Wpisy archiwalne Sierpień, 2017, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2017

Dystans całkowity:477.00 km (w terenie 100.00 km; 20.96%)
Czas w ruchu:04:33
Średnia prędkość:23.74 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:79.50 km i 4h 33m
Więcej statystyk

Pożegnanie - częściowe || 0.00km

Niedziela, 27 sierpnia 2017 · Komcie(9)
W najbliższych miesiącach moja aktywność skupi się na nowym/starym blogu. Przenoszę się na nową platformę. Decyzja o tym, czy BS będę prowadził tylko jako dziennik dystansu - jeszcze nie zapadła. 

Czekam na was na nowym blogu i liczę, że czytelnicy którzy odwiedzali mnie tu, zajrzą i tam. 
Tym samym liczę również na wasze komentarze, opinie i wnioski - pozdrawiam

Księgowy


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Zale-nadrabiam-głości - CYKLICZNIE!!! || 135.00km

Piątek, 25 sierpnia 2017 · Komcie(3)
Kategoria Pojeżdżawki
Chciałem wszystkich przeprosić, za swoje ostatnie niedociągnięćia blogowe, ale naprawdę wiele się dzieje i brakuje mi doby na pisanie. Po dwutygodniowym szkoleniu u boku mega pozytywnych ludzi na Marszałkowskiej, przyszedł czas posadzić roślinki na swoim poletku. Przenieśliśmy się do Galerii Północnej. Wreszcie możemy ruszyć do przodu. 

Otwarcie Galerii przewidziano dla VIP-ów chyba na 13 z tego co wiem a potem dla "reszty". Czasu jest mało, bo mieliśmy opóźnienia z wejściem na obiekt i teraz nadrabiamy. Generalnie sklep ma już ściany podłogi i cały "social", ale nadal pełno jest w środku kurzu i pyłu, bo jak to bywa w naszym kraju, najpierw się kładzie płytki, a potem przypomina się ekipie, że kabel od IT miał być pod nimi. I tak tu zrobią, tam rozbiorą i jeszcze to wszystko w powijakach. My jednak nie możemy zwlekać bo kilka tysięcy sztuk towaru jest do zaklipsowania.

* klipsowanie - zabezpieczenia antykradzieżowe specjalnymi plastikowymi "dynksami", które piszczą na bramce jak kradniesz.

Pracujemy w pocie czoła, zwozimy dostawy, a sterta kartonów na placu budowy rośnie. Kiedy już mamy wrażenie, że jakoś nad tym panujemy i towaru ubywa, to jeden telefon niszczy nasze nadzieje. Kurier czeka i jest osiem palet do zwiezienia. I wszystko powraca do poprzedniego stanu. 

Generalnie więc, od 8 do 18 każdego dnia uwijam się z grupą ludzi, aby wszystko domknąć na czas. Co nie zmienia faktu, że sama galeria wygląda jeszcze jak w rozsypce. Ogrom prac jakie tam nadal są do zrobienia przerasta moją percepcję. Ludzi kręci się po glaerii kilka tysięcy. 3/4 to robotnicy, którzy wykańczają sklepy dla firm, ale są i budowlańcy dokańczający sama galerię. Tu przykleją płytkę, tu znów skują inną, bo popękała od naprężeń pracującego obiektu. Inni znów latają i domalowują ściany, a jeszcze inni - inni pomagają tym pierwszym:D


Żeby nie było tak całkiem nierowerowo, to wrzucę wam info i kilka fotek z trasy dokoła zalewu z zeszłego tygodnia z wtorku, gdy to jeszcze udało się wyrwać jeden dzień wolnego.
Wyjazd zapanowywałem oczywiście dłuższy, miała być znośna pogoda, mówili o powrocie lata etc. Wyszło klasycznie, czyli fronty deszczowe przewalały się nad Mazowieckim jeden po drugim. Efekt?

Mój wypad dookoła zalewu Zegrzyńskiego był totalnie pokręcony.

