wulkan... erupcja... tsunami | Księgowy

wulkan... erupcja... tsunami || 25.00km

Sobota, 16 kwietnia 2016 · Komcie(7)

Drzwi zdawały się tego dnia nie zamykać... dobrze, że to było nadal wielkie stalowe ciężkie skrzydło, bo zbyt lekkie klienci by wyrwali z zawiasów. Z upływem czasu ze względów komunikacyjnych zamocowaliśmy blokadę złożoną z przeciągniętej dętki zahaczonej o klamkę. Tak zwyczajnie było nam łatwiej. Przepływ wchodzących i opuszczających sklep osób zdawał się wzrastać z każdą minutą... apogeum było około 12:08 wtedy na parkingu stało 8 aut a w sklepie było chyba z 15 osób.

Ale po kolei...

Montuje rower, klient zapłacił za rower i czeka na dworze. Do roweru do zamocowania są: nóżka, błotniki, licznik, koszyk bidonu i komplet oświetlenia. Uwijam się jak w ukropie...
- długo panu się zejdzie jeszcze z tym rowerem? - pan wszedł do sklepu jakieś 5 minut wcześniej i zakomunikował, że ma problem i chce aby mu ktoś pomógł.
- proszę pana proszę chwilkę zaczekać, zaraz skończę i podejdę do pana, ja albo kolega.
- pan tylko ten rower robi, a ja nie mogę jechać.
W sklepie godzina zero. Ludzi tłum, obaj jesteśmy zajęci, klienci wchodzą wychodzą, obsługujemy, ogarniamy. Pan wyraźnie nie ma czasu.
- Ja jadę na wycieczkę i nie mogę jechać bo mi siodełko pękło! Pan by podszedł zobaczyć tylko!
- Jak skończę tu z tym rowerem i wydam rower klientowi to do pana podejdę...
- phi!



- i kończy pan już?
- przepraszam, ale czy ja się jasno nie wyraziłem? Jak skończe ja lub kolega to pana obsłużymy

Wchodzi kolejny klient. Od wejścia komunikuje, że on po rower z serwisu. "K" obsługuje klientów z marszu, ja jestem lekko zablokowany mocowaniem akcesoriów do roweru. Temu panu dętkę, temu znów lampkę, no i też utknął na państwu z którymi przymierza rower na dworze.

- Przepraszam ja rower z serwisu odebrać chcę
- Dobrze proszę poczekać, zaraz ktoś panu go wyda.
- Ja byłem pierwszy - wpada pan od siodełka - ja już tu czekałem.
- Ale ja po rower z serwisu.
- A co mnie to interesuje, ja wcześniej przyjechałem

- Czy nie może pan kogoś poprosić do pomocy?
- Nie proszę pana, jest nas dwóch nie rozerwiemy się
- To może trzeba więcej osób zatrudnić, jak pan się nie wyrabia?!
- Oczywiście - rozważymy tą propozycję dziękuje za podpowiedź.

Wychodzę z serwisu bo rower skończyłem i idę do klienta co czeka na dworze aby wydać mu rower. Chce mu dać kartę gwarancyjną i wyjaśnić warunki gwarancji.
- Dokąd pan idzie! Niech pan kończy ten rower, bo my czekamy! - pan od siodełka łapie mnie za ramie.
- Proszę zabrać rękę! To po pierwsze! A po drugie proszę mi nie dyktować jak mam pracować! - pan wykorzystał już moją cierpliwość
- Bo pan sobie gdzieś wychodzi!
- Wychodzę proszę pana i nie muszę się panu tłumaczyć gdzie!
- Szczyt wszystkiego! Istny PRL!!!! - klient zaczyna się awanturować - nie ma komu obsługiwać klientów!!!! Czy ja wogle dziś zostane obsłużony? Czy pan sobie będzie chodził?
- Tak będę sobie chodził! - odpowiadam pogardliwie i wychodzę po klienta.
Pan odbiera rower przygotowywany przeze mnie. Pomagam mu go zapakować do auta i wracam do sklepu. "K" już ochrzania pana od siodełka. Widać próbował swoich sił na drugim z nas.

W sklepie rozładowuje kolejkę, sprzedaje kolejne lampki opony jakąś podpórkę... znów jakiś licznik itp.
Kolejny klient to znów wybieranie roweru dla dziecka. Znikam w piwnicy sklepu ( drugi poziom handlowy salon, gdzie stoją rowery trekkingowe). Rozmawiam sobie z klientami dobieram rower dla latorośli. Po schodach schodzi jakiś pan.
- pan tu pracuje?
- tak, a co się stało?
- chcę coś kupić, ale ten pan na górze kazał mi czekać.
- to niech pan czeka. Mamy dziś dużo osób i zaraz pewnie kolega do pana podejdzie.
- i mam czekać!!!???
- A co pan potrzebuje?
- Rower chce dla siebie.
- Jak skończę ja albo kolega, to podejdziemy i wybierzemy.
- Długo się panu zejdzie?
- Nie wiem
- PHI!
[...]

