Wpisy archiwalne Maj, 2012, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:1364.22 km (w terenie 91.01 km; 6.67%)
Czas w ruchu:43:09
Średnia prędkość:19.10 km/h
Suma podjazdów:1530 m
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:47.04 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Zlot - Wyjazd || 80.31km

Niedziela, 20 maja 2012 · Komcie(0)
Kategoria Wyprawa
Trasa, zaznaczona tylko do PKS z Kłodzka...



Wyjechać mielismy w planie najwcześniej rano i udać się do Wrocławia na PKP, lub do Strzelina, gdzie (wedle wcześniejszych, lub nazwijmy je wstępnych) ustaleń miał być o 14. Podjazdy, podpowiedział nam trasę więc wybraliśmy ją nieświadomi tego co nas czeka.

Okazało się że na Sienną prowadzi morderczy podjazd, jednak zdobywaliśmy go dumnie i parliśmy do przodu ile sie dało! Bywały postoje a pot lał sie strumieniami. Po zdobyciu wiejskiej góry, zjazdem w dół szybko przejechaliśmy Stronie Śląskie i dotarliśmy do Lądka Zdroju. Tam nastąpiło nagłe olśnienie przy sklepie. Okazało się, że na trasie mamy drugi wielki podjazd a do pociągu nie kilka godzin a 40 minut. I najlepiej z Kłodzka. Jeden z kolegów udał się dalej na trasę zdobywać pojazd, my z Unh`em i Agą popędziliśmy sprintem na Kłodzko. Prędkość oscylowała w graniach 32-30km/h i zabrakło nam kilku minut bo pociąg i tak zwiał.

Udało się namówić kierowcę PKS aby zabrał nas do Wrocławia. Najpierw odmówił z miną: " rowery to nie wejdą tu za nic na świecie chyba żartujecie!" Gdy jednak zaczęliśmy dogadywac sie z Czeskim przewoźnikiem tuz obok, aby zabrał nas do celu, kierowca "polski" wyszedł i spojrzał takim dziwnym wzrokiem.
"A wy to możecie je jakoś rozłożyć? No bo jak rozłożycie to spróbujcie je tu włożyć". Po czym otworzył nam luk.

Udało się dojechać do Wrocławia i jeszcze sporo przed czasem! Zwiedziliśmy rynek, widzieliśmy wielkie krzesło i przepysznie zjedliśmy w JADŁOMANII. Super lokal, nakładasz płacisz za to ile wazy. A potraw w bród!


Galeria




.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Zlot - integracja i zdobywanie Śnieżnika || 74.20km

Sobota, 19 maja 2012 · Komcie(5)
Kategoria Wyprawa
Dystans, jaki pokonaliśmy tego dnia jeszcze jest do pewnej weryfikacji, jednak to co jest najważniejsze, to to, że było super. Zlot zgromadził ponad 70 osób na rowerach. Niestety szkoda, że nie wszyscy ruszyli na sobotnią wycieczkę. Część osób musiała zostać, lub chciała odpoczać po piątkowej nocy.

Ja i Agnieszką ruszyliśmy na trasę, było zacnie. Były zacienione kręte szutry w wysokich leśnych głuszach, były szybkie zjazdy na asfalcie i... było zdobywanie Śnieżnika.

Górka ma 1425m, z czego z rowerem dotarłem na sam szczyt. Podjazd po luźnych kamieniach, 12-14 % podjazdy a ostatni kilometr po korzeniach i kamieniach na samiusieńki szczyt!





Accent na 1425 metrach!

Miałem chwile zwątpienia, ale udało się wytrwać! Łącznie Śnieżnik zdobyło nas 4 osoby w tym CIMAN na trekingu! To kolejna już górka jaką mogę zaliczyć do listy swoich "BIG-ów". Do tej pory mam na swoim koncie:

Łysica 612 m.n.p.m( z rowerem)
Łysa góra 594 m.n.p.m. (na rowerze)
Murowaniec 1500 m.n.p.m (na rowerze)
Śnieżnik 1425 m.n.p.m (na rowerze i z rowerem)

Kolejne plany Skierowane są w kierunku:
Morskie Oko, Śnieżka i jakiś większy pagórek w Bieszczadach:D


Galeria


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przedzlotowo || 91.47km

Piątek, 18 maja 2012 · Komcie(0)
Na uczelnie pogrzebać w bibliotece do pracy MGR a po powrocie po Age do pracy.

Cz 2 Czyli do metra wieczorkiem również rowerkami, tym razem, już z Agnieszką.

