Wpisy archiwalne Maj, 2014, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:1293.16 km (w terenie 28.55 km; 2.21%)
Czas w ruchu:36:10
Średnia prędkość:18.24 km/h
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:36.95 km i 5h 10m
Więcej statystyk

Do pracy 83 - Słoneczne dni gorące dni || 12.00km

Piątek, 23 maja 2014 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Do pracy w krótkim rękawku. Ciepło cieplej - bryza... lubie jak jest ciepło, ale nie aż taka żarówa od razu. W pracy sporo roboty, troszkę kombinacji troszkę patentów do zrobienia. Odwiedził nas "X" w poniedziałek w raca do pracy po zwolnieniu. Wygląda już na zdrowego. Przebadali go na wszystkie strony i zdrowszy już nie będzie. 

W pracy obrobiłem się bez kłopotów, ale wracałem jakiś taki przytłumiony wieczornym ciepłem. 

Dzień wyszedł całkiem ok, choć dystans tylko troszkę większy niż zazwyczaj. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nocna jazda i test nowych opon. || 50.65km

Środa, 21 maja 2014 · Komcie(0)
Kategoria Pojeżdżawki
Do Warszawy nocą, po pracy na test nowych opon i ustawkę ze znajomymi. Miało być kilka osób była tylko Camilla. Pojeźdizliśmy pogadaliśmy, wymieniliśmy się doświadczeniami z jazdy na szosie. Ona poopowiadała troszkę o swoim trenowaniu do triatlonu i rozjechaliśmy sie do domów. 

Celem wyjazdu był też test opon, które dostałem od kolegi. Vittoria Diamante Pro Slick - sa o 130g lżejsze na oponie od moich drucików czerwonych, a do tego są to opony w  rozmiarze 24c. Nie sądziłem, że odczuje różnicę, ale odczułem i to dużą! opona jest wyższa choć nie wiele, ale jej właśćiwości są inne mimo 7,5 atm w kole są one dość miękkie a jednocześnie toczą się świetnie po ulicach. Nierówności dobrze zbierają i komfort jazdy poprawił się i to sporo. Nadadzą się w sam raz na nierówne drogi Lubelszczyzny na Maratonie Podróżnika.

Wracanie do domu z wiatrem to jazda po pustych ulicach Jagiellońskiej i Modlińskiej. Pysznie było! 30-35 km/h na liczniku.



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 82 - Dzień spokojny lecz nie od rana || 12.00km

Środa, 21 maja 2014 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Rano z Agnieszką wstaliśmy pełni energii, piękne słońce piękna pogoda. Niestety uderzający gorąc za oknem szybko nas stłumił. Ja nie czuje się dobrze, przy tak szybkich zmianach pogody zwłaszcza z 15 stopni na 25 czy 30. Jechało mi się spoko, ale każde zatrzymanie to potok potu, jakbym co najmniej maraton biegł. Organizm się przestawia na tryb letni powoli. 

W pracy nie było "Szczupłego P" bo się rozchorował, byłem ja i Świeżak z czego ten drugi totalnie nie radzi sobie na kasie. Wszystko musiałem ja sam załatwiać, praca na serwisie stała i tak co jakaś pierdoła, to mnie wołał, bo nie mógł czegoś znaleźć. W końcu przyszedł "M" i troszkę się udało wypoziomować prace. Montowałem bagażnik i robiłem zmianę napędu w fajnym Cube. Potem serwis supportu w rowerku za 8 tysięcy, regulacje w tym samym sprzęcie i sprawdzenie sterów. 

I tak powoli do końca dnia dłubałem rowery aż nastała 19ta. Dzień upłynął a ja jestem o jeden dzien starszy:P



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 80 - "Roczniczka" dojazdów w poniedziałkowy słoneczny głodny poranek. || 17.00km

Poniedziałek, 19 maja 2014 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
Dzień rozpoczął się dość wcześnie. Musiałem być rano na badaniach krwi, więc nie dość, że rano wstałem, to jeszcze byłem głodny. Gdy dodamy do tego to, że położyłem się głodny, to mamy: głodnego, niewyspanego, ziewającego księgowego na rowerze i to jadącego przez miasto. 

