Wpisy archiwalne Wrzesień, 2012, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:1479.14 km (w terenie 10.00 km; 0.68%)
Czas w ruchu:25:34
Średnia prędkość:20.61 km/h
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:41.09 km i 5h 06m
Więcej statystyk

Sentymentalna fotogaleria. || 62.41km

Niedziela, 30 września 2012 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Wyjazd z założenia miał być leniwy i wspomnieniowy. Udaliśmy się w tereny gdzie to pierwszy raz na serio poszliśmy z Agnieszką na rower i gdzie nasze "my" się pojawiło.

Kilka zdjęć z wycieczki:

Zapraszam.




Wał przy Z. Zegrzyńskim... jak miło gdy nie ma tam całej masy robactwa, kolesi z puszkami i dresiwa na plaży.


Widok z Zapory w Dębe w kierunku na zbiornik Zegrzyński.


Lato powoli odchodzi... czas refleksji? W sumie mógłbym zapytać: "jakie lato?"


...lonley boat




Poprawiony próg, koło zapory w Dębe... robi wrażenie, szum i mgiełke z wody. Zastanawia mnie tylko po jaki grzyb robią przeplawkę na zaporze, skoro żadna ryba i tak nie wskoczy pod taki próg żeby do owej przepławki dotrzeć.


Niebawem nieźle im dupka zmarznie!


Plytko nie tylko w Wiśle... W oczekiwaniu aż obiad sam wpadnie na mieliznę.


"Znowu żona powie, że piłem... ani jedna się k-wa nie złapała"


Piękna dziś była pogoda. kolory jesieni w takim słońcu to sama przyjemność dla oczu. Jednak odczuwalnie poprawiła sie cyfrowa percepcja moja odkąd mamy fuji ze sobą. Inny poziom zdjęcio-wości:)


Widoczek ze skarpy. Aby wrócić na szutrówke na szczycie musimy pokonac podwórko przyjemnego staruszka. Zgarbiony o kuli, ale radosny!
"Możemy przejść przez pana podwórko?"
"a no pewno, a co ja będę wam zabraniał... tu nie ma co zabraniać."
Potem opowiedział nam że chcą od niego kupić ten teren bo właśnie taki widoczek im pasuje!


Z "ja" powstało "my" - już ładnych lat parę wspólnie nabijamy kilometry.


I jak tu nie cieszyć się z takich widoczków?




W tym domu, zwanym jako RAJ, z manekinem w Halce na dachu, mieści się prawdopodobnie dom zabaw i uciech... Szyld od frontu nie pozostawia wątpliwości, jednak głupio bylo nam foty strzelać od frontu.


Kościół w Pomiechówku widziany z łąk na zbiegu Wkry i Narwi.


i gdzie teraz? Te tereny są przeogromne. Cała masa ścieżek i dróg polnych wijących sie po łąkach o powierzchni kilkunastu hektarów.



Prawie jak widoczek na tapetę.


Odrestaurowany dworzec Modlin

Tak wyglądał przed remontem...



A tak w czasie trudnych czasów po zdobyciu przez Niemców dworca w Modlinie. Na pierwszym planie wagon artyleryjski z haubicą pociągu nr 15.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dobre wieści || 15.64km

Piątek, 28 września 2012 · Komcie(2)
Kategoria Na uczelnie
Mimo iż w sumie nie pojechałem na uczelnie po to co osiągnąłem to chyba było warto. Miałem jechać złożyć podanie a okazało się, że dziekanat wyjątkowo w piątki do 12 czynny od 10-12 - to jest life! Ja byłem na wydziale 12.20 i przysłowiową klamkę mogłem ucałować nabożnie.
Zdenerwowany poszedłem do promotora od tak, w sumie bez przekonania, że go zastane na miejscu. I wiecie co? BYŁ! Mało tego pogadaliśmy pierwsze jego czytanie mojej pracy przyniosło dobre efekty:

"No jeszcze do końca nie przeczytałem ale większość już tak, i powiem panu, że całkiem nieźle sobie pan poradził z tematem"

Mówił najpierw, że mało stron, ale w sumie potem szybko sam sie wycofał z tego bo powiedział: "ale tematykę pan wyczerpał więc co tu bajki pisać to ma być praca badawcza a nie powieść"

Zamurowało mnie, to była jedna z 2 konsultacji jakie u niego odbyłem. W poniedziałek chce ode mnie załączniki i jednak w formie papierowej. Pogadaliśmy mniej więcej co poprawić co dodać ale odda mi poprawiona prace jak dostanie załączniki papierowe.