Cz 3 czyli z Bystrzycy Kłodzkiej do miejsca zlotu... Dzięki nawigacji Cimana, który po nas wyjechał dotarliśmy na miejsce jak trzeba! Sami w tym lesie to byśmy chyba zabłądzili!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 21! - Do zlotu godziny odliczam || 28.83km

Czwartek, 17 maja 2012 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Do pracy, ale wcześniej do rodziców na Piaski po ponaglenie do zapłaty z urzędu miasta;) Zapomniało się podatku zapłacić i od razu chcą mnie sądzić. Bylem przekonany, że opłaciłem to dawno temu... i co?

Zapłacone zaklepane, z głowy!

Do zlotu kolejne godziny mijają. Jutro o tej porze, będziemy w busiku gnać na południe! Na zlocie zapowiada swoja obecność prawie 90 osób. Jak będzie ponad polowa to będzie zmasowany atak!

Szykujcie się międzygórze najadą sakwiarze!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 20! - Pada jego mać! || 12.00km

Wtorek, 15 maja 2012 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Na zarobek na rowerze Agnieszkowym częściowo metrem częściowo pociągiem a powrót autobusem. Rowerem tylko od metra do pracy i do SKM. Accent w naprawie nowe pedały... stare zaczęły strzelać. Sprawiłem sobie teraz na łożyskach maszynowych w nadziei, że wytrzymają mój pressing dłużej.

Tak wyglądają moje naciskacze. Macie jakieś doświadczenia z pedałami na maszynach?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Puszcza Knyszyńska - dzień 2 || 68.17km

Niedziela, 13 maja 2012 · Komcie(4)
Dzień drugi jest w swojej prostocie bardzo podobny do pierwszego. O poranku budzimy się nieco zmęczeni, jednak założenia są proste, nie poddamy się pogodzie! Ruszamy z kwatery o 8:30 i atakujemy na szlak!

Jedziemy do Czarnej Białostockkiej a stamtąd po śniadaniu w Tesco, udajemy się szlakiem wzdłuż torów. Czasem jest on asfaltowy, czasem pokrywa go bruk. Czasem znów znika w lesie i to tam najtrudniej się jedzie.

Znów rozterka czy to napewno ta droga na mapie;)

Szutrówka miejscami jest nieco piaszczysta i na slickach ostro nas rzuca. Do tego dodać trzeba, że pogoda bawi się z nami w kotka i myszkę, co jakiś czas przechodzi nad głowami, mini ulewa. Po prostu, znienacka pojawia się ściana wody złożona z małych kropelek, ale tak gęstych, że musimy chować się pod wielkimi świerkami. Im bardziej w lesie tym droga bardziej falista i pagórkowata. Momentami trudno powiedzieć, czy to jeszcze nasz szlak. Jedynym oznaczeniem jakie jest są kropki pomarańczowe na białym tle namalowane na drzewach świadczące o tym, że jeszcze nie zgubiliśmy drogi. ‘

Tu czy nie tu?
Gdy opuszczamy las pogoda się poprawia. Zmienia się krajobraz diametralnie! Słonce, przepiekne szutrówki i soczysta zielen. To jakby inny świat, inny rejon inna rzeczywistość. Wstępują w nas nowe siły i przemy na przód.

Odwiedzamy po drodze w Jurkowcach, park Dinozaurów. Zawsze to miła odmiana, od tego co mamy u siebie.

ostatnio zbyt wiele mam na głowie...
Z geologicznego punktu widzenia nie mam pojęcia jednak, co ów park ma wspólnego z tym rejonem kraju. Cóż komercjalizacja nas zje;)

Do Białegostoku wpadamy leniwie. Mamy sporo czasu. Zjadamy obiad we wcześniej poznanej już pizzerii a potem ruszamy zwiedzać rynek i okolice pałacowe. Zarówno sam pałac jak i ogrody są przepiękne!




Dzień kończymy pakując się do Polskiego Busa i wracając do domu. Ostatni odcinek z Metra Wawrzyszew pokonujemy już „bez emocji”.

Pełna galeria dzień drugi


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Puszcza Knyszyńska - dzień 1 || 90.64km

Sobota, 12 maja 2012 · Komcie(3)
Kategoria Wyprawa
Weekend zapowiadał się zmianą pogody i wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, to jest ten czas kiedy siedzi się w domu a łańcuch rdzewieje. Nikt by jednak nie pomyślał, że poza tymi co pognali na Skandię ścigać się w lasach, do Białegostoku zawitamy także i my – ludzie z płaskich nizin centralnego Mazowsza.

Wyjazd zorganizowała mi Agnieszka. Od kilku ładnych dni mówiła, że szykuje dla mnie niespodzianke i że w sobotę mam spakować sakwy i być gotowym do drogi. Do ostatnich chwil przed wyjazdem nie wiedziałem gdzie i dokąd jadę. Najpierw SKM potem metro Polski BUS i… Białystok – przygoda nabrała kształtu!

