Wpisy archiwalne Wrzesień, 2013, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:1278.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:20:37
Średnia prędkość:22.34 km/h
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:34.55 km i 2h 56m
Więcej statystyk

Moja żona - niezastąpiona || 42.63km

Sobota, 21 września 2013 · Komcie(6)
Wiecie co? Może i gadam banały, ale jazda z moją żoną na szosie to czysta frajda.

Wybraliśmy się dziś na pedałowanie we dwójkę. Próba zebrania ludzi okazała sie zbyt późna i summa summarum było nas tylko dwoje. Oczywiście pod arenę zajechaliśmy, aby zobaczyć, czy nikt nie przybył, ale po za Prezydentem Smogorzewskim nie spotkaliśmy nikogo wartego uwagi. Lubie tego kolesia - sympatyczny.


Wycieczka rowerowa odbyła się na przełomie zmroku i zachodzącego słońca. Pięknie pomarańczowo pożegnało nas słoneczko w okolicach Skrzeszewa a potem zaczął zapadać zmrok. Okazało się że baterie w lampce Agnieszki tylne - wysiadły. Zmuszeni byliśmy więc jechać jedno za drugim - ja miałem tylne mrygadełko a Aga przednie.

Jazda na szosie w peletonie jest ciężka, nie mam wyczucia chyba i zaufania jeszcze do tego roweru czy zdążę wyhamować i strasznie spięty jadę. Co nie zmienia faktu, że na wolniejszych odcinkach bez ruchu aut jechaliśmy obok siebie i gadaliśmy.

Fajnie się pedałowało - na Francy w życiu takich prędkości nie osiągałem:D Na gładkim asfalcie, z wysiłkiem ledwo zauważalnym rozmawiając z żoną mknęliśmy 25-27km/h... O ile sama prędkość nigdy mnie nie interesowała, to im jest wyższa tym więcej km w odcinku czasu. A to ma duży wpływ na długich dystansach. Za rok realnie spoglądam na 400 km/24! Musi się udać!!!

Przed nami jednak jesień i zima... a zima to czas mniejszych przebiegów.

Byle do Wiosny:P


[edit]

Dodaje kilometry z porannego jechania z Agnieszką do pracy i jej odbierania z niej. Nie chcę dodawać kolejnego wpisu, bo pojawiłby się po tym, czyli nie chronologicznie. Jeszcze na bs nie ma opcji ręcznego ustawiania chronologii wpisów z tego samego dnia.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wieczornie po AGnieszkę || 10.00km

Piątek, 20 września 2013 · Komcie(0)
Wyjazd popołudniowo - wieczorny po Agnieszkę. Ostatnio chyba zacząłem doceniać te codzienne wizyty u Agnieszki. Nie bez echa są one bowiem w moim rocznym przebiegu. Statystyki pokazują wyraźnie rok w rok dodają one około 1000 km. Oczywiście, że nie wszystkie dodaje, nie każde zaznaczam, a czasem zaznaczam do tej kategorii wyjazdy dłuższe gdy rano jechałem po Agę, nie zmienia faktu jednak, że to regularny dystans, stanowiący bazę dość konkretną.

Śmiechowy a jednocześnie mega energetyczny kawałek;D

Kolejny rok przekraczam 10 tysięcy kilometrów, kolejny raz w sumie przychodzi mi to jakoś tak bez wysiłku. Naprawdę całkiem sympatyczne uczucie. A liczba 100 tysięcy coraz bliżej:D Się nazbierało tych kilometrów nie?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Żółty hipopotam i latające żołędzie || 59.42km

Piątek, 20 września 2013 · Komcie(0)
Kategoria Na uczelnie
W końcu nadeszła chwila aby wyjechać do Warszawy. Nie padało i mimo, że poranek był cokolwiek rześki dało radę jakoś jechać. Najpierw jednak z Agnieszką do pracy. Tam chwila oddechu bo ręce mi zmarzły.

