Wpisy archiwalne Kwiecień, 2016, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2016

Dystans całkowity:564.00 km (w terenie 220.00 km; 39.01%)
Czas w ruchu:03:37
Średnia prędkość:25.16 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:37.60 km i 3h 37m
Więcej statystyk

Kuweta...i kilka różności. || 65.00km

Sobota, 30 kwietnia 2016 · Komcie(6)
Front robót górniczych w piaskach wydmowych środkowego Mazowsza układał się w strefie robót ciężkich, do bardzo ciężkich. 
Jeśli spojrzeć na moje jeżdżenie to ten tydzień wypadł zaskakująco dobrze. Celem było odblokowanie etapu "braku jazdy" w kierunku jechania jakiegokolwiek. 

Grafiki zapożyczone z bloga "www.kryzyswieku.blogspot.com"

Udało się to wykonać nawet dość sprawnie, choć przez to, że pedałuje po lesie, kilometrów nie przybywa, tak jakbyście do tego przywykli na moim profilu. Jazda po lesie, to nie tylko piasek ze sobą niesie. Umęczony wracam, jakbym pod golgotę jechał. To ptaszka spotkam, to stado dzików. Czasem liska... czasem pieska... - no od piesków w lesie to uciekam, bo skubane zdziczałe jakieś z but pouciekają i mnie gonią. A jak ktoś od pieska po asfalcie uciekał, to wie, że pieski generalnie szybko-bieżne są. 


Pogoda nas lekko ochłodziła, toteż w sklepie jakby mniej ludzi, mniej mędrców, mniej głupich pytań... Odblokowujemy się z serwisami, odblokowujemy się z sprawami "do zrobienia na już", niestety głowa się nie odblokowuje. Aby odblokować głowę, musi być przerwa, musi być "chill", musi być relaks. Taka okazja nadarza się niebawem, bo majówka, tuż za rogiem!



Majówkę, wielu z was spędzi pewnie na siodełku. I ja zaplanowałem kilka kilometrów wessać w licznik, o ile się oczywiście uda. Pierwszy plan to start w maratonie MTB w Legionowie. Później chciałbym poorać okoliczne wały przeciwpowodziowe - rzecz jasna w celu weryfikacji ich wytrzymałości na ścieranie. A wszystko to dla Waszego bezpieczeństwa;)

Przygotowania do maratonu MTB zacząłem już tego wieczoru w czeluściach tajnej bazy, tajnego schronu. Rower znany wam wcześniej, przeszedł metamorfozę, jak ten ziemniak! Ziemniak zimą jest ziemniakiem, a wiosną? Wiosną jest drzewem! Taką drogę wybrał mój ziemniak w bazie. Biedulek uciekł gdzieś zimą i poleciał w pudełko z częściami rowerowymi i został dziś odnaleziony przeze mnie. Wyglądał jak potwór! Walczył o światło!


Szacunek dla tego ziemniaka niech będzie i jemu chwała!

Co do tej metamorfozy, to zdemontowałem bagażnik i lampę tył a do sztycy przymocowałem za pomocą pomarańczowej sznurówki dętkę na zmianę. Wszak wiadomo, że trasa różna, że trasa trudna. Zobaczymy co wyjdzie. Nie mowie nic - pojadę, przejadę zwyciężę. Nie ważne czy od końca pierwszy czy ostatni od początku - jadę bo mi dusza podpowiada, że dobry makaron mają mieć w miasteczku zawodów. No i mam przecieki, że trasa ma być po lasach - tylko ciiii nie mówcie nikomu!

Sory za jakość - mamy słabe światło w tej tajnej bazie.


Stylowa sznurówka, sprawia, że jazda jest jeszcze bardziej hipsterska niż ja sam!



Radek mi kazał zdjęć wrzucać dużo, bo jutro nowy miesiąc. Wrzucam więc!

Także jeśli macie czas to pokażę wam jeszcze kilka fajnych fotek z serwisu:

Wydaje wam się, że krzywo zamontowałem kierownice? otóż nie! Kierownica zamontowana na mostku centralnie prosto - to grafika na kierownicy jest przesunięta. Opcja dla ludzi z zezem, lub krótszą ręką. 



Na serwisie, budujemy tandem. Wolno powstaje prawie 3 metrowa bestia na kołach 29cali!


Opona Geax Mezcal 29x2,1. Identycznie zamontowane w moim rowerze.


Ostre hamowanie - rower kupiony w marcu tego roku. Wiek użytkownika? Jakieś 30-35lat...
- te opony jakieś słabe były...
- no chyba...


Wiem, że nieostre, ale przykład naprawy roweru z decathlonu.
- proszę pana kupiłam rower i on tego, no. te przerzutki słabo chodzą.
- mhmm a pani coś regulowała sama?
- nie, on prosto ze sklepu wyjechał
- ale tu śruby regulacyjnej nie ma w przerzutce...
- no godzinę temu wyjechał ze sklepu, może odpadła czy coś... to pan wymieni, a nową przyklei...


Po wykręceniu druga śruba wyglądała tak. Jednej brak, zniszczony gwint w łożysku śruby a druga wygięta. Przerzutka na starcie do wyrzucenia...
- ale jak to nie da się naprawić?
- może pani reklamować w sklepie, nowy rower, tak być nie powinno...
- dobrze to pan przerzutkę wymieni.
- w nowym rowerze?
- oj bo mi się nie chce jechać do tego sklepu tam, znów godzinę będę czekała aż mi ktoś pomoże... tam tyle ludzi, że pan sam rozumie...
- rozumiem...

Pamiętajcie aby rozumieć! Jak mijacie kogoś na rowerze z decathlonu i on jedzie wolniej - nie oceniajcie... zrozumcie!


Na sam koniec rzut okna na ostatnią prostą do domu. Za tym niebem, za ty mostem ...


