Wpisy archiwalne Październik, 2013, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2013

Dystans całkowity:895.07 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:06
Średnia prędkość:2.90 km/h
Maksymalna prędkość:45.23 km/h
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:27.97 km i 17h 03m
Więcej statystyk

Przez Kampinosu Północne Tereny || 84.24km

Niedziela, 20 października 2013 · Komcie(1)
Kategoria Pojeżdżawki
Jak sprawić aby wycieczka była inna od wszystkich? Jak znaleźć się od razu gdzieś gdzie bywa się rzadko? Proste - użyć pociągu! My z Agnieszką zaplanowaliśmy dziś własnie ten środek transportu jako element naszej wycieczki rowerowej. Skorzystaliśmy z tego, że ja mam Kartę miejską i że w kolejach mazowieckich rowery teraz cały rok są za darmo.

Z Legionowa SKM do Warszawy a tam sprawna przesiadka w szynowy pojazd do Sochaczewa, skąd ruszyliśmy na podbój terenów mi znanych dość dobrze a Agnieszce tylko troszkę.

Dojazd zapewnia nam pociąg kolei mazowieckich, komfortowy piętrowy ciągnięty przez lokomotywę hetman. W Sochaczewie jesteśmy wcześnie a na niebie nawet prześwituje słońce. Jedzie się przyjemnie a wiatr w plecy sprawia, że momentami jest nawet za gorąco. Na liczniku termometr wskazuje 18,5 stopnia.

Agnieszka chciała odwiedzić Żelazową Wolę - tą od Szopena. Wpadamy więc na miejsce i rozbijamy się o polską rzeczywistość. Muzeum i park jest, ale wejść można tylko bez rowerów. Rowery można zostawić przed muzeum, parkiem na stojaku o którym z przyzwoitości nie powiem nic. Kiedy od ochroniarza otrzymujemy właśnie informacje, że nie możemy z rowerami wejść, za bramą widać panią w płaszczyku na rowerze.

- a tamta pani czemu jedzie na rowerze? - zapytałem pana w czarnym surducie z napisem ochrona i wkazałem oddalający się obiekt.

- ta pani tu sprząta i jedzie na swoje miejsce pracy...

Nie potrzebowałem więcej informacji. Argumenty były miażdżące! Wzbudzając zagrożenie pośród liści - zdecydowanie nie mogliśmy wejść na teren parku chopinowskiego. Co innego pani sprzątaczka - jej liście się nie imają i piasek na alejkach jest bezpieczny pod jej fachowymi kołami konserwatorki powierzchni płaskich...

Wypasione oszklone wejście do muzeum... nie dla rowerów
Pojechaliśmy dalej zrezygnowani. Byliśmy troszkę niepocieszeni, bo mogliśmy odwiedzić muzeum kolejnictwa w Sochaczewie zamiast jechać do Zardzewiałej Woli Chopina... przypomina mi się sytuacja z ogrodu botanicznego w Powsinie. Tam było totalnie inaczej. Tam od pani co bilety sprzedawała, dostaliśmy nawet zapinkę z kluczykiem (akurat swojej nie zabraliśmy a również obowiązywał zakaz wprowadzania rowerów), które wydawane były ludziom chcącym przypiąć rowery do stojaka wewnątrz ogrodu.

Z Żelazowej Woli przez wioski przemknęliśmy to WIlczych Tulowskich, gdzie znajdowała się urokliwa stacja wąskotorówki.




kolejki na postumencie w Sochaczewie.


Kolejka służyła dawniej do wywozu drewna z Kampinosu. Na zdjęciu widać jak natura obecnie szybko zabiera co swoje na nieuczęszczanym odcinku w Kanpinowskim Parku Narodowym.


Zwrotnice i mijanka nadal działają na tej stacji. latem z Sochaczewa dojeżdża tu kolejka turystyczna. Super pomysł!!!


Biedronka czeka na swój pociąg na wiosnę siedząc na jednej zwrotnic.


Nasze rowery czekają na nas. Zdjęcie w kierunku - nieczynnego odcinka wgłąb Kampinosu.




Ze Stacyjki, po zjedzeniu kilku słodkości, ruszamy na tranzytowy odcinek północnymi obrzeżami Kampinosu. Nie obywa się jednak bez postoi. Pierwszy robimy sobie w miejscowości Secymin Polski.


kościół Matki Bożej opiekunki przyrody.

