Wpisy archiwalne Czerwiec, 2012, strona 1 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1060.35 km (w terenie 20.00 km; 1.89%)
Czas w ruchu:07:32
Średnia prędkość:20.67 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:44.18 km i 3h 46m
Więcej statystyk

Z Jabłonny do Jabłonki! || 187.47km

Sobota, 30 czerwca 2012 · Komcie(0)
Chodziło za mną, aby pojechać gdzieś rowerem, poczuć setki kilometrów i sponiewierać się, a jednocześnie chciałem wyskoczyć z sakwami gdzieś pod namiot i odpocząć. Jak tu połączyć te dwa wątki w jeden? Otóż można moi mili!
Wystarczy zabrać ze sobą dwójkę przyjaciół i jechać 180kilometrów na mazury!
Pobudka o 5:30 w sobotę to nie jest to co robią zwykli ludzie, gdy mają za sobą ciężki tydzień w pracy. My zwlekliśmy się z wyrka dość wolno jednak mimo lekkiego zamotania z pakowaniem i myciem porannych garów, wyjechaliśmy wreszcie z domu.

W Serocku zamiast o 7:00 jesteśmy z 45 minutowym opóźnieniem. Piotr i Marysia już czekają. Szybkie smarowanie łańcuchów i możemy startować. Im wyżej słońce się wznosi tym więcej stopni odczuwamy na naszych ramionach. Zwykły pogodny poranek wolno przeradza się w upalny dzień. Wiatr, wiejąc w plecy, ułatwia poruszanie załadowanych sakwami rowerów. Jednak nic za darmo. Nie odczuwamy ruchu powietrza i upał zdaje się stawać nieznośny! Na jednej z szutrówek kiedy, każdemu z nas wydaje się, że za chwile żar piasku nas rozpuści całkiem, Piotr w widowiskowy sposób gubi wór z namiotem. Pakunek o centymetry mija moje przednie kolo a chwilę potem bagażnik i dwie duże sakwy crosso również lądują na ziemi obracając się o 90 stopni na dolnych śrubach bagażnika.

Kiedy opada podniesiony zdarzeniem pył, nikt nie wie do końca co się właśnie wydarzyło. Okazuje się po chwili, że pręty u góry bagażnika wysunęły się z mocowania. Awarię zaopatrujemy zipami i paskiem, mocując ścisło bagażnik do tylnych widełek ramy. (Patent z powodzeniem wytrzymuje całość wyprawki)
Im dalej na północ tym droga staje się ciekawsza. Małe wioski i wioseczki są urokliwe a my jedziemy obok siebie rozmawiając. W pewnym memencie słońce oddaje niebo we władanie chmur. Sytuacja temperaturowo się poprawia, jednak niebo zbiera się na ulewę. Fanaberie pogodowe trwają nadal a my w spokoju przemy na północ. Jedzie się wyraźnie lepiej, bo nie pali nas jak na patelni, jednak perspektywa deszczu również nie jest budująca.

Gdy jesteśmy już 15km od celu, udaje się wreszcie wygrać jednej ze stron i wychodzi słońce. Nie jest już tak upalne bo jest po 17 ej. Gdy zdobywamy cel, nikt nie myśli o mozolnym rozpakowywaniu się. Zostawiamy tobołki i ubrani w klapki jedziemy kilkaset metrów nad jezioro.

Kąpiel jest cudowna, woda jeszcze dość chłodna, sprawia że czuje się maksymalnie zrelaksowany. Jest już dość późna godzina, więc nie pluskamy się długo i wracamy do obozu na grilla i piwko! Tam toastom nie ma końca a grzanki z kiełbasa z grilla przypieczętowują osiągnięty cel!

Galeria pełna:
https://picasaweb.google.com/101341840701285740459/ZJabOnnyDoJabOnki


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 40! - No to mamy okrągłą roczniczkę! || 80.47km

Czwartek, 28 czerwca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Dziś rano Aga jechała do swoich rodziców aby załatwiać własne sprawy, wykorzystałem więc to, że musiałem wstać o 6 i postanowiłem i ja pojechać tylko w nieco innym kierunku.
Po ubogim śniadanku opuszczamy oboje mieszkanie przed godziną 7:00. Trasę do Nowego Dworu pokonuje już samotnie, bo Agnieszka pojechała na pociąg. Nudy na pudy, ale mały wiatr i przepiękne słońce o poranku sprawiło, że jechało mi się naprawdę znośnie. Wyłączyłem się całkiem i złapałem taki relaks, że nie wiedzieć kiedy pojawiły się pierwsze zabudowania i światła w Nowym Dworze.