Dziś tyle - jutro nowy miesiąc. Mam nadzieje, że będzie lepiej!!!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Belgia... i zatory... || 1.00km

Środa, 27 kwietnia 2016 · Komcie(5)
Kategoria ciekawsze wpisy
Dziś jest dzień bez roweru z powodu deszczu. Kto jednak napisał lub powiedział, że nie mogę zrobić wpisu na bs? No cóż pewnie znajdzie się kilku chłopaczków na ziemi, co to poczują się dotknięci jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ja nikogo dotykać nie zamierzam (chyba, że jesteś ładna:P) za to zamierzam pisać! 

Pan stanął w bramie. Stoi centralnie, idealnie, jakby to była koperta na egzaminie, to miałby ją zaliczoną... jednak to nie koperta, to nie egzamin. To brama wjazdowa do naszego sklepu.  Z auta wychodzi pan. Kroczy dumnie do sklepu. 

- pan do nas?
- tak, bo ja proszę pana chciałem rowery zobaczyć.
- a czemu pan nie wjechał na teren sklepu?
- bo ja tylko na chwilę
- no to proszę wjechać, bo całą bramę pan zastawił wjazdową
- ale ja tylko chciałem rowery zobaczyć...
- przecież panu nie zabraniam, po prostu jak pan zaparkuje normalnie to inni też będą mogli je obejrzeć...
Pan waha się ma minę zdezorientowaną, jakby miał za chwilę dokonać wyboru czy skakać na bungee czy nie.
- naprawdę muszę ?
- na siłę nie nakaże przecież... ale zdrowy rozsądek tak podpowiada. - odpowiadam oparty o barierkę przed wejściem do sklepu. 

Pan przepakowuje auto i przez 40 minut wypytuje mnie później o rower. Najpierw dla siebie, potem dla żony, potem dla wnuka i że ma kupić... potem pyta o opony, o koła o dętki... wiadomo "tylko na chwilę".

Czasem zastanawiam się, co ludziom chodzi po głowie. Jadą jadą i nagle zjeżdżają z ulicy gaszą silnik i idą. Nie ważne, gdzie, nie ważne, że pusty plac, jemu akurat tu pasowało. Kurier, nie wjedzie, klient nie wjedzie. A plac dookoła sklepu na 8-9 aut, a nawet więcej. Problem z parkowaniem na terenie przed firmą to temat tak rozległy, jak obrażenia po skoku na główkę z helikoptera!

Co do samej pracy i egzekwowania pewnych rzeczy... Mamy na serwisie kilka rowerów - nazywamy je widmo

* Pierwszy, to jest rower pana co to w "delegacje" jeździ (pisałem kiedyś o panu z problemem alkoholowym, co to mi dowód chciał zostawiać i rower a`konto odebrać). Rower stoi i stoi...

* Drugi to rower Pana Ixińskiego. Oddał rower do naprawy, bo mu hamulec hydrauliczny nie działał. Okazało się, że przecieka, a rower na gwarancji. Zadzwoniliśmy i pan powiedział, że odbierze rower i sam zareklamuje. To był sierpień. Rower stoi do dziś

* Kolejny rower, to rower Gigant - francuskiej firmy powszechnie znanej. Pan zostawił rower na serwis bodajże w czerwcu. Pełny przegląd, spora naprawa - koszty 600zł. Rower stoi już prawie 7 misięcy. 

O tym ostatnim wam nieco opowiem. Pan co tylko dzwoniliśmy do niego to ciągle miał jakieś wymówki. A to żona w szpitalu i problemy rodzinne (ta wymówka była w okolicach 2-3 miesięcy od naprawy), później w ruch poszła córka (ja córce powiem to odbierze zapłaci). Potem był przelew połączony z córką (córka jutro zrobi przelew aby pan był spokojny). Udało się w  końcu wyegzekwować, i wpłynął przelew na 50% kwoty. Kolejne miesiące rower stał, a pan nawet kilka tygodni temu wpadł rower odwiedzić. Ni z tego ni z owego wchodzi i mówi, że on tu rower na serwis zostawiał.
- wie pan ja przejeżdżam tylko, nie mam pieniędzy, ale się tylko upewniam, że jest. A mogę go zobaczyć?
Pokazuje panu rower, mówię tłumacze, że tak nieładnie i, że troszkę niefajnie się zachowuje, że rower długo stoi i uprzedzam, że nasza cierpliwość się kończy. Pan zaplata warkocz z wymówek:
- wie pan żona była w szpitalu, i potem córka wam przelew zrobiła i że ja w przyszłym tygodniu ja już na pewno!

Od rozmowy face to face, minął wczoraj miesiąc. Biorę w te pędy telefon w dłoń i dzwonię do pana.
- halo?
- tu sklep rowerowy. Proszę pana, dzwonie aby poinformować, że za pięć dni rower zostanie zutylizowany
- ale ja nie mogę go odebrać, jestem w Belgii!
- proszę pana, ja tylko dzwonie z informacją. Mnie nie interesuje kto rower odbierze i kto zapłaci. Ostatnie 5 dni rower stoi, a potem rozbieramy na części i leci na złom.
- ale córka zapłaciła wam!
- tylko pana informuje. A zapłacona jest połowa kwoty za naprawę.
- ale...ja miałem żonę w...
- dziękuje pozdrawiam i życzę miłego pobytu w Belgii. 

Dziś o godzinie dziesiątej, minut pięć. Na teren firmy ( o dziwo już nie w bramę wjeżdża auto). Jakieś audi z tych stosunkowo nowych roczników 2009 lub 2010. Wychodzi dobrze ubrana pani, garsonka szpilki, rajstopki, okulary a`la mucha.
Pani po rower, pani płaci, krótko przeprasza i wychodzi. Sprawa się rozwiązała. Koszty poniesione na serwisie odzyskane. Satysfakcja z utarcia nosa choć jednemu kombinatorowi. 

