Wpisy archiwalne Styczeń, 2013, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2013

Dystans całkowity:822.52 km (w terenie 51.55 km; 6.27%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:24.19 km
Więcej statystyk

Ciężkie dni || 10.48km

Wtorek, 22 stycznia 2013 · Komcie(2)
Ostatnio mam trudny okres, ogólnie w rowerowaniu i chyba w codzienności. Siedzę w domu i zamulam. Pracy nie ma, szukam ale nic z tego nie wynika. Na rower to mnie aż odrzuca jak patrze na to co jest za oknem i ogólnie najlepiej przeleżałbym w łóżku cały dzień.

Trochę czytam książek, trochę słucham muzyki, a jeszcze kiedy indziej oglądam jakiś film...

Wieczorem zawsze po Agnieszkę na małe zakupy i do domu.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Dzień śniegu i prawie stłuczka. || 26.52km

Poniedziałek, 21 stycznia 2013 · Komcie(0)
Wczorajsze spraw załatwianie w śnieżycy - to było "coś", zdecydowanie ciężkie warunki. Na termometrze poniżej -10 silny wiatr w twarz a do tego padający śnieg.

Jestem lekko wyłączony z obiegu rowerowego z powodu rewitalizacji mojej zimowej kurtki puchowej. Została uprana i teraz doprowadzam jej puch do ładu. Trwa to ładnych kilka dni, jednak był już czas najwyższy ją uprać.
Jazda w takich warunkach wiązała się dodatkowo więc z nieodpowiednim strojem.
Nie wiem jak mogłem jeździć, kiedy nie miałem puchowej kurtki na zimę. Na sama myśl mnie wzdryga.

Moi mili byłem także w Urzędzie Pracy. Jeśli ktoś myślał, że tam jest to pośrednictwo zawodowe to się grubo mylił. No ja w każdym razie tak myślałem.
Pierwsza wizyta - odprawiono mnie z kwitkiem "bo za długa kolejka pan przyjdzie jutro, albo wcale"
Druga wizyta - z wypełnionym drukiem poszedłem, jednak brakowało jednego pola wpisanego i już mnie chciano wyprosić na koniec (pół godzinnnej) kolejki abym uzupełnił kartę. Podpis i zapraszamy za tydzień do jakiegoś okienka, po decyzję.
Trzecia wizyta - w okienku pusto w końcu ktoś przychodzi siada pytam czy to tu, daje dokument. Wpisuje pan coś na mojej żółtej karcie, każe mi sie podpisać i... następna wizyta za tydzień. Pytam się kiedy dostane okazje aby porozmawiać o ofertach pracy dla mnie itd... - odpowiedź prosta " ma tam pan gablotę, może pan coś sobie wybrać, więcej informacji dostanie pan w pokoju nr XXX za tydzień podczas wizyty.

I tak oto chodzi bezrobotny co tydzień i praca sama się szuka...

Dobrze jednak, że mam ubezpieczenie, bo wczoraj miałem "prawie stłuczkę". Pokręcona sytuacja. Jechałem sobie drogą, facet cofa takim pół osobowym dostawczakiem bez szyb z tyłu a z blaszanymi drzwiami. Widzę go z daleka. Zwalniam nieco a on też jakby się zatrzymał. Toczy się jednak jakoś tak ja wiem 0.5km/h no to zjeżdżam mu do lewej aby ominąć. Niestety kiedy byłem blisko - on dodaje gazu i "wcofuje" we mnie. Prędkość była mała bo widziałem, że coś tam kombinuje. Tył auta zbliża się do mnie a ja wyciągam reke i wale mu otwartą dłonią w tył budy. Auto staje dęba a facet przestraszony wyskakuje z wozu:
"przepraszam, nic się panu nie stało, nie widziałem pana"
W sumie nawet zły nie byłem, choć koło tylne to bym wymienił. Jakby tak się podłożyć? Chyba jestem za uczciwy.
"Nie w porządku"
"Ale na pewno wszystko ok?"
"Tak tak - tylko niech pan następnym razem uważa i patrzy w lusterka..."