W Mediq`u ludzi pełno, nie lubię szpitali, klinik i innych zdrowotnych przybytków. Krew oddałem do badań, i potem polatałem po mieście w poszukiwaniu tła do akwarium. Wszystkie sklepy od 10ej. Szybka kawa i śniadanie u Agnieszki i do pracy fru. 

W robocie nie było co robić, więc robiłem serwisy - taki żart. No obskoczyłem kilka rowerów na "zaś". Jednak zawsze ta sama zasada się sprawdza, jak tylko zaczynam roibić coś na zaś, to robi się młyn i muszę to na zaś odłozyć. To rower do wyregulowania przed sprzedaniem, to jakaś drobnostka komuś tam do poprawienia. 

Najbardziej rozbawiały mnie telefony ludzi na serwis. Dosłownie kilka odebrałem dziś takich samych:
- dzień dobry, ja chciałem zapytać czy można rower na serwis oddać
-  tak można...
- dobrze to ja przyjadę dziś, do której państwo czynni?
- do 19ej
- dziękuje. <klik>

Czy aby rower do serwisu oddać, potrzebo mojego sądnego "TAK", mojego pozwolenia? Mam moc - to ja decyduje, czy dziś to twój rower będzie w serwisie - ho ho!

Jeden z dialogów również mnie ubawił i poniekąd troszkę zmęczył. Właśnie wymieniam bębenek w pewnej piaście, kulki mi się wysypały na stół ganiam je magnetycznym śrubokrętem a tu telefon w najbardziej odpowiedniej chwili. Wycieram na szybko rękę szmatą i odbieram: 
- [...] Wie pan bo ja mam kellysa i mi na środkowej zębatce przy pedałach i na największej z tyłu coś obciera łańcuch. Bo mi wyregulowali w serwisie innym i tak mi się zrobiło! 
- no na takim przełożeniu się nie powinno jeździć, to za duży skos łańcucha. Powinien pan używać innych przełożeń aby łańcuch nie był pod skosem
- Jejku jest pan już druga osobą, która tak mówi. A mi wie pan, obciera też jak jadę na największej z przodu i na największej z tyłu.
- nie używa się takich biegów < tłumacze cierpliwie coś o przekosie łańcucha itp>
- A ja kupiłem teraz DEOR <-cytuje dokładnie - i on będzie lepszy? Bo teraz mam ACER zamontowany i mi obciera, ten deor będzie lepszy?
- Tak deore jest lepsza przerzutką niż Acera, ale to nie rozwiąże pana problemów z obcieraniem. Musi pan... (znów mu tłumacze)
- A jak ja przyjadę to mi pan ten deor założy? 
- Tak
- Dobrze a da się od ręki, bo ja z Pułtuska będę jechał z  tym rowerem. 
- Nie wiem, czy od reki, bo zależy czy będę miał dużo pracy to może to się przedłużyć.
- Ale tak ile to zajmie? 5 minut chyba więcej nie?
- Muszę zobaczyć rower jak pan przyprowadzi, tak przez telefon to trudno mi powiedzieć.
- Ale to normalny rower kellys taki czerwono czarny
- <lol> No jak pan przyprowadzi to zobaczę.
- On nowy jest więc w nim nic nie jest zepsute...
- Dobrze to zrobię to od ręki <staram się skończyć tą "fascynującą rozmowę".
- To mogę jutro przyjechać?
- Może pan
- A po jutrze? Bo nie wiem czy jutro będę mógł
- Tak można po jutrze.
- To przyjadę
- Dobrze.
- Czyli zmieni mi pan mi ten Deor, bo mi obciera....<znów mi opisuje jak mu obciera ...
- Tak, mhmm, dobrze zobaczę... oczywiście
- Czyli jutro mogę przyjechać?
- Tak
- Dobrze to ten to eee dobrze to do widzenia.
- Do widzenia.... - UFFFFFF