Kolejne  rowery, to kwestia skomplikowana, kartka z numerem telefonu pewnie gdzieś zaginęła, choć pan od cieknącego hamulca już dzwonił i pytał o rower. Podobna rozmowa, tylko, że coś tam jeszcze pyszczył, że nikt go nie poinformował i ze zabierze...od rozmowy mija już drugi tydzień, a rower nadal stoi. Dobry drogi rower, szkoda na złom, ale chyba powinniśmy opłatę za zimowanie narzucać 200 zł dodatkowej opłaty za przetrzymanie roweru zimą, to chyba rozsądna cena. Nie wiem ile za taką usługę bierze sobie warszawa... macie jakieś info? Można gdzieś rower na zimę na serwisie zostawić i wiosną odebrać?


Pozdrawiam serdecznie - wszystkich tych którzy chcą, a nie mogą...



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

profanacja asfaltu - ciąg dalszy. || 22.00km

Wtorek, 26 kwietnia 2016 · Komcie(5)
Kategoria kuweta
Profanacja asfaltu zamyka moje kilkudniowe jeżdżenie. Jutro ma lać, więc odpuszczam rowerek na jeden dzień. Ostatnia przygoda z terenem jakoś szybko przyszła i szybko poszła, a teraz jakby ten wirus zalęgł się na dłużej. Spodobało mi się to i planuje już kilka większych tras terenowych. Po znanych i mniej znanych okolicach. Może uda się uciułać ładny dystans jak OLO. choć nie wiem jak on zrobił te 145 km w 80% terenem... Ja nawet nie wiem gdzie miałbym jechać, aby tak długi odcinek terenu znaleźć;)

Dzień upływa pod znakiem kryzysu tygodnia. Dwa rowery udało się sprzedać, no i rozwaliłem sobie paluszek o zębatkę. Walczył dahon ze mną jak mu robiłem serwis. Wygrałem walkę, choć palec boli. Straty muszą być... nie ma innej opcji.

Majówka za pasem, a u mnie zapowiada się domatorsko. Nic urywającego dupson... życzę wam soczystych wyjazdów i setek kilometrów. Ja chyba już pogodziłem się z tym rokiem, że to będzie rowerowy rok emerycki, bez spełniania zachcianek i robienia szalonych rzeczy...

Może jak kulek już będzie na świecie to coś więcej zacznę znów jeździć. Teraz czuwam... opiekuje... pilnuje;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy - wścieklizna || 20.00km

Poniedziałek, 25 kwietnia 2016 · Komcie(3)
- dzień dobry
- dzień dobry
- dzwonie w sprawie roweru na aukcji
- tak?
- level B3. Tam napisali, że to kolor czerwony. Jakby mi pan mógł powiedzieć, czy ten czerwony to "wściekły czerwony" czy jaki?
- eeeeee noooo taki no ten... zwykły. Mało wściekły tzn, mało intensywny.
- aha dziękuje! Do widzenia <klik>


W pracy z rana odwiedziny Jurka;) Nawet nie słyszałem, jak podjechał. Patrzę w kamerę, nikogo, auta nie ma więc do Piwnicy idę, a tu drzwi się otwierają. Patrze a tu Jurek:) Skrzętnie się ukrył na monitoringu!
Pogadaliśmy chwilkę a potem chłopak pognał do domu, aby zdążyć przed deszczem. Mam nadzieje, że mu się udało, bo jakieś 30 minut później lunęło w Nieporęcie jakby ktoś odkręcił kran.

Cały dzień, jakiś taki... przegadany. Hit o wściekłej czerwieni zostanie na zawsze. Było też kilku klientów na dętki... jedna małą dętko-sprzeczka (że dętki są chińskie i że to gówno najgorsze i że ja tyle za dętkę to nie dam itp). Ogólnie, jakiś ten dzień umenczony, mi wyszedł.

zdjęcie google

Powrót przez las i wymuszenie pierwszeństwa przez 15 dzików, mknących z podporządkowanej wprost pod koła moje. Stado dobrze grzało. Nie zdawałem sobie sprawy, że dziki tak szybko biegają. Szły po zmianach, jak wariaty. Tylko tuptało w lesie a stalowe brzozy się trzęsły.







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Niedzielny orkan... czyli znalazłem stare-tory || 35.00km

Poniedziałek, 25 kwietnia 2016 · Komcie(3)
Kategoria kuweta
Niedziela upłynęła pod znakiem wiatru. Miałem jechać do Sochaczewa czerwonym szlakiem, ale gdy sprawdzałem temperaturę na balkonie mój niepokój wzbudziły poruszane przez wiatr i wirujące między blokami torebki foliowe. Miotało nimi jak "Szatan". Do tego z niepokojem zauważyłem, że niestety jest dość chłodno. Wszystko okraszał deszcz... wiedziałem, że ma przestać padać, wiec przemodelowałem trasę na jazdę po okolicach. Mój plan zakładał penetrowanie nili kolejowej do Radzymina. Podczas jednej z wycieczek pociągiem dostrzegłem tam rok temu, zarośniętą bocznice. Chciałem ją więc znaleźć i zrobić oględziny. 
Spakowałem więc swój wór tajemnic i ozuty w odzież szczelną i od wiatru me ciało izolującą, udałem się na weekendową eksplorację.


Pierwsze kilometry wiodą lasami Legionowsko - Nieporęckimi. Urozmaicam sobie , znana już drogę przez las do Nieporętu. Kilkukrotnie odbijam w boczne odnogi, aby lepiej poznać ścieżki. Niestety, poza głównymi autostradami, boczne drogi to tylko piasek i wydmy. Wszak Mazowsze...



Las powoli traci z uroku wiosennego. Coraz więcej liści, coraz mniej kwiatków. Niebawem zaczną się pająki, muchy kleszcze... ale jedno się nie zmieni... cisza  i śpiew ptaków.