Dalej wybieramy trasę bliższą Kampinosowi. Wioski urokliwe, droga mniej uczęszczana a i asfalt o wiele lepszy. Jedziemy więc sprawnie sporo ponad 23km/h a wiatr hula i rozwiewa nam włosy. Jechało się mi średnio i im dłużej tak lecieliśmy, tym frajda z jazdy była mniejsza. Zachmurzyło się i jakoś tak przelotowo ciężko na głowie zrobiło. Trzeba było się zatrzymać na kanapkę.




Liści na drzewie próżno już szukać. Tylko jemioła


Prawda, że podobni? Oboje tak samo rowerowo zakręceni.


W lesie już zapanowała jesień na dobre... a niedawno jeszcze czuć było lato w powietrzu. Odchodzące, ale zawsze to lato - a teraz jesień...


Nie dla wszystkich ten rok był życzliwy...;D

Wycieczkę kończymy super tranzytem dość dynamicznym z Nowego Dworu Mazowieckiego do Jabłonny. Szybko i bez "ochów" jednak zdaęłm sobie sprawę, że czuje zmęczenie. Jesień, koniec sezonu, czuje się mniej siły. Ciekawe jak to będzie za rok czy będę miał energię na 200tki i 300tki... teraz praca dojazdy, kiedy znaleźć czas na takie szaleństwa:( ech.

Wycieczka udana, choć pod koniec dość pochmurno się zrobiło.



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Jesienna pętla z Agnieszką || 38.70km

Sobota, 19 października 2013 · Komcie(1)
Jesienna wycieczka z żoną po okolicy. Wzięliśmy szosówki i pojechaliśmy je troszkę sponiewierać. Czemu sponiewierać? tego dnia bowiem, nie unikaliśmy szutrów i piasków. Niech zdjęcia opowiedzą krótką historię:D














Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po Agnieszkę do pracy - po pracy:D || 10.47km

Sobota, 19 października 2013 · Komcie(2)
Rano padało więc pojechałem ZTM`em. Niby nie padało mocno, ale tu kwestia była tego rodzaju, że ja najzwyczajniej nie mam przedniego błotnika. Zbieram sie z jego montowaniem już spory czas i tak montuje, że nie moge zamontować:P

Po powrocie z pracy wsiadłem na rower i pognaęłm po Agę rowerem. Wieczorem tylko delikatnie pokapywało, więc zdecydowałem sie na szosę. Bajka z lekkością jazdy na niej!!!

Jazda oczywiście nie bez incydentów. Pan na parkingu kauflandu sobie jechał przed nami potem dał wsteczny i wio w tył. Zamierzał się zaparkować. Wielce oburzony i zdziwiony był, że mamy coś przeciwko. Do kontaktu nie doszło, ale szczerość rozmówcy była przejmująca:
- a pan myśli, że to tak z tyłu wszystko widać?
- a to zwalnia pana z obowiązku zachowania ostrożności!? Prawie pan we mnie wjechał!

Całą sytuacje wsparł kolejny kierowca jadący z przeciwka. Zatrzymał się i uchyla szybę po czym rzecze do mnie.
- a pan tym rowerem zamiast ustąpić to się tylko kłóci!

Jakie to prozaicznie proste - po co przepisy wystarczy prawo dżungli - większy ma pierwszeństwo:D Zapomniałem.

Ech jesień idzie - zapominam, że kierowcy zapominają, że my wciąż jesteśmy na ulicach!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 13 - Odpracowuje || 23.00km

Sobota, 19 października 2013 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Z dnia na dzień na co dzień me życie wciąż gna
a co to, a co to, a co to mi da?
To kasa to kasa to kasy jest smak.
tej kasy na części, wycieczki mi brak.

Wiem, że kes nie lubi moich wierszyków, więc to będzie tylko wierszowa inwokacja do mojego wpisu. Nawiązuje ona to tego, że po całym tygodniu pracy czasem ciężko mi odgrzebać w pamięci kolejne dni i co po kolei robiłem. Schemat ten sam:
- pobudka
- drzemka budzikowa
- drzemka nr 2...
- o fuck - już trzeba NA SERIO wstawać
- krzątanie się, ziewanie ubieranie
- zimna mglista trasa na oś piaski
- SKM...

i mógłbym tak w punktach wymienić 30 kolejnych czynności jakie wykonuje tak samo każdego dnia. Czasem gdy wracam wieczorem, nie mam już sił aby cokolwiek napisać. Nie do pomyślenia było to jak byłem bezrobotnym a teraz? Cóż proza życia codziennego.

