Wpisy archiwalne Luty, 2013, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2013

Dystans całkowity:775.04 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:25.83 km
Więcej statystyk

Na rowerze 37 - W poszukiwaniu wiosennego natchnienia || 42.50km

Czwartek, 28 lutego 2013 · Komcie(1)
Kategoria Pojeżdżawki
Rano z AGnieszką do pracy i na zakupki rowerowe i chlebowe. Później etap nr 2 wyjazd na rozruszanie kości. W francy zmieniłem kierownicę, na accenta prostą. Na rundce po okolicy przeszła już pierwsze testy. Jeździ się przyjemnie jest lżejsza od swojej giętej poprzedniczki.

Generalnie śnieg na ulicach i w rowach znika w oczach. Temperatura przyjemna a odcinki z wiatrem bajka. Gorzej było pod wiatr, ale to już inna sprawa.

Cieszy się ryjek, że widniej już po 17ej. Niezaprzeczalnie - okres śniegowy mamy raczej za sobą!

Teraz do wyrka - i kończę "Kosogłosa".


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 36 || 9.45km

Środa, 27 lutego 2013 · Komcie(0)
Po południowo wieczorny wyjazd po Agnieszkę do pracy. Nie będę się powtarzał, ale czuć wiosnę. Śnieg znika w oczach i na ulicach też znika.

Rower wyczyszczony kółka w przerzutce wymienione a, napęd nie skrzypi. Ach nareszcie wracają dni kiedy jazda na 2 kółkach to była sama czysta przyjemnośc ;)

Gdyby jeszcze te przebiegi chciały być dłuższe... - pfff marzenie.

Się-zrobi-się - niech tylko dowali ciepłem i wysuszy nieco asfalty z tegj błoto-brei.

dobranoc rodacy - niech wam się dobrze śni!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 35 - koniec epoki zlodowaceń! || 22.97km

Środa, 27 lutego 2013 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Obiecałem wiosnę? No to macie!

Dzień rozpoczyna się zapachem wiosny - wpadającym do nas przez okno. Woń propaguje wprost w nasze nosy i ładuje nas jakimś takim "czymś". To w przedziwny sposób sprawia, że mimo, że za oknem resztki śniegu, pochmurno itp - czuje się człowiek lepiej!

Ten kto dziś wdychał powietrze, powie to co ja - czuć inne fluidy w tlenie. I nie chodzi bynajmniej o zapach psich kup czy spalin z drogi, nie!

Jazda rowerem o poranku, smakowała wyśmienicie. Nie umiem w zasadzie określić co było tym spowodowane. niby szaro, buro, ponuro, ale to "coś" wokół sprawiało, że nogi same szły w tango. Nawet niedawne pozostałości w mięśniach z nocnej 170tki nie dawały o sobie znać. Wszystko trybiło jak trzeba.

Z radością spoglądałem na te 4 stopnie na termometrze, które z czasem wzrosły do 6 stopni. Miałem kilka spraw na mieście do załatwienia i nawet się z tego cieszyłem. Rowerem jadąc ulicą rozglądałem się i patrzyłem na te stłamszone twarze na przystankach, na ludzi w kolejkach do pasów i czułem się taki ponad tym.

Ja tu a wy - tam

I nie ważne, że nikt mi nie zazdrościł, tego dnia czułem się dobrze z tym egoizmem w sercu. Co z tego, że być może uważali, że było im cieplej, i że jestem dziwny, że jeszcze zimą na rowerze, co z tego, że mozę nawet nie zarejstrowali koloru mojego roweru, kurtki czy tego, że ich minąłem.
Tego konkretnego dnia czułem się lekki jak listek, jak piórko. Zdawało mi się, jakby wielki sopel zimowy, który ciężył mi od wielu tygodni, nagle zaczął intensywnie topnieć.

Potrwa jeszcze pewnie kilka tygodni zanim całkiem wylezie zielsko spod śniegu, i pewnie jeszcze nie raz ściśnie "zero" o poranku - ale odkąd wziąłem się za zimę - wreszcie widzę efekty.