Od mostu kolejowego w Nieporęcie rozpoczynam swój cel główny. Temat kolejowy będzie teraz wiodącym przez najbliższe kilometry. 

Szlaki wzdłuż linii kolejowych często wytyczane są przez leśników, lub pozostają po budowie linii, a potem przez owych leśników są wykorzystywane, do poruszania się po terenach zalesionych. Starałęm się jak najwięcej poruszać w bezpośrednim sąsiedztwie torów kolejowych. Czasem wymagało to jazdy po nasypie, czasem u jego podstawy, czasem przedzierałem się przez krzaki, czasem udawało się znaleźć, dawne ślady drogi technicznej i nią jechać. 





Na trasie torowej, znajduje również zamknięty nieużywany już przejazd kolejowy terenowy. Do niego z obu stron doprowadzona jest asfaltowa droga, która w głębi lasu niknie zmieniając się w prawie całkiem zarośnięte płyty betonowe. 


Ten odcinek był najtrudniejszy. Jechałem najpierw prawą stroną nasypu, ale później musiałem zjechać na lewą stronę. Wydało mi się to bardziej bezpieczne, biorąc pod uwagę "dwukierunkowość" toru, wolałem nie mieć niespodzianki stalowej za plecami. Jazda po tej "pięknej zielonej trawce" to również masa wysiłku. Na zdjęciu tego nie widać, ale całość zieleni wyrasta na gruzie starego nasypu kolejowego. 


Tu rzut oka w kierunku Nieporętu. Jak widzicie, poza nasypem, zielono nasypową trawką, zdarzały się też bagna. Udawało się je pokonać z siodła po tłuczniu. Swoją drogą, zdobywam ciekawe doświadczenie, jadąc na przełożeniu 1x3 po luźnych kamieniach mając w perspektywie lot w bagienko:D

Znaleziona bocznica!

Ślad po trzecim torze między używanym (po prawej) i nieużywanym (po lewej w trawie). Pomiędzy nimi, ślady po prawie totalnie rozłożonych podkładach kolejowych. Tor środkowy musiałbyć, choć wiele śladów żelaznych po nim nie zostało. 


Miejscami udało mi się znaleźć betonowe podkłady środkowego toru i stalowe szyny toru lewego. Wszystko w nieładzie. W sumie ani rozebrane ta bocznica do końca, ani pozostawiona. Wniosek? Pewnie po przebudowie zostawili, a lokalni kradli latami podkłady, to szyny, to elementy zwrotnic... i taka sieczka została. 




Kierunek Nieporęt. 
Bocznica w dalszej części nieco bardziej widoczna. Środkowego toru nie ma już prawie wcale za to, ten co pozostał prowadzi do rampy wyładunkowej. Dokładne zapoznanie się w topografią, pozwala sądzić, że tu był jakiś punkt rozładunkowy. Podejrzewam, że bocznica była wykorzystywana przez wojsko. Bo kilka kilometrów dalej jest fort w beniaminowie, a prowadzi co niego - w mniej lub bardziej ciągły sposób, opuszcozna droga z płyt betonowych. 

Droga z płyt, co jakiś czas przeplatana jest odcinkami szutru. Podejrzewam, że droga pokruszyła sięmiejscami do tego stopnia, że po prostu wybrano popękane płyty i lesnicy ubili drogę na zwykłym piasku.  

Tego dnia jeszcze kilka razy zjeżdżam z lasu nad torowisko. Docieram to prawą, to lewą stroną nasypu do stacji Dąbkowizna.
Dalej już, jadę na Beniaminów, choć kolejnym miejscem, jakie chce odwiedzić,jest bunkier przy torach widoczny z pociągu jadąc w kierunku do Radzymina. tego dnia jednak mam już dość kolei i jadę odwiedzić forty w Beniaminowie. 






Skład jednej spoiny betonowej Beniaminowa z bliska. Sporo otoczaków... sporo wapiennych wykwitów... mieszanka żwiru rzecznego, z koksem i jakaś mieszanka wapienno-cementowa. Monolity były odlewane pewnie z drobniejszego mixu. Tu element brzeżny jednej z komór. 

Rzut oka na zrytą quadami okolicę fortu.

Zjazd, który udało mi się pokonać na rowerze... wrażenie niesamowite. Nachylenie tej piaszczystej ścianki to chyba z 30 stopni. Nie bałem się upadku, bo to sam piasek... Szczęśliwie, próba zakończona powodzeniem, choć niewiele brakowało do soczystego OTB


Powrót z Beniaminowa już asfaltem. WIało w twarz, i umordowałem się niesamowicie. Szybka akcja MC-donald i skok do lasu, gdzie znów wzdłuż torów, udaje się do mostu kolejowego nad drogą 61 z Zegrza do Legionowa. Chwilka zadumy nad inzynierią kolejową i wracam do domu...

35 kilometrów... setki wrażeń. I satysfakcja, że choć częściowo udało się ukryć od wiatru.
Zmęcznie? Jakbym conajmniej 50-60 zrobił:) Nie wybierałem tego dnia lekkich i łatwych przepraw. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

rób to co lubisz [...] || 25.00km

Sobota, 23 kwietnia 2016 · Komcie(5)
Kim będę jak dorosnę? Pytało was pewnie o to bardzo dużo dorosłych jak byliście mali. Ja nie wiedziałem jak odpowiedzieć na to pytanie. Kiedyś jednak przeczytałem ciekawe zdanie w pewnej z książek:

Przepis na sukces?
Znajdź coś co robisz dobrze i lubisz to robić,
A potem każ sobie za to płacić!