Po oszacowaniu na na jej kompie w pracy, że SKM teraz mają częstotliwość jak światła na obwodnicy, zdecydowałem się jechać rowerem do Warszawy. Czekanie 45 minut na kolejkę mi się nie opłacało. Do tego słońce wyszło i wiatr w plecy się zapowiadał - nie mogłem tego przepuścić.



Do Blue City dojechałem na zmianę marznąć i pocąc się. Do mostu Północnego wiatr w plecy, ale i dość chłodno. Termometr pokazywał 12 stopni a ja nie wiedziałem, czy już mi zimno, czy zaraz jeszcze nie? I tak jechałem...
Za mostem północnym po pokonaniu podjazdu na ścieżkę rowerową, zgrzałem się jak imbryk. Później jechałem już na granicy "za gorąco" i "parzy".

Na blue city wydzwaniam Hipka i następuje spotkanie na szczycie. On w krótkim żółtym t-shircie a ja w czerwonej kurtce jaką miałem na Islandii. Chwile gadamy a potem robię kurs do domu. Tym razem wybieram trasę dookoła przez Dźwigową i Powstańców Śląskich.

Do domu jadę pod wiatr i to całkiem spory. Prędkość więc nie zachwyca, choć podejrzewam, że na mtb bym tułał się jeszcze wolniej. Przez wiatr wiejący z dużą mocą, z drzew spadają żołędzie. Atakują mnie skubane jak pociski kilka nawet wpada mi w dziury w kasku i muszę stawać i je wyjmować. Groźniejsze są jednak dla kół i pieszych. Kilkukrotne najechanie na żołądź spowodowało jego wystrzałem w niekontrolowanym kierunku a trajektoria była w człowieka. Inny najechany nieomal mnie zsadził z roweru, bo przerzucił mi przednie koło o kilka cm w bok co troszkę mnie zachwiało a jechałem w wąskim chwycie przy mostku.

Jadąc przez Tarchomin już nie mam żołędziowych problemów. Tam zostaje tylko do pokonania wiatr. jedzie się marnie bo łańcuch się wysechł i trzeba mu smaru. Docieram jednak cały i zdrowy do miejsca zamieszkania.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wizyta w Nowym Dworze. || 37.29km

Czwartek, 19 września 2013 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Wyjazd do Nowego Dworu Mazowieckiego - na szybko, na lekko na, raz-dwa-trzy.
Dziś wróciłem z kolejnej rozmowy - ta mi się podobała, i chciałbym dostać się do pracy tam, więc nie będę opisywał negatywnie rozmowy - bo po raz pierwszy od dawna miała ręce i nogi:D

Po powrocie z Warszawy gdy część moich kieszonkowych pochłonęły już bilety ZTM, pojechałem do NDM. Ot tak, na szosę, na popędzenie sobie i posłuchanie muzyki. Żeby pojechać. Odwiedziłem Kropkę (wtajemniczeni wiedzą) i wróciłem.

Do z wiatrem (57 minut) z z wiatrem 40 minut z dokrętką przez rondo na końcu Jabłonny.

Jednym słowem - szybko jak na szosie milordzie!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Może garnuszek Państwu? || 11.00km

Środa, 18 września 2013 · Komcie(3)
Tyle tego CV nawysylałem ostatnio, że jak mnie na rozmowy zapraszają to tylko zawsze potwierdzam, że:
"tak składałemCV i Tak jestem zainteresowany". A niejednokrotnie albo nie mam pojęcia co to za firma, albo nie przypominam sobie składania tam aplikacji. Tak czy inaczej - poszedłem na rozmowę. Zostałem zaproszony na wizytację i spotkanie na dolnym Mokotowie na ulicy Olkuskiej.
Jak zwykle byłem wcześniej, bo tak już jest, że na rozmowy zawsze jestem za wcześnie. Nie żałowałem, bo stres lekki rozchodziłem, a stary Mokotów to klimatyczne miejsca, fajne kaminice itd.

