Wpisy archiwalne Maj, 2013, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:1106.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:39.53 km
Więcej statystyk

Na rowerze 129 - Burzowo || 30.88km

Poniedziałek, 20 maja 2013 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Po nudnym weekendzie z chrześniakiem i jego bratem na komunii przyszedł "jakże fascynujący" dzień w pracy. Naprawdę to jest jak flaki z olejem.

Dziś o zgrozo nie robiłem prawie nic. Na początku kropkowałem, potem obejrzałem sobie trasę maratonu w radlinie na google street viev a na końcu coś czytałem coś oglądałem. Kropeczek robiłem stosunkowo mało, ale cóż. Pomiędzy kropeczkami drukowałem i składałem też jakąś dokumentację geologiczno inżynierską i bindowałem ją. To zajęło mi, całe szczęście, troszkę więc godzinka mi przeleciała.

Pod koniec dnia kolega zaczął coś instalować na komputerze, gdzie pracowałem i dano mi "wolne". "Idź zrób sobie herbatę, albo coś sobie kup, bo teraz będzie się tu instalowało". I tak dopiero co po herbacie byłem, więc usiadłem i się przez około 45 minut nudziłem. Nie bardzo było komu ze mną pogadać, bo każdy coś swojego robił, a ja cóż... komp nie tykalny i tyle.

Troszkę wewnętrznie bije ze sobą walkę, bo naprawdę liczyłem, że te praktyki mi coś dadzą. Kurcze, przez dwa tygodnie nie nauczyłem się nic. Przykre, ale prawdziwe. Zespól fajny i tu nie ma wątpliwości, jednak szansy na pracę, chyba małe, bo już słyszałem o kilku praktykantach czekających w kolejce na lipiec. Tym sposobem, mają siłę robocza ciągle zapewnioną.

Policzyłem, że realnego przyjeżdżania tam zostało mi 7 dni. Bo Boże Ciało - wolne a w ten piątek również potrzebuje dnia wolnego, więc radujcie się narody.


Przed maratonem w radlinie chciałbym również zrobić kilka wyjazdów tak pomiędzy 100-120 km. Chcę w ten sposób przyzwyczaić swój organizm choć troszkę do jazdy długodystansowej. Nie wiem na ile uda się wcisnąć te wyjazdy w to co jeszcze mam do załatwienia przed wyprawą, ale może coś w tym temacie się wyklaruje.

Troszkę mi motywacji brakuje do tego wszystkiego. Teraz te praktyki jakby mi przeszkadzają;/ Ech

Po pracy wracałem prawie w deszczu. Wychodząc przed sobą nad Żeraniem miałem wielką siną chmurę. Im dłużej jechałem w jej kierunku, tym chmura przestała być burzowa. Z czasem jakoś tak "rozeszła się po kościach". Na wysokości fortu piątek coś walnęło i jak się obejrzałem za siebie wielka sina chmura z błyskawicami była za mną. Druga burza? Czy ja po prostu przeniknąłem front.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 128 - Nie Po(L)itycznie poprawny? || 43.84km

Sobota, 18 maja 2013 · Komcie(1)
Kategoria Na Zaborze
Jejku nie dość, że dzień dziś upalny jak zupa pomidorowa z kluskami, to jeszcze te okrzyki za oknem. Wróciłem do domu, wziąłem prysznic i co? Nie dadzą ludziom odpocząć w spokoju od upału przy uchylonym oknie. Bo na dole tylko:

"Legia legia - leeegiaaaaa legia "miszcz" "

Chciałbym, uwierzcie mi, chciałbym zrozumieć o co w tym chodzi. Chciałbym nawet iść na mecz, ale takie okrzyki grupy z piwkiem ubranej w dresy z lampasami co to widać z drugiego końca świata, to mi się kojarzą z chuliganami i mam wrażenie, że zaraz się jakaś rozróba zacznie pod blokiem. Poza tym serio nie rozumiem tego psychicznego podniecenia jednym zespołem. Nie neguje jak grają, nie mam pojęcia kim są zawodnicy, ale ta "sekta" Legii to jest jakaś naprawdę pokręcona. Wszędzie te ich grafiti, czasem ładne, a czasem jakiś matoł naskrobie czarnym sprajem "Legia Pany" i co to wnosi do jego życia? Czy w ten sposób może pochwalić się kolegom na osiedlu jak bardzo on wspiera legię?