A mogłem mieć nowe koło... Uczciwi ludzie to mają przejebane.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W zamieci śnieżnej || 17.54km

Sobota, 19 stycznia 2013 · Komcie(4)
W takie dni jak dziś. Zastanawiam się, jak ludzie mogą jeździć wtedy samochodami i to tak szybko! Masakra. Dla mnie 40 km/h autem w taki śnieg to szybko, jakby nagle coś wyskoczyło czy ktoś wyjechał? Przecież te 3t nie zatrzyma się w miejscu. Cóż, na ulicach widać jednak wielu takich, co to potrafią, lepiej niż ja, prowadzić auta i po 90-100km/h gnają.


Od rana warunki tragiczne, śnieżyca, że aż miło. Miałem jednak z Agnieszką kilka spraw do pozałatwiania, więc po jej pracy - wróciliśmy dopiero po pokonaniu 17km w tym armagedonie. Śnieg walił z nieba, wiało w twarz proszkiem a leśna trasa Legionowo - Kąty Węgierskie, wyglądała bajecznie.

Wyprzedzanie na zakręcie? - No problem.
Jazda na czołowe - pestka!
Jazda na gazetę? Człowieku!

Jechaliśmy prawym czarnym pasem drogowym i to jego środkiem. Pas był na szerokość może 2 opon samochodowych i był jednym z trzech, występujących na tym leśnym odcinku.
Pedałowanie w takich warunkach nie sprawia problemu. Troszkę bardziej zaizolowałbym szyję, aby mi nie wpadało sniegu - poza tym naprawdę spoko. Koła miały stycznośc z ulicą.


Co do jazdy 90km/h na zakręcie i wyprzedzania na 3ciego - cóż jak się mają zabić się zabiją, tylko po co przy okazji jeszcze kogoś?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przez zimowe krajobrazy nasze mazowieckie. || 164.00km

Piątek, 18 stycznia 2013 · Komcie(5)
Od wielu dni chodził za mną dystans zimowy. Przez okno patrzyłam z obawą na te fala śnieżyc, jakie nawiedzały nasz region. Białego puchu było coraz więcej i więcej… Pierwsze 50km zrobiłem chyba przedwczoraj. Nie szło za dobrze, a jazda była taka sobie. Nawet sam śmiałem się do siebie „zmęczyłeś się jakbyś 100km pod wiatr zrobił”. Tamten dystans, jednak mimo wszystko – tak mi się teraz wydaje – był chyba bez przygotowania. Za mało zjadłem za mało piłem…

Do dzisiejszej wycieczki znów natchnęła mnie dyskusja na forum. Znów poczytałem o wycieczce Łukasza 78 i tym razem powiedziałem sobie, choćby nie wiem co – jadę!


Wyjechałem z domu rano – chyba około 8:30. Szaro buro ponuro a do tego słuchawki od mp3 wysiadły i miałem MONO a nie stereo. Do Nieporętu jechało mi się jakoś tak źle. Kiedyś jakiś kolarz po wyścigu zapytany – czy jechało mu się dobrze odpowiedział:
„jak mi się dobrze jedzie, to znaczy, że za mało z siebie daje i mogę więcej.”
Nie wiem, czy mogłem dać z siebie więcej, nie zastanawiałem się.

Od Nieporętu wiatr zmienił się i do Radzymina przemknąłem dość żwawo. W lasach cisza spokój a chodniki nie istnieją. Dobrze się jedzie, koła się kręcą a z muzyki zrezygnowałem.

Kościół w Radzyminie.


Trasa na Majdan. Cisza spokój i piekne lasy, ciągnące się kilometrami. I co najważniejsze, zero wiatru.


Nie wiem kiedy przejechałem Wołomin. Potem szybko przez znany mi z dawniejszych wyjazdów „Majdan” i dalej w świat. Zimno, licznik wskazuje -7 w lasach -6,5 w miastach. Drogi jednak, dzięki temu suche i po asfalcie pedałuje się wcale nie najgorzej.

Ciekawa nazwa miejscowości, jest tu w okolicy chyba i Konik Duży

Po dotarciu do trasy Siedleckiej robię przerwę na "Wróblenie". 30 minut ogrzewania się i posiłek. Dobijam sobie też koła na kompresorze. W planie jest 100 km a za sobą już mam 60, więc czasu mam w zapasie sporo. Nie przekraczam jednak zaplanowanych 30 minut postoju i po wspomnianym okresie czasu jestem już zapakowany i czekam na wpuszczenie mnie na główną.

