mój „profil” cyklo-osobowościowy ostatnio przezywa dynamiczny renesans. Tak jakbym odkrył na nowo wiele rzeczy. Zaczęło się to gdy wkroczyłem na nową nieznaną ścieżkę kół 28cali, lub jak kto woli 700c. Od tamtego momentu wiele różnych smaków szeroko pojętego kolarstwa wypróbowałem. Jak to prezentowało się w roku 2015? – Posłuchajcie!

Otóż początek roku to realizacja projektu roweru uniwersalnego. Po roku posiadania szosówki, cienkich kółek i mega-zajawki tylko na szosę, wyhamowałem. Odkryłem, że sama jazda szosą nie jest zła, jednak możliwość zmiany nawierzchni na mniej utwardzoną, wielce ułatwia życie. Pokazały to jesienne wyprawy na mazury w 2014 roku. Rozpocząłem więc projekt Shannon. Rower powstał już na jesieni 2014r, jednak w pełni poznałem zalety roweru dopiero w roku obecnym. Postanowiłem skupić się na posiadaniu jednego roweru będącego rowerem uniwersalnym. Sprzedałem części z FRANCY, uwolniłem miejsce w piwnicy a zainwestowałem w lekki bagażnik, opony przełajowe i wygrzebałem w pod sterty opon opony 29 cali, które o dziwo weszły, dodając do uniwesralności sahnnon wersję 29er. W ten sposób, posiadłem jeden rower, który był – szosówką, trekkingiem, przełajówką i 29erem. Nadal mam jeszcze swojego accenta, jako zimówkę, ale nie wiem co z nim będzie zapowiada się też pewna zmiana w tym zestawieniu.
Moje rowerowe perypetie wzmacnia zmiana stanu skupienia. Zmieniam pracę i odciążam głowę. Zmiana pracy, to też diametralna zmiana mojego rowerowania. Tu pojawia się niepowtarzalna okazja codziennego pedałowania. W pierwszych miesiącach uważam to za super przełom, niestety około czerwca i lipca dostaje przesytu i z trudem udaje mi się przejechać kilka większych tras zaplanowanych na ten rok. Codziennie 30km, codziennie 9h w pracy, codziennie mnóstwo wysiłku bo praca ma inny charakter niż w dotychczasowych firmach. Wszystko to sprawia, że pojawiają się kryzysy giganty i niemoc. Całe szczęście udaje mi się przeanalizować problem, i wyciągam wiele wniosków z tych dojazdów.

Przede wszystkim, codzienność. Jazda rowerem, stała się dla mnie monotonią, dzień w dzień, ten sam odcinek, ten sam poranek, ten sam dystans. Pogoda, nie pogoda, deszcz, zimno, wiatr, śnieg… Musiałem to zmienić, ale nie wiedziałem jak. Udało się jednak zrealizować plan, i w sierpniu pojawia się Auto. Nie myślcie, że auto kupiłem, by zaleczyć kryzys rowerowania – to byłaby gigantyczna hipokryzja ;P Samochód po prostu jest, a w zasadzie był, w planach. Jednak jego pojawienie się, totalnie zmienia postać rzeczy. Teraz gdy jest jesień, deszczowo, zimno, wietrznie. Mam wybór – mogę jechać inaczej.
Myślenie że codzienne jazdy do pracy sprawią, że moja kondycja będzie jak stal i nic mi straszne nie będzie, to był błąd. Codzienne dojazdy spowodowały mega przetrenowanie. Wplecione w codzienność „rekreacyjne wycieczki” ponadto co jeździłem, wcale nie ułatwiły organizmowi stabilizacji. Byłem zmęczony codziennymi dojazdami i pracą, a dokładałem sobie jeszcze 60-100km weekendami. Kiedy miałem się zregenerować? Nie było szans. A weź tu człowieku się regeneruj, jak jest niedziela 25 stopni i słońce… Przesyt ten czynnik w roku 2016 mam zamiar wykluczyć.