Koniec meczu Legii gdzieś tam w Warszawie, czy jeszcze nie wiadomo gdzie a na moim osiedlu idzie facet wygląda normalnie i nagle drze gębę na całe gardło. Znów za chwile idą dresiki z piwkiem i znów drą się klaszcza w dłonie i mahają rękami. W autobusie banda z szalikami co przystanek wychyla się z okien i drze się równie podobnie.

Masakra jakaś... O "waszym" zwycięstwie przeczytam w gazecie dowiem się z mediów, ale na litość boską, co by bylo jakbyście przegrali? Co rzucalibyście chodnikami, podpalalibyście na osiedlu samochody, czy ze złości wpierd*** byście komu by popadło?

Czuje się jak w kraju wariatów... Wygrali? I dobrze, chwała im za to, ale krzyczcie sobie na meczu na stadionie, kibicujcie i pijcie wśród swoich fanów a nie róbcie cyrku na mieście, nie podrywajcie ludzi w domach, bo mam wrażenie, że czuje się jak na ustawce kibolskiej.

Ech... ja od jutra zaczne chodzić i krzyczeć "rower pany" będą na mnie patrzyli jak na idiotę... ale wystarczy, że zacznę krzyczeć Legia i już jestem "kibicem"...



Reszta bez zmian, na rowerze załatwiać sprawy u rodzinki na północy. Tego dnia zaczepiliśmy o Nasielsk, ale wizja chmur burzowych sprawiła, że wróciliśmy pociągiem.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 127 - Wszystko połączone. || 72.00km

Piątek, 17 maja 2013 · Komcie(6)
Najpierw rano do pracy - czytaj na praktyki. Zgadnijcie co robiłem? A właśnie moi mili - kropeczkowałem. Wylioczyłem nawet , że tego dnia postawiłem i nazwałem około 2 tysięcy punktów na 8 arkuszach.

Droga z pracy miała być z wiatrem lekka i przyjemna a była tylko z wiatrem. Ogólnie bylo strasznie gorąco. Temperatura odczuwalna przez wiatr w plecy wzrosła do ponad 35 stopni i jechało sie jakoś tak - mizernie.

Chodniki wydawały się bardziej dziurawe a ddr`ów nie ma a ulica nie dało się jechać. Toteż dowlokłem się do domu zmordowany jak mucha. W sumie pewnie nie ma powiedzenia zmordowany jak mucha, ale mi się takie podoba więc tworze nowo-mowę.

Po chwilowym odpoczynku i napiciu sie czegoś, pomknąłem do AGi do pracy. Odebrałem od niej wędlinę i jeszcze szybciej wróciwszy do domu, aby znów za pół godziny wyruszyć już do niej tego dnia po raz ostatni i razem pojechać na Zaborze.

Zazdroszczę wszystkim zlotu na jaki pojechali, jednak nie ma wyjścia komunia to komunia. Akurat kurcze wtedy, gdy zlot nie jest w górach ja muszę jechać na komunię.... zuo!

No nic czasem i tka się w życiu układa. Za to moi mili zapisałem się na 22 czerwca na maraton w radlinie i wystartuje próbując osiągnąć 450km/24h. Obawiam się, ale jednocześnie jestem dziko podekscytowany tym wydarzeniem.


trzy pętle 150km mam do pokonania.

Jak skończę praktyki zrobię sobie kilka wyjazdów treningowych potem odpocznę kilka dni i zobaczymy - co ma być to będzie!

Trzymajcie się - uciekam dziś przede mną kolejne kilometry tez około 60 pewnie wpadnie.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 126 - Praktyki z bonusem || 39.27km

Czwartek, 16 maja 2013 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Dziś dla odmiany w pracy... znów robiłem to samo. Kropki:)
Hurra! W sumie dobra praca. Cały dzień stawiam punkty w programie, nadaje im nazwy numeryczne i na drugim monitorze mam otwartą przeglądarkę.