Powiedział też że prawdopodobnie w Listopadzie obronę będzie mi szykował, bo październik już zawalony terminami i nie ma już miejsc.

No efekt był taki, że wyszedłem bardzo podbudowany z jego gabinetu. Nie będzie zdecydowanie marudził nad moja pracą, nie będzie się czepiał nadto i chyba w tym roku płynnie przekroczę prób MY GY RY.


Yuppi!!!!!!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Olsztyn i Warmińsko Mazurskie rowerowanie || 206.42km

Środa, 26 września 2012 · Komcie(2)
Wiele w tym roku spraw się kotłowało i wiele nowych obowiązków przybyło. Nie znalazło się więc wiele okazji na wyjazd większy niż te o których do tej pory czytaliście. Kiedy jeszcze dzień wcześniej ślęczałem nad załącznikami do MGR – powiedziałem sobie w duchu, że choćby nie wiem co musze się spręzyć skończyć je a nagroda będzie słodka!

I tak było! Skończyłem załączniki a prognoza na meteo PL była cudna. Wiatr na północ i bezchmurne niebo następnego dnia. Szybka analiza i ocena sytuacji i wpadłem na pomysł aby w swoich długich skokach tym razem zaatakować Olsztyn!
Agnieszka nie była bardzo zachwycona moim kolejnym wypadem, jednak w końcu zgodziła się i nawet nieco pomogła w przygotowaniach. Kiedy czujesz wsparcie drugiej osoby i nie masz wyrzutów sumienia, że zasmucasz ją, jazda jest o wiele przyjemniejsza i ma się tzw. lekką głowę. Jedynym warunkiem i prośbą jaką przedstawiła było to, że i ją kiedyś do Olsztyna zabrać muszę!

Budzik zadzwonił o 5:15. Szybkie dopakowywanie 4 kanapki na drogę i jedna zjedzona na śniadanie. Za oknami jest ciemno. Zastanawiam się jak to możliwe przecież jeszcze niedawno było o tej porze już słonecznie. Dokładniejsze oględziny dostarczają odpowiedzi – za oknami jest nieprzenikniona mgła, tak gęsta że nie widać chodnika przed blokiem z okien 2 piętra. Trochę demotywuje taka grobowo-jesienna aura, ale ruszam!

Wyjeżdżam spod bloku w żółtej kamizelce z dodatkowymi warstwami ubrań na sobie i w rękawiczkach. Nie jest zimno, jest w sam raz, ale pewnie bez tych kilku ciuchów czułbym, że chłód wkrada się do środka. Początek wydaje się ciekawy intrygujący i kusi. mimo znanych okolic wyglądają one w takich warunkach niesamowicie. Jakby ktoś w fotoshopie wyciął wszystko poza droga a sam asfalt namalował tylko na jakieś 30-40m przed przednim kołem.

Przemykam przez jabłonowski las, gdzie widoczność wzrasta. W mieście również nie jest najgorzej, kiedy jednak wskakuje na trasę techniczną przy wodociągach za Legionowem łapię się nieomal za głowę. Jakim cudem może być jeszcze mniej widać?!
Znam ten asfaltowy i mało ruchliwy odcinek na pamięć więc jadę sprawnie sporo ponad 22km/h. Termometr pokazuje 7.4stopnia. Para z ust nie leci, ale okulary kolarskie pokrywają się kropelkami i wodoczność jeszcze się pogarsza. Wreszcie decyzuje się je zdjąć.

Na zaporze w Dębe – pierwszy postój. Szybka kanapka picie i dalej w drogę. O ile przy samym stopniu wodnym było mniej mgliście o tyle gdy wjechałm na skarpę i ruszyłem trasą na Nasielsk warunki się pogorszyły.

Nie widziałem prawie nic! Miejscami mgła z pól nawiewana była i 15m widoczności asfaltu było najwięcej co dało się zobaczyć. Pomijam to, że im widniej się robiło tym mniej było widać pojazdy. Gdy rano było szaro i ciemno światła samochodów gdzieś przedzierały się przez te chmury, gdy zaś kontrast spadł z nicości pojawiały się przed samym nosem. Ten odcinek do Nasielska to także słaby asfalt, przed samym miastem droga była dziurawa, połatana i z napięciem nasłuchiwałem aut z za pleców, mając nadzieje, że mnie widzą i moja kamizelkę, czy chociaż mrugającą lampeczkę.