Zacząłem z Legionowa i ruszyłem na Dębę, skąd przez Jachrankę miałem jechać do Serocka i do Wyszkowa. Jakaś niepisana tradycja sprawia, że zalew Kręcę w stronę wskazówek zegara. W Jachrance zaczęło lekko kropić mimo, że słońce nadal świeciło. Zdecydowałem się więc nie jechać dookoła zalewu i pojechać do MC-donalda w Nieporęcie na Kawę. Z Macdonalda nie wyszło nic, bo wpadłem na pomysł, że odwiedzę Kamila w sklepie. Jak dojechałem do Cyklisty w Nieporęcie zaczęło konkretnie padać. 40 minut siedziałem i gadałem, a deszcz padał i padał. Obejrzałem sobie w tym czasie katalog Krossa na 2018 r. Nic porywającego nie zwróciło mojej uwagi. 

Ten front, poszedł bokiem. Zdjęcie robione w okolicach Miejscowości GAJ. Chmura poszła na wschód.

Gdy przestało padać, pojechałem dalej na wycieczkę. Planowałem zrobić sobie pętelkę do Kuligowa i wrócić, ale wiatr w plecy jakoś mnie poniósł i wylądowałem w Wyszkowie. Tam nie było już tak kolorowo. Z mostu nad Narwią, wiedziałem już wielki burzowy front, który szedł pchając mnie wiatrem na Wyszków


Wyszków - widok na Lewo:D


Wyszków - Widok na prawo.

Opady zbliżały się dość szybko, więc przeczekać postanowiłem na stacji. Zamówiłem Czekoladę w płynie i rozsiadłem się jak król. 
Lunęło...
Padało i padało i nie planowało przestać. Wreszcie, gdy wydawało mi się, że już się przejaśnia. Wyszedłem z baru na stacji i pojechałem na Serock.
Niestety deszcz wrócił, a na domiar złego okazało się, że wiatr jest w twarz. W zasadzie nei tyle wiatr, co wiatro-deszcz.
Łoiło mnie po gębie woda, jak siemasz. Z 25 stopni zrobiło się 13 a ja tego dnia miałem dodatkowo przypiętą do kierownicy tylko lekką dobrze wentylowana wiatrówkę.
Efekt? No do samego Legionowa jechałem w deszczu, a temp max, jaką osiągnął na tej trasie termometr - to  15 stopni. 

Zmoczony, zmarznięty, wziąłem kąpiel i zrelaksowałem się. Potem przyszedł czas na prawy rodzinne i tak oto wpis czekał aż do dziś. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy - powrót || 39.00km

Piątek, 18 sierpnia 2017 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!
W grafiku ostatnio zamieszanie. MIeliśmy w piątek wejśc już na galerię północną, ale coś im się wszystko przesuwa i kolejny raz nas przesuwają na Marszałkowską. W sumie mi bez różnicy, bo godzinówka musi sie zgadzać, ale z dojazdem jest trudniej mimo wszystko, bo na 9 rano musiałbym bardzo rano się zrywać, a tego nie chcę.

Do rzeczy - przypadło mi pracować od 9-17 więc do roboty pojechałem SKM z rowerem. Aby sobie jednak nie odmawiać przyjemności dojazdowych - wsiadłem do SKM S9, która jedzie na Warszawę gdańską, skąd mam do Centrum kilka kilometrów. Poczyniłem je rzecz jasna, rowerem. Uwaga moje spostrzeżenie. Skąd tyle tych matołów na Veturilo! Ja wiem, ja rozumiem... [ to znaczy nie rozumiem] , ale wiem, że dzięki nim i tej całej sieci wypożyczania czołgów  [ jak inaczej nazwać te kloce z 3 biegową piastą i bagażnikiem rodem z jeepa cheerokie ] nasze ścieżki rowerowe się budują i inwestorzy budują więcej infrastruktury. Kurka wodna, tylko powinno się edukować ludzi jak z tego korzystać. Na naszych ścieżkach rowerowych wolna amerykanka. Każdemu wydaje się, że wie jak jechać a efekt jest taki, że wiemy tyle co nic.

 Tego dnia rano o mało nie zostałem stratowany przez veturilo-trio co to mknęło po drodze rowerowej. Zapomnieli, że ustąp pierwszeństwa dotyczy także innych rowerzystów jadących drogą i ścieżka rowerową. Droga moja rowerowa, łączyła się z inną rowerową pod kątem ostrym. Z podporządkowanej, jak te 3 świnki, V-trio wpadło na mój tor jazdy. 

