Wpisy archiwalne Luty, 2014, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:854.91 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:12:54
Średnia prędkość:21.87 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:29.48 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Do pracy 17 - wieczorne rozmyślania || 17.00km

Piątek, 28 lutego 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Do pracy pojechałem klasycznie. Nic nadzwyczajnego, bo znówmiałem problem z rannym zorganizowaniem się na tyle, aby pojechać rundkę dookoła. W pracy sporo roboty i lekki galimatias, bo jeden kolega miał zabieg i na sklepie nie było nikogo. Miałem nadzieje, że ja pójdę na sklep a "x"zostanie na serwisie, i poczuje jak to jest samemu, ale "Pan Duże D" zarządził odwrotnie. Ku mojemu zaskoczeniu. Oczywiście "X" totalnie omijał sklep jak mógł. Chował się gdzieś, nie podchodził do klientów a jak wystawiał paragon to wolał mnie bo nie umiał tego zrobić. W efekcie to ja wielokrotnie bylem na sklepie rozmawiałem z klientami, pomagałem i serwis stał. Przez całydzień robiłem jedne rower, bo "X" nie dawał rady na sklepie a "pan duże D" ciągle wymagał aby ktoś podszedł do klientów, w nieby sposób wskazując mnie. Oczywiście w intonacji "dlaczego ja nie podchodzę do klientów". Widocznie zapomniał, że mam serwis do zrobienia. 

Dzień kulawy szarpane tempo pracy i efektywność niska. Niebawem może podzielą nam obowiązki i będę apelował za tym, aby robić rowery składane z pudełek i wspierał sklep w sprzedaży. 

Do domu pojechałem dookoła. Mała pętelka, ale dobra na poukładanie myśli. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 16 - Zmiana frontu || 15.00km

Czwartek, 27 lutego 2014 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Kolejny dzień w pracy. Jako, że temat z "X" się rozwija w dzisiejszym wpisie będzie i o tym. Opowiem też troszkę o składaniu rowerów i o serwisie a także na koniec dodam coś na temat wieczornego wracania przez miasto.

Poranek po raz kolejny przetłoczył mnie sennością. Znów śniło mi się jakiś pokręcone dziwactwo, ale to raczej nie jest przyczyna mojego nie wyspania. Niewątpliwie odczuwam 9h pracy dziennie + każdą sobotę od 3 tygodni. Organizm przyzwyczaja się powoli i nie zostaje mi wiele sił na egzystencję wieczorną. Najczęściej wracam do domu szybko sprawdzam neta i już około 20:30 jestem w wyrku.  A rano i tak czuje się niewyspany. Praca jest ciekawa, nie narzekam, stosunki się miedzy pracownicze ułożą jednak organizm odbiera swoje.

Do roboty pojechałem dziś przez las, spędziłem max czasu przy kompie popijając kawę, pisząc wpis z poprzedniego dnia i nabierając sił. Być może gdy poranki beda ciepłe i słonecznie znów powrócę do ty tras po 27km, jednak teraz po prostu po kilku takich dojazdach, zrobieniu kilkunastu rowerów i 9h na nogach nie czuje się za dobrze. Odstawiłem więc na jakiś - cieplejszy/lepszy czas - dojazdy.

W pracy poranek zaczął się niewinnie. Po wczorajszych utarczkach postanowiłem dziś pogadać z "Dużym D" głównym przełożonym wszystkich w firmie. MIała być to rozmowa spokojna wyjaśniająca sprawy uszeregowująca pewne nieścisłości. Zanim jednak udało mi się złapać "Duże D" posprzątałem bałagan po "X" jaki zostawił poukładałem kuwetki z narzędziami, sprzątnąłem walające się klucze i całą mase jakiś szlifierek i temu podobnych rupieci, jakże potrzebnych na każdym kroku regulacji rowerów... Pomyślałem, posprzątam i zobacze jak będzie. 