Tak moi mili, mam dwa monitory. Oba około 20 calowe, szeroko panoramiczne. Czuje się jak w star-treku, ale super sprawa z nimi. Nie sądziłem , że to może być takie wygodne!



Na jednym cały monitor zajmuje program GIS`owy a drugi jest "wolny, więc włączam sobie przeglądarkę z zakładkami.
No więc tak dziś pracowałem, z jednej strony kropeczki i "sumienna praca" a z drugiej okno na świat.

Powrót rowerem dziś był oryginalny. Goniłem kolesia na jednośladzie przede mną. Ubrany po cywilu, w szorty i jakiś T-shirt, na bagażniku zwinięty w niekształtną masę plecak. Pociskał skubaniec ze 27-30. Ledwo za nim mogłem nadążyć. Dla mnie takie prędkości to zdecydowanie są chwilowe. Najczęściej 22-23 km/h nie przekraczam.

Zmęczyłem się toteż srodze, ale przynajmniej droga do domu minęła mi weselej - no i ma się rozumieć szybciej.

Drugi etap nieomal od razu po Agnieszkę do pracy. Później na zakupy do Kauflandu i Obi i do domu!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 125 - Miejscowe znieczulenie cykliczne. || 27.54km

Środa, 15 maja 2013 · Komcie(1)
Ludzie pytają mnie - co ty w tym widzisz? Co widzisz w tym jeżdżeniu rowerem?
Inni starają sobie odpowiedzieć za mnie. Mówią to dla zdrowia, taka ładna pogoda, szkoda autobusem. Wreszcie, wbrew temu co sami sądzą, mówią: rowerem taniej.

Jak się głębiej nad tym zastanowić, to jestem troszkę w tym względzie upośledzony. Nie mam takiej eksplozji endorfin kiedy tylko wsiadam na rower. Gdy jadę do miasta, po Agnieszkę, czy gdy jadę rowerem po bułki/mięso/zakupy. Jestem pod tym względem o wiele uboższy w doznania od takiego przeciętnego kowalskiego, który wraca w pewien piątek/środę/niedzielę do domu skądś-tam i wpada na pomysł:

"Dziś pójdę na rower!" I poczyna sie ubierać, zakłada najlepszy dres, bluzę i rękawiczki rowerowe. Wyciąga rower, przeciera palcem zaplamienie na ramie i z dumą podziwia swój jednoślad zanim go dosiądzie. Wreszcie jedzie dumny pręży muskuły i omiata okolicę wzrokiem zdobywcy. W pełni delektuje się każdym z tych 5-10-15km jakie pokona tego dnia.

Po powrocie do domu, opowiada, żonie jak to pokonywał piaski w lesie, jak to jechał "aż 30km/h" - i błogo nieświadomy opcji kalibracji licznika do rozmiaru koła w pracy pochwali się kolegom, że prędkość maksymalna osiągnął 40km/h.

Czy to, że mijam takich ludzi i zauważam ich inność to niejako tęsknota, za czasami gdy rower był tym czymś specjalnym. Nagrodą za długie oczekiwanie i rozłąkę z nim? Gdy po wyjazdach myłem ramę szmatką, i wycierałem zakurzone błotniki?


Nie jest do końca prawdą, że nie odczuwam nic podczas jazdy codziennej. Zawsze jest coś co mnie zaskoczy, rozbawi i sprawi, że szeżej otworzę usta. Jednak czasem są dni, kiedy wpadam w rutynę. Wsiadam na rower, zakładam kask, właczam mp3 jadę przypinam rower itd...

Już nawet w moim języku zakorzeniło sie stwierdzenie "być po cywilu" czyli bez stroju rowerowego. Ciuchów rowerowych i outdorrowych mam więcej niż klasycznych. Koszulek syntetycznych używam a totalnie dorzucam te bawełniane (wyjątkiem jest koszulka z masy na autyzm białą do spania).

Jestem znieczulony? A może to kwestia miejscowego znieczulenia? To jak w medycynie. Nie odczuwasz nic w jednym konkretnym miejscu, ale silniejsze bodźce docierają, tylko w mniejszym stopniu. A inne rejony nadal w pełni odczuwasz. Tak jest chyba ze mną. Najbliższa okolica nie zbudza tylu emocji co wyjazd 200-300km czy wyprawa w nowe nie znane tereny, czy z ludźmi których widuje rzadziej.