Gdy wysiadaliśmy na dworcu PKS, nie było zbyt ciepło, wiatr przeszywal a na niebie kłębiły się szaro bure chmury. Jednym słowem, coś się kroiło, zanim dobrze złożyliśmy rowery po podróży z nieba zaczęło padać. Wybraliśmy więc moment na przeczekanie opadów w pizzerii Paradiso.

Gdy opuszczaliśmy ją jakąś godzinę później. Deszcz padał dość umiarkowanie, choć zauważalnie a na ulicach było dośc mokro. Przebijamy się więc mozolnie przez miasto lekko zagubieni, bo plan miasta jaki posiadamy to tylko wydruk z jakiejś strony i mało która ulica da się dopasować do tego co fizycznie mijamy jadąc na siodełkach. Całe szczeście pomagają na lokalni i wyjeżdżamy po kawałku z centrum.

Samo centrum to jeden wielki korek spowodowany Maratonem Skandia MTB Maraton. Podziwiam organizatora za logistykę, odcieli po jednym pasie dwupasmówki wlotowej do miasta, zatrudnili armie policji na motorach i radiowozach. Czuło się klimat gigantycznej imprezy nieomal tak wielkiej jak Tour De Pologne. Sam pan Lang swoą drogą organizuje również i tą imprezę;)

Opuszczamy Białystok w trudach, zimnego wiatru, deszczu przelotnego i pogody spekulującej pomiędzy „dowalić im” i „lekko przycisnąć”. Kierunek obraliśmy na Wasilków i Sanktuarium w Świętej Wodzie.

Dalej odbijamy szlakiem szutrowym na Studzianki i przez przepiekne wioski przemieszczamy się w kierunku Puszczy Knyszyńskiej, która jest tego dnia naszym celem. Jedzie się wolno, z lekka leniwie. Pogoda wyprostowała się nieco, nie pada aczkolwiek przeszywające zimno jest odczuwalne. Robimy dużo zdjeć sporo postojów zaglądamy w każdy zakamarek.

Za Supraślem po wjechaniu przepiękną drogą do Puszczy i zagłębieniu się w nią nieco, orientujemy się przerażeni która godzina. Była 16:50 a do noclegu wciąż kawał drogi. Smutni, decydujemy się zawrócić na Supraśl i wrócić inna drogą. Zaaferowani trasami, widokami i urokiem tych terenów totalnie nie pilnowaliśmy czasu… Wyjazd 14 z Białegostoku był jednak zbyt późny i to dało się odczuć.
Nie zrażeni tym, że omijamy terenowy przepiękny odcinek do Puszczy, przecinamy ją na siodełku w inny sposób. Mianowicie trasą na Krynki. Zaraz za puszczą po przejechaniu mostku i wdrapaniu się na pagórek w miejscowości Sokołda udajemy się w lewo.

Tu niestety znów szczęście nas opuszcza. W poszukaniu szlaku przez Puszczę do Strych Lipin, totalnie gubimy orientację a na domiar złego, we wsi w której droga się nagle kończy, naprzeciw nam stają trzy osobniki: Kundel, owczarek niemiecki i babcia w chustce. Z całej trojki ten ostatni jest najbardziej przyjazny, kundel nieco ujada a wilczur niepewnie na nas patrzy. Poinformowani przez lokalną panią na temat trasy wracamy w kierunku przeciwnym, starając się nie wzbudzić większego zainteresowania. O ile kundel nie stanowi zagrożenia, to owczarek zdawał się być jeszcze nie zdecydowany, co by chciał z nami zrobić tego popołudnia.
Nawigacja, nazwijmy ją, prowadzona przez lud tamtejszy w osobie kobieciny w chustce, nie doprowadziła do rozwiązania naszego problemu lokalizacyjnego. Po wykonaniu wszelkich rad pani:

„tamoj wy wrócą i zakręcą na lewo w tako leśniczówkę i potem tamoj w prawo, bo można i przez ten las takoło ale tamoj chiba ni ma dali drogi.”
Pozycja nasza nie zmieniała się, lub raczej zmieniała w bliżej nieokreślonym kierunku. Dopiero wyjazd w miejscowości Podłazińsko, uświadomił nam prawdę ludową. Tamoj chiba drogi ni ma… a nawet jak była to już nie wracamy! Kropka koniec null!

Jedziemy więc tym co mamy pod kołami. Wiejskie asfalty nie są tu w tych okolicach przykładem kunsztu budowlanego, jednakowoż można uznać, że swoją żywotnością przetrwają niejedna autostradę, czy drogę ekspresową.

