Wpisy archiwalne Październik, 2014, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:152.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:5.46 km
Więcej statystyk

Do pracy 172 - Nowy Tydzień! || 0.50km

Poniedziałek, 20 października 2014 · Komcie(0)
Poniedziałek po weekendzie. Jesiennie mglisto i wilgotno. W pracy nie ma  "A" ma chyba tydzień urlopu. Odpoczywam, wiem co mam robić, robię to co trzeba i nie wysłuchuje wykładów moralistycznych.  W firmie spokój i jesienny letarg. Każdy robi "coś tam" swojego, a życie toczy się wolno i dostojnie. 

Nawet dziś robiłem zmianę nypli w kole, czego normalnie się nie tykam, bo to serwisowa działka. Facet zażyczył sobie zmianę nypli w kołach mavica, ze srebrnych na różowe, aluminiowe.  No i siedziałem i wymieniałem... spokojnie bez pospiechu, bo i tak klientów nie było. 

A przepraszam! Rano był KES. Pogadaliśmy troszkę i pokazałem mu kilka szosówek. Może i on zacznie na szosie śmigać...:D




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Rehabilitacja || 26.76km

Niedziela, 19 października 2014 · Komcie(4)
Dziś dzień rehabilitacji! Ku mojemu zdziwieniu, moja mam podsunęła pomysł abym jechał na rower. Chyba jednak nie sądziła, że pojadę i że zrobię to dwa razy tego dnia. Jak szedłem z Agnieszką drugi raz to była lekko przerażona: "nie za dużo tego roweru na dziś? Byłeś raz i wystarczy".

Pierwszy dystans, byl do sklepu i więcej było przerw niż jeżdżenia. Odwiedziliśmy "Chemko" - market budowlany, pooglądaliśmy farby pogłaskaliśmy panele i blaty. Oczywiście głównym założeniem dnia było także moje pedałowanie. Jechało się byle jak. Najpierw odkryłem, że moje siodełko jest strasznie niewygodne;) Tak odwykłem od pozycji na nim, że ciągle się kręciłem i szukałem odpowiedniego położenia. Samo pedałowanie też było takie na pół gwizdka. 

Drugi wyjazd był jakieś 3h po pierwszym. Zjedliśmy obiad i jak rodzice jechali na 16 do kościoła my pojechaliśmy na rower. Tu było trochę fotografowania. Przejechaliśmy się lokalnymi bocznymi dróżkami i nową ścieżką rowerową wzdłuż torów. Odwiedziliśmy też budowany odcinek ulicy Torowej, gdzie poopalaliśmy się w blasku zachodzącego słońca. 







Odcinek ulicy torowej wiedzie wzdłuż torów i jest rozkopany od kilku ładnych miesięcy. Ekipa budująca drogę, miała budować jeszcze dworzec, i parking. Upadła inwestycja, a opóźnienia są wielomiesięczne. Do końca roku i pewnie przez wiele miesięcy nowego, nie pojedziemy wewnętrzną cięciwą Legionowa.


Planowany przebieg ulicy Torowej w Legionowie.





Prawie przed zachodem słońca, na jednej z szutrowych uliczek. Banan od ucha do ucha


W jeszcze innym miejscu sprawdzam jak przełajówka udaje szosówkę. Efekt? Jedzie się przyjemnie!

Rany, jak mi ten rower dziś podszedł! Jej! Super było!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Rehabilitacja || 10.00km

Sobota, 18 października 2014 · Komcie(2)
Udało się i wsiadłem an rower. Pierwsze dziesięć kilometrów. Jechałem jedną noga z piętą na pedale i tak jakoś dziwnie. Jechałem jednak powoli starając sie aby każdy obrót był dokładny. 

Kurs był do obi. Obejrzeć sobie co może się przydać w nowym mieszkanku. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 171 - Piątek mglisto ponury || 0.05km

Sobota, 18 października 2014 · Komcie(6)
Dzień kolejny po "cywilu". Bez roweru - znaczy się. 
Dzień za oknem jaki był widział chyba każdy, kto musiał go opuszczać. Widzieli również ci co nie musieli go opuszczać, a mają w domu okna;D
Było strasznie mgliście - rano to woda wisiała w powietrzu i wydawało mi się jakby nie mogła się zdecydować czy ma spaść w dół czy polecieć znów do góry. 