Do Warszawy jadę żwawo. 22-23km/h jak na zimę i 60km w nogach - wcale nieźle. No to jadę! Na Płowieckiej troszkę ciaśniej, więcej aut. Słabo pamiętam ten węzeł, rowerem dawno tam jechałem. Trochę pobłądziłem i zjechałem w kierunku na Otwock. Szybko naprawiam błąd i wracam do trasy Wału Miedzyszyńskiego. Decyduje się na przeskoczenie przez Wisłę, bo zachodni brzeg mnie bardziej przekonuje do jazdy (Wisłostrada) niż Trasa Międzyszyńskiego Wału.


Z grzeczności przemilczę, stan "śnieżki" rowerowej na Moście Siekierkowskim.
Jeszcze widno – myślę, sobie a może by zrobić jakąś życiówkę? Wpadam na Sobieskiego, ale zdobywanie podjazdów na Belwederskiej czy Spacerowej zostawiam sobie na lepsze "Dni". Wracam na Wisłostradę. Trzeba inaczej dobić te kilometry, niekoniecznie przez centrum. Wracam więc na Wisłostradę


To był strzał w dziesiątkę. Nie należy do najprzyjemniejszych, jazda na trzy-pasmówce, ale przelatuje Wisłostradą całą stolicę z zawrotną prędkością - no napewno zawrotniejszą, niż stojąc na światłach w centrum.
Wiatr na noc chyba zwolnił, a mi jedzie się coraz lepiej. Wylatuje już prawie na Most Północny. Już mam skręcać i nagle myśl…
„A może przez NDM? Szaleństwo jakieś – nie dam rady – no, ale niby jedzie mi się dobrze od kilku godzin nie schodzę poniżej 20km/h… - ale to daleko… - no to co!"

Tak przemyślam, przemyślam i ląduje za skrętem na most Północny. No teraz to już trzeba jechać – nie chce mi się przebijać przez zaspy na ścieżce rowerowej , poza tym… to będzie coś. No i jadę. Na liczniku 23km/h. Skąd we mnie tyle sił? Wysoka kadencja miękkie przełożenie i jakoś tak się telepie. Zaczynają mi marznąć stopy.

Za Łomiankami kryzys się rozwija. Wrzucam mp3 w ucho. Pomaga! Zmrok zapada w okolicach chyba Dziekanowa. Do mostu w Nowym Dworze Mazowieckim droga wlecze się jak nie wiem. Nie patrzę na zegarek, bo nie widzę dobrze licznika, zaparował. Boje się, że już ciemno i że „Aga mi łeb urwie” bo mięłam być na 19 po nią w pracy. Coraz więcej sił kosztuje mnie utrzymanie dwójki z przodu liczby prędkości.
„Dawaj stary – jeszcze trzeba przez most wrócić, dasz radę”

Most, mijam po ciemku, wąsko tam jak pierun! Auto jedno mnie wyprzedza, ale kolejnym skutecznie uniemożliwiam ten manewr. Nie wjeżdżam nawet na chodnik, ma wrażenie, że już 21 się zbliża. Totalnie straciłem poczucie czasu. Dopiero w okolicach Rajszewa staje i wysyłam SMS`a Agnieszce.

„Rany to dopiero 17 się zbliża” – nie mogę sam uwierzyć, że jeszcze tak wcześnie. Postój zaplanowałem więc dłuższy, dopijam herbatę z termosu jem czekoladę i… przemarzam na kość. Kryzys nareszcie ma szanse dać mi w d… Ruszam z postoju całkiem inny człowiek - kamieniokłoda!

Do Jabłonny chyba w nieskończoność. Tylko ja, jakieś gnioty z mp3, już nawet nie chce mi się tego słuchać, ale jak znów stanę to się chyba w kamień zmienię. Pasek szarego światła na jeszcze bardziej szarej drodze i tylko – ziuuuu ziuuuu ziuuuu ziuuuu.
Kiedy już naprawdę mam dość – ale tak naprawdę, że jejku! To wtedy zaczynają się górki, droga z NDM ma kilka premii górskich. Nogi jak z lodu, licznik nie wchodzi wyżej niż 16-17km/h.