Na światłach spytałem ich grzecznie czy wyjeżdżając spojrzeli się na drogę na która wjechali. Tych trzech facetów spojrzało na mnie jak na kosmitę i jakbym mówił po Japońsku zdołało wykrztusić tylko "słucham?". Szkoda było mojego gadania. Za niskie siodełka, sandałki, spodnie sztruksowe... jakieś korpo jechauo do robo... Pojechałem więc na zielonym zostawiając ich w pogardzie z tyłu. 

Lud lud na rowery wsiada, do miasta wjeżdża i masakruje system. Czasem z utęsknieniem patrzę na pierwsze wiosenne miesiące, gdy jeszcze jest poniżej 10 stopni, gdy na drogach są w zasadzie tylko ludzie umiejący jeździć codziennie. Masa nieogarów - tak się to teraz histpersko nazywa - jeszcze kisi w domach. 

No ale starczy tego jadu - w pracy zrobiłem swoje i o 17 wyekspediowałem na autsajd by do domu powracać. Buchnęło w mą twarz takiem żarem, że ażem się zląkł, czy to nie jakaś katastrofa ciepłownicza nastała. Po opuszczeniu klimatyzowanego budynku dostałem szoku termicznego. Spociłem się więc czym prędzej stojąc na światłach i zanim było zielone, dołączyłem do groma ludzi spoconych, tyle że na rowerze. 

Po przebiciu się do Metra Ratusz zjechałem pod Starym Miastem na drogę rowerowa wzdłuż Wisły. Tam bulwarowe laseczki, bulwarowi panowie, bulwarowe ostre koła, dupeczki na Holendrach... Gdzie nie spojrzeć tam pędzi jakiś trzepak. No ja wiem, że nie każdy musi w obciskach i że nie tylko moje JA jest najmojsze.  Tylko jak patrzę na dwie dziunie obok siebie jadące na "fafuniastych" dameczkach z koszyczkami, trzebioczące jak idnorki w okresie godów, które WALĄ MI NA CZOŁOWE - to czuje się zaniepokojony nieco. Owe niewiasty, rzecz jasna niebiańsko zwiewne jak łupież u marynarza, chichocząc i bąkając "oj przepraszam", nieomal wpadają na siebie, na mnie i na słupoalatarnie.

Pan znowu na ostrym kole - pociska niewolno wyprzedzając mnie. Dumny jestem, że wreszcie jakiś użytkownik z głową. Wyprzedza, zjeżdża od razu na prawą stronę ścieżki i... nagle staje i zawraca w lewo z prawej strony drogi rowerowej. Chyba zapomniał numeru od laski z bulwarów, bo pomknął w druga równie żwawo co, gdy chwilę wcześniej mnie wyprzedzał.

Suszy mnie, bo upał, a ja nie mam picia. Jako ten liść, wpadam na Tarchomin gdzie spotykam Roberta. Łykam browarka od niego bo delektuje się nim nad Wisłą. We dwóch jedziemy do Legionowa gawędząc sobie o byciu ojcami (ja 1.1r a on 0.9r). 

W domu jestem o czasie. Zmęczony i spalony slońcem


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Szutrowa wyprawka i opalanie dłoni! || 140.00km

Środa, 16 sierpnia 2017 · Komcie(4)
Tak się ułożyło, że mam obecnie kilka dni wolnego zanim wejdę do pracy na Galerię Północną. Od piątku zapowiada się codzienny młyn, bo pracować będziemy już na nowym obiekcie przy zatowarowaniu sklepu. Będzie sporo pracy sporo pyłu, noszenia, ustawiania i generalnie sporo wszystkiego. Grafik więc pozwala mi teraz nieco zregenerować siły przed tym etapem. 

Po spędzeniu dnia wolnego z rodziną 15 ego, na paradzie Wojskowej, ten dzień przypadł mi na rower. Długo wahałem się gdzie pojechać, a jednocześnie chciałem aby to był jakiś większy wyjazd. W końcu sposobność przyszła i umówiłem się z Radkiem i Kasią na rowery w ich okolicach. Celem były drogi polne i szutrowe oraz wąwozy okolic Zakroczymia. Radek topografie tych miejsc zna na pamięć, więc prowadził mnie szlakami bardzo malowniczymi (pokrzywy) i bardzo piaszczystymi. Jeśli dodać do tego upał jaki tego dnia panował, wyszedł całkiem solidny wyjazd!