Od kilku lat mam wrażenie, że udaje mi się tę dewizę wcielać w życie. Są dni trudniejsze, są lepsze, ale niezmiennie lubię to co robię i nie mówię tu tylko o jeżdżeniu rowerem. W jeździe rowerem także ma częściowo zastosowanie ta zasada. Trzeba z niej tylko wyrzucić kwestie finansowe.

Jeśli dziś chcesz jechać na rower do lasu - zrób to!
Jeśli dziś masz ochotę na rowerową wycieczkę na lody mc-donalda - na co czekasz!
Pamiętaj Dbaj o Figurę... okrąg to również figura!

Ostatnio mam taką lekką głowę, że czuje jakbym mógł góry przenosić. Jestem leśnym skrzatem od kilku dni i skutecznie pnetruje każdy szlak w okolicznych lasach. To zaskakujące, że przez te prawie siedem lat jazdy nie zapuszczałem się w takie miejsca, gdzie ostatnio. Jadę w lewo - jadę w prawo... wolny od asfaltu. Fajnie jesty się oderwać. Serio. To jak jedzenie jakiejś potrawy której nie jedliśmy wiekami. 

Dziś również uraczę was porcją, słabej jakości zdjęć z telefonu. A zacznę od hitu samo-naprawy jednego z naszych klientów:


- Wie pan dętka mi przepuszcza... pan wymieni.
- Ale oponę ma pan do wymiany
- Nie no na oponę nie mam kasy. Pan tylko dętkę zmieni...
- Ale mam odkleić tą z opony?<lol>


Znalezisko w lesie... Na środku drogi!!!

Tak wygląda leśna autostrada. Pięknie, równo, jak na asfalcie, tylko mniej aut nas mija. 

Odcinek - piaszczysty!





Walka z piaskiem...
Swoją drogą obręcz to dokładnie ta sama, którą montowali w szosowym rowerze kross Vento 1:0 - pozdrawiam Trolkinga;)
Opona 29 cali i wąska obręcz... nie stosuje się, ale jak widać można i tak:)

Pod spodem jest niedawno położony gazociąg, ropociąg - przyjaźń...Ładne kilka kilometrów walczyłem z piaskiem... wreszcie się poddałem i skręciłem znów w głąb lasu.



W lesie nie wiele lepiej... piaszczystych hopek naliczyłem chyba z osiem. A mówią, że Mazowsze płaskie. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

torem... leśnym...rymy...różne... || 25.00km

Piątek, 22 kwietnia 2016 · Komcie(1)


- proszę pana ten rower jest wadliwy odkąd go kupiliśmy
- czemu pani tak uważa
- moje DZIECKO ciągle ma z nim same problemu
- naprawdę?
- dętki przebija notorycznie. W ciągu roku już dwa razy był u was na zmianę detki - Nie do pomyślenia! Przecież on tylko do szkoły jeździ i po okolicy! DO tego ciągle mu łańcuch spada. Sam pan zobacz!
- no tak, syn w coś uderzył, hak jest krzywy
- On sobie sam tego nie zrobił!
- Pani wybaczy, ale samo to się nie wygięło
- Pan myśli, że DZIECKO ma siłę aby takie coś wygiąć! Chyba pan żartuje!
- eeeee no wystarczy, że rower przewróci na przerzutkę, lub nią uderzy o jakiś murek...
- on tylko do szkoły i ze szkoły i po okolicy.
- czyli samo się popsuło tak? No to dziwne - żartuje już bo w sumie czuje, że moje argumenty nie przemawiają do pani.
- nie samo! Ale to pokazuje, że ten rower jest wadliwy - poprzedni rower miał 10 lat prawie i mu się nie robiło tak!
- a ile lat ma syn?
- 17!
< przypis autora - dziecko 17 lat, wiek młodzieńczy.... 17 lat dziecko!!! - do tego bezbronne jeszcze samo nie umie pewnie siusiu zrobić>

- pan reklamuje ten rower!
- i co mam zareklamować? Uszkodzenia są mechaniczne! Nie twierdzę, że syn umyślnie je zrobił... po prostu kwestia użytkowania. Czasem coś się po prostu psuje. U młodzieży to jest po prostu częstsze!
- i co pan insynuuje, że to mój syn zrobił?
- nie tyle insynuuje, co podejrzewam...
- sam sobie popsuł rower? Tak aby do szkoły nie jeździć?
- nie wiem proszę pani, tego nie wiem...
- on TAKI nie jest. On mi mówi, jemu ten łańcuch spada! Ciągle! I on jakoś próbuje go naprawić... całe ręce ma wysmarowane w tym smarze... nie po to rower kupiłam, aby dziecko samo musiało go naprawiać.


Udało się w końcu odgrzebać z problemami w sferze prywatnej. Zakorkowany plan rzeczy do wykonania "na wczoraj" jakby się zmniejszał... odblokowuje wolny czas, choć ciągle jesteśmy w szczycie sezonu i serwisy gonią serwisy! Całe szczęście, nowi lokatorzy już mieszkają, mieszkanie wcześniej odmalowałem, a teraz nawet mają już powieszone karnisze na firanki! Wszystko jakoś prostuje, wracam na koła. Nie sądzę, abym wyprostował te wszystkie ścieżki na tyle by wystartować w ultrasach na jesieni, ale dopóki się nie wycofam oficjalnie, jest motywacja aby jeździć i trenować do nich.

Ten obecny okres to zdecydowanie okres terenowy. Medytacja, ptaszki, muchy, pająki, lisy, szczury, myszy mróweczki! Jaram się jak dziadek receptą - tymi szutrami w lasach. Wszystko kwitnie! Wszystko pachnie... wszystko las... wszystko wiosna... 
Czasem sobie siadam na wydmie zamykam oczy i wdycham sam zapach wiosennego lasu. Lasu pełnego zapachów, dźwięków i śpiewu ptaszków.



Mówią o nim, umie wszystko
inni, że nie wiele
ja wiem tylko jedno
cyklicznym zwę go...
przyjacielem...