I tak oto, włąśnie jak zaczynam coś robić, to telefon się odzywa. I pytają ludzie o najróżniejsze rzeczy. Dziś pytano mnie także o średnicę kulek jakie są w piaście XT, bo pan szukał takich w internecie i nie wie  jaki rozmiar. Pewnie myśli, że mu z pamięci powiem. Inny znów pytał o to dlaczego podczas przeglądu zdjąłem mu ten plastik spod wolnobiegu. Wyjaśniłem - naprawdę spokojnie - że najzwyczajniej w świecie zapomniałem go założyć. Musiałem umotywować wieloma argumentami dlaczego ów plastik jest niepotrzebny. Inny znów pan pytał mnie o wężyki do "wentli "ze składaka. 

Rowera, pedało, wentle, i Deor a na koniec Acer po tym jedzie! 
Tyle na dziś:) Dobrej nocy! Ludzie!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Tour de Wasraw - Czyli mała pętla warszawska || 70.34km

Niedziela, 18 maja 2014 · Komcie(4)
Kategoria Pojeżdżawki
Po wycieczce do Decathlonu i sowitym obiedzie, nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Za oknem jeszcze piękny dzień, choć już jego koniec. Postanowięłm wyskoczyć na nocny rower i dokończyć pętlę, której nie dokończyłem ostatnio nocą z powodu opadów. 
Zamiast nocnego roweru wyszedł popołudniowy, a po zmroku nie wracałem, bo średnie wykręcałem astronomiczne. Jak dla mnie:P

Ogólnie? Ogólnie, to był ogień tam gdzie się dało i relaks tam gdzie trzeba było. Była też męka, gdy droga stawała się dla traktorów a nie dla aut. 



Mapka powyżej obrazuje jaką pętelkę wykonałem. Na ulicach ruch duży a na ścieżkach cała masa rowerzystów, na światłach to się kolejki ustawiały. W największej grupie stałem pośród 15 osób. No prawie jak ustawka kibolska;) Piesi czuli się dziwnie jak nas mijali. A 2m szerokości ścieżka przez drogę była zdecydowanie za mała aby przejechać taką chmarą. Najgorzej w takim tłumie, że o ile na ulicy jeszcze ktoś sygnalizuje skręt to w tej zbieraninie, musisz sam zgadnąć gdzie kto ztłumu pojedzie. Dlatego ja jechałem na końcu i systematycznie ciągle wyprzedzałem...






Mój kokpit prawie jak u Hipka. Tu pytanie do wyżej wymienionego - czy tobie tez się tak telepie ta konstrukcja na wybojach? Ja zastosowałem zipy, ale może te obejmy są stabilniejsze?


Zachodzi słońce na Młocinach... ach....
Po tym zdjęciu szybko do domu bo temperatura z 23-24 stopni poleciała w dół szybko do 18 tu więc gnałem do domu aby nie wymarznąć do reszty.

Dobra jazda, choć wśród spalin, dawno po mieście w ruchu nie jeździłem. Przypomniały mi się dojazdy na uczelnie, jak jeździłem na jakiś wykład na 12 czy 14tą... ech to były czasy. A teraz? :D teraz jest jeszcze lepiej!

Idę spać dobrej nocy - cykliści wszelacy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do decathlonu - ciekawe zjawiska na ścieżkach || 39.47km

Niedziela, 18 maja 2014 · Komcie(2)
Do decathlonu na zakupy. Tak moi mili - nie do BDC, tylko do decathlonu. Stać mnie tam kupować, pozatym mają duzy wybór i sporo tańsze dętki niż my:) Przed maratonami, przyda się ich zapas do szosówek. Agnieszce kupiliśmy też fajną kurteczkę na deszczyk lekki a ja nabyłem skarpetki. W sumie zakupy niewielkie, ale wyjazd w pięknym słońcu. 