Przed wejściem spotykam kilka osób. Zdziwiony jestem bo wydawało mi się, że rozmowa miała być z panem XXX. Pytam nieśmiało, czy oni też na rozmowę. Tak - potwierdzają. Do tego wypełniają jakieś testy a co jakiś czas z sali wygląda dziewczyna. W sali jakaż wrzawa. Jakby jakiś wykład był.
Orientuje się, że za drzwiami przy kilku biurkach równolegle dosłownie jedno obok drugiego rekrutowane są kolejne osoby. W sumie na sali jest 5 osób na korytarzu 3 a kolejne dochodzą.

Dostaje wreszcie i ja test/ankietę. Standardowe pytania:
Imie, Nazwisko itd... a na końcu:
Podaj co-najmniej 3 osoby godne polecenia (imię nazwisko nr telefonu).
eee co proszę?
W czasie gdy ja brnę przez ankietę jakiś chłopak ostentacyjnie opuszcza rozmowę o pracę oddając test wspomina coś o łamaniu prawa i naciągactwie...

Wreszcie wchodzę.

Rozmowę prowadzi dziewczyna bo pan XXX nie może ma kogoś (Pan XXX siedzi obok) a wiadomo czas to pieniądz, wiec lecą taśmowo. Na biurku obok pani leży - na oko 50 formularzy ankiet jak nie lepiej. Na biurkach innych tak samo

Pani młodziutka, dobrze wyszkolona w sprzedaży sprzedaje mi produkt jakim jest super praca w branży sprzedaży ganrków 3ciej generacji.
"jesteśmy konkurencją nawet dla Zeptera!!"dodaje z nutką tajemniczości.


No i wróciłem po rozmowie;P potem jakoś tam te kilometry nazbierałem chyba jak po Agę jechałem. Generalnie to jest fajnie - jak mawia Q-ba;D


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Masówka rowerówka to zgromadzeń jest wymówka... || 10.47km

Wtorek, 17 września 2013 · Komcie(9)
Nadrabiam wpis za wczoraj. Bo wczoraj jak domyślacie się nie było czasu na pisanie. Jako, że pogoda i warunki nie są powalające toteż napisze coś dzisiaj bardzo kontrowersyjnego.
A co - ostatnio podjęła się dyskusja na moim blogu kto i w jakiej ilości blokuje pas drogowy. Rozwiązaniem problemu tej dyskusji jest odpowiedź: masa krytyczna. Oni blokują najbardziej ze wszystkich.
A teraz coś o historii masy i księgowym.

Kiedy zaczynałem przygodę z rowerem i odkryłem masę krytyczną, byłem podekscytowany. Jak to fajnie - walka o ścieżki rowerowe, walka o przestrzeń dla rowerów na ulicach. Jeździłem na masę do Warszawy nie regularnie aczkolwiek bardzo chętnie. Czasem nawet masa była w Legionowie. To było coś - dużo rowerów, kierowcy wściekli - czadziocha! Ja im pokażę - zobaczcie ile nas jest, policja nas osłania, możecie nam naskoczyć!!! I co kto jest cwaniak? Czułem się jak manifestant pośród rodziny, dookoła swoi ludzie, wszyscy mamy jeden cel.

Skoro więc wszystko było takie fajne - co się zmieniło?
No w sumie to zaczęło się od dojazdów na uczelnie. Odkryłem tajemnicę! Masa krytyczna poza tym, że blokowała miasto nie wiele wnosiła do sytuacji na drodze. Mało kiedy petycje były, mało kiedy poza zwykłymi hasłami prowadzących szło coś więcej od tłumu. Od organizatorów owszem wędrowały pisma itd. I tu zrozumiałem, że walka o lepsze rowerowe drogi to nie stawanie w grupie tysiąca bezimiennych rowerów na happeningu, tylko pisanie pism. Zgłaszanie poprawek do projektów, to aktywne uczestnictwo w procesie administracyjnym.
Samo to, że pogwizdam i potupie i podniosę rower do góry, ku uciesze innych nie sprawi, że będzie nas więcej. A hasło - "pokażmy się na drogach, jesteśmy pełnoprawnymi uczestnikami ruchu drogowego" przekułem w zwykłą jazdę po mieście. Z czasem nie mogłem zrozumieć bezsensowności tego zgromadzenia. Samo to , że to happening rowerowy - jest świetną sprawą, tylko nie rozumiem zacietrzewienia organizatorów, aby było to w piątek po pracy ludzi.