Rower wybrany dla państwa wyprowadzam rower na górę, mam domontować błotniki i kosz bidonu. Prowadzę rower na serwis, a pan co schodził do mnie na dół atakuje od razu.
- mogę już?
- nie proszę pana.
- a czemu?
- bo jeszcze nie skończyłem
- a co pan teraz będzie robił?
- pan wybaczy, ale proszę o cierpliwość, nie skończyłem z państwem.
Kucam przy rowerze na serwisie montuje akcesoria państwo ze mną rozmawiają dobierają kolejne do roweru, ja je szykuje do zamocowania, a pan niecierpliwy wchodzi na serwis.
- pan chyba nie będzie teraz tego przyczepiał?
- bo?
- bo i co ja mam stać i czekać?

- coś pan taki w gorącej wodzie kąpany - klient od roweru który szykuje też ma dość namolnego - stań pan w kolejce, czekaj. Widzi pan jaki oni mają kocioł? Chyba się chłopaki nie rozerwą!
- PHI!


Dzień zwalnia. Fala pierwsza i druga dobiega końca. Łapię łyka kawy w locie. Jest zimna, gorzka. Z dużą dawką cukru! Moje rozbiegane szare komórki zbieram w całość. Łapię drugi oddech. W sklepie cisza. Parking pusty, jest czas aby poskłądać pozostawione na blacie narzędzia, jest czas, aby chwilę odetchnąć. CIsza i spokój mogą trwać 5-10 lub 15 minut... ale fala nadejdzie. Inna z nową mocą! W biegu zjadam obiad z mokrofali. Jakieś klopsy sosik i sałatka. Żona przeszła samą siebie. Nie mam czasu na delektowanie się - już na monitoringu widzę, jak wjeżdża auto i wychodzi rodzina z dwójką dzieci. Za nim kolejne auto na ulicy z kierunkowskazem czeka już do skrętu, z naprzeciwka już zwalnia kolejne. Jest 14:17 fala druga nadciąga. Ludzie po obiadach w domu ruszają na podbój sklepu!



Do sklepu wchodzi mąż i żona. Znani nam za dobrze. Kupili dla dzieci rowery w zeszłym roku w sierpniu. CO jakiś czas jest z rowerami problem. Najpierw dętki, dzieci notorycznie łapały gumę. Pan wpadał z pretensjami aby reklamacje składać na wadliwe opony. Jakoś panu to wyjaśniliśmy, że to nie podlega gwarancji...
Dziś prowadzą rower, co może oznaczać tylko jedno. Kolejne problemy.
- my z kolejną reklamacją - kobieta jest dość wysoka, zaciśnięte wargi wskazują na duży zapas energi, jaki tłamsi w sobie. Od początku podnosi głos. - Pan zobaczy łańcuch spadł i zaklinował się w ramę!
- Mhmm
- To już kolejny raz mu spada!
- mhm - schylam się, hak od przerzutki krzywy, łańcuch wygięty, smaru zero!
- Ile będziemy razy na ten cholerny serwis ten rower przyprowadzać! We wrześniu robiliście nam ten gwarancyjny przegląd, wcześniej to samo się działo! Teraz znów to się dzieje!
- Kiedy był przegląd gwarancyjny?
- We wrześniu!!! Syn codziennie do szkoły jeździ i ostatnio musiał iść na piechotę, bo mu tak się łańcuch zakleszczył że nie mógł jechać.
- Proszę państwa, to uszkodzenie jest związane z uderzeniem, lub upadkiem roweru na hak. Wyraźnie widać przerzutka jest wygięta, łańcuch miał prawo spaść i się zaklinować.
- MIAŁ PRAWO? KPINA JAKAŚ!!! ROWER BYŁ NA SERWISIE I MIAŁ PRAWO?
- proszę pani bardzo proszę nie krzyczeć, to po pierwsze, po drugie. Rower jest używany codziennie przez syna do szkoły. Sama pani powiedziała. Być może rower, się przewrócił na hak, lub na stojaku pod szkołą ktoś mu uderzył drugim rowerem i stąd ta awaria.
- JA NIE BĘDĘ JUŻ ZA ŻADNE SERWISY PŁACIŁA!!! PAN MA TO NAPRAWIĆ MNIE TO NIE INTERESUJE!
- po raz kolejny proszę, aby pani nie krzyczała.
- JA NIE MAM ZAMIARU NABIJAĆ WAM KASY!!! ROWER KUPIŁAM, I DO JASNEJ CHOLERY OD ROKU CZASU CIĄGLE SIĘ Z NIM COŚ DZIEJE. ILE MOŻNA!
- Nie twierdze, że to wina pani syna. Po prostu kwestia użytkowania, być może pod szkołą inny rower się wywr...
- TO ROWER 15 LATKA, JEŹDZI NIM CODZIENNIE DO SZKOŁY NIE MIAŁO PRAWA SIĘ NIC POPSUĆ!!!!!! PRZECIEŻ SAM SOBIE TEGO NIE WYGIĄŁ!!!!!
- reklamacja jest niestety niezasadna....
- I CO PAN MI KAŻE PŁACIĆ?
- no jeśli odda pani na serwis trzeba zapłacić.
- PAN ODSYŁA TEN ROWER NA REKLAMACJE!!!
Cóż nie miałem już o czym rozmawiać. Podałem wniosek reklamacyjny, pani wypełniła ja podbiłem. Rower przyjęty. Jako przedstawiciel krossa w kwestiach reklamacyjnych wiemy dobrze, że tego nie uznają, ale nie chciałem już się wykłócać z panią. Pani wypisując wniosek złorzeczyła, coś tam ojciec dodawał... sprawa rozwojowa... Na pewno będzie wesoło, gdy od Krossa, przyjdzie decyzja odmowna w kwestii reklamacji. Wtedy to chyba w kieszeni będę miał guzik cichego alarmu do ochrony;)