W drodze powrotnej wpadliśmy do Maca na Shake`a a potem z wiatrem do domu. 
Zastanawiające jest dla mnie jednak pewne zjawisko. O ścieżkach wszędzie jest głośno, rowerzyści o nie walczą i domagają się ich budowy, aby były asfaltowe itd. Co więc u licha robią na niej biegacze? Mają obok chodnik, równy z kosteczki - szarej, frezowanej. Dlaczego więc biegacze biegają ścieżkami rowerowymi? Wielce zaskoczeni i niechętnie ustępujący miejsca rowerzystom, biegną sobie (fakt po właściwej stronie - choć i to nie zawsze) i czują się jak u siebie. Mało tego, są zaskoczeni, jak się ich wyprzedza, notorycznie mają słuchawki w uszach, więc reakcja na wyprzedzanie ich (nie tylko na ścieżce rowerowej, ale czasem leśnej) jest paniczna i nieprzewidziana.

Ostatnio w lesie mijałem biegaczkę "klasyczną" - klasyczna biegaczka to super mini spodenki wciskające się w tyłek, różowe adidaski aż widać z daleka, białe słuchawki douszne i smartfon w ręku. Las ścieżka wielkie kałuże a ona truchcikiem sobie środeczkiem. Jadę zwalniam, mówie "przepraszam"... - cisza, "PRZEPRASZAM" - cisza. No to zaczynam ją wyprzedzać powoli po jej prawej stronie, bo biegła lewą. Gdy już się z nią zrównałe, ta jak oparzona z Jezusem na ustach odskakuje wprost w wielka kałuże i wpada aż po kostki. Mówie jej przepraszam, ale ona jest wielce oburzona!

Ze ścieżkami i biegaczami na niej jest podobnie. Jak jechałem sobie nocą po Warszawie widziałem biegaczy koło mostu Siekierkowskiego. Tam w stronę Ursynowa jest ścieżka a obok niej chodnik. Oba szerokie, oba puste i nie wiedzieć czemu rowerzyści jadący nocą - (była godzina około 21-22) - musieli podobnie jak ja omijać biegaczy biegnących po ścieżce. 

I tak koło się zamyka, chcemy jeździć po ulicach, to budują nam śćiezki, chcemy z asfaltu walą nam z kostki, na ścieżce, skoro już musze z niej korzystać mam: pieszych, biegaczy, rolkarzy, mamy z wózkami (wiadomo że kółka od wózka lepiej toczą się po śćieżce!), jamniki, yorki, spaniele, kundle, butelki w formie całkowitej oraz rozbitej oraz wiele innych obiektów. Chce jechać na ulicy, mam zakazy, auta, dziury studzienki, korki. 

Dlatego więc - ciągle poszukuje - jetem rowerzystą poszukującym:)


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Po deszczu wyszło słońce || 52.37km

Niedziela, 18 maja 2014 · Komcie(1)
Kategoria Pojeżdżawki
Po pracy do domu, szybkie kilka kanapek i skok na szosóweczkę. Aga pojechała do Mamy a ja nie mogłem się zmobilizować do jazdy 37km i powrotu pociągiem, pogoda była piękna, zdecydowaliśmy więc wspólnie, że zostanę a wyjadę po nią na pociąg. 

Pętla standardowa została wykonana. Podziwiam trollking`a za te jego pięćdziesiątki, bo moja runda ma 38 około a i tak czuje się po niej zmordowany, jak sobie dam w palnik. Początek, to zawsze płaski odcinek na rozkręcenie się. Potem premie górskie x3 ( a może 4), potem znów płasko. W Janówku premia tunelowa, podjazd biorę z siodełka. I dalej nawrót. Oesy ciągną się przez kilkanaście kilometrów. Droga co kilka kilometrów zmienia kierunek po 30-40 stopni więc tu nie da się jechać rytmicznie, bo jak wieje, to co jakiś czas musisz zmieniać rytm!