Niepisanym, choć definitywnym przypieczętowaniem wiosny tego dnia był motocyklista na Zegrzyńskiej. Kiedy pomknał z hukiem silnika wtedy zrozumiałem, że coś jest na rzeczy!

Do usłyszenia!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 34 - Nocna Wyrypa... || 170.48km

Wtorek, 26 lutego 2013 · Komcie(9)
Od poniedziałku "choruje" na taki dłuższy rower. Zebrałem się dopiero dziś(wczoraj) i od razu wciągnąłem kolegę. Ustawka o 24 Jabłonna. Szykowanie GPS, ładowanie baterii itp. Pobudka po ledwo-spanych 3h i szykowanie. SMS od Przemka - ruszamy o 1 bo go budzik nie obudził i ma obsuwę.

Wreszcie start. Do Warszawy jedziemy z bocznym wiatrem, w kałużach piasku i dziurach. Na ścieżce do mostu Północnego lód i śnieg. Odśnieżony tylko odcinek przez most dalej ścieżki pokrywał śniego-lód "po-odwilżowy".

Na ulicach o pierwszej w nocy jest pusto jedziemy obok siebie gadamy. Przeciskamy się przez podwarszawskie miejscowości. GPS sprawuje się świetnie. Nie zastanawiam się gdzie skręcać, po prostu jedziemy po śladzie jaki sobie wgrałem! Koniec z nocnymi przerwami na: "gdzie teraz?".

Pierwszy dłuższy postój robimy przy trasie nr 2 w Broniszach. Jem kanapkę i wkładamy mp3. Jedziemy chwilę w ciszy, ale nie da rady tak w milczeniu we dwóch. Gadamy! Czas mija lepiej a i dobrze się pedałuje. Przemek świeci mocną lampką, a swoją mam w zapasie. Mrygamy i mamy kamizelki - jesteśmy widoczni. Ludzie wyprzedzają poprawnie a nam ciągle towarzyszy szerokie pobocze.

Drugi postój - Orlen. Sprzedawanie przez okno. Przemek kupuje izotonika a ja zakładam toerbki na skarpetki bo zimno w nogi, termometr wskazuje zaledwie 0.5 stopnia.

Ruszamy. Wpadamy do Sochaczewa na obwodnicę. Tam postój na stacji - tym razem BP. Przemek Kawuje, ja grzeje się klasycznie - stojąc. Nie ma miejsc do siedzenia. Facet nas nie wygania. Wypita na stojąco kawa i odstanie swojego w cieple - pomaga. Znów pełni sił wystrzelamy na Łowicz.
Do łowicza jest miejscami pod długa nieznośna górkę, nie widzę licznika ale czuje, że cięzko idzie. Z oddali światła samochodów potwierdzają moje przypuszczenia. Nie jest górzyście, ale to już nie płaski "placek".

Łowicz - tu zaczyna świtać. Zanim wjeżdzamy do miasta przerwa w barze na ciepłe jedzenie. O dziwo po 6 rano, ledwo ciepłe ekspedientki nas obsługują bez mrugnięcia okiem. Zupa z mikrofali pomidorowa z kluskami i herbata. No teraz to ja mogę rozmawiać. W czasie posiłku towarzyszy nam kanał disco-polo.

http://youtu.be/XSkmoZJPVkg

Ten kawałek leci na zwieńczenie naszego śniadanio-obiadu. Rozkosznie rozhasani wyruszmy dalej.


Opuszczamy lokal - czuć chłód. Kości sztywne. Jakoś ruszamy. Do Kutna jeszcze ze 40km. Pedałujemy... mnie dopada kryzys. Przerwy na tym odcinku są ze 3. Mgły z pól wychodzą. Jedziemy w mżawce albo w mgle. Rękawiczki przemakają i czuje, że mi zimno.

Decydujemy się z Kutna wrócić. Przemek musi do pracy a ja nie podejmuje się jazdy samotnie kolejnego 90km odcinka.

