Z synem, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w kategorii

Z synem

Dystans całkowity:107.00 km (w terenie 15.00 km; 14.02%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:26.75 km
Więcej statystyk

Urlopowy ja część druga i trzecia i jakaś tam. || 60.00km

Poniedziałek, 18 czerwca 2018 · Komcie(2)
Kategoria Wyprawa, Z synem
Jutro kończy się laba i wracamy już na niziny Mazowieckie. Dzisiaj jednak postanowiliśmy po raz kolejny skorzystać z okazji i wybraliśmy się na rower samochodem. Z młodym w foteliku nie da się robić wielkich tras, a więc po wyczerpaniu zasobów wolnych i nieznanych tras okolicy,  wsadzilismy siebie i rowery do auta i ruszyliśmy na Grabarke. 

Tu zostawiliśmy auto i pomķnęlismy na runde  dookoła. Sporo wyzwań nas czekało na trasie, bo poziomki były na poboczach na kazdym kroku. A prawa przyciągania i grawitacji nie da się oszukać. 

Syn miał cała buzię czerwoną od tych leśnych owoców,  a my chwilę spokoju od jego kaprysow. Podróżowanie z dzieckiem to inna bajka. Jemu w foteliku się nudzi. Co jakiś czas trzeba go wystawić na trasie aby polatał i spalił nieco energii. 

Wpis dodaje że zbiorczą ilością kilometrów z kilku dni.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Pietnacha z Synem || 15.00km

Sobota, 8 lipca 2017 · Komcie(1)
Kategoria kuweta, Z synem
Z synem i żoną po lasach i szutrach. Jednym słowem rodzinny Chill. Młody pierwsze minuty jeszcze patrzy dookoła, potem odlot i jazda trwa już bez udziału świadomości małoletniego. 










Las po lewej to las zasadzony przez ANDRZEJA DUDĘ. Paradoks w rządzie obecnie jest najwięcej nieporozumień z lasami i ich wycinaniniem, to wysłali przezydenta aby drzewo posadził i będzie git;)






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Świąteczne walki o władzę! || 22.00km

Poniedziałek, 17 kwietnia 2017 · Komcie(12)
Kategoria kuweta, Z synem
Święta pododa nam zafundowała słabe. Pomijając oczywiście, że nie miałem czasu na rower, czułem się przynajmniej rozgrzeszony, że jest "wujowo". Ok zgadzam się, były przebłyski słońca - to prawda, jednak 5 stopni rano i odczuwalna na zerze, to może nie koniecznie to z czym kojarzyłem sobie wiosenne święta Wielkanocne. 

No cóż, jak co roku, przełom kwietnia i maja robi sobie z nas... JAJA.
Generalnie do majówki erekcji pogodowej nie zapowiadają, więc zanosi się na stagnację termo-cykliczną.

Ubogi w tradycję świąteczną, i okraszony niechęcią i handra pogodową, spędzałem te święta jakoś tak - po swojemu. O nieudanej nocnej sesji z książką Cobena już czytaliście. Tym razem opowiem wam o życiu. Będzie o niesprawiedliwości Klerykalnej.
Otóż w pewnej wiosce nastał nowy proboszcz! Jako iż probopszcz jest prawie jak wójt, to wprowadzał swoje porządki przy cmentarzu. Wiadomo, jak Ksiądz dobry, to o cmentarz dba, bo wiadomo... parking zrobi, pomaluje płot, przyciśnie do opłat za miejsce pochówku, powysyła listy z życzeniami do rodzin. O tak życzenia od Księdza są cudne. Wysłanie kilkuset listów do osób, których mogiły nie są opłacone z groźbą ich "likwidacji" to piękny gest na święta. No ale Ksiądz musi dbać równiez o dar od boga - Handel.

Przed bramą A - stał od lat stragan pani Jadzi. Pani Jadzia była z "tej" parafii, więc sprzedawała sobie znicze, i wianki i było ok. Kilka lat temu pojawiła się konkurencja pani Jadzi. Pan Leszek Grzeszek! Po nastaniu nowego proboszcza, pani Jadzia została nawiedzona! Nawiedził ją ksiądz, nowy i zażądał aby usunęła stragan z przed cmentarza. Ksiądz wystosował pismo, że jeśli Jadzia będzie się ociągać i nie usunie budki do dnia świąt Wielkiej nocy. Przyjedzie ekipa i za opłatą, którą poniesie Jadzia, rozbierze im budkę ręcami własnemi! Ogólny powód, nie był znany. W kuluarach mówiło się, że Jadzia przeprowadziła się do innej parafii i już nie była "z tej partii -eeee tj parafii". Nowo nastały Ksiądz nie mógł tego pojąć i mu się nie spodobało. Pan Leszek i jego budka ze zniczami, zostały - on był ten dobry. Z właściwej partii!