Przez Nasielsk przejechałem na autopilocie a za miastem zatrzymałem się na myjni samoobsługowej gdzie podpompowałęm koła do 3.5 atm. Na domiar złego była już 8 wiec i ruch się zwiększył, auta gnały wioząc dzieci do szkoły a tiry i dostawcze hasały w te i wefte wioząc zaopatrzenia i transporty. Mgła nie odpuszczała choć troszkę jakby nieco więcej było widać.

Z zapartym tchem śledziłem poczynania „lokalsów” na jakichś składakach bez oświetlenia i nawet dobrych odblasków, których wyprzedzałem na ulicy. Kobitka w kurteczce z torebka przez kierownice przewieszoną na trzeszczącym Romecie jechała i sam nieomal na nią wjechałem bo pojawiła się z nikąd.

Za Nasielskiem skręciłem na północ – wreszcie miałem przybliżać się do celu! Nagle droga skoćńzyła się i zaczął szuter. Znałem ten szuter. Jechałem nim za dnia w słoneczny dzień w zeszłym roku, jednak teraz gdy mgła była nieprzenikniona odcinek ten był niczym droga do Mordoru! Podczas gdy mnie telepało na „tarce” i co chwila kopałem się w piachu z nicości wyłoniły się psy. Po prostu zmaterializowały się za mną chętne, rozruszać się w ten mglisty poranek. Ucieczka przysporzyła mi sporo ciepła. Gdy wreszcie odpuściły jeszcze spory kawałek jechałem aby mieć pewność, że za chwile nie pojawią się znów za plecami.

Przed Gąsocinem, gdy stopni uzbierało się już 12, zdecydowałem się rozebrać z kilku warstw. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki krajobraz z każdą sekundą zmieniał się. I zanim zjadłem batonika, zdjąłem kurtkę, słońce wyszło na dobre! Od tej chwili droga była naprawdę piekna. Na niebie ani jednej chmurki, wiatr w plecy a czasem w prawy bok z tyłu a drogi pod kołami ubywało.
Ciechanów przelatuje tranzytem. Trasa na Mławę to przepiękny asfalt i niewielki ruch. Samo miasto omijam i wpadam na dk 7. Tu jedzie się trudniej bo ruch jest sporo większy. Szerokie pobocze do Samej Nidzicy rekompensuje jednak niedogodności. Droga monotonna ale jednak malownicza. Jest faliście, więc również nie całkiem nudno. Czasem podjazdy zwalniają jednak długie odcinki w doł rekompensują wysiłek.

Do samej Nidzicy nie wjeżdżałem, byłem tam niedawno tego roku gdy to wracaliśmy z Jabłonki. Decyduje się na jazde krajówką aby nadrobić poranne godziny i snucie się we mgle. Zaraz za miastem przed Załuskami droga z jednego pasa rozszerza się do dwóch. Budowana na tym odcinku trasa ekspresowa jest już na ukończeniu. Ruch jednak puszczono lewą nitką a prawa, której brakuje ostatniej ściernej warstwy asfaltu jest wykańczana. Cała 20m szerokości dla mnie. Nic tylko jechać! Do tego wiatr w plecy i euforia z tak szerokiej drogi rowerowej! Na trasie jednak uważać trzeba, bo kręciło się sporo ciężarówek z piaskiem a cześć nowo-szykowanej ulicy jest polana lepiszczem przygotowanym pod kładzenie asfaltu. Po kilku ładnych kilometrach natrafiam na asfaltowanie. Odcinek muszę ominąć trawnikiem, jednak po sprawdzeniu czy asfaltu nie niszcze i czy i on nie klei się do moich kół smigam znów na bitumin i gnam dalej.

Trasa ekspresowa kończyć się będzie w Ameryce – mała wieś zamyka spory odcinek szybkiej trasy. Z ameryki do Olsztyna sporo poniżej 25km. Dociskam więc pedał mocniej i zanim się obejrzę ląduję w miejscu docelowym. Mam 2,5h zapasu więc starcza czasu na zwiedzanie starego miasta, odpoczynek w parku, kupienie biletów i obiad w barze dworcowym (pyszne jedzenie mają – domowe).

Podsumowanie.
Zjadłem:
3 kanapki
1 paczkę sezamków
1 czekoladę z prażonym ryżem z biedronki
Schabowego z kurczaka + ziemniaki + surówkę

Wypiłem.
2l coli
1l cola + woda w bidonie.
Herbatę z cytryną.