Codzienność - czy ona nie zabija nam przyjemności z życia z jazdy rowerem? Czy w codziennych powtarzanych czynnościach da radę jeszcze odnaleźć coś co naprawdę nam sprawia radość? O tym będzie troszkę więcej w dzisiejszym wpisie.

Ostatnio na forum podroży rowerowych znalazłem temat w którym kolega zawarł pytanie "Jazda w nocy - kręci? Nie-kręci? Dlaczego?". Czy moje poranne wstawanie gdy świt jeszcze nie zdobył panowania nad okolicą, można nazwać jazdą nocą? Jest w tym coś bardzo zbliżonego.
Jadąc rano na os. Piaski czuje się taką podniosłość tej pory. W tym październikowo - listopadowym okresie godzina 6:15 to moment, kiedy noc jeszcze króluje w najlepsze. Na policzkach czuje się chłód, wilgoć i zapach. Specyficzny zapach. Jest on zgoła inny od tego wieczornego przepełnionego dymem. Poranek pachnie w przeróżny sposób. To zapach zmokniętego od rosy metalu, zapach wilgoci, woń przymrozku i wreszcie zapach ulubiony przeze mnie. Zapach chleba i rozwożonego z piekarni pieczywa.

Te wszystkie wonie okraszone są ciszą... ma się wrażenie, że świat dookoła ktoś zatrzymał, że jestem jedną cząstką poruszającą się w tym ekosystemie. Tylko ja i szum moich kół. Każda kolejna minuta odbiera mi jednak tę przenikliwą ciszę. Z każdą chwilą coraz więcej aut i kroków słychać dookoła. Gdy docieram do pociągu na ostatniej prostej, jadąc ulicą Piaskową, podążam już w szarym milczącym korowodzie ciemnych płaszczy i spuszczonych głów. Stukot obcasów odbija się echem od wilgoci sosen. Jakbym zamknął oczy poczułbym się pewnie jak na wybrukowanej ulicy w średniowiecznym mieście, gdzie konie stukały kopytami.

Dopiero rozświetlona na diodowo SKM wybudza mnie z letargu podniosłości chwili poranka. Wkraczam w świat nowoczesności, automatów drzwiowych, i pisków ostrzegawczych przy ich zamykaniu. Siadam i jestem już - elementem w wielkiej maszynie codzienności.

Codzienność przynosi nam znużenie, ale przy odrobinie wyobraźni można poczuć wyniosłość momentów, które przez ogrom obowiązków przemykają nam koło nosa. Zimne jesienne poranki, mogą być zimne i nudne do szpiku kości, ale mogą być też czymś fajnym. Z perspektywy czasu chyba jestem w stanie je zaakceptować... ba nawet pokuszę się o szczyptę sympatii do nich;D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 12 - Coraz bliżej święta... || 45.20km

Środa, 16 października 2013 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Dziś dzień był z przygodami. Zaczęło się od rana. Mgła jaka spowiła Jabłonnę uniemożliwiała jazdę przez las. Zresztą od dawna rozważałem opcje jechania rowerem nie lasem tylko obwodnicą. Do Legionowa bowiem o 6 z minutami jedzie bardzo znikoma ilość aut, więc jest opcja przeskoczyć szybko bez kolidowania z innymi.

Na SKm docieram przed czasem siadam sobie w pociągu i czekam. Pociąg rusza i jedzie. Zajeżdża na Legionowo główne a potem znów rusza i minąwszy wiadukt w Legionowie - staje... Przez pół godziny nikt nie informuje co się dzieje a kondukotrzy latają do na początek to na koniec składu. Wreszcie po dość agresywnej interwencji jakiegoś człowieka drzwi się udaje otworzyć i ludzie tabunami skaczą z pociągu.

Samo to, że wyszli z SKM nie było takie złe, bo zaraz obok jest przy torach dróżka i można iść nią do peronów i przejścia podziemnego, ale ludzie zamiast iść bokiem - walili torami i miedzy torami a mgła była spora. Jakby jechał rozpędzony pospieszny nie sądzę, aby widział tą grupę osób całą "ławą" idących. Paradoks jeszcze większy, że ludzie po dojściu do peronów nie byli wstanie wejść na nie. Chodzi tu głównie o kobiety które próbowały w kilku miejscach wejść na peron bez rezultatu. Nie wyobrażam sobie co by było gdyby dość częste pociągi w tym okresie ( była 7:30) jechały przy jednym z peronów... Bezmyślność nie zna granic.