A ja? A ja dziś rowerkiem do pracy, wczoraj również. Od dwóch dni jeżdżę sobie na grubych 29 calowych kołach po lesie. Odpuszczam narazie asfalt. Muszę odpocząć, zanurzyć się w las... wyciszyć. Ten tydzień był ciężki.















Kłania się Księgowy!





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (7)

Katana - są ludzie którzy:
1. nie umieją zajmować się takimi sprawami, dla nich to kwestia lat, jeśli nie miesięcy by coś takiego ogarnąć (postawa opornego technicznie)
2. nie mają na to czasu, gdyż kilka-naście minut na taką zabawę, mogą przeznaczyć na wykonywanie swojej, być może nadmiarowej pracy lub odpoczynek po takowej - każda minuta na wagę złota itp. (p.biznesmena lub tyrającego woła)
3. nie chcę, nie mają ochoty, gdy ktoś pracę może wykonać za nich (p.lenia) lub uważa, że specjalista zrobi to tak jak trzeba i lepiej niż on (p.ostrożna)
4. uwielbia, gdy ktoś na/dla niego pracuje (p. faraona lub sfrustrowanego pracownika, który podtrzymuje "krąg zła, nienawiści iw wyżywania się na mu podległych")

;)

erdeka 15:58 niedziela, 17 kwietnia 2016

Jak widzę wybrałeś jedyny słuszny sposób na dystans do tego wszystkiego - rower. Ja z założenia wolę iść do pracy na popołudnia, bo zaliczam dwie godzinki na powietrzu i jakoś łatwiej potem zaciskać zęby przy podobnych do tych Twoich indywiduum w ilości hurtowej :)

Dzięki za porcję śmiechu! Phi :)

Katana - klient ajfonowy z założenia jest bardziej awanturujący się. I specyficzny, piszę to z własnego wieloletniego doświadczenia :)

Trollking 15:52 niedziela, 17 kwietnia 2016

Bitels, gdy się ma odbytych wiele długich dystansów, a także wiele wielodniowych wypraw, to szansa na zwiększenie maksymalnego zapasu cierpliwości rośnie gwałtownie, w porównaniu do jazda tylko wokół komina albo po bułki, co widać na powyższych przykładach baaardzo cierpliwych klientów :D

erdeka 15:50 niedziela, 17 kwietnia 2016

kolejna relacja prosto z frontu xDDD to nie zwykła praca, to misja ;)

k4r3l 19:27 sobota, 16 kwietnia 2016

Ja pamiętam jak u nas nie było ochrony wszedł taki miły Pan z pistoletem (nie miał w ręku tylko na takich szelkach jak policjanci), widać jednak że była to pokazówka żeby się przestraszyć. Ów pan nie zgadzał się z tym że jego super Iphone stracił gwarancje przez zalanie....Nie wiem jakim cudem koleżanka mu ładnie wytłumaczyła że tego pistoletu jednak nie wyjął i nas nie pozabijał.
Drugi przypadek był już groźniejszy gościu rozwalił szklane biurko w punkcie przyjęć - guziczek ochrony naciśnięty. Ochrona przyleciała i skuła agresora i policja gostka zabrała.
Był też taki co na facebooku się odgrażał że przyjedzie do nas i nas pozałatwia bo telefon mu popsuliśmy zamiast naprawić. Wtedy też ochrona w pogotowiu była - ale nie wiem czy był czy nie ...
Ale niektórzy klienci to u Ciebia masakra - lampeczki i błotnika nie umieją sobie sami przykręcić ?? - jakaś patologia !

Katana1978 19:19 sobota, 16 kwietnia 2016

Cóż, dziś pan jeden ja wyczerpał łapiąc mnie za ramię... dobrze, że szybko je puścił, bo mogłoby być lekko nieprzyjemnie;)

Ksiegowy 19:14 sobota, 16 kwietnia 2016

Adam, gdzie Ty kupujesz tyle cierpliwości?

Bitels 18:54 sobota, 16 kwietnia 2016
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa oduma

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]