Rok 2016 to również Maraton podróżnika. Ten cykl to świetna impreza, jednak chaos jaki wkradł się w moje jeżdżenie w tym roku spowodował totalną klapę w starcie na tej imprezie – planowałem 500km, maraton był po górach, chciałem się sprawdzić, ale znalezienie czasu, a przede wszystkim „chęci i sił” na trenowanie podjazdów to była katorga. Nawet dystanse 200-300km w tym sezonie to była rzadkość. Po prostu mi się nie chciało. Martwiłem się, że przestałem to lubić, ale wszystko znów sprowadzało się do dojazdów. Szczyt sezonu miałem w marcu, a potem chyba w lipcu, po maratonie a potem schyłek i tylko stagnacja. Gdzie się podział zrównoważony rozwój, gdzie podziała się wolna wspinaczka kondycyjna w kierunku sezonu? Nie było jej. Orałem pole, dzień w dzień, potem je zasiewałem zarastało trawą i znów orałem… nie było zbiorów.

Zdecydowałem się w ostatnich tygodniach przed MP aby jechać na 300km. Nie chciałem odpuścić sobie tej imprezy, bo strasznie mi na niej zależało, ale wiedziałem, że jeśli wogle przejadę to będzie sukces. Na tydzień przed maratonem taka mnie niechęć dopadła, że najchętniej bym do pracy jeździł autobusem – nie da się – lub hulajnogą – nie mam;/
To było koszmarne, startować w imprezie, na którą czeka się cały rok i jechać na nią z poczuciem winy, że w sumie ci się nie chce, w sumie nie trenowałeś i w sumie to poleżałbyś. Warunki nie były łatwe na trasie. Trasa i pogoda na MP 2015 to jedna z trudniejszych tras 300km jakie przejechałem. Upał wykluczył wiele osób, jakim cudem ja, bez przygotowania, bez nastawienia, bez odpowiednich przełożeń, jakim cudem ja to przejechałem?

Nie wiedzieć skąd i jak, trafiam jeszcze na czoło grupy, jako lider. Atmosfera, fajni ludzie – to wszystko sprawiło, że pokonuje trasę. Dzięki wam udało się przepchnąć ten dystans.
Po MP – nadchodzi kryzys, kolejny. Sezon w szczycie. Pracy po pachy, ludzie na urlopach, wakacjach, wyprawach, a ja tyram, codziennie… sierpień i fala upałów sprawia, że nieomal ląduje w szpitalu. Czuje się wrakiem człowieka! W sierpniu! Co do jasnej cholery! Przecież to ledwie 2/3 sezonu! Nie mam ochoty na rower, nie mam ochoty na spotkania ze znajomymi, w domu upał w pracy upał, najchętniej siedziałbym w piwnicy gdzie ciemno i chłodno.
Wyprawy w roku 2015 to miał być lek na problem z motywacją. Wiecie, plan aby totalnie inaczej pojeździć, aby zmienić szosę na sakwiarstwo i aby zapomnieć o zapierdzielaniu a skupić się na rekreacji. Wyprawa w Białostockie rejony Podlasia – SUPER. Szkoda, tylko, że jechałem w 80% 20% głowy było wyłączone. Takie poczucie, że jeszcze nie przeszło.
Dopiero jesień, gdy zapadł wrzesień, gdy ludzie poszli do szkoły, gdy dojazdy rowerem rpzelatać zacząłem z dojazdami autem. Dopiero wtedy, poczułem że odżywam. Epizod 29er i latanie po lasach super! Potem jesienne wyprawki z żoną i znów trafienie. Rower znów mi smakuje, znów chce jeszcze więcej.

I tak pijąc to kakao mam ambitne plany na 2016. Zmniejszyć jazdę obowiązkową a zwiększyć tą przyjemną. Nie dopuścić to cyklu przetrenowania dojazdami i urozmaicać je choćby basenem. Tak włączenie basenu w zimie, to cel na przełom 2015-2016. Organizm musi odpoczywać od siodełka, plecy, ramiona, nogi, płuca, wszystko musi być w ruchu. Dni bez roweru gdy pada, gdy leje, gdy najzwyczajniej w ściecie – nie powinienem jeździć. To jest CLUE całego podsumowania.
Myślę, że te zmiany przyniosą efekt w roku 2016. Bo czasu na rower będę miał zdecydowanie mniej, a sił na życie muszę mieć co najmniej o połowie więcej!







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,