Miłej nocy wam życzę!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 124 - Praktyki i Agusia || 39.27km

Wtorek, 14 maja 2013 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!
Kolejny dzień praktyk. Dziś dla odmiany - nie robienia niczego konstruktywnego - UWAGA - nie robiłem nic konstruktywnego. Ok zdaje sobie sprawę, że praktyki to tak mają wygladać, że albo myje coś albo przez 8h klikam punkty w ARC GIS, ale jednak chciałbym się czegoś w sumie nowego dowiedzieć.

Dla Surfa - tak wyglądają Szelby
No jak myć szelby, jak myć odważniki i jak płukać areometry - w sumie już umiem, choć nie do końca jestem pewien, czy to zasługa mojego doświadczenia 6 lat studiów, doświadczenia na zmywaku, czy zwykłej zręczności. Dumnie po odbyciu swojego czasu tam będę mógł w cv wpisać:
"umiejętność dokładnego czyszczenia sprzętu laboratoryjnego".

Aparat do badania trójosiowego ściskania.

Cóż, nie ma co narzekać, dzisiejsze robienie kropeczek, było i tak o wiele lżejszym i ciekawszym zajęciem, niż czyszczenie odważników. Mogłem poczytać wiadomości w necie i być na bieżąco z newsem dnia - Angelina usunęła piersi:P

Powrót z pasy znów pod wiatr. Po drodze przerwa na pączka koło przystanku Konwaliowa. 3 zł! Zgroza - padałem na dziób, więc musiałem coś zjeść.

Etap drugi był po Agusię - pognałem przez las. Tam od groma rowerzystów. Przede mną pociskała jakaś pani (pociskała dobrze 23km/h) a minęło mnie jeszcze 4 jednośladowców. Pewnie od tego ruchu rowerowego zapadła sie jezdnia przy głównej trasie w Legionowie. Cóż począć, za dużo nas jeździ ulicami! Nikt nie mógł tego przewidzieć!


Dobrej nocy życzę wam. Obyście wypoczeli i jutro z nową siłą pognali na szlaki rowerowej codzienności.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 123 - Praktyki || 32.08km

Poniedziałek, 13 maja 2013 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Wyjazd na praktyki. Jak co rano tym razem, było chłodniej. Jechałem w kurtce, z wiatrem, ale jednak za ciepło było mi. Nie wiedziałem do samego końca czy mam się rozebrać czy zostać w ubraniu. Jechałem więc wolniej aby mocno sie nei zagrzać.

Na Jagiellońskiej - korek jakich mało. Nie wiem czy gdzieś na gdańskim nie było wypadku, bo sznureczek dziś ustawił sie przeogromny. Nawet zdecydowałem się jechać dziurawym chodnikiem, aby nie stać między autami.

W pracy - znów praca fizyczna. Tym razem usuwanie gruntu z próbników metalowych zwanych "szelbami", przy pomocy wyciskarki hydraulicznej. Potem trzeba było wszystko pomyć. Następnie kolejne mycie edometrów, tym razem w rękawiczkach jakimś chemicznym płynem od sprzątaczek. Nie wiem na ile to pomogło, ale w nosie kręciło jak ta lala. Płyn na podobę domestosa tylko, że psiukany.

Powrót wyjątkowo wcześnie, bo juz o 15 w domu byłem. Nie mieli dla mnie nic do roboty to powiedzieli, że moge iść. To poszedłem. Ba a nawet poechałem!

W drodze powrotnej wiało w dziób że hej... 20km/h było, ale okupione sporym wysiłkiem. Po niebie coś kręciły się chmurki, ale całe szczęście nic nie padało. Wkurzające jest to, że jak czyściłem te kolby w laboratorium, to akurat pięknie świeciło słonko, a jak wyszedłem - już byle jak było;/

Wch nie ma sprawiedliwości.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 122 - trudna sztuka kierowania. || 6.01km

Niedziela, 12 maja 2013 · Komcie(2)
Uzupełniam maly wpisik z niedzieli. Ogólnie cały dzień zajęty przez komunię chrześnicy Agnieszki. Ja robiłem - niestety - za kierowcę. Że tych ludzi w tych autach noga od trzymania tego gazu nie boli, mi już drętwiała momentami od tego utrzymywania prędkości.