Rozmowa z "Dużym D" doszła do skutku. Jej przebieg był generalnie dla mnie potwierdzeniem pewnego podejrzenia co do układów w firmie. 
Podczas rozmowy wspomniałem o tym, że od trzech dni po poprzedniej utarczce z "X" przeniosłem swoje stanowisko pracy z dala od obszaru serwisowego "właściwego" i wstępuje tam tylko czasami po jakiś klucz. Opowiedziałem o tym, że swoje narzędzia zbieram do pudełka kartonowego i mam tam dosłownie 6 kluczy + scyzoryk imbusowy.
Niestety opinia "Dużego D" była odmienna od mojej.Dowiedziałem, się, że "X" to jedyna osoba w tej firmie trzymająca porządek i, że zanim przyszedłem było tam czysto i, że powinniśmy obaj pracować nad porządkiem w serwisie i że "X-owi" nie można zarzucić nieporządku bo on w tej firmie zawsze miał wszystko poukładane. Dowiedziałem sie też, gdzie moje miejscie i że powinienem słuchać "X" bo on jest szefem serwisu.
W dalszej części rozmowy opowiedziałęm o swoich wątpliwościach dotyczących ilości robionych roweró. Bez pardonu powiedziałem, że 95% serwisu robię ja, rowery składam ja a X miga się od pracy i ciągle go nie ma.
Na to odpowiedź była już inna. "D" stwierdził, że spotkamy się za kilka dni zrobimy zebranie dotyczące podziału pracy i podzielimy zadania. Poparł moje zdanie, że jedna osoba nie może być serwisantem, składać rowerów i jeszcze pomagać na sklepie na wezwanie kolegi z salonu. Wszystkie te czynności spełniam ja, bo "X" cóż, jemu jakoś zawsze nie po drodze.
Wyszedłem ze spotkania chyląc głowę i obiecując pracę nad współpracą z X. Dowiedziałęm się, że jest bardzo zadowolony z moich umiejętności i pracowitości i że będziemy pracować nad płynnością obowiązków w firmie,

 Wyszedłem z przeświadczeniem gdzie moje miejsce i że (jak zresztą wspomniała Kot - w komentarzu) "X" ma tu swoje miejsce i choćby zrobił dużą pokaźną kupę na środku serwisu i tak, będzie uważany za człowieka, który ma posegregowane rzeczy. Przyszłość jest jednak z goła inna. Bo tło całej sprawy wygląda ciekawie. Poprzedni serwisant "Pan duże P" po wielu miesiącach, czy nawet latach pracy w firmie poróżniwszy sie w kwestiach z "dużym D" został zwolniony na jesieni - około Listopada, lub grudnia. "Pan duże P" był człowiekiem serwisowo zdolnym, obeznanym i pracowitym, rola "X" sprowadziaąl się tylko do bycia "X-em" - czyli robienia czegoś tam nikt nie wie czego. System więc sezonowy w szczycie sprzedarzy i serwisów, działał niezachwiany, ponieważ "Pan duże P" pracował i robił to z pasją. 

Problem będzie jak sami widzicie, narastał bo przed "X" szykuje sie pierwszy duzy sezon, gdzie trzeba będzie serwis robić. Ja sam fizycznie nie ogarnę rowerów składanych na sklep, i tych serwisowanych. Dodatkowo dużo udzielam się na salonie, pomagam w sprzedarzy a najbliższe dni przejdę całkowicie na salon, bo kolega ma zwolnienie mieć - nawet przez Tydzień! "X" zostanie sam na serwisie i zobaczymy jak poradzi sobie z nawałem pracy i obowiązków. Gdzie wtedy zmieści czas na telefony, siedzenie w necie przez smartfona i 5 papierosów na godzinę. 