Miało być 200 - cóż wyszedł zacny trening wczesno-wiosenny. Czasem trzeba i tak... mimo wszystko jestem zadowolony. Ide spać dobranoc.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 33 || 16.48km

Sobota, 23 lutego 2013 · Komcie(2)
Dojazd do pracy w Snięgu po kostki. Przyjemność srednia, ale co zrobić, taka pora roku, ze wali śniegiem i niszczy nasz sprzet. Siedzę w pracy i długie z tableta dlatego bez polskich znaków, obiecuje się poprawić, a w zasadzie poprawic tekst, jak tylko wrócę do domu. Dzień zapowiada się deszczowa więc jak bede wracał do domu pewnie zmianę jak kura. Jej kiedy przyjdą piękne słoneczne dni i wymowę poranki marca.... Cały nowy rok nic tylko śnieg opady i pochłonie na niebie. Masakra.

A co w pracy? Bo cóż jak zwykle, marudne dzieci meczach rodzice i temu podobne...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 32 || 9.47km

Czwartek, 21 lutego 2013 · Komcie(0)
Po Agnieszkę do pracy. Niestety, chodniki nie nadają się do jazdy. Na skrzyżowaniu ekipa w lanosie z mroźnym łokciem chce mnie przejechać. Pukam się w głowę a oni tylko coś buczą pod nosem.

Zima ciśnie nas bo już ostatnie jej podrygi. Ja to wiem czuje to w dętkach. Jesteśmy u progu przebiśniegów, tulipanów i pierwiosnków.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 31 - pętlenie po okolicy w zimnicy. || 38.51km

Czwartek, 21 lutego 2013 · Komcie(4)
Kategoria Pojeżdżawki
Pojechałem dziś rano z Agnieszką do pracy. Odstawiłem ją i wyposażony w aparat i rower pojechałem na objazd dzielnicy. Wycieczka z założenia miała być wolna, samotna i kontemplacyjna i nawet taka wyszła. Drogi czyli ulice , pozostawiają wiele do życzenia. Jednak stwierdziłem, że dla odmiany od wczorajszego łyżenia dziś nie będę psioczył na GDDK i inne bzdety. Pojechał ja rozpiździć zimę w jej ostatnich podrygach.




I dałem jej popalić. Wjechałem w zaśnieżone drogi, upaćkałem się śniegiem i nawet naplułem jej w śnieg! Niech ma!





Droga do Skrzeszewa od Chotomowa przez las, biała. Na wjeździe gorzej odśnieżona niż dalej w lesie. Po tym jak kopałem się w śniegu, bałem się jechać dalej. Okazało się, że im dalej w las tym ładniej i bardziej przejezdne. Blisko 5km pięknej leśnej i białej dróżki.



Przez Skrzeszew przejeżdżając widziałem także, koło szkoły, jak z rowu wyciągają traktorek do odśnieżania, taki zielony z małymi kółeczkami. W akcji brała udział duża żółta koparko-ładowarka. Nie wiem jak facet odśnieżał chodnik, koło szkoły, że wpadł do rowu.

Po zatoczeniu pętli wróciłem przez Wieliszew do Domu i odwiedziłem rodziców na piaskach. Jadąc zaś z piasków do Agnieszki zdecydowałem, że po przekazaniu dla niej obiadu do Jabłonny pojadę drogą przez Chotomów. Czyli zrobiłem ósemkę!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 30 - Zimną ciemną nocą || 6.28km

Środa, 20 lutego 2013 · Komcie(0)
Wycieczka na spotkanie do miasta. Kilka spraw bowiem załatwiamy. Śniegiem sypie, wali za kołnierz a na drogach armaGIEdon przez wielkie GIE.

Cóż - musimy czekać aż pogoda sama złoży broń! Bierzemy ja na przeczekanie. Sama się zagłodzi i zalodzi tym śniegiem.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 29 - Łyżkowe dylematy... || 9.45km

Środa, 20 lutego 2013 · Komcie(2)
Na rowerze wybrałem się po Agnieszkę.
Siedzę, paczę i nie "wieszę" oczydłom swem własnem! 17 a tu widno? O-e-sus...
No cierp ciere cierpcie! - chce się nieomal zaśpiewać dźwięcznie.

Co jednak po tym skoro nadal ani trochę mniej tego śniegu mokrej tej brei owej. Ponadto w pysk wiało mi dziś cukrem śniegowym a auta tańczyły na lodzie.