Spacerkiem udałem się więc do roboty. Tam klientów jak na lekarstwo, za to nowy ambitny "A" mający pomysł na wszystko. W pracy mówi się, że on zanim wyjdzie z domu już rozmyśla co będzie robił w pracy, co zmieni, do kogo zadzwoni, komu coś zaproponuje i jakie nowości wprowadzi. Taki typowy pracoholik połączony z nadgorliwcem. On zawsze musi mieć ostatnie słowo i lubi uczyć. 

Wczoraj taka sytuacja: Od kilku dni "A" mailuje z jakaś firmą, która chce kupić od nas 14 rowerów i tak strasznie się w to angażuje, że nieomal biega po firmie. Jak leci sprawdzić maila, to po prostu wygląda jakby mu się siku chciało. Ciężko mu jednak idzie znalezienie wspólnego języka z kolesiem mega laikiem po drugiej stronie, który owe rowery dla firmy chce kupić. 
W połowie dnia rzecze do mnie w te słowa:
- Adam choć muszę ci nakreślić pewną sytuację.
- no słucham?
I nakreślał mi tak tą sytuację, że nie zrozumiałem wiele. Mówił tak kwieciście, jakby to była prezentacja jakiegoś projektu unijnego przed komisją finansów. A chodziło ot o, że potrzebujemy 7 rowerów męskich 7 damskich. "A" jednak lubi układać takie zdania, jakby przemawiał do ludu i zamiast krótko zwięźle i na temat opowiada coś dookoła.
- I teraz (aaaaaa - jego angielski przerywnik a`la jakiś brytyjczyk) jaki masz pomysł na te 14 rowerów?
- No trzeba je wystawić, skoro ktoś po nie przyjdzie po nie w sobotę.
- "aaaaaaa" Zróbmy to inaczej, bo zobacz....
I znów zaczynam mi wygłaszać teorię na temat zagospodarowania przestrzeni. Słucham pokornie kiwam głową i wyłączam się. Bo poza przemową jest jeszcze gestykulacja i opis, jak "A" to zrobić by chciał.
- ok dla mnie BOMBA - odpowiadam. - to bierzemy się za to!
- to ty weź te rowery ogarnij a ja idę do biura.

To, że on wymyślił a ja robie, mi totalnie nie przeszkadza - i tak nie mam nic innego do roboty. Najlepsze jest to, że pod koniec dnia. Przyszedł oburzony, i pokasował maila i powiedział, że sprawa nieaktualna, że mam "olej tego kolesia od tych rowerów". 
Czyli chyba się nie dogadali, bo ostatnia rozmowa telefoniczna z tamtym facetem odkryła pewne nieporozumienia dotyczące modeli i rodzajów rowerów. 

Efekt? Plan spalił na panewce.

"A" szykuje się na urlop. Już miał wczoraj na niego iść, ale "mam coś jeszcze do załatwienia w firmie". Dziś też miało już go nie być. I tak po firmie chodził w kurtce średnio co 1h-2h mówiąc wszem i wobec "to ja idę Adam, masz jakieś pytania to pytaj bo potem mnie nie będzie". Sytuacja się powtarzała chyba 4 razy w ciągu dnia bo nagle wpadał truchcikiem do firmy - "jeszcze jedną sprawę miałem załatwić". Pracocholik? Hmm?

Ciekawy jestem czy powstrzyma się od przyjścia do roboty w poniedziałek - bo urlop ma już od piątku:)

Mam inny charakter lubię konkretnie, lubię działać a nie zastanawiać się po 20 x jak coś zrobić i chodzić po firmie szukać aprobaty swojego pomysłu u innych. Nie lubię, zbędnego rozdrabniania się. Jest coś do zrobienia - konkret robimy, nie robimy. nie potrzebuje do tego dorabiać teorii, ani ogłaszać ludowi pracującemu dlaczego wybrałem ten pomysł i dlaczego uważam, że on jest najlepszy. To nie jest rozprawka z Polskiego, że trzeba podawać minimum pięć argumentów na poparcie mojej teorii. Lubie pracować z ludźmi konkretnymi. 