Na koniec wróciłem szybko do domu chwila przerwy i po Agnieszkę do pociągu. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 79 - Sobota wpisywana w niedzielę;P || 10.47km

Niedziela, 18 maja 2014 · Komcie(0)
Do pracy w sobotę, jak w każdą sobotę, jak zawsze na rowerze, niezmiennie tak od kilku miesięcy. Chyba zapomniałem już co to jest wolna sobota. W deszczu jechałem, ulewnym dodam! W pracy pustki, po poprzednim zwariowanym dniu dziś niewiele się działo. Poza tym, że z niewyjaśnionych przyczyn, na ręe mam siniaka giganta. Wczoraj bolał mnie nadgarstek a dziś siniol jak ta lala. Taki soczysty czerwony:D To dobrze, że mam siniaka, bo to dodaje wiarygodności serwisantowi - brudne ręce też mieć trzeba, bo wtedy widać, że pracuje. 

Ludu w sklepie mało, chyba ani jednego roweru nie sprzedaliśmy - co zaś się tyczy siedzenia to swoje odsiedzieć trzeba było - niestety. I tak było nas dwóch mniej niż zwykle. Po co więc za każdym razem jest pełny skład? Nie można co której soboty wolnej zrobić? Nie rozumiem tego, ale no ok... pieniądz najważniejszy.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 78 - Dzień niemocy. || 10.47km

Sobota, 17 maja 2014 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Matko co za dzień wredny i ponury. Nie dość, że od rana powódź w kraju, to jeszcze ulewa z nieba a ja do rpacy. Nie żeby Islandia mnie nie przygotowała do takiej jazdy, ale nie ukrywam, że nieco odwykłem. Po śniadaniu długo zbierałem się do wyjazdu. W końcu obzuty w przeciwdeszczowe spodnie kurtkę czerwoną kaptur i czapkę z daszkiem - ruszyłem do roboty. Miotało deszczem a w lesie wiatr strącał na mnie całe wiadra wody z liści. Było w tym jednak coś niesamowitego. Ludzie w autach, skuleni a ja na rowerze. Wiało w twarz, ale nie tak jak na wyspie. Jechałem uśmiechając się do siebie i mając w duszy wszystko dookoła.

W pracy przebrałem się w suche i założyłem suche buty. No i zacząłem dłubać, pogoda jednak była tak deprymująca, że po 3 godzinach rpacy energia mi odeszła. Zacząłem ziewać, zacząłem się znuć a robota nie paliła mi się w dłoniach. Normalnie dzień niemocy. 

Dziś w sklepie ciekawe zjawisko. Pod sklep podjechało porsche. Mniej więcej takie;
Z niego wysiadł pewien pan, jak dało się odczuć bogaty i dosyć bufoniasty. Wszedł do sklepu i powiedział, że on przyszedł w sprawie roweru, który ma tu na niego czekać. Kolega "M" zapytał o jaki rower chodzi, bo on nie wie. Na to pan wielce się obruszył i zaraz wyjął telefon i zadzwonił do "naszego szefa" informując go o tym, że tu nikt nic nie wie itd. 

W dobie całej sytuacji, pojawia się jeszcze szczupły i wysoki pan w garniturze - z rozmowy wywnioskowałem, że to współpracownik tego z porsche. I tak z każdą chwila zbierało się coraz więcej ludzi, wokół pana z porsche. Pan z tego srebrnego pojazdu mianowicie przyjechał po rower - o czym wspomniał na samym początku. Rower wartości około 15 tysięcy. Szosówka na mega wypasie firmy BH. Imć z szybkiego auta, był niski, lekko łysiejący z przetłuszczonymi siwymi włosami po bokach na dodatek z lekkim (no może nie lekkim) brzuszkiem. 
Nie miał pojęcia o rowerach nic pozatym, że mają koła i padały. 