Pani Jadzia przeniosła więc swój stragan na drugą stronę cmentarza, do bramy B. Tam tuż obok wejścia właścicielem gruntu jest pan Władek. Władek dobrze żyje z ludźmi, bo nawet część swojego gruntu "oddał" na parking cmentarny. Pani Jadzia, dogadała się z Władkiem i na jego terenie ustawiła stragan i zdecydowała się uiszczać panu Władkowi odpowiednie opłaty. Władek Happpy, Jadzia Happy - Ksiądz nie happy. 

Jaśnie Ksiądz nawiedził rodzinę pana Władka. - Władzio był w pracy - Wygłosił indywidualne Kazanie, jakoby pan Władek źle postępuje i tak nagadał żonie Władka, że się bidulka popłakała. Władek zły na Kleryka, Kleryk zły na Władka, a Jadzia Handluje przy bramie B. Dostaliśmy od Jadzi Jajeczko w czekoladzie, znicza kupilim, i w całej tej wojnie o świeczki, nie wiadomo gdzie jest sens. Generalnie sens jest taki, że w dniu świąt tylko jadzia była ze zniczami a Leszek nie. A świeczki nie mielim! To u Jadzi kupilim i się wszystkiego dowiedzielim! 

Efekty walk o władze cmentarne - pewnie niebawem się wyjaśnią. 

Poniedziałkowy dzień spędziliśmy za to już w regionie nie objętym konfliktem. Tu nikt nikogo PISmami nie straszy i generalnie spokojniej. No i pojechaliśmy z młodym na obiad do dziadków. W jedną i w drugą stronę zaczepiliśmy o las Legionowski. Jakież były jazdy, jakież były harce!



Może tego nie widać, ale wjazd na wydmę był sążnisty!


Lasem jazda to nie zawsze główne trasy - przedzieramy się z Jaśkiem i Agnieszką czasem po niezłych wyrypach. Po ostatnich wietrznych dniach sporo w lasach powalonych drzew. 


Przepiękna pora roku. Wszystko delikatnie się zieleni, wszystko pachnie... tylko piasek rozmarzł i te same trasy teraz wymagają użycia koronki 34t. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że mam na korbie minimalną 22t :D


Zdjęcia z tego wyjazdu są autorstwa mojej ukochanej, bo to ona ma lepszy aparat w telefonie. Ja zajmowałem się brnięciem po piachach, gdy zona wynajdowałą takie cuda w poszyciu!


O... to też ja, tylko jak było chłodniej nieco, to się ubrałem!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Świąteczny Magnificat! || 10.00km

Wtorek, 6 grudnia 2016 · Komcie(4)
Kategoria Z synem
Ostatnio moje drogi się rozjechały - mam namyśli nie tyle te po których się poruszam, co drogi oddechowe. Moje górne i dolne oddechowe drogi powzięły zamach i zrobiły mi przymusową przerwę w jeździe. A tak na serio - nie chciałem zawstydzać Katany, która deklarowała, że również powzięła EL cztery na chorobowe od roweru. 


Nie o tym jednak ma być dziś mowa. Mowa o moim nowym nabytku - nabytek ma już prawie 5 miesięcy i ostatnio inaugurował sezon z ojcem i matką w przyczepce! Jak przystało na kompletnie nieodpowiedzialnych rodziców załamaliśmy system podwójnie:
* jak to dziecko w przyczepce
oraz
* zimą na rowerze?

No i w ten sposób do końca pogrzebaliśmy w sobie nasiona normalności. Moi rodzice - czytaj dziadkowie - nie wiedzieć, czemu przyczepkę uważają za szatański wynalazek i są przerażeni jak my tym jeździmy. W sumie nie bardzo wiem czemu. Padały argumenty o wdychaniu spalin, o tym że po ulicy itp. Jednak po ulicy jadę tylko jak jestem zmuszony, a większość trasy z ogonem, jeźdźmy po chodnikach i bocznych ścieżkach. 

Cóż Janek ma zaciesz, bo przyczepka nisko i ma po bokach "okienka" i małoletni tylko ogląda świat. W wózku i spacerówce nie wiele miał widoków poza "ujęciem" na korony drzew, oraz na nasze - nudne już - twarze. 


Aha - wiadomka - wpis o kryptonimie roboczym 
Zdzisław
Czyli nie z dziś;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,