Prędkość moja 27km/h prędkość WSS - 14km/h....

Twierdza Modlin i moja Shannon w nagości swej pełnej. Bez bagażniczków i pierdyczków - jak to powiedział kolega ostatnio. 

Chcecie góry? Macie góry - Wjazd na skarpę tuż obok Zakroczymia. 

Przez wioski i wioseczki po bruku gorszym od kosteczki!

Miejsce Masakry Romów w lesie skryte....

Pozostałości dawnego PGR-u.

Dokąd ta droga? Wie tylko Radek!

Druga część wycieczki była już tylko we dwójkę. Kasia się odłączyła a my z Radkiem pognaliśmy hen dalej na szutry, pola i lasy!




Stróż porządku i figurki Matki Boskiej!

Koło tego kościoła zaczepia nas sympatyczna pani. Zagaduje sama z siebie i gdy dowiaduje się że ja jestem z Legionowia w ciągu kilku chwil dowiadujemy się, że jej siostrzenica ma na imię i na nazwisko "tak a  tak" i pracuje w Mac Donaldzie w Legionowie. Może szukała dla niej bratniej duszy. Niestety obaj z Radkiem już żonaci jesteśmy! hehe

Accent SHannon x 2 :D 

Malowanie Widelca w ujęciu RDK:)

Malowanie bagażnika wersja bądź widoczny na drodze.




Z dworku i jego okolic pozostała tylko Oficyna.




Na tym odcinku czułem się jak w wysokich Karkonoszach. 

Osobliwe miejsce, ani to skup aut, ani serwis... facet dookoła posesji ma poustawianych pełno samochodów. Większość nadal z rejestracjami. Bałagan totalny panuje dookoła. Niektóre to fajne bryki!








Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Rowerem po Drogach || 55.00km

Niedziela, 13 sierpnia 2017 · Komcie(6)
Ostatnio moja jazda rowerem jest poszatkowana jak kapusta do bigosu. Jeszcze chwilę i wróci wszystko do normy, bo kończy się okres gdy pracuje w centrum i będę miał więcej możliwości dojazdu rowerem. Wykorzystałem jeden dzień kiedy miałem na 11 godzinę i pojechałem do pracy również do centrum. Był zapas czasu, Janek rano wstał więc wybrałem się o zwykłej porze. 

Ranek zimny, żeby nie powiedzieć mroźny - wszak po  nocach gdzie temperatura była po 27 stopni, poranne 15 to nieomal szron. Udało się jednak jakoś przemóc i po pół godzinie, moje wnętrze się skompensowało z zewnętrzem i uzyskałem komfort termiczny.
Na drogach rowerowych Warszawy, mimo niedzieli, pełno rowerzystów. Byłem zaskoczony ilu ludzi jeździ rowerem o tej porze. Kopenhaga to jeszcze nie jest, ale powoli robi się podobnie jak u nich. Zwłaszcza na wlotówkach do stolicy tych wzdłuż Wisły. 

W pracy bite 11 h na nogach. Pracy niby nie wiele, ale w tak sporym sklepie ciągle jest pełno zadań do zrobienia, a to trzeba ogarnąć dostawy, a to oblecieć zamówienia internetowe, a to znów stać na kasie. Generalnie, wszystko w mega miłej atmosferze super ludzi. Nie czuje się tych 11 godzin, jeśli nie liczyć nóg wchodzących w 4 litery aż do szyi, ale atmosfera bajka. Na zamkniecie jak już nikogo nie było w klepie, kopaliśmy sobie piłkę pomiędzy sobą miedzy polkami. Śmiechowo było, nawet kierowniczka przyjęła kilka podań. 

Wracanie do domu przypadło mi w zachodzacym slońcu. Pięknie i nostalgicznie....




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nagość i Gołość jej królewskiej mości. || 108.00km

Poniedziałek, 7 sierpnia 2017 · Komcie(3)
Po chwili oddechu od maratonu i ogarnięciu spraw w nowej pracy. Mogłem wreszcie wsiąść na rower. Organizm się zregenerował, dupka odtajała i nawet popęd cykliczny wrócił. 

Po kolei....