Przez podmiejskie osiedla Czosnowa i Dziekanowa Leśnego wracam do Warszawy i ku memu zaskoczeniu jestem przed czasem. Krążę więc jeszcze po okolicy delektując się słońcem i delikatnym ciepłem (nie upałem) poranka.

W pracy jestem o czasie... pustki i spokój powodują, że mogę się zrelaksować nieco i ochłonąć po wycieczce, choć nie czuje się zmęczony. Jechało się znośnie. Do Weekendowego wyjazdu coraz bliżej a ta wycieczka przed pracą dodała kolejna znaczną cegiełkę do celu jakim jest 1000km w tym miesiącu!

Na koniec wesoły żarcik:)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 38! - Czas płynie jak rzeka.... || 25.88km

Wtorek, 26 czerwca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Do pracy pojechałem dziś pociągiem, oczywiście rower tez brał udział w tym wydarzeniu. Rano padało delikatnym wciskającym sie wszędzie deszczykiem. Było byle jak.

W pracy zauważalne przesilenie końcowo miesięczne, cała masa tych emerytów chyba wydała już swoje renty i zasiłki na ziemniaki i marchewkę bo jest ich znacząco mniej. Z ciekawszych rzeczy jakie dziś zasłyszałem od klientów:

"Chyba cię poje*ało, jakie 10zł... jaka prowizja...?"
"Mój dziadek był impotentem, pradziadek był impotentem, a pan Skąd się wziął? A ja z Rzeszowa"


Ostatnie dni miesiąca a ja w czarnej dupie z kilometrami. Obliczam sobie, że aby wypracować 1000km w tym miesiącu będę musiał troszkę popedałować:) I to średnio 69,28 km dziennie;P Ciężka sprawa:) No cóż... zobaczymy~!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Amelinium - Jak szybciej jedzie to lepiej rozpierdala! || 101.22km

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na uczelnie
Dzisiaj mimo zaplanowanego egzaminu na uczelni, postanowiłem wybrać się na nieco dłuższe kręcenie. Umówiony byłem na 17 z profesorem na ochocie więc czemu by nie przeciągnąć się trochę asfaltując?

Na trasie do Leszna


No z tym przeciągnięciem to była najprawdziwsza prawda, a pomógł mi w tym kolega. Na imię bylo mu Mieczysław... a tak serio to nie nazywał się Mieczysław tylko WIATR, choć uważam, że Mieczysław byloby równie dobrym imieniem dla wiatru. Walił albowiem, Mietek w ryj jak rasowy bokser! Robiłem uniki aż do samego Nowego dworu Mazowieckiego.

Dalej przez Kazuń, pomknąłem na Julinek. Wiatr już nie przeszkadzał, choć w sumie nie jechało się lekko. Dwie sakwy w jakie byłem zaopatrzony jednak stawiały opór. Wziąłem je z premedytacją, bo lubię mieć po obu stronach równe obciążenie.



Trasa od Leszna do Warszawy to już czysty majstersztyk! Jak mówi filozof z YT:
Jak szybciej jedzie to lepiej rozpierdala.
Ja mimo opon 2,1` i dwóch sakw osiągałem na tym odcinku prędkości rzędu 26-30km/h


Summa summarum, Egzamin zaliczyłem do domu wróciłem a na moście północnym mknąłem 45km/h, to jest namiastka tego czego mi brakowało!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po parasolkę do Agi pracy || 10.47km

Niedziela, 24 czerwca 2012 · Komcie(0)
Aby w kraju było fajnie
i by fajnie się jeździło
trzeba kręcić oficjalnie
Jakby się co wydarzyło


Pojechałem rowerem po parasolkę, dla Agi, bo został w pracy a nadają znów załamanie pogody. Co to się działo. Jak się for-fiter wyrywał! Rany koguta! Jak on szedł przez ten las. Jak chciałem minąć grupę 3 rowerów to aż się zakurzyło! Przeleciałem przez runo leśne tylko trzeszczały patyki. Nie sądziłem, że można tak gnać po lesie! 27/28km/h nie schodziło z licznika a przez piaskownice, to tylko czułem jak mi miota ziarenkami piasku po łydkach.