Gdy przepuściłem 2 kolejne zapchane do granic pociągi udało mi się w końcu wejść do składu o 8:05. Było tłoczno i 4 rowery, ale jakoś pojechałem do pracy.

Po pracy znów z Kesem, tym razem lekko spóźniony, bo zatrzymał mnie przejazd kolejowy na trasie - jakieś opóźnione pociągu musiały z Wileńskiego jeździć, bo korek przed przejazdem był dość sporawy. Przed rogatkami stał też inny rowerzysta. Rower na wypasie ubranie na wypasie, ale jak ruszał z przed świateł to tak się wlókł, że musiałem go wyprzedzić. Niby ja też do super szybkich nie należę ale 14km/h jechać to jakoś tego dnia nie miałem chęci. O dziwo podczas wyprzedzania kolega przyspieszył jakby zaskoczony, że ktoś może jechać szybciej. Rower bowiem miał z tarczówkami i na kołach 29 er... wydawał się super pro a okazał się być turbo-slimakiem :D

Z Kesem jechało się przyjemnie, choć tego dnia wyraźnie zostawałem z tyłu. Mimo że wyprzedziałem turbo-slimaka to prędkości po 25km/h kosztowały sporo więcej energii a im bliżej domu tym gorzej mi sie jechało. Strasznie zgłodniałem i czułem to aż nazbyt dobrze w nogach... Po prostu jechałem na oparach. Motywacja szybszego pedałowania była w postaci kolegi, wiec przykładałem się ile mogłem - dzięki Kes!

W domu szybka przekąska i kurs na piaski, bo zapomniałem, że mam odwiedzić rodziców i odebrać miód. Pojechałem więc na drugi koniec miasta i zjadłem obiad. Chwilę porozmawialiśmy i z osiedla udałem się po Agnieszkę a razem już wspólnie przez Jabłonną do domu dotarliśmy.

Dzień dystansowo dość spory - ale i z przygodami. CO będzie jutro?


Hmm zobaczymy! Na razie za oknem nad ulicami rozlewa się mgła z pól! Od samego patrzenia przeszywają mnie dreszcze... jest mrok... jakby zbliżała sie ostatnia noc świata.


Nice song....

Dobrej nocy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 11 - Powrót z Kesem || 36.93km

Wtorek, 15 października 2013 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Dzień kolejny do pracy z rowerem. To znaczy nie do pracy w sensie dosłownym. Rower marzł cały dzień na dworze, jednak chodzi o to co zawsze - dojazdówkę. Dziś rano było zimniej niż wczoraj. Ten chłód jakoś tak mnie przenikał, że dopiero siedząc w SKM się ogrzałem.

Z pracy wracałem z Kesem. Umówiliśmy się przy Odrowąża i pojechaliśmy przez Brudno - faktycznie jazda przez te rejony jest dużo lepsza, mniej się człowiek przejściami dla pieszych i krawężnikami tłucze. Być może tą nową trasą będę jeździł, jak się uda powrotów z Kesem będzie więcej!

No i masa kilometrów!!! Całe tony!!!! (kilo-tony)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 10 - Rocznica;P || 31.20km

Poniedziałek, 14 października 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Jest takie znane powiedzenie wśród pracowników, że po weekendzie odpoczywamy w poniedziałek. Ja własnie tak miałem. Nie byliśmy przez weekend w domu, pilnowaliśmy pieska kochanego u rodziców w moim domu rodzinnym i jak to bywa - nie wyspaliiśmy się. A to nie u siebie, a to jakieś głupoty w tv oglądaliśmy a to wreszcie łóżko za małe... i tak dziś rano byłem niby wyspany, ale w pracy ziewałem jak mops.

Ogólnie pracowało mi się dziś źle. Nie chciało mi się - to raz, a dwa najzwyczajniej miałem handrę jakąś. Byłem zły na cały świat.

Rowerowy powrót do domu troszkę mnie do pionu doprowadził a zupa ogórkowa żony - postawiła na nogi...'