Jak go przygotowywali do szosy i sprawdzali wysokość siodła i innych elementów to cyrk kręcił się wesoło:
"a jak tu się te zębatki zmienia?"
"musisz wcisnąć na klamkomanetkach"
"w czym? A to? - nie ale to przecież hamulce są..."
"musisz tak w bok dać tam pod klamką masz takie coś"
" a te pedały to do tego te boty muszę jeszcze mieć zapinane nie?"
"tak buty ci dobierzemy zaraz"
- godzinę później - 
"ale te buty to tak na stałe przypinam? Jak to odpiąć - nie chcę chyba takich - wole klasyczne pedały"
"nie no spokojnie przyzwyczaisz się, musisz troszkę pojeździć"
" A tej kierownicy to nie da się wyżej tak z 10 cm dać Taki strasznie wyciągnięty jestem..."
"Nie no wiesz, to rower szosowy tu się ma taką pozycje..."

Facet dobrał do roweru - bidony, dętki całą masę pierdół z najwyższej półki, jakieś spodenki kolarskie i temu podobne bajery. Nie miał pojęcia z czym to się je, nie wiedział co do czego, ale jak posiadacz  porsche zafundował sobie rower za 15 koła. Po prostu takie rzeczy to w filmach się ogląda! Niewiedza tego kolesia na temat roweru tej klasy jego właściwości i potrzeb jakie ma, była porażająca.

Reszta dnia to składanie rowerów dla bardzo ważnych klientów za kilka ładnych tysięcy i pomiędzy robienie serwisów tych co jeszcze zostały do zrobienia. I tak dzień przetrwałem... w domu wpadłem taki zmęczony, jakbym nie wiem co zrobił ciężkiego. Może to pogoda, może to ogólnie niskie ciśnienie? A może nerwowa atmosfera w pracy panująca od kilku dni.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 77 - Dzień z życia mechanika "solówka". || 10.47km

Czwartek, 15 maja 2014 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Nie urywa siedzenia, ten dystans, ale pojechałem do pracy szosą, bo chciałem dopompować sobie koła, za nic nie idzie napompować szosy moja starą pompką. Musze zainwestować w coś dobrego/taniego sprawdzonego. 

W pracy nie duzo roboty, ale sporo klopotów z serwisami. Najpierw robiłem jeden rower i wystąpił problem ze wszystkim do czego się dotknąłem. Czasem tak jest - siadasz do prostego przeglądu i im dalej w las tym ciemniej. Patrzysz "fajny rower" ładny, nawet nie mocno brudny, myślisz w glowie, że mógłbyś nazwać go markowym a tu co? Jak koń pod górę. Robisz linki smarowanie, pancerze stoją dęba, trzeba wymienić kilka odcinków, linka się rozdwaja a fajka od v-ków w środku zarosła. Wymieniam. Biorę się za support, szeleści - zdejmuje korbę, hallowtech stoi dęba. No to telefoin do klienta, że wymieniamy - zgoda odgórna. Super można dalej pracować. Szukanie supportu do Truvativa, ten nie pasuje bo to klasyczne HTII inna średnica osi, no to hop do hurtowni - super mają suppoerty takie - biorę 4 i zanosze na sklep na "zapas". Wracam z supportem, zadowolony, że już skończę pracę.
Przyszedł pan bo mu dętka poszła. No to odkładam support i zmieniam dętkę. Dętka zmieniona wracam po support i idę wymieniać! Support stawia opór, wykręcam stary okolo 20-30 minut, na różne sposoby, nowy wkręcam, coś nie działa korba kreci się z oporem, trudno, znów wykręcam! Zmienaim ustawienia podkładek, zakładam korbę, znów nie dobrze, znów odkręcam, znów zakładam w końcu po godzinie, poddaje się i konsultuje z kolegą. Kolega nie może podejść - pracuje nad importem przy kompie - jego "zaraz tam przyjdę" odwleka się o godziny. Zrozumiałe bo serwis ogarnia, ale tylko z doskoku. "X" na zwolnieniu - ponoć to coś poważniejszego i pewnie ze 2 tygodnie go nie będzie. Ja sam na serwisie - a przecież wszystkiego nie umiem.
Suport nie działa jak trzeba ale biorę sie za przerzutki, okazuje się, że hak krzywy. Szukam zamiennika, nie ma, szukam w hurtowni nie ma - decyzja zapada, prostuje hak. Delikatnie z chirurgiczną precyzją aby nie pękł. Udaje się połownicznie, czuje, że mięknie więc nie naciskam na hak bardziej. Zakładam go na rower, znów próba regulacji, zakresowe śruby teraz nie pasują - znów krecenie i regulowanie. W końcu udało się, ustawione! Czas zabrać się za hamulce, okazuje się, że koło bije jak głupie. No to centrujemy - nie umiem, więc proszę kolegę, tego co to ma zajrzeć do supportu - "zaraz przyjdzie". No to zaczynam sam. Szprychy luźne, za luźne dwa nyple ręcznie wkręcam palcami. Inne stoją dęba, jak zaczarowane, nie dają sie ruszyć, jeden nypel pęknięty, inny zciachany. Poddaje się, i biorę się za inną pracę.