Przez Pawełki, Bilwinki, Słojniki i Planteczkę, docieramy do jakże urokliwej miejscowości Janowszczyzna a dalej przez Straż do miejsca noclegu Ostrówka. Urokliwe miejsce z dala od szumu, do ktroego wiedzie przepiękna, lub po prostu piękna, szutrówka. Nocleg mamy w obitym „sajdingiem” domku rodem z chłopów z piecem kaflowym i o wnętrzu o takim ekstra klimacie wsi, że czuje się jak u swojej babci. Ciesze się tymi izbami jak małe dziecko i przypominam sobie dzieciństwo. Zapach lekko starego zmurszałego już drewna i zdobione drzwi, czy wielki piec kaflowy. To wszystko sprawia, że przemiło kończymy dzień! Padamy zmęczeni ale szcześliwi!

Pełna galeria zdjeć z dnia pierwszego:



Trasa dnia pierwszego:



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 18! - Całodobowa pomoc jaka, czyja? || 47.97km

Piątek, 11 maja 2012 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Przed pracą udałem się do lekarza, zarejestrować się w przychodni. Nic poza rejestracją nie udało mi się załatwić, bo lekarza nie było rano i aby najprostszą poradę uzyskać odsyłają mnie do całodobowej pomocy.

Chcesz zapytać lekarza o jedna rzecz masz kilka możliwości. Weź urlop albo szukaj w Wikipedii a jak już znasz odpowiedź przyjdź do całodobowej pomocy lekarskiej z gotowym rozwiązaniem. Gdy lekarz kiwnie głową to znaczy, że twój trud się opłacił i dobrze się domyśliłeś co ci jest!
Wtedy możesz być prawie pewien że otrzymałeś pomoc. W sytuacji, gdy w sumie nie bardzo wiesz co ci jest a internet nie daje gotowej odpowiedzi musisz liczyć się z tym, iż z całodobowej pomocy lekarz skieruje cię do szpitala lub na pogotowie!

Wchodzę, czuje że jest moja chwila. W gabinecie 5 osób jedna osoba siedzi inna też siedzi i jeszcze inna znów siedzi.
- Dzień dobry
- O pan z urazem?!
- E nie... chciałem się zapytać o coś...
- Aha, no dobrze to słucham...
Lekarz nawet nie bardzo spojrzał na mnie a jeszcze zanim dobrze wyjaśniłem co mi jest już zalecił mi maść i że:
"jak nie pomoże to proszę iść do lekarza pierwszego kontaktu i on skieruje pana do dermatologa"

A proszę ja was chodzi o zwykłe zaczerwienione miejsce jakby po ugryzieniu które spuchło i nie wygląda ciekawie. Cóż, biorąc pod uwagę sezon kleszczowy wypadałoby się przynajmniej zainteresować sprawą. Tak więc oto się "dowiedziałem".

Zobaczymy, jak mi obcy nie wyjdzie z rany do poniedziałku, to znaczy, że przeżyje;P



Chcesz mieć ranę, zrób se sam.
Lecz się sam gdy nie masz ran!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy dzień 17! - Czerwono widzę! || 36.16km

Czwartek, 10 maja 2012 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Pojechałem do pracy o poranku , nieco chłodnym acz nie tak zimnym jak poprzednie chłodne poranki:D Było zacnie, choć dziś jechałem jakiś taki nieobecny. Trafiłem też na fale czerwonego.

Nie wiem jaki zajebisty inżynier projektuje sygnalizację na Modlińskiej. Ile razy nie jadę czy to samochodem czy to rowerem jak wpadnę na czerwonę to zawsze się kolor "du-bluje" potem "tri-bluje" i "czwor-bluje" i tak aż do 8 czy 9 sygnalizacji;/

Dobrze, że przynajmniej jak jest czerwone czasem mogę wybrać Chodnik;)

Jadąc przez okolice Dewajtis spotkałem również straż miejską na rowerach. Co do rozmiarów rowerów uważam, że były dla nich za małe, a kondycja jednego z funkcjonariuszy o wiele za słaba. Biedak zostawał w tyle za kolegą który fachowo sygnalizował brawurowe skręty na osiedlowych uliczkach.

Strach było wyprzedzić ów "Strażomiejski" ogon. Widać było, że zmiana w "siodle średnio odpowiadała mu. Jechał cały czerwony i zadyszany. Kiedy w końcu odbił w prawo na równorzędnym, w oddali przed nim zatrzymał sie jego kolega a minę miał cos w stylu: "norużeszsię". Nie wnikałem.


Powrót z pracy już po zmroku. Koncert Metaliki na Bemowie spowodował paraliż komunikacyjny tej dzielnicy. Dobrze, że byłem rowerem i nie musiałem 30 minut czekać na tramwaj.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,