W sobotę, byłoby więcej uczestników, więcej rodzin z dziećmi. W sobotę np o dziesiątej czy jedenastej, happpening by zgromadził naprawdę tłumy w słoneczny dzień czerwca czy lipca.

Niestety organizatorzy uparli się, aby psuć kierowcom krew, robić korki w mieście i pokazywać swoją obecność w dość mało fajny sposób. Argument, przecież to wszyscy robią za granicą - do mnie nie przemawia. Przecież i tak rowery są na ulicach i to tylko zaakcentowanie naszej obecności! - znów strzał w płot. To jak z ludźmi, są na świecie chodzą i co? Walcząc o prawa pieszych mają łazić środkiem po każdym przejściu dla pieszych blokować 30 skrzyżowań w mieście?

Jest piątek, ludzie chcą wyjechać do domu, na weekend po pracy zmęczeni i co? Rowerzyści. Mało tego rowerzyści niejednokrtonie totalnie nie kumający sprawy. Pomijam aspekt kasków czy kamizelek bo to sam jeszcze nie zawsze stosuje, ale jak wytłumaczyć sytuację, że w tłumie popisują się jakieś 14 latki na tylnym kole? Że są "ganianki" w tłumie, ludzie nie mają lampek itp. Pokazujemy rowerzystów tacy jacy są. W tłumie każdy czuje się dobrze. Każdy jest "koleś", każdy jest gość, ale te 14 latki na rowerach, na bmx itd wcale nie mają pojęcia o zasadach jazdy po mieście. Nie używają roweru do jazdy tylko do popisów. Czy to, że ich pojazdy nie mają hamulców - jest zgodne z przepisami?

Tak wiem, czepialstwo i pewnie brzmię jak jakiś opis z wydania faktu. Tylko, że jako dawny aktywny uczestnik tej masy wiem co tam się dzieje. Gdyby masa traktowana była jako happening, sobotni z rodzinami dziećmi, taka regularna parada rowerowa w eskorcie policji z muzyka itd - to nie ma problemu. Bawimy się, bo jest to cykliczne święto". Jeśli jednak spotykamy się aby protestować, zaznaczać swoja obecność - walczyć o dobre imię, i miejsce rowerów w ruchu drogowym to troszkę nie bardzo to wygląda.

I wiecie co? Efekty widać gołym okiem. Velturio na mieście ludzie nie wiedzący jak sięzachować na drodze. Wszyscy nagle wielcy miejscy rowerzyści, pewnie na masy jeżdżą a umiejetność jazdy w ruchu drogowym to nie jest zabawa dla tłumu. Ostatnio widziałem jak chłopak 14 lat wywalił ostrego kozła jadąć w centrum miasta na tylnym kole.

Masa - zgromadzenie - a nawyków umiejętnej jazdy w mieście już nikt nie uczy. od brzdąca można skuterami jeździć, na rower nie potrzeba karty rowerowej. Kurcze - nie uważam, że to obowiązek był dobry, ale wiecie co? każdy znał podstawy przepisów. Trzeba było sobie zrobić papierek, i pani pytała co to za znaki. W obecnej chwili naprawdę spory odsetek rowerzystów nie zna przepisów!