Wichry piaskiem kurzą w oczy 
Gdy słońce zachodzi nad lasem
A ja mknę swoim rowerem
I nie liczę się z czasem...




Zapach znad torów ciężki się wznosi
olejów, smoły i rdzy ...
Toczy się rower, toczy i toczy
a nad polami widać już mgły


hej dziś spod kół ucieka mi świat
jakby dokądś się spieszył...
a na rowerze siedzę znów ja
i dziobek znów mi się cieszy!



Tam za zakrętem, za toru łukiem
Widać już nowy ten lepszy świat
Nie...to z oddali nadciąga z hukiem
Ciężki towarowy pociągu skład...


Ten dom w oddali, pusta to chatka
Jak z bajki o trzech małych świnkach.
To była kiedyś niezła zagadka
Czyj to był domek? Rozkminka...


Gdzieś pośród pól widzę człowieka
Z pośród mgieł się wyłania
Wraca on z pracy, to widać z daleka
Bo czas go niezmiennie pogania...


Słońce zachodzi, do domu już blisko
Tylko ta droga ciągle się wije.
Czas zwiększyć prędkość, słońce już nisko
A ja znów czuje, że żyje...



Na koniec - klasyk samiczki dwie,
Biegną gadają... truchtają.
Mają ochotę, ścieżką dziś biec
i generalnie w dupie cię mają...





Z pozdrowieniami dla Starszej Pani, która pewnie nie miała czasu przeczytać wątku i moich wierszyków;)

Jak się znów zapomnę to może coś upoetyzuje na swoim blogu ( tak wiem Kes, nienawidzisz moich wierszyków)




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Poprzez ruiny, tego co znam, tego co było... || 53.00km

Niedziela, 17 kwietnia 2016 · Komcie(2)
Dawniej, gdy wsiadałem dopiero na rower, las towarzyszył mi sporo częściej. Eksplorowałem okolicę, zjeżdżałem z każdej uliczki w boczną i coraz bardziej odludną. Z biegiem lat prześlizgnąłem się przez Sakwiarstwo, a ostatnie lata to nacisk na Ultramaratony. Niezmiennie jednak, nadal lubię sobie stawiać wyzwania, inne, nietypowe. Nie zdobywam medali, nie osiągam rzeczy których nikt nigdy nie osiągnął. Po prostu czasem lubię robić coś inaczej niż przeważająca większość. 

Od ostatnich dni, znów wróciłem na drogi leśne, szutrowe. Częściej zagłębiam się w las, odnajduje w zakamarkach stare lekko zapomniane przeze mnie kąciki mojego cyklo-fun`u. Wymyślam, tworzę, planuje...





Dziś poganiałem po lesie i nawdychałem się pachnących kwiatków i zjadłem kilka much. Mało wypasione jeszcze bo nie zdążyły się roztyć od startu, ale robią co mogą. W lesie wszystko się budzi. Budzi się owad, budzi się ptaszek, budzi myszka...

Myszkę nieomal dziś rozjechałem! Była taka cokolwiek - naćpana. Nie miała ochoty wcale z drogi ruszyć:D

Dziś 30 km w terenie a kolejne 20 to dystans z Piątku o którym we wczorajszym wpisie, totalnie zapomniałem. 





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

wulkan... erupcja... tsunami || 25.00km

Sobota, 16 kwietnia 2016 · Komcie(7)

Drzwi zdawały się tego dnia nie zamykać... dobrze, że to było nadal wielkie stalowe ciężkie skrzydło, bo zbyt lekkie klienci by wyrwali z zawiasów. Z upływem czasu ze względów komunikacyjnych zamocowaliśmy blokadę złożoną z przeciągniętej dętki zahaczonej o klamkę. Tak zwyczajnie było nam łatwiej. Przepływ wchodzących i opuszczających sklep osób zdawał się wzrastać z każdą minutą... apogeum było około 12:08 wtedy na parkingu stało 8 aut a w sklepie było chyba z 15 osób.

Ale po kolei...

Montuje rower, klient zapłacił za rower i czeka na dworze. Do roweru do zamocowania są: nóżka, błotniki, licznik, koszyk bidonu i komplet oświetlenia. Uwijam się jak w ukropie...
- długo panu się zejdzie jeszcze z tym rowerem? - pan wszedł do sklepu jakieś 5 minut wcześniej i zakomunikował, że ma problem i chce aby mu ktoś pomógł.
- proszę pana proszę chwilkę zaczekać, zaraz skończę i podejdę do pana, ja albo kolega.
- pan tylko ten rower robi, a ja nie mogę jechać.
W sklepie godzina zero. Ludzi tłum, obaj jesteśmy zajęci, klienci wchodzą wychodzą, obsługujemy, ogarniamy. Pan wyraźnie nie ma czasu.
- Ja jadę na wycieczkę i nie mogę jechać bo mi siodełko pękło! Pan by podszedł zobaczyć tylko!
- Jak skończę tu z tym rowerem i wydam rower klientowi to do pana podejdę...
- phi!



- i kończy pan już?
- przepraszam, ale czy ja się jasno nie wyraziłem? Jak skończe ja lub kolega to pana obsłużymy

Wchodzi kolejny klient. Od wejścia komunikuje, że on po rower z serwisu. "K" obsługuje klientów z marszu, ja jestem lekko zablokowany mocowaniem akcesoriów do roweru. Temu panu dętkę, temu znów lampkę, no i też utknął na państwu z którymi przymierza rower na dworze.

- Przepraszam ja rower z serwisu odebrać chcę
- Dobrze proszę poczekać, zaraz ktoś panu go wyda.
- Ja byłem pierwszy - wpada pan od siodełka - ja już tu czekałem.
- Ale ja po rower z serwisu.
- A co mnie to interesuje, ja wcześniej przyjechałem

- Czy nie może pan kogoś poprosić do pomocy?
- Nie proszę pana, jest nas dwóch nie rozerwiemy się
- To może trzeba więcej osób zatrudnić, jak pan się nie wyrabia?!
- Oczywiście - rozważymy tą propozycję dziękuje za podpowiedź.