Dzień jednak nie skończył się  po rozmowie. Pracy było sporo a w dodatku, "Duży D" miał jeszcze jedną rozmowę z kolegą z salonu, który również na dziś zaplanował pewnego rodzaju wylewanie żali. Poruszył wiele kwestii jakie go bolały w tym poruszył i moją. W rozmowie pojawił się wątek, że przez nawał pracy na serwisie nie mam czasu pomagać w składaniu rowerów i wyraził opinię, że przydałbym się mu do pomocy na sklepie, bo dobrze radzę sobie ze sprzedażą a do tego potrzeba osoby która będzie skąłdała rowery i podrasowywała do jazdy te sprzedane. Z opowieści kolegi dotyczacej przebiegu rozmowy dowiedziałem się też, że "Duży D" poważnie ma zająć się organizacja pracy na serwisie i ma podzielić obowiązki pomiedzy "X" i mnie. Idzie więc ku lepszemu.

Efekty rozmów będa widoczne za jakiś czas. Jednak "Duży D" zacząłe przyglądać się "X" pracy i  wreszcie reakcja była. Widocznie czara goryczy się przelała. "X" dostał burę i był wielokrotnie sprawdzany, w odniesieniu do jakiegoś drogiego roweru, jaki robił od 4 dni. Przekładka ramy z Hard-taila na Fulla zaskończyła się klapą z fajerwerkami. Rower do odbioru przekładany był wielokrotnie, a w rezutlacie pracy zniszczono obręcz bardzo drogą. Obręcz wygięta uszkodziła oponę, która wybuchła przez noc. Przy okazji zakładania bardzo ciasnej szosowej opony zniszczono kilka dętek przez TZW przyszczypanie. Generalnie zapowiada się, że sprawa będzie miała większy oddźwięk, bo klient był bardzo niezadowolony i zgłosił sprawę do samego "Duże D".

Praca, każdy z nas prędziej czyy później będzie ją miał, każdy ma w swojej pracy korporacyjne żarty, swoich "x-ów" i swoich "Dużych D". Posadawianie się w firmie i znajdowanie swojego miejsca, to nie tylko praca siłowa, to także strategia, jak na polu bitwy. To odpowiednie przesunięcia wojsk i czasem wycofania się z zajmowanych obszarów. 
Jaką strategię przyjmiemy, to tylko i wyłącznie nasza tajemnica. Ważne aby efekt rozgrywki był na nasza korzyść!

Z pracy wracałem dookoła, aby sobie poukładać w głowie strategie na kolejne dni.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 15 - Dyskusje i sprzeczki || 10.00km

Środa, 26 lutego 2014 · Komcie(3)
Dzień w pracy przebiegał dziś dość burzliwie. Miałem kolejną wymianę zdań z "X" poszło tym razem o to, że przy naszym przełożonym zwróciłem mu uwagę, że to, że giną jakieś rzeczy, są gubione, a odnajdują się po kilku miesiącach to wina jego bałaganu, który tak usilnie każe mi sprzątać. Po ostatniej wymianie zdań wyniosłem się z obszaru serwisowego poza zasięg burdelu, który to ja miałem sprzątać. Teraz od dwóch dni pracuje z dala a szef stwierdził "musimy to posprzątać" i miał na myśli obszar iX-a. Powiedziałem więc, że to nie mój bałagan i że od dwóch dni nie robie tam na serwisie nic a swoje narzedzia mam w kartonowym pudełku, co by nie musieć chodzić przez ten teren "zagłady".

Efekt? "X" poczuł się dotknięty do zywego i jak sobie przełożóny poszedł wywiązała się kolejna sprzeczka.
"kolego, ty chyba się zapominasz - rzecze X- To nie twoja sprawa co ja mam tam na układane, i nie będziesz mi uwagi zwracał przy szefie
"Ja tylko powiedziałem jak jest, że robisz bałagan i że to ty powinieneś go sprzątać"
" G... cię obchodzi ten bałagan zajmij się swoimi sprawami"
"Ja tylko powiedziałem jak jest"
"Żebym ja ci nie powiedział czasem jak jest"
"No to powiedz, może się czegoś ciekawego dowiem - bo narazie nic nie wiem"

Rozmowa zakończyła się po tym jak opuściłem sobie serwis krokiem spokojnym w poszukiwaniu dętki do serwisowanego roweru. Nie toczyła sie dalej, ale "X" trochę był obrażony. Nie potrwało to jednak długo bo jeszcze tego samego wieczoru poprosił mnie żebym mu pomógł dokończyć rower, który mu szef kazał pilnie zrobić, bo dwa tygodnie leży i nie zrobiony. Oczywiście Ku-wił na wsze strony bo jak się robota w rękach pali, to nawet założenie pancerzy, czy założenie spinki na łańcuch jest trudne. 