Trzeba zrobić przekładkę opon bezdętkowych w rowerze wyścigowym. Zdejmuje je z obręczy wylewam mleko zakładam nowe, zalewam mlekiem pompuje - zawór zapchany, znów muszę mleko zlać do buteleczki i przepchać wentyl. Udaje się. Zakładam zalewam mlekiem i dmucham. Nie uszczelnia - układam oponę i znów - znów nic. Zmiana techniki - wykręcam końcówkę wentyla i robię strzał przez pusty wentyl. Opona reaguje, uszczelnia się i bryzgla mleczkiem. Jest biało, pieni się ale działa. Zakładam wentyl i znów pompuje - udało się. 

Koła zrobione. Czas uwolnić jedna oporną piastę, z wolnobiegu, piasta się kruszy, w ruch idzie imadło piasta się ukręca na ośce. No to piłuje ośkę znów w imadło i odkręcam wolnoobieg. Przez kolejne 30 minut staram się wyjąć szprychy z otworów - koło przepleść musi kolega od "supportu centrowania". Po drodze zmieniam jeszcze kilka dętek, szukam nietypowego haka do orbei i zbieram litanie od klienta przez telefon. Po tym jak wycisnał mnie jak cytrynę ostatkiem sił - pozdrawiam go i życzę mu miłego dnia. Usłyszałem szereg ciekawych zdań na temat naszej niekompetencji i tego co my powinniśmy a nie robimy. 

Koniec dnia to spadek sił, robię jeszcze kilka rowerów i wyceniam, metkuje, sprawdzam w systemie, przenoszę wykładam sprzątam serwis, znów wymieniam dętkę i tak się kręci... Kolega mnie na końcówce ratuje troszkę i pomaga w serwisie. Nie udaje się wycentrować koła, bo nyple pozapiekane, support ożywa, a koło ma mi przepleść jutro. 

Wychodzę z pracy na szybko, bo już wszyscy ubrani "a co ja tam jeszcze robie". Ja? Zbieram narzędzia aby nie leżały gdzie popadnie, zbieram śmieci z podłogi, gaszę światła zamykam drzwi, wyłączam 4 listwy przeciprzepięciowe i ubieram się(na jednej nodze) na drugiej skaczę aby zamknąć magazyn i na koniec bięgnę z rowerem do drzwi a kolega zazbraja alarm;) Uff jestem na zewnątrz - dzień zakończony, czy zabrałem telefon? Hmm a portfel? Nie pamiętam, sprawdzam - jest! Telefon też. Dobra - czas do domu!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,