Sklep sportowy Martes Sport - to tam podjąłem pracę. Będę pracował w nowo otwieranej galerii północnej koło ratusza Białołęka. Obecnie wszyscy pracownicy, łącznie ze mną szkolą się stacjonarnie w wyższej szkole butów i obuwia na wydziale klipsowania i metek. Nasze studia są zaoczne, bo pomagamy obsłudze istniejącego już sklepu. 

Co nowego?
Praca zmianowa, głównie po 12h, czyli 15 dni wolnego w miesiącu. Zaleta? Wada? Nie wiem ocenię z czasem. Ogólnie robię potem dwa dni przerwy znów ze dwa dni robię itp... Wyjątkiem będzie najbliższy czas, bo wchodzimy na galerię i tam "ciurkiem" przez 2 tygodnie będziemy od zera zatowarowywać sklep. 

Co mają?
Sklep to sporotowa siecióka od rowerów, przez narty, rolki hulajnogi i wszelkiej maści ciuszki plecaki i inne takie. Coś w podobnie jak go sport, czy intersport. Jak będziecie potrzebowali czegoś sportowego - zapraszam. 



Rowerowo odpoczywałem, a do pracy jeździłem hulajnogą. Miało to na celu zregenerowanie się po maratonie, ale i warunki gdzie obecnie się szkole, średnio pozwalają na przyprowadzanie roweru. Zdecydowałem więc , że do jazd na hulajnodze pozwoli odpocząć i zregenerować się nieco.  

Hulajnogą fajna sprawa, sporo to szybsze od chodzenia i w sumie wszędzie można wejść. Nawet do carefoura na zakupy poszedłem z hulajnogą. Nikt ie protestował. Po sklepie, co prawda nie jeździłem, ale przynajmniej odszedł mi problem jej przypinania, czy przechowywania. 

Praca zmianowa to z jednej strony trudna sprawa, bo jednak na nogach jestem cały dzień, ale ilość godzin musi się zgadzać i po kilku dwunastkach w pracy są  dni przerwy, nawet kilka. Ja jeden z tych dni wykorzystałem właśnie rowerowo. Rano na zakupy, a potem, gdy już wszystko było ogarnięte, wybrałem się na wycieczkę. 

Rower ogołociłem z bagażników i założyłem mu dawne czerwone opony rubinio. Jakoś dawniej je kupiłem, ale szybko na nich gumy łapałem i lekko przytyrane były. Potem jakoś wisiały na haku. Wybór koloru wpadł mi jakoś przypadkiem aby ożywić nieco zmęczoną sezonem Shannon. W sumie ładnie wygląda rowerek. 

Plan był na solidne 150km, ale już na trasie do Nowego Dworu Mazowieckiego wpakowałem się na jakieś gówno i rozciąłem oponę, a co za tym idzie, dętkę również. Musiałem zmienić, i tym samym już na starcie zostałem bez zapasowej dętki. Decyzja zapadłą, że wrócę do domu i uzupełnię zapas, aby nie dymać z buta na pieszo jak bedę 80km od domu. 


Swoje koła skierowałem do Chrcynna koło Nasielska. Nowy asfalt na tym odcinku ułatwił jazdę na najbardziej dziurawych odcinkach. 

Finałem mojej rowerowej eskapady jest Serock i rynek. A tam perełka drewniana. Dom drewniany pośród murowanych kamienic. 

Na plaży jem sobie pyszne lody i chowam się od słońca pod parasolką. 


Trasę zamykam przez Nieporęt i ulice Małołęcką po drugiej stornie kanału. Trasa wyszła przyjemną, choć dystansu spodziewałem się nieco wiekszego. W sumie nie żałuję, bo był i relaks i pedałowanie. 
W uszach odkryłem nową formę słuchowiska. To tzw. PODCASTY coś jak audycje radiowe na jakieś fajne tematy. pełno tego za darmo w internecie. Obecnie słucham podcastów "koło roweru" na tematy około rowerowe, są też fajne nagrania "mała wielka firma" o przedsiębiorczości, czy "kropka nad M" znów o sporcie. Jak się człowiek zagłębi w te podcasty to duża biblioteka multimediów się wyłania.
Polecam wam tę formę audiobooków, bo można się nawet nowych rzeczy nauczyć i poszerzyć swoją wiedze, no z przedsiębiorczości, czy innych dziedzin.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,