Ja robie swoje, bałagan jest u "X", ale i tak szef zwrócił mi uwagę, że "inaczej się umawialiśmy i że nbie jest posprzątane". I zwrócił się do mnie. Niestety muszę zmienić front, bo chyba za bardzo się angażuje w rewolucje. Po prostu będę robił to co każą, nie zmienie X-a nie sprawie, że go zwolnią, czy ochrzanią bo to jeden z braci szefa, więc rodzina. Niestety ten brat to taka, jak to się mówi zakała rodziny. Prosty chłopek, bumelant i troszkę żyjący w swoim świecie. 

Od dziś przyjmuje zasadę: " szczytny cel pracy to gotówka a nie miłość i zrozumienie". 
Postaram się w najbliższych dniach wbić to sobie w głowę i bez mrugnięcia okiem wykonywać polecenia. Martwi mnie jednak to, że "X" naprawdę się obija, i gdy przyjdzie sezon, to będzie ciasno z robotą... Obecnie bowiem, większość rowerów (4/5) serwisuje ja. A zaplatanie koła przez 4 godziny i kilka przerw na fajka, czy kawę, czy WC czy jeszcze masze innych rzeczy to u X-a normalność.

Pięknie dziś było wieczorem. Uspokajałem się na szosie, mknąc do domu. Chcę przeczekać jeszcze jakiś czas i pojadę na 300, planowałem to na niedzielę, ale pogoda ma się popsuć, więc muszę to odłożyć. Może w sobotę uda się coś tak to 60 ciu wykręcić, zobaczymy. Dzień coraz dłuższy a ja już trzeci tydzień pracy kończę. Jak z bicza strzelił. Nie powala dystans jaki mam przejechany, ale pierwsze 130 zaliczone, teraz pasowało byc conajmniej 200, ale chciałbym z Poznania od Trolkinga skoczyć. Pomyślimy!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 14 - Dzień jak codzień || 10.00km

Wtorek, 25 lutego 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Do pracy trasą standardową przez miasto. Ostatnio poranne przymrozki i nawał w pracy sprawiają, że nie mam chęci jechać rano przez "dookoła" tylko jadę szybko przez co mogę poświęcić czas na wpis na blogu, czy odebranie awizo z poczty.



Nareszcie przysłali mi pita no i jakieś wypociny z Kolei Mazowieckich na temat zgłaszanej przez nas reklamacji, mam 14 dni aby dosłać im jakieś potwierdzone przez pracownika KM dokumenty, lub oryginały dokumentów potwierdzające "zasadność reklamacji".

W pracy bylem wcześniej, ale robić bylo co, troszkę znów nieporozumień z "X" kilka wymiany zdań i chyba się po raz kolejny przekonał z kim ma do czynienia.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 13 - Zimno ciemno i do domu daleko || 31.04km

Poniedziałek, 24 lutego 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Dziś pomimo mglistego poranka, udałem się na, codzienną do-pracową pętle. Wybór był z założenia dobry, choć wykonanie i stan w jakim byłem jak dotarłem na miejsce, pozostawia wiele do życzenia. Zacznijmy więc od początku.

Rano budzik o 7 zadzwonił więc podniosłem się i zacząłem ogarniać. Kawa śniadanie szybki skok w wirtualna rzeczywistość internetu. Za oknem mgła jak mleko. W niedziel rano było też mgliście, a później się rozpogodziło, więc pomyślałem, że na mgłę nie mam co zwracać uwagi bo się rozejdzie bardzo szybko. 