Wszyscy mnie wyprzedzali a ja jechałem swoje 80:P Słaby ze mnie kierowca, ale miałem frajdę jak za mną sznureczek się utrzymywał, bo bidulki nie mogli szybciej jechać bo z przeciwka auta jechały. Było do 70 więc i tak jechałem za szybko.

A tak serio, to słabo czuje się podczas dużej prędkości i przysłowiową stówę rzadko przekraczam.

Wróciliśmy więc autkiem na piaski a stamtąd rowerami już do siebie. Na siodełku po całym dniu kierowcowania czułem sie świetnie! Nareszcie, czułem, że mogę się zatrzymać jak mi ktoś wyskoczy że mam dużo miejsca na pasie;)

Dobrze, że na codzień nie muszę auta używać.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 121 - Łomianki w pochmurny dzień. || 41.00km

Sobota, 11 maja 2013 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Wyjazd do Łomianek miał być w celach załatwieniowych. Pogoda była średnia w połowie dnia zaczęło intensywnie padać. Później pogoda już była średnia. Chmury wisiały jakby za chwile scenariusz maił się powtórzyć.

Wiaterek lekki był, jednak na tyle odczuwalny, że jadąc pod wiatr marzłem, a z wiatrem było mi za ciepło. Temperatura spadła do 16,5.
Plan był powrotu przez Nowy Dwór Mazowiecki, jednak właśnie ze względu na pogodę zrezygnowaliśmy z tej opcji.

Na koniec po powrocie jeszcze do rodziców po Auto. Jutro komunia w rodzinie, więc rowerami nie pojedziemy. Tzn my byśmy pojechali, ale by nas wyklęli chyba w rodzinie. Wszyscy przeżywają dookoła jak kto wygląda i jak się ubierze, a jak bym na rowerze przyjechał i byłoby na to samo... A tak będę po cywilu i to w garniaku! Szok!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Na rowerze 120 - Paktyki || 33.35km

Piątek, 10 maja 2013 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
No więc mamy piąteczek, piątunio. Nie mam pewnie powodów aby radować się weekendem bo nie miałem i strasznie dużo pracy, ale i tak cieszę się, że jutro nie będe musiał rano wstawać. To wystarczający powód.

Dziś do pracy znów po7:30 wystartowałem, chyba przestawię jeszcze 5 minut wcześnie budzidło, bo mam wrażenie, że z każdym dniem jest coraz gorzej z pobudką. Mięczak jestem i tyle.

Dojazd jak zwykle rozpocząłem, w lekkim chłodzie, aby jeszcze przed ratuszem Białołęka, rozebrać się z wiatrówki. DO pracy przyjechałem już dobrze uprażony. Termometr pokazywał ponad 25 stopni. Skończyłem wczoraj wieczorem słuchać książki Cobena i muszę coś nowego sobie znaleźć. Bardzo mi sie ta audio lektura podobała toteż pewnie poszukam, innej ksiażki czytanej przez tego lektora.

W pracy znów kropkowałem. Tzn profesjonalnie mówiąc - nanosiłem dane cyfrowe na rastrowe skany map. Czym to się je - pisałem chyba już wczoraj.

Wracanie do domu przed weekendem dzis było takie jakieś dziwne. Nie mam ostatnio takiego polotu do pedałowania. Nie moge jakoś tak się w sobie zebrać, niby przebiegi i prędkości nie są strasznie niskie, ale nic nie iskrzy i nie ma jakiegoś mega zwarcia we mnie w środku.

Chciałbym jakieś 200-300km zrobić a jednocześnie w tym upale totalnie nie widzę tego przebiegu. Jazda nocą raczej odpada, bo Aga chce ze mną jechać i ona nie lubi nocą tzn zwyczajnie zasypia i nie może jechać. I tak oto nie wiem, czy coś rzucę na ruszt jeszcze przed wyprawą.

Pożyjemy zobaczymy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,