Średnia :21.98km/h
Dystans: 206,42km

galeria


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Poszukiwanie sensu ścieżki na al. Legionów || 35.84km

Wtorek, 25 września 2012 · Komcie(2)
Rano z Agnieszką do pracy, ale okrężna drogą. Patrzyliśmy jak od cmentarza Legionowskiego powstaje "ścieżko-chodnik" z kostki... Już widzę oczami wyobraźni jak ludzie walą całą szerokością drogi rowerowej.

Innym mankamentem jest cała masa wjazdów do bram i wyjazdów. Co sprawia, że będzie niezły roller-coaster.

Mam nadzieje, że nowy asfalt nie zostanie okraszony zakazem jazdy rowerów, choć niestety można się tego spodziewać.

Ścieżka zaczyna się tuż kolo bramy cmentarza a tam jak wiemy pełno straganów zawsze stoi, kończy zaś na przystanku autobusowym tuż kolo ciasnego i mało widocznego skrzyżowania z ulicą Kolejową i Józefa Mireckiego. Jak więc widać sztuka dla sztuki!

Uwaga na Straż Miejską na os Piaski - czepiają się ludzi z pieskami (szukają smyczy i torebek na odchody) tylko patrzeć jak zaczną łapać za jazdę po "chodniku" rowerzystów.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Ecie pecie już po lecie! || 21.72km

Poniedziałek, 24 września 2012 · Komcie(5)
Wiecie co? Ja wiem, że jeszcze będę kwękał stękał i wyrzekał tą pogodę, ale wiecie co jest nawet ciekawie.
Idzie okres kiedy to ze zwykłego tłumu cyklistów wysuwamy się na prowadzenie w regionie. Wraz ze spadającą temperaturą giną z ulic dziunie z koszyczkami, lalunie w balerinkach których tor jazdy wibruje gdy próbują zmienić tor jazdy poprzez skręt czy zmianę pasa.

Coraz mniej jest także ludzi na Krosach i Meridach czy innych rowerach niby z "wyższej półki", z tarczówkami hydraulicznymi a zardzewiałymi skrzypiącymi łańcuchami.
Te wszystkie istoty cykliczne letniego okresu zimą odlatują do piwnicznych krajów a na żerowiskach jesiennych, pojawiamy się my! Cykliści z prawdziwego zdarzenia, którym nie straszne jest 7 stopni rano, przeszywający wiatr, czy mgły na łąkach.

Jest jeszcze przejściowy okres przed jesienią sensu stricto - jednak poranki potrafią już być dobitnie zimne! Dziś w ruch poszedł nawet shell z lidla i pierwsze testy pokazują, że będzie to dobre okrycie na jeszcze chłodniejsze wieczory i ranki.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wykopki czas zacząć! || 37.29km

Niedziela, 23 września 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Podczas gdy wielu z was upajało się weekendem ja i Agnieszka ciężko pracowaliśmy na północno-mazowieckich wykopkach. W głowę zachodzę, jak to ludzie robili kiedyś wszystko ręcznie i motykami i takoż samo błogosławię tego co wynalazł te zbawienne cuda techniki zwane kombajnem do kartofli!

Samo kopanie szło szybko, ale dziś nastał dzień sortowania i workowania. No i zaczęliśmy oczywiście od 30kg worków (było ich ze 40) a dopiero na koniec 60 tych) 15kg.

Z sortownicy do kubła - z kubła do worka - z worka na wagę - z wagi wiązanie z wiązania na wóz.

Niech mi ktoś teraz kiedykolwiek nie zje do końca ziemniaków jak będzie u mnie na obiedzie to popamięta!!!

Około 13 kiedy na wozie nie było już miejsca na worki a inny wóz i przyczepa - były nieomal puste mogłem wreszcie odpocząć. Kotlet obiadek i można było do domu ruszać!

37km z wiatrem boczno-tylnym, szło względnie dobrze, choć 2 dni pracy w polu trochę odczuwałem, a moje plecy czuły to jeszcze bardziej. O dziwo wróciliśmy całość rowerami z łącznie 4 sakwami załadunku - nie nie kartofli:P

Wyjazd 3 dniowy z czego dojazd i powrót rowerami i 2 dni pracy - zacnie jak na urodziny i rozpoczęcie jesieni.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,