Na rower wsiadam prawie równo o ósmej godzinie. Szok poranka jest taki, że jest naprawdę zimno. Na ulicach jeszcze szron a przy światłach ślisko. Szosowe opony ślizgają się na ulicy. Jedziemy - co tam! Do Chotomowa było ok, jakoś te 23km/h jechałem. Było chłodno, ale nie mocno zimno. Mimo prawie zerowej temperatury. Za Chotomowem po minięciu Dąbrowy Chotomowskiej, temperatura zaczęła spadać i zrobiło się -1,5. Im dalej za miasto tym więcej mgieł i przeszywającego zimna. Prędkośc spada do 21km/h. Do rondek w Skrzeszwie jadę dość wolno i asykuracyjnie, mgła gęsta osadza mi się na okularach a z kasku kapie woda z mgły. Generalnie jechało się źle, nie wiele widziałem przez okulary, a bez nich oczy szczypały od mrozu. 

Dojechałem jakoś do pracy ale nie było lekko. 

W pracy sporo roboty w sumie już po przebraniu się od 9:45 zacząłem coś tam grzebać przy rowerach. Cały dzień zleciał na ziewaniu, gdy tylko na chwilę usiadłem. Po prostu wychodziło zmęczenie z Niedzieli i dzisiejsza poranna jazda. 

Wreszcie koniec dnia i powrót. Na jednokierunkowej wzdłóż Warszawskiej, jadąc pod prąd spotykam się z policją;P Oczywiście zjechałem im na bok aby mogli mnie minąć i potem w pierwszą w Lewo odbijam, co by im nie dawać powodów do rozmów w chłodny wieczór. Nie gonili mnie, nic nie chcieli, po jechali sobie a ja sobie. 

W domu padłem do wyra po kolacji i nawet nie wiem kiedy zasnąłem. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dookoła Kampinosu - Szosowe rozpoczęcie sezonu. || 130.00km

Niedziela, 23 lutego 2014 · Komcie(4)
Dzisiejszy dzień z Agnieszką spędziliśmy na szosowo. Długo zbierałem się, aby pojechać na jakąś dłuższą trasę w celu sprawdzenia swojego stanu kondycyjnego w tym roku. W piątek Aga zadzwoniła i zaproponowała mi dwa warianty tras. Wypadło na rundę Kampinoską.
Od kilku dni zapowiadali na weekend pogodę, która nie pozostawiała złudzeń jak spędzimy ten czas. W sobotę pracowałem, ale niedziela - niedziela będzie dla nas. Nie wiele jeździłem ostatnio i obawiałem się nieco długości trasy i tego jak oboje z Agnieszką poradzimy sobie z wyzwaniem. 

Niedziela pobudka 7:30 i niespełna godzinę później już staliśmy ubrani gotowi do wyjazdu. Mgła jaka okalała okolice była gęsta jak mleko. Na termometrze lekko ponad 1,5 stopnia a słońca a ni widu ani słychu. Ruszamy w nicość, ale szybko pojawia się słońce. Jeszcze zanim docieramy do Mostu Północnego świeci z nieba i na termometrze pojawia się najpierw 4 a potem nawet 5 stopni. 

Przedmieścia pokonujemy jakoś bez melodii. Prędkość nie chce się układać jak należy, lub tak jakbyśmy się tego spodziewali po rowerach szosowych. W końcu jednak wyjeżdżamy na trasę do Leszna i wreszcie łapiemy przyzwoity rytm. 
Cała jazda dookoła Kampinosu to lekkie 25km/h i rozmowy. Dawno nie czułem takiej przyjemności z pedałowania. Droga Leszno - Sochaczew, dawniej dziurawa teraz jest wyremontowana i leci się bajecznie. Im godzina późniejsza, tym na ulicach więcej ludzi, spacerowiczów i Świeżaków. Rowerzyści pojawiają się w tempie logarytmicznym na ulicach. 