Wychodzę z serwisu bo rower skończyłem i idę do klienta co czeka na dworze aby wydać mu rower. Chce mu dać kartę gwarancyjną i wyjaśnić warunki gwarancji.
- Dokąd pan idzie! Niech pan kończy ten rower, bo my czekamy! - pan od siodełka łapie mnie za ramie.
- Proszę zabrać rękę! To po pierwsze! A po drugie proszę mi nie dyktować jak mam pracować! - pan wykorzystał już moją cierpliwość
- Bo pan sobie gdzieś wychodzi!
- Wychodzę proszę pana i nie muszę się panu tłumaczyć gdzie!
- Szczyt wszystkiego! Istny PRL!!!! - klient zaczyna się awanturować - nie ma komu obsługiwać klientów!!!! Czy ja wogle dziś zostane obsłużony? Czy pan sobie będzie chodził?
- Tak będę sobie chodził! - odpowiadam pogardliwie i wychodzę po klienta.
Pan odbiera rower przygotowywany przeze mnie. Pomagam mu go zapakować do auta i wracam do sklepu. "K" już ochrzania pana od siodełka. Widać próbował swoich sił na drugim z nas.

W sklepie rozładowuje kolejkę, sprzedaje kolejne lampki opony jakąś podpórkę... znów jakiś licznik itp.
Kolejny klient to znów wybieranie roweru dla dziecka. Znikam w piwnicy sklepu ( drugi poziom handlowy salon, gdzie stoją rowery trekkingowe). Rozmawiam sobie z klientami dobieram rower dla latorośli. Po schodach schodzi jakiś pan.
- pan tu pracuje?
- tak, a co się stało?
- chcę coś kupić, ale ten pan na górze kazał mi czekać.
- to niech pan czeka. Mamy dziś dużo osób i zaraz pewnie kolega do pana podejdzie.
- i mam czekać!!!???
- A co pan potrzebuje?
- Rower chce dla siebie.
- Jak skończę ja albo kolega, to podejdziemy i wybierzemy.
- Długo się panu zejdzie?
- Nie wiem
- PHI!
[...]

Rower wybrany dla państwa wyprowadzam rower na górę, mam domontować błotniki i kosz bidonu. Prowadzę rower na serwis, a pan co schodził do mnie na dół atakuje od razu.
- mogę już?
- nie proszę pana.
- a czemu?
- bo jeszcze nie skończyłem
- a co pan teraz będzie robił?
- pan wybaczy, ale proszę o cierpliwość, nie skończyłem z państwem.
Kucam przy rowerze na serwisie montuje akcesoria państwo ze mną rozmawiają dobierają kolejne do roweru, ja je szykuje do zamocowania, a pan niecierpliwy wchodzi na serwis.
- pan chyba nie będzie teraz tego przyczepiał?
- bo?
- bo i co ja mam stać i czekać?

- coś pan taki w gorącej wodzie kąpany - klient od roweru który szykuje też ma dość namolnego - stań pan w kolejce, czekaj. Widzi pan jaki oni mają kocioł? Chyba się chłopaki nie rozerwą!
- PHI!


Dzień zwalnia. Fala pierwsza i druga dobiega końca. Łapię łyka kawy w locie. Jest zimna, gorzka. Z dużą dawką cukru! Moje rozbiegane szare komórki zbieram w całość. Łapię drugi oddech. W sklepie cisza. Parking pusty, jest czas aby poskłądać pozostawione na blacie narzędzia, jest czas, aby chwilę odetchnąć. CIsza i spokój mogą trwać 5-10 lub 15 minut... ale fala nadejdzie. Inna z nową mocą! W biegu zjadam obiad z mokrofali. Jakieś klopsy sosik i sałatka. Żona przeszła samą siebie. Nie mam czasu na delektowanie się - już na monitoringu widzę, jak wjeżdża auto i wychodzi rodzina z dwójką dzieci. Za nim kolejne auto na ulicy z kierunkowskazem czeka już do skrętu, z naprzeciwka już zwalnia kolejne. Jest 14:17 fala druga nadciąga. Ludzie po obiadach w domu ruszają na podbój sklepu!