Czy masa nie mogłaby być weekendowym happeningiem? Gdzie byłoby miejsce na naukę przepisów, konkursy dla małolatów z odblaskami do wygrania? Slalomy między słupkami, mini egzamin z manewrów? Obok koncert z rikszy a jeszcze obok pokaz jazdy na tylnym kole, może jakieś miejsce dla BMX na pewno znalazło by sie również miejsce dla petycji pod nową ścieżkę rowerową? A np o 12 w sobotę wspólny przejazd ulicami? Czy takie zgromadzenie, nie pokazałoby zgromadzeń rowerowych w lepszym świetle? Wychowują uczą bawią? A nie tylko nakłaniają do krzyczenia "nam się należy?"

Czekam na wasze opinie w komentarzach. Pozdrawiam serdecznie!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Rozjazd niedzielny || 31.12km

Niedziela, 15 września 2013 · Komcie(7)
Kategoria Pojeżdżawki
Wyjechaliśmy dziś z Agusią na przejazd "rekreacyjny". Ktoś zapyta: jak na szosie można uprawiać rekreację? No można. Prędkości były bowiem nie wyżyłowane a dużą cześć jazdy stanowiła konwersacja i zajmowanie całego pasa - jedno obok drugiego. Oczywiście wybraliśmy drogi, które pozwalały na takie spokojne pogawędki, ale niestety nie dało się jechać obok siebie w nieskończoność.

Dwie szosy
Poranne wstawanie było ciężkie, ale sama jazda w okolicy godziny 13:00 nie przysparzała już problemów bólowych. Po wczorajszym kartofelkowaniu, pedałowanie było fajnym areobikiem dla lekko usztywnionych nóg.


Pogadaliśmy sobie kręcąc i spędziliśmy miło ten dość ciepły koniec tygodnia.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Ziemniaków kopanie i nocne rowerowanie || 13.41km

Sobota, 14 września 2013 · Komcie(2)
Kategoria Na Zaborze
Wyjazd na północne Mazowsze, raczej mało rowerowy. Pojechalismy w jednym celu a mianowicie wspomóc gospodarkę żywnościową - to jest aby zbierać ziemniaczki. Od 9 w polu do ciemnej nocy:D W przerwie na jedzenie zrobiłem obiad dla 7 osób. No dobra dla 8 osób. Pyszne kotlety z piersi kurczaka i ziemniaki a do tego sosik grzybowy ze zbiorów szwagra.

Praca trudna to zbieranie kartofli, na koniec już naprawdę ciężko było się schylić po ziemniaczki z ziemi.W sumie kilka ton na wozy trafiło. Niech mi ktoś teraz zarzuci, że nie wiem co to ciężka praca! Ba nawet ciągnikiem podjeżdżałem.

Teraz każdy obrany kartofel do obiadu smakuje inaczej - smakuje pełnią kartofla a nie miałkim konsumpcjonizmem.

Zbierajmy kartofle z pola a życie będzie pełniejsze!


Powrót z kopania po nocy do KM i do domu przez uśpione miasto!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

nie lubie pubów... || 23.34km

Piątek, 13 września 2013 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Dzień deszczowy, choć nie od rana. Rano udało się jeszcze załatwić sprawę w starostwie powiatowym, a potem zakupy zrobić. Miałem w planie jechać do Hipka po podstawkę do Sigmy, ale zanim udało mi się doczekać na SKM to rozpadało się jak głupie i perspektywa moknięcia w warszawie, troszkę schłodziła moje zapały.

Do domu wróciłem więc już w regularnym deszczu po raz kolejny mocząc sobie buty. resztę dnia spędziłem w domu dokańczając audiobooka S Larssona pt. Milenium.

Wieczorem mieliśmy umówione spotkanie w pubie z fotografem, więc pojechałem. Deszcz oczywiście radośnie padał nadal, więc ponownie zmokłem. W pubie jakoś tak nie czułem się dobrze. niby spoko, ale eska w tle grała głośno, nie można było spokojnie pogadać i jakoś tak chyba dawno odwykłem od pubów. Wróciłem do domu z radością, i mogłem sobie wypić herbatkę.


Zdjęcia z sesji ślubnej są, ale zobaczycie je po weekendzie.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,