Na odcinku za Sochaczewem nieopodal wioski Tułowice, spotykamy maksymalnego luzaka. W zamszowym serdaku jadąc na swoim rowerze w stylu MTB krąży po całej jezdni. Jedzie bez trzymanki i wozi go po ulicy aż na przeciwległy pas. Gdy go wyprzedzamy czuje się w obowiązku utrzymać za nami. Prędkość jednak 25km/h dla jego 24 calowych kół jest za wysoka i odpuszcza po krótkiej chwili. 
Za Leoncinem, kryzys czujemy zmęczenie, ale kryzys na szosie to 23km/h. Lubie ten widok, czuje  jak jedzie mi się źle a tu takie wskazanie prędkościomierza. Na swojej Francy pewnie bym jechał 17 albo mniej. Szosówką to całkiem inna bajka. 

Od Nowego Dworu Mazowieckiego wstępuje w nas demon prędkości i nareszcie mamy wiatr w plecy. Prędkośći sięgają 28-30km na godzinę a ilość rowerzystów przekracza nasze najśmielsze oczekiwania. Są wszędzie, starzy młodzi, duzi, mali. Na rowerach MTB i na szosach. 
Pogoń za jednym z takich Świeżaków, zajmuje nam czas do samego domu. Majaczy nam żółta żarówiasta kurtka w oddali, ale niestety nie możemy go dogonić. Pewnie to szosowiec jakiś mknął przed nami. Nie zmienia faktu, że super się bawiliśmy goniąc go jak jakąś ucieczkę z peletonu. 

Całość trasy - bardzo sympatyczna, dystans odpowiedni na pierwszą szosową inaugurację sezonu. Wystarczająco się zmęczyłem, a jednocześnie nie zakatowałem w trupa. Stan na dzień dzisiejszy mojej formy oceniam jako zadowalający. Może w dystansach  tego nie widać, ale czuje się (ja) to w nogach. 









Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 12 - Czas leci a wokoło dzieci!!! || 10.00km

Sobota, 22 lutego 2014 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Do pracy po raz kolejny. Coś więcej o samej pracy? Cóż, było dziś co robić - jak wiadomo sobota to dzień handlowy i wpakowało się do sklepu sporo ludzi. W sobotę nie zajmujemy się serwisem, tylko sprzedajemy, przygotowujemy rowery do sprzedaży i rozmawiamy z klientami, rozwiewając ich wątpliwości. 

Kilka rozmów przeprowadziłem z przyjezdnymi. Sporo z nich było wielce rad z moich rad;D Jest spora szansa, że wrócą, nawet kobieta z łodzi co to szuka miejskiego roweru i chce wydać 2 tysiące.

W serwisie szał ciał. Obskakiwany przez trójkę wrzeszczących dzieciaków. Szykowałem im rowery, podczas gdy matka siedziała w biurze i załatwiała raty. Byłem niańką potrójną, dowódcą wojska i "panem mechanikiem". 
" a auta pan umie naprawiać?"
" a co pan dokręca?"
" a teraz mój będzie robiony?"
"nie teraz mój"
"wcale, że niee"
"a co to jest to?"
" a prawda, że mój rower jest najlepszy z tych trzech?"
[...]

Pytania padały jak z karabinu, jedno po drugim, jak na przesłuchaniu. Musiałem dzieciaki dosłownie odpędzać, aby im rower na głowe ze statywu nie spadł i żeby rąk w szprychy nie włożyłuy jak regulowałem przerzutki. Kiedy w ukropie robiłem 3 rowery na raz, wycierając poplamione białe błotniki, dokręcając nóżkę, pompując koła, regulując przerzutki, dokręcając brakujący odblask... wróciła ich mama i nie dostała kredytu. I poszli sobie a ja dodałem kolejne 3 rowery "zrobione" do listy;)

Działo się tak w tym tygodniu, że jeszcze wczoraj miałem wrażenie, że to środa. To, że mi praca ucieka dzień po dniu onzacza, że pracuje za dużo, czy oznacza, że mi frajde robota sprawia? Jedno jest pewne 6x9h to sporo cotydzień i to się czuje. Dobrze, że wdrażam plan jazdy dookoła przed pracą. Będa efekty długodystansowe.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 11 - znów nic nie załątwiłęm rano || 32.52km

Piątek, 21 lutego 2014 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Rano o ósmej start z domu, pętla do Chotomowa i dwa razy podjazd pod wiadukt - w założeniu, dla treningu. Potem jazda do miasta. Z ronda w Chotomowie po dziurawej jak ser drodze do Sobieskiego kilka rundek po bocznych ulicach i atak na miasto. Tam orange od 9 czynny miejscu gdzie dawny telepunkt. Oczywiście nie mogą mi zarejestrować numeru, muszę iść do orange, który jest czynny w godzinach jakie mi zdecydowanie nie pasują.