Było zacnie! Niewiele kilometrów, ale przez las leciałem jak strzała...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na obiad do rodziców. || 12.04km

Niedziela, 24 czerwca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Rowerkiem na obiad do rodziców i wręczyć ojcu prezent z okazji dnia taty. Życzenia dostał wczoraj telefonicznie a dziś dostał prezent;)

Jestem mile połechtany przyjemnością z jazdy na Francy. Forfitter prowadzi się dobrze a Epicon subtelnie wybiera nierówności. Obecne temperatury są chyba dla nich obojga optymalne!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Pacz jaki ku-wa szagier!!!! || 81.43km

Sobota, 23 czerwca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Na Zaborze
Nastał wreszcie dzień, kiedy wyprowadziłem forfittera na nieco dłuższy spacer. Nie był to bynajmniej byle jaki spacer. Miał on tego dnia bojowe zadanie odebrać swojego poprzednika. Accent leżał okulały w serwisie i trzeba było go odstawić do domku. Czeka na lepsze czasy na jesieni, kiedy to przeistoczy się w zimówkę.

Po odebraniu ramy, załadowany sakwami pojechałem z Agnieszką na Zaborze. Wycieczka po za sprawami rodzinnymi miała też inny cel.

Malowanie bagażnika z dala od osiedla, gdzie popsikanie trawy sprejem to przestępstwo karalne. Tam w otoczeniu pól i dziobiacych kurek mogłem sprejować do woli i nadawać nowy szyk kolorystyczny swojemu podrapanemu bagażnikowi i nie pasującej kolorystycznie Nóżce.
Oba wspomniane wcześniej elementy zyskały kolor matowej czerni, wpisując się w schemat kolorystyczny francy!

Podczas przygotowywania bagażnika do malowania, zwróciłem uwagę na miejsce gdzie oryginalny lakier dziwnie się "napuchł". Gdy usunalem złuszczajacy się fragment, papierem ściernym, okazało się co było przyczyna puchnięcia:


Zdiagnozowano, u pacjenta przerwanie ciągłości powłok aluminiowych na odcinku wspornikowym D4. Miejsce zinwentaryzowano, oznaczono zamalowano i... w stanie ogólnym dobrym wypisano ze szpitala z zaleceniem, przykładania większej uwagi do załadunku niesymetrycznego sakw.

Francuz bez bagażnika - zobacz jaki kurwa szwagier!!!
Nie mam kasy na razie na nowy bagażnik, a kolosalnie niewielka nieciągłość i banalnie małe przebiegi do i z pracy, nie predestynują do zakupienia nowego bagażnika. Stwierdziłem, że najpierw nabędę błotniki a w kolejności drugorzędnej, bagażnik... Choć jak sądzę, ten ostatni kupie dopiero u progu kolejnej większej sakwiarskiej wyprawy!



Wracaliśmy do domu około 18:30 trasą przez Kosewko i Bronisławkę.
Całość przyniosła przyjemne efekty zmęczenia i satysfakcji z posiadania naprawdę fajnej forfittowej francy! Rower prowadzi się zacnie, koła przyjemnie szumią na asfalcie a dość dobrze rozmieszczony bieżnik sprawia, że mimo dość pokaźnych rozmiarów, opony nie sprawiają problemów w jeździe.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 37! - Zobacz Jaka Franca! || 37.48km

Piątek, 22 czerwca 2012 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Do pracy na rowerze, nie byle jakim, bo na super francy!

Było zacnie i szkoda mi, że tak mało! Dojazd do pracy był tylko namiastką tego co chciałbym przejechać. Podbudowuje mnie to jednak cholernie, że i do pracy jeździć rowerem mogę, bo powiem wam szczerze, że regularnie dość udają mi się te dojazdy. Niby to tylko 17-18km rano i tyleż samo do domu, jednak dobre i to;)

Brakuje mi jak narkotyku, długiej trasy, nocnej jazdy, świtu na siodełku i zajechania się w trupa... :( strasznie brakuje mi jakiegoś mocniejszego dystansu, który by mnie przycisnął do gleby i powiedział: "teraz mnie poczułeś? No to nie fikaj".

Czuje się jak na jakims odwyku i gdy patrze dookoła na wasze 100tki i 200 to jakbym wahał upragniony narkotyk, którego nie mogę mieć:( I mnie w środku aż skręca a za nic nie chce mi przejść nic z tego cyklotycznego głodu.

I to tak we mnie narasta i narasta...:( ech czuje się nieszczęśliwy wewnętrznie...A z drugiej strony wiem, że praca to dobry cel w życiu i, że trzeba odkładać kasę na mega wyprawę. Taki tyci maluśki wyjazd aby mnie sponiewierało... :( ech


Podsumowania.

Dni rowerem do pracy: 37
Średnio na wyjazd: 38,18km
Łącznie do pracy: 1448km
W czerwcu jak dotąd: 290.68
Maj: 571km
Kwiecień: 586km

Brakuje mi kilka kilometrów;P w czerwcu aby zrobić średni przebieg miesięczny do pracy:P

a na koniec tego super wpisu goryczy i radosnych statystyk:




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,