Do sklepu wchodzi mąż i żona. Znani nam za dobrze. Kupili dla dzieci rowery w zeszłym roku w sierpniu. CO jakiś czas jest z rowerami problem. Najpierw dętki, dzieci notorycznie łapały gumę. Pan wpadał z pretensjami aby reklamacje składać na wadliwe opony. Jakoś panu to wyjaśniliśmy, że to nie podlega gwarancji...
Dziś prowadzą rower, co może oznaczać tylko jedno. Kolejne problemy.
- my z kolejną reklamacją - kobieta jest dość wysoka, zaciśnięte wargi wskazują na duży zapas energi, jaki tłamsi w sobie. Od początku podnosi głos. - Pan zobaczy łańcuch spadł i zaklinował się w ramę!
- Mhmm
- To już kolejny raz mu spada!
- mhm - schylam się, hak od przerzutki krzywy, łańcuch wygięty, smaru zero!
- Ile będziemy razy na ten cholerny serwis ten rower przyprowadzać! We wrześniu robiliście nam ten gwarancyjny przegląd, wcześniej to samo się działo! Teraz znów to się dzieje!
- Kiedy był przegląd gwarancyjny?
- We wrześniu!!! Syn codziennie do szkoły jeździ i ostatnio musiał iść na piechotę, bo mu tak się łańcuch zakleszczył że nie mógł jechać.
- Proszę państwa, to uszkodzenie jest związane z uderzeniem, lub upadkiem roweru na hak. Wyraźnie widać przerzutka jest wygięta, łańcuch miał prawo spaść i się zaklinować.
- MIAŁ PRAWO? KPINA JAKAŚ!!! ROWER BYŁ NA SERWISIE I MIAŁ PRAWO?
- proszę pani bardzo proszę nie krzyczeć, to po pierwsze, po drugie. Rower jest używany codziennie przez syna do szkoły. Sama pani powiedziała. Być może rower, się przewrócił na hak, lub na stojaku pod szkołą ktoś mu uderzył drugim rowerem i stąd ta awaria.
- JA NIE BĘDĘ JUŻ ZA ŻADNE SERWISY PŁACIŁA!!! PAN MA TO NAPRAWIĆ MNIE TO NIE INTERESUJE!
- po raz kolejny proszę, aby pani nie krzyczała.
- JA NIE MAM ZAMIARU NABIJAĆ WAM KASY!!! ROWER KUPIŁAM, I DO JASNEJ CHOLERY OD ROKU CZASU CIĄGLE SIĘ Z NIM COŚ DZIEJE. ILE MOŻNA!
- Nie twierdze, że to wina pani syna. Po prostu kwestia użytkowania, być może pod szkołą inny rower się wywr...
- TO ROWER 15 LATKA, JEŹDZI NIM CODZIENNIE DO SZKOŁY NIE MIAŁO PRAWA SIĘ NIC POPSUĆ!!!!!! PRZECIEŻ SAM SOBIE TEGO NIE WYGIĄŁ!!!!!
- reklamacja jest niestety niezasadna....
- I CO PAN MI KAŻE PŁACIĆ?
- no jeśli odda pani na serwis trzeba zapłacić.
- PAN ODSYŁA TEN ROWER NA REKLAMACJE!!!
Cóż nie miałem już o czym rozmawiać. Podałem wniosek reklamacyjny, pani wypełniła ja podbiłem. Rower przyjęty. Jako przedstawiciel krossa w kwestiach reklamacyjnych wiemy dobrze, że tego nie uznają, ale nie chciałem już się wykłócać z panią. Pani wypisując wniosek złorzeczyła, coś tam ojciec dodawał... sprawa rozwojowa... Na pewno będzie wesoło, gdy od Krossa, przyjdzie decyzja odmowna w kwestii reklamacji. Wtedy to chyba w kieszeni będę miał guzik cichego alarmu do ochrony;)

A ja? A ja dziś rowerkiem do pracy, wczoraj również. Od dwóch dni jeżdżę sobie na grubych 29 calowych kołach po lesie. Odpuszczam narazie asfalt. Muszę odpocząć, zanurzyć się w las... wyciszyć. Ten tydzień był ciężki.















Kłania się Księgowy!





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Kociołek z wyrzutami... spraw tysiące || 1.00km

Środa, 13 kwietnia 2016 · Komcie(7)
Kategoria Do pracy!
Kolejny tydzień zapowiada się bez roweru. Od poniedziałku sprw tysiące się nawarstwiają... Na wielka piramidę dokładam kolejne klocuszki. Patrze tylko kiedy ta piramida się rozsypie. 

Pani "M" wynajmuje od nas mieszkanie. Miesiąc temu stwierdza, że już nie będzie wynajmować. Umowę podpisywała na rok... no to oczywiście sprawę chce załatwić. Zerwała umowę wcześniej więc są kłopoty. Ha gdyby to było takie proste. Pani M zapomniała, że w dniu rozwiązania umowy musi być spłacone mieszkanie. Pani M jednocześnie zarzeka i obiecuje zapłacić, ale ona ma pensję za tydzień... i one na pewno zapłaci. Co w tym za problem? Pani M wiedziała, że od tygodnia mam już nowych lokatorów i oni przy jej obecności oglądali mieszkanie, oni byli i są zdecydowani. Wyprowadzają się z mieszkania poprzedniego i mają się wprowadzać. Niestety pani M w niedziele, w umówiony dzień, nie rozlicza się z mieszkania... Robi się kłopot, bo nowi nie mają gdzie mieszkać, a ja pani M nie mogę podpisać wypowiedzenia umowy, bo nie mam gotówki. Są płacze, skargi pretensję, że jestem mało elastyczny... są fochy płacze i sieką mnie telefony z jednej i z drugiej strony. Jedni dzwonią czy pani już zwolniła mieszkanie, bo oni już na walizkach, a ja siekę panią M kiedy mi zapłaci i odda klucze...

Mieszkanie oczywiście chce pomalować, bo lokatorzy wynamujacy nie myślą o tym aby choć troszkę o nie dbać... Śerce żal ściska patrząc jak moje mieszkanie niszczeje i wpada z rąk do rąk... Ale cóż trzeba tak... nie inaczej.



W tym tygodniu rozpoczęliśmy z Agnieszką szkołę rodzenia. Są spotkania, są ćwiczenia, są pokazy. Fajnie wszystko pomyślane. Prowadząca jest super, szkoda tylko, że to kolejna przyczyna dla której 3 x w tygodniu nie mogę jechać rowerem do pracy. Muszę być na 18 w Legionowie, a i tak urywam się wcześniej z roboty aby zdążyć. 

Do tego wszystkiego jeszcze w pracy młyn, kolejne sprawy do załatwienia... 

I tak oto, może w sobotę sobie pojeżdżę rowerem... może zrobię z 30 km do pracy, może uda się wyrwać na godzinkę. 
Plecy mnie bolą, od pracy, ramiona od noszenia rowerów, zakupów dla żony i od latania z drabinami po mieszkaniu. Kocioł wiosenny trwa... kiedy to oblężenie się skończy? Niedługo maj, wszyscy wyjadą na majóweczki... a u mnie z dnia na dzień coraz więcej pracy, coraz więcej obowiązków. 





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,