Po niezałatwieniu sprawy na mieście szybka rundka do ronda przed Wieliszewem i powrót główną do Legionowa do pracy. Była 9:35 więć na spokojnie się przebrałem wypiłem herbatę i pracuje.

W niedziele planujemy z AGnieszką dłuższą trasę, zastanawiamy siuę nad dwoma wariantami dokoła Zalewu (bardziej może się skłaniamy) i dookoła Kampinosu - Zbieram chętnych. Kes ogarnij turistas`a może pojadą z nami - no i ty i Przemek też.
Więcej info niebawem, bo temat powstał dziś.

To były plany na niedziele, a na sobotę też coś wykombinujemy. Jakieś prpozycje, na lekką trasę "po 14ej?"





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 10 - Wymiana poglądów || 12.00km

Czwartek, 20 lutego 2014 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Do pracy przez miasto. Musiałem sprawę w przychodni załątwić, oczywiście ledwo się wyrobiłem, bo wszedłem do gabinetu prawie 20 minut po swoim wyznaczonym terminie. Najważniejsze jednak, że lekarka miła i fajnie się gadało. W drodze przez Miasto spotykam, Przemka trąbił na mnie, ale leciałem szybko do roboty więc tylko rękę podniosłem.

Chyba zalegam z jednym wpisem, ale w kieracie pracy od 10-19 troszkę mi czasem dnia brakuje. 
W rpacy sporo roboty, silna wymiana pogądów z współpracownikiem "X" i ustalanie swojego miejsca w szeregu. Nie będzie "X" pluł nam w twarz i nami się wysługiwał. Pod koniec dnia obiekt, nawet spokorniał i poczęstował mnie ciastem i krówką. Czyli wymiana zdań nie wpłyneła na zablokowanie relacji pomiędzy nami. Może jedynie nieco je, uszeregowała. 

Składałem rowery, odkręcałem zapieczone supporty regulowałem przerzutki i pompowałem koła. Dzień wesoły nie był, ale po porannym podniesieniu ciśnienia zleciał całkiem znośnie. 

Powrót w ciemnościach nocy. Chłód i wilgoć oraz dym z kominów. Wielko-miejska noc...;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 9 - Trening poranny || 35.00km

Środa, 19 lutego 2014 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Udało się wreszcie wybrać na jakiś poranny - przedpracowy rower. Zabrałem Krossa i pognałem  na pętelką. Ciężko było, bo pochmurno i mgliście a do tego 3 stopnie. Niby to zimno niby ciepło i nie wiedziałem jak się ubrać w rezultacie jechałem w samym softshellu i bluzie pod spodem. Jazda była konkretna prędkośćiowo bo przez 2większość czasu utrzymywałem 25km/h. Jutro niestety nie mogę jechać rano, ale jak czas będzie pozował, będę się starał o takie poranne pętle. Przyjemnie i zwiewnie a do tego szosowo.

To wpis zadedykowany dla Kesa, któy dziwi się jak mogę j4eździć w domu...

Może jak dzień się wydłuży zorganizujemy sobie też takie powroty z pracy do 20 na rowerze 1h powrotu przez Skrzeszew i dookoła  - chłopaki co wy na to? Przemek, Kes? Samemu ciężko się zebrać na trasę a Przemo w tamtym roku ładnie wieczorami traski robił. Jak coś polecam się na takie wieczorne pedałowania. Może uda się i Agnieszkę namówić i zorganizujemy taki cykl wieczornych tras do pogaduch.



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,