Aha i najważniejsze - będę w radiu jako reprezentacja firmy. "A" chyba jest lekko niepocieszony, że to nie on pójdzie opowiadać o rowerach i dniu roweru. Czuł się wyraźnie niepocieszony, bo nawet wygłosił wątpliwość, czy ja rzeczywiście powinienem iść do radia. Na co szef uciął: " To jest największy gaduła w firmie i świetnie gada z klientami, będzie idealny."






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 170 - I am back || 0.50km

Piątek, 17 października 2014 · Komcie(2)
Po długiej nieobecności i kulawości wracam do pracy. Poszedłem pieszo, bez roweru - dziwnie jakoś. Zawsze na dwóch kółkach teraz bez. Z jednej strony to może lepiej, organizm odpocznie od pedałowania i potem może da się zbudować coś silnego na tej zregenerowanej bazie. Niezmiennym jest fakt, że pieszo chodzi się wolniej! ide, ide... idę... po 10 minutach znów idę... <LOL>

W pracy zmiany. Tzn, nowy szef, a w zasadzie stery - nowy szef. Z zamkniętego sklepu z warszawy wrócił do firmy pan "A". Bardzo ambitny człowiek, wyprzedzający myślą niejednego z myślicieli, obeznany w handlu i mający zacięcie hedonistyczne. I tak oto zanim szef pierdnie to tamten leci już z papierem... 

Wczoraj przez 15 minut tłumaczył mi o zasadach marketingu i jego doświadczeniach z handlu bo trzeba było z oponami porządek zrobić i wpajał  mi jak i gdzie mam opony powiesić. Nawijał które wyżej, które niżej, bo jest na to dawno odkryta teoria handlowa. Kilka razy próbowałem mu uciąć gadkę ale tylko się denerwował, że jestem takim "handlowym ignorantem". 

"Chcesz to ja te opony powieszę tu - dla mnie to nie robi różnicy - po co dorabiasz do tego jakąś długa teorie i gadkę!"
"To nie jest teoria to doświadczenie wieloletnie w handlu mnie tego nauczyło i potwierdza się to w polityce wielkoformatowych sklepów. Bo zobacz jak wchodzisz do supermarketu to zauważyłeś jak poustawiane są towary?[...]" 
i znów mi wykład robi na temat towarów i ich ustawiania i polityki marketów na ten temat. 

W pracy czułem się jakbym pierwszy raz poszedł do roboty a nie pracował tam już pół roku. Tłumaczył mi wszystko jak nowemu pracownikowi, tłumaczył powoli i dobitnie i pokazywał mi  gdzie jest co w sklepie. 

Czułem się dziwnie tak niańczony. Ciągle wymyślał jakieś nowe pomysły, i ciągle kazał coś robić totalnie bezsensownego. Dał mi na przykład kartkę kazał policzyć wszystkie plecaki. Pytam czy to remanent, a on, że nie "tylko chciał sprawdzić czy się zgadzają." Potem przyznał jak policzyłem i mi sie "nie zgadzało" - że wczoraj jak liczył to się zgadzały. Oczywiście zapomniał mi powiedzieć, że jeden z plecaków jest walnięty gdzieś indziej i reszta schowana jest w kartonie. Miał z tego niebywałą radość. Dał mi zadanie, mi nie wyszło - on mógł mnie poinstruować gdzie i jak policzyć. 

To będzie ciężka zima;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W drodze do zdrowia 15 - SIe-Jeń! || 0.02km

Wtorek, 14 października 2014 · Komcie(2)
Dzień kolejny w wykonaniu internowanego Księgowego. Rana zrasta się całkiem przyzwoicie, a strupki coraz bardziej chcą się wykruszać. Nie zamierzam im pomagać, niech swoje odstoją. Blizna się zmniejsza, mniej rumiana robi - wszystko idzie ku dobremu. Gdyby tylko jakoś tak móc wyrwać się na rower, znów poczuć tą żyroskopie pod sobą, tą bezwładność wirujących kół!

Dziś nie siedziałem w domu cały dzień. Poszedłem na spacer z aparatem i aby załatwić kilka spraw na poczcie. 


























Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W drodze do zdrowia 14 - Roczniczka || 0.01km

Poniedziałek, 13 października 2014 · Komcie(2)
Dziś mija 14 dni od pokrojenia nogi. Chodzę bez kul, choć jeszcze na nogę utykam. Po zdjęciu sznurków z rany, przynajmniej mnie już nic nie ciągnie podczas ruchów. Ogólne samopoczucie dobre, choć moja waga wyrównała się do 70kg, sporo przytyłem i jak tak dalej pójdzie to będzie alarm. Całe szczęście niebawem przeprowadzamy się do swojego nowego mieszkania i tam mam nadzieje, że już nie będzie tyle okazji do jedzenia i podjadania. 

Za oknami jesień, ranne mgły i zapach dymu z kominów. Przed dziewiętnastą robi się już ciemno, a wieczory i noce są już chłodne. Czuje jakby uciekł mi jakiś miesiąc z życia co najmniej a nie tylko 14 dni. 


Coraz bliżej święta... poczuj magię tych świąt;)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W drodze do zdrowia 13 || 0.00km

Niedziela, 12 października 2014 · Komcie(6)
Dziś jesienny dzień, dzień zadumy i dumy z Polskiej reprezentacji. Jest to również dzień porządków. Dziś na warsztat trafiło kilka pudeł z moim używanymi częściami i tzw - rowerowym stuff`em. Cała masa "jeszcze-się-przyda" gratów osiągnęła apogeum, więć na śmietnik poszło kilka starych i nieopisanych łańcuchów. Nawet nie wiedziałem już czy to są 8-kowe czy 9-kowe. Nastał również dzień gdy porządkuje nieco swojego maila, konta pocztowe i robię jeden account, aby najważniejsze info z mojej bytności w sieci spływało prosto na talerz. Nie odkryłem ameryki - wiem - ale wcześniej z programów pocztowych korzystałem tylko w korpo. W sumie w takich wielkich sieciach to potrzebne, bo cała masa mailingu od dyrektorów działów się przewijała, jednak tutaj w zaciszu domowym, chce nieco ułatwić sobie sprawę. 

Rower zyskał nareszcie drugi koreczek na kierownicę, nie mam niczego ładnego, więc oba sa lekko pokiereszowane. Najważniejsze, że owijka się nie odwija. Na kierownice wróciła również lemondka. Spodziewałem się sporego zysku miejsca, na więcej gadżetów, ale poza nowym wyglądam chyba nie wiele się mój kokpit zmienił. Na pewno zmianie uległa szerokość. Poprzedniczka z Białego cienia miała 420 mm, obecna ma ich aż 580 mm. Sama szerokość mam nadzieje, wpłynie na realną wygodę użytkowania. Planowałem rozstawienie lemondki nieco zwiększyć, ale zmiana grubości na rurce mocującej kierownicę wypada akurat w tym miejscu, więc ten element musi pozostać bez większych zmian. 


Kierownica jeszcze bez koreczków. 



Zdrowie...

No właśnie - od wczoraj nie mam szwów. Rany - ich zdejmowanie to była jakaś masakra. Mama postawiła na swoim i zdejmował mi je lekarz, sąsiad. Nigdy do tej pory, nie miałem doświadczenia z takim rodzajem szycia i tak długim trzymaniem szwu. Nitki się powrastały, a ich usuwanie? No cóż, od wczoraj zmieniłem zdanie o zdejmowaniu szwów;) Nie będę was w detale wtajemniczał, to troszkę drastyczne było. 

Jutro mam w planie iść już do roboty, mimo, że zwolnienie mam do środy. I tak się zastanawiam, czy to mi się opłaca, czy pracodawca i tak mi 100% policzy te kilka dni za to, że wróciłem wcześniej do roboty? Na l4 chyba mi 80% płacą nie? Zresztą, nie tyle kwestia finansów tu odchodzi, co bardziej nudzenia się w domu...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W drodze do zdrowia 11 || 0.01km

Sobota, 11 października 2014 · Komcie(0)
Dzisiejszy dzień to wyjazd na Zaborze. Pociąg poszedł w ruch, ale 1,5 km do stacji musiałem iść pieszo. No i powiem wam, że nawet się zmęczyłem. Na wsi, odpoczywałem na słońcu, bawiłem się z psiakami, karmiłem koty i wyjmowałem kleszcze. Generalnie dobra odskocznia od codziennego siedzenia w czterech ścianach. 

Poranek był mglisty, ale później wyszło słońce i resztę dnia, spędziliśmy na spacerowaniu w pięknym słońcu. 