Jak na pierwsze dziewicze przebiegi "nowego" napędu, to nie nastraja pozytywnie, ale nie łamiemy się. No w każdym razie Księgowy się nie łamie, bo Adam to trochę marudzi.

Zastanawia mnie ciekawe zjawisko, dlaczego zamiast odśnieżać u nas na ulicach solarka sypie solą a łyżkę ma w górze? Breja się robi od soli. Sól zjada nasze jedno i wieloślady a taki pan "Łyżkowy" w firmie "Łyżennej" zajmującej się niekwestionowanym poprawianiem stanu dróg podczas zimy, jedzie z łyżką w górze i oszczędza na paliwie.

Z drugiej zaś strony, widząc stan naszych ulic i posiadając firmę "Łyżenną" odłyżałbym ulice ze śniegu faktycznie z dodatkową dozą staranności. Nie bowiem o nadmierne spalanie może tu chodzić łyżarki a o właśnie ową Łyżkę.
Gdy bowiem dokładnie się przyjrzymy pofalowanej powierzchni naszej ulicy i tym wszystkim rantom, krawędziom, odpryskom i uskokom, to Łyżennej firmy kierowca prowadząc solarko-łyżkę woli unieść ów kawał żelastwa, co by nie wyrwać z drogi drogocennego asfaltu i jednocześnie nie odłyżyć również stara lub mana wyposażonego w łyżkę.



Cóż więc począć? Jak szukać rozwiązania tej patowej sytuacji? Trzeba by było robić lepsze drogi, aby móc je bez problemu odłyżać. Przy super drogach zabroniono by sypania soli, więc asfalt by się nie niszczył. Naprawiając wiec drogi pozdbawiamy pracy setki ludzi łatających dziury na wiosne.

Jednoczesnie zmusimy firmy łyżące zimą do łyżenia przyziemnego co podwoi koszty paliwa łyżarek i sprowadzi kryzys na owe przedsiębiorstwa. Zwolnią pracowników, będą protesty, a bojówki związków zawodowych ręcznie rozbiorą ten dobry i gładki asfalt.

Później wszystko wróci do normy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 28 - Serwisowo i śniegowo || 12.08km

Środa, 20 lutego 2013 · Komcie(1)
Męczył mnie temat robienia jakichkolwiek inwestycji zimą. Strasznie deprymujące było to, że cokolwiek zrobię znów pójdzie na stracenie i w sól.

Niestety trzeba było podjąć decyzję, co bardziej się opłaca?
Inwestycja w tańszy osprzęt teraz na przełomie zima/przedwiośnie, który może jak pogoda się ogarnie posłuży do dojazdów do pracy jeszcze w początkach nowego sezonu, czy jeżdżenie na osprzęcie Frency za sporo większa kasę i narażanie Epicona, Łożysk HT2 i obręczy oraz klocków hamulcowych na podłe szpony zimy.

Zdecydowałem się zakupić najtańsze koło pod wolnobieg + do tego wolnobieg 6 biegowy. Związałem trybyki łańcuchem shimano z niskiej półki i w Polskę.

Korba, mimo moich obaw przyjęła nowego nie rozciągniętego kompana całkiem przyjaźnie. Nic nie skacze i wszystko kręci sie przyzwoicie. Cóż, liczę, na to, że jednak więcej jak 2-3 tyg zimy nam nie pozostało i , że oszczędzę jednak ten "nowy" napęd.

Jakby na to nie patrzeć, rower znów jeździ, jeździ się nim o wiele przyjemniej i znów mam ochotę na niego wsiadać. Czyli psychologiczna strona konfliktu zażegnana. Uff. Co do kosztów. Dzwonił kolega, że w piątek będą wiercenia a w weekend jade na górkę - i proszę, wszystko odrobię z nawiązką!

Aha zapomniałem dodać, że nabyłem zestaw lampek:

Drogi nie oświetlają, ale wydaja się być idealnym oświetleniem na miasto aby to mnie bylo widać po zmroku. Duża koza do świecenia połyka bowiem paluszki "aaa" w trybie migania, jak chomik!

Dziękuje za uwagę - to mówił ja Księgowy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,