„Adam nie rób lipy” – myślę sobie. Pierwsza górka, młynek, druga górka młynek, trzecia górka i… wysiadam. Musze stanąć, bo mnie zatyka. Zimno mi,chyba temperatura sporo poszła w dół. Para leci z ust a ja już nie daje rady. Stoję w śniegu i gapie się w ciemność. Nie ma pobocza stoje po kostki w śniegu i mam wrażenie, że zaraz zasnę. Mrugam lampką i wegetuje. Znowu ziuuu ziuuuu ziuuuu,
„A gdyby tak mieć ferrari… - to by ci je korozja zjadła, - a dgby przynajmniej ciepłe Punto... Nie pieścimy się jedziemy!”

Chwila rozterki i znów na siodełko – do Jabłonny wtaczam się ostatnimi siłami. Najbardziej czuje stopy. Bolą jak oszalałe z mrozu. Każdy obrót korbą to jak stawanie na potłuczonym szkle. Wjeżdząm na parking, widzę blok. Jeszcze tylko schody i dom.

Dystans? Kto by się martwił o dystans – ja umarłem, to znaczy „chyba umarłem”. Moje stopy w każdym razie są już nie moje.
[tu następuje przerwa narracyjna – Księgowy odtajał i pije ciepła herbatę]
Wyszło 154km a jeszcze po Agnieszkę jadę dziś, nie będę miał weny wpisywać dodatkowego dystansu jak jadę po nią więc dodam te 10km i wpisuje 164km.

Chyba wyszła życiówka...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Zima za dupkę trzyma... || 25.09km

Czwartek, 17 stycznia 2013 · Komcie(1)
Wyjazd w sumie wieloetapowy, nie wiem co po kolei opisać, to jak rozwaliłem koło i wyrwałem szprychę z nyplem z obręczy czy jak próbowałem sie rano przedostać przez zaśnieżone łąki na slicku z tyłu?

Jednym słowem musiałem odwiedzić rowerowy. Pogadałem sobie z serwisantem, pośmialiśmy sie a potem z nudów jakaś tam pętelka po okolicy. Za nic w świecie nie mogę ułożyć opony zwinajej na tyle. Zrobiło się jajko i podskakuje jak głupi na niej... Chyba jutro zmienię znów ją na druciaka. Tym razem Smart Sama, bałem się go zakładać na przód, ale jak mam tak skakać jak debil na siodełku - to zmienię!


Jednym słowem, zimowe igraszki i fistaszki... Ścieżki nie istnieją, ulice istnieją względnie. Luksus to nie jest taka jazda, ale nie będę się bił, bo "przecie zima jest to śnieg musi być".


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Ciemna nocą || 10.47km

Środa, 16 stycznia 2013 · Komcie(0)
Odebrać Agnieszkę po pracy. Znów napadało śniegu... zapowiada się dłuuuga zima... Bez konkretnego zajęcia to ja tu w domu zgłupieje. Przeglądam oferty pracy i większość to sekretarki i recepcjonistki, albo szkolenia bezpłatne... żenua...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W tnących szponach... błota pośniegowego, tego i owego! || 51.55km

Środa, 16 stycznia 2013 · Komcie(2)
Kategoria Pojeżdżawki
Z premedytacją wpisuje sobie 51 km w terenie. A co! Niech mi tylko ktoś tu wyskoczy, że oszukuje, to go wyślę na ulicę niech brnie w tym brejo-śniegu. Nie, żeby mnie ktoś przymuszał, ale o swoje będę walczył, jak jamnik o terytorium pod blokiem!

Od wielu dni szukałem "tego czegoś" takiego natchnienia, które mnie pchnie w otwarte ramiona zimy. Nie szło mi nic. Jazda podmiejska, przyprawiała mnie o ziewanie a leśne przepychanie się przez śnieg, wzbudzało desperację i frustrację jednocześnie. I tu nagle, dziś rano zobaczyłem wpis: Łukasza 78.

Pierwsze zdjęcie tylko sprawiło, że zaczytałem się głębiej...


Po tym i kolejnych z jego kolekcji zapragnąłem i ja sprawdzić sie w tych trudnych warunkach. I eksplodowałem zapałem. Bo do wyjazdów w takich warunkach jak dziś trzeba mieć zapał co najmniej taki, jaki pcha, gdy planuje sie 200km wiosną. Ni mniej ni więcej no - musi się chcieć.