Nie wiem tylko jak będzie gdy wrócę do domu. Mama bowiem, zapowiedziała mi, że w sobotę "nigdzie nie jadę!" "Noga jest za świeża" i takie tam. Dziś wstaliśmy zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy. Nie miałem ochoty dyskutować o tym i słuchać jak to w pociągu będzie mnie "trzesło" i kto nas ze stacji odbierze. 

Ja mam chyba taki charakter zadziorny, im bardziej chcą mi na siłe coś wmusić, tym ja się bardziej opieram. Pamiętam, że przez prawie całe studia słuchałem tylko ponagleń: "ucz się za dwa miesiące sesja" "poczytałbyś notatki z wykładów, a nie tak siedzisz"
"Potem będziesz narzekał, że masz mało czasu a teraz go marnujesz..." Strasznie nienawidziłem ich takiego gadania, więc się odcinałem. Teraz znów wiedzą lepiej... 

"Cały dzien przed tym komputerem siedzisz bez pożytku!" - no a co mam robić? Mam zwolnienie, nie jestem do końca mobilny, więc???  I tak odkurzam mieszkanie, sprzątam, bo najzwyczajniej już hopla w domu dostaje od tego siedzenia. Gdy mama jednak wraca do domu ja "bez pożytku siedzę przed komputerem". 

Planuje dziś zdjąć sobie szwy i w poniedziałek iść do pracy, bo trzeba się czymś zająć!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W drodze do zdrowia 9 i 10 || 0.01km

Piątek, 10 października 2014 · Komcie(4)
Trudne były ostatnie dwa dni, i zapowiada się, że łatwiejsze najbliższe nie będą. Wiele się nałożyło ze sobą spraw i troszkę się podłamałem. Ogólnie połączyła się przeprowadzka, nasze mieszkanie u rodziców i sprawa zdrowotna. Przebywanie w domu z nadopiekuńczą matką, powoli pozbawia mnie cierpliwości. Zaczynam się coraz bardziej denerwować i wraca bariera, jaką stawiałem kiedy tu mieszkałem jako dziecko. Po prostu czasem łatwiej jest się odgrodzić niż dyskutować.

Mimo, że już prawie dwa tygodnie po zabiegu, to nic mi nie wolno. Najlepiej jakbym chuchał i dmuchał na siebie jak nie wiem co. Żeby czasem coś mi się nie stało. Na dwór wyjść mogę, ale mam brać kule, bo lekarz kazał 2 tygodnie z kulami chodzić. Najlepiej jednak, "abym nie przeciążał tej nogi". Najlepiej jakbym wogle tylko leżał i uważał "bo to wszystko jeszcze świeże" "bo to jeszcze na to za wcześnie".

Wczoraj mi już mówiła, jak mam za dwa tygodnie organizować przeprowadzkę do nowego mieszkania, bo przecież jestem "po operacji". Za dwa tygodnie będę dokładnie 4 tygodnie po operacji! Nie to za mało - w jej mniemaniu ja przez trzy miesiące muszę "CONAJMNIEJ" uważać na tą nogę, bo to nie tak szybko się zrasta.

Wiem, że się martwi, ale ja jakoś nie mogę przestać odnosić wrażenia, że chce kierować moim życiem za mocno. Gdy naciska za bardzo to czuje, że zamykam się w sobie, że odrzucam pomoc. Nie lubię się pieścić, czasem ryzykuje, dużo ryzykuje ale chce iść na przód. Samo to, że na rowerze jeżdżę takie dystanse sprawia, że to ryzyko. Ktoś powiedziałby sobie - po twoich perypetiach z noga powinieneś o siebie dbać, uważać, szanować zdrowie itd.
I chyba to robię. Nie do końca jednak powielam schemat, przez wielu uważany za "bezpieczny". Bezpiecznie byłoby codziennie chodzić do pracy pieszo, albo jeździć autobusem, a wakacje spędzać na wczasach spacerując i pijąc piwo na plaży. Ja jakoś nie przepadam za plażowaniem. Lubię swoją dziedzinę sportu, lubię być na granicy ryzyka, lubię być na granicy wytrzymałości.

Spędzanie całego dnia w domu na niczym to ciężka psychicznie działka... przetrwam i niebawem zacznę przygotowania do nowego sezonu!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,