Odpoczywam chwilę i jade po Agę do pracy - dziś biedulka do 19ej pracuje.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Ustąp pierwszeństwa głupocie! || 12.00km

Niedziela, 13 października 2013 · Komcie(3)
Mały kursik na rowerze w charakterze transportowym. Oczywiście nie obyło się bez ciekawych spostrzeżeń. I to o tym napiszę dziś więcej. Nawiąże tu do wypadku o jaki pisano ostatnio:

ciężarówka potrąciła matkę z dzieckiem

Nie będę - stety lub niestety - w gronie osób piszących o winie człowieka w ciężarówce. Moi zdaniem zawiniła tutaj kobieta z dzieckiem i generalne przekonanie pieszych o świętości zebry pod nogami. Jak przyjrzeć się filmikowi kobieta wyszła na pasy bardzo blisko jadącego pojazdu. Założyła - jak widać błędnie, że ciężaróka się zatrzyma. Wywrotka z górą piasku jadąca po ulicy nie stanie dęba w kilka sekund a słowa kierowcy, że jej nie widział - również rozumiem. W moim mniemaniu "nie widziałem ich" oznacza nie zauważyłem ich odpowiednio wcześniej.

Czy to nie jest podobna sytuacja do tych spotykanych przez nas na ulicy. Nas mam na myśli rowerzystów. Często kierowca pod nasze koła z bocznej ulicy wyjeżdża bo zakłada:
a) że na rowerze jedziemy wolno,
b) że przecież zahamujemy.
c) przecież go widzimy...

Dlaczego podejmuje ten dziwny wątek? Otóż dziś miałem analogiczną sytuację, nie zbyt groźną, ale dość irytującą. Jechaliśmy z AGnieszką ulicą a z bocznej drogi osiedlowej - podporządkowanej wyjeżdżało małżeństwo. On - szacowny dziadek z wnuczką na krzesełku z tyłu - podczas dojechania do głównej nawet nie zatrzymał się mimo, że w widoczny sposób spojrzał czy nic nie jedzie. Widać inny rower nie wzbudzał w nim strachu przed zderzeniem. Wyjechał więc dosłownie na 2m przede mną. Całe szczęście - pani babcia jadąca za nim nie podzielała jego zamiarów i zatrzymała się.

Nie było ani ciemno, ani tłoczno a pan był z wnuczką i żoną na rowerowym spacerze. Dlaczego więc nie zaczekał? Gdybym miał znaczek mercedesa, opla, fiata lub choć buczał jak diesel? To by też wyjechał? A może wtedy by poczekał?

Z pasami jest tak samo. Nie raz jadę rowerem po ulicy Piłsudskiego w Legionowie i ludzie ustępują autom, ale rowerom już nie. Nie chodzi mi o to żeby mi z pod kół uciekali - ja tylko wymagam równouprawnienia w mentalnośći pieszych. Stoi para przed pasami, spogląda w moją stronę - rejestruje moją obecność - później patrzy w drugą - rejestruje i przepuszcza auto a następnie bezceremonialnie pod koła wychodzi mi bo jestem na rowerze!

Tak samo z przebieganiem przez ulice w niedozwolonym miejscu k. Mediqa. Upewniacie się drodzy piesi, czy autoa nie jadą a rowerów już nie bierzecie pod uwagę! Bo po co!

Czy na pasach czasem nie zakładamy zbyt mylnie, że auto/rower/ciężarówka z piaskiem się zatrzyma? My na 2 cienkich kółkach - zwani rowerzystami, mamy stosunek powierzchni przyczepności do masy podobny jak dobrze załadowane auto ciężarowe. A prędkości powyżej 20km/h to nie są wcale łatwe do zredukowania siły ścinające... zwłaszcza gdy dajecie nam na reakcje marne 2m...

Myślenie nie boli....

Dobrej nocy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Tyci tyci - troszeczkę || 6.00km

Sobota, 12 października 2013 · Komcie(0)
Dziś wycieczka tylko w celach transportowych. Później rower poszedł na serwis. Dorobiłem się wreszcie w zimówce na ten zbliżający się sezon dwóch działających hamulców. Błotnika niestety jeszcze nie bo śruby długiej nie miałem a taka była potrzebna aby ów błotnik zamontować.

Resztę dnia po bożemu - spędziłem z żona na leniwym oglądaniu filmów i relaksie. Nic więc znaczącego się nie działo a ja w pełni odpocząłem sobie od rannego wstawania.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,