Spraw rowerowych nie można jednak przedkładać nad rodzinne - więc pojechałem rano z Agnieszką na zakupy i po powrocie z miasta z dwoma sakwami, oraz po ich skrupulatnym wyładowaniu, udałem się na próbę zimową.


DO NDM jechało się zacnie, wiatr nie przeszkadzał za bardzo, jednak organizm nie mógł przywyknąć do wysiłku i troszkę miałem problemy z parowaniem.
Od Rajszewa zdjąłem okulary, chwile wcześniej przeszła śniezyca nade mną i zanim dojechałem do przystanku, już były (okulary) całe we śniegu. Do tego parowały niemiłosiernie, toteż od tamtej pory jechałem bez nich.

Drogę umilały mi kawałki takich zespołów jak: Enej, Poparzeni Kawą Trzy i fragmenty Musicalu Les miserables.




Za Nowym Dworem Mazowieckim zrobiłem dłuższy postój na Bułkę słodką i Kofeiniaka Power Be. 2zł w Biedronce za cały litr. Dobrze działał, czułem, że sama cola by tu nie pomogła - kofeina dobrze mi zrobiła przed "nawrotką".
Okazało się - niestety gdy już ruszyłem - że mam wiatr w twarz, lub boczny w twarz. Do tego drogą powotna przez miejscowość "Góra" jest potwornie dziurawa. Całe szczęśćie dalej już jest lepiej.

Snuję się więc 16-17km pod wiatr, wijącą się jak pijany królik, trasą. Mijają mnie auta i wielkie tiry. W sumie odcinek mogę zaliczyć do tych o których mówi się, że niewiele sie z nich pamięta. Podczas prawdziwych Bike to Hell, takie momenty trasy najlepiej by się wycięło. Jechało mi się po prostu źle, wiało w twarz, zawiewało drobnym padającym śniegiem, z samochodów które mnie wyprzedzały kurzyło się jak podczas zawiei na Syberii. Odśnieżanie Dachów powinno być obowiązkowe!!!



Dla zainteresowanych jazdą tylko po ścieżce - po Prawej jest ciąg pieszo rowerowy, to to takie to, pod śniegiem.

Wreszcie Olszewnica i skręt na Chotomów, tu odwracam się plecami do Wiatru i mkne 23-24 do Jabłonny. Ostatni odcinek Bajkowy, tak mógłbym jechać i 100km. Może za jakiś czas wybiorę sie właśnie na trase z wiatrem? Hmm zdecydowanie inna bajka jak nie wciska nam śniegu w twarz.

Było zacnie - zmęczyłem się a mały klocuszek do dłuższych dystansów, dołożony.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Pługo-rower || 10.47km

Wtorek, 15 stycznia 2013 · Komcie(2)
Po nocnych opadach śniegu w mieście jest wesoło. Ludzie radośnie łącza sie we wspólnoty odniężania aut i odsypywania chodników. Wyjaśnijcie mi tylko jedno - prosze was. Dlaczego ci kretyni, z prywatnych posesji wypychają śnieg na ulicę? No dlaczego?


Drogi i tak mają pośniegowe błoto a do jakiś czas jak się taki Kowalski obudzi, to bierze łopatę i caaaały podjazd wywala na ulicę robiąc muldę. I potem jade rowerem i muszę slalomem, bo wjedzie się w taki snieg to miota jak nie wiem.

Czy naprawdę nie lepiej odwalić obok? Na trawniczek, pod sosenki, pod tujeczki i rabatki? I pretensje mają one wielkie pany "mieszkam w hałupie za 700tysięcy", że im pług dowala śniegu pod podjazd.

On wam nie dowala, tylko oddaje to co wasze!

Jak to zwykle bywa, zima zaskakuje wszystkich a pomysłów na pozbycie się śniegu tyle ile ludzi. Widziałem na ten przykład dziś faceta, który wyjął studzienkę okrągłą z chodnika i taczkami walił do studzienki śnieg. I dziwią się potem, że chcą wprowadzać podatek za deszczówkę?

Jazda w takim kopnym śniegu przez las niecałe 600m, ale czuje się jak po dobrej 40 tce. Polecam wycieczki rowerkiem do lasu, poranny trening tlenowy - gwarantowany!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,