Wpisy archiwalne Luty, 2015, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2015

Dystans całkowity:466.93 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:10:35
Średnia prędkość:24.36 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:19.46 km i 1h 19m
Więcej statystyk

Do pracy 231 - Całe dziewięć godzin || 5.00km

Wtorek, 17 lutego 2015 · Komcie(2)
Dziś w pracy i przez najbliższe tyrzy dni, nie będzie "A", cóż płakać nie zamierzam, tylko kłopot jest bo muszę pracować po 9 godzin dziennie. Cóż, w sezonie to normalka, więc trzy dni teraz, to w sumie można powiedzieć przymiarka do sezonu.
Co do sezonu, hmm szukam pracy nowej. Pewnie jeszcze w tym sezonie będę pracował gdzie indziej. Sprawa jest w toku, więc w połowie przyszłego miesiąca pożegnam się z firmą.

Dzień mija spokojnie, szefów nie ma a kolega słabo-polska-jazyk pojechał gdzieś bo go wysłali. Znając jego umiejętność załatwiania czegokolwiek do końca dnia nie będzie go w firmie. Ostatnio zakupy w obi zajęły mu prawie trzy godziny, a pojechał kupić wiertarkę i jakieś kołki.

Dzień mija mi więc spokojnie, jestem też dużo bardziej pozytywnie nastawiony, po decyzji o zmianie pracy.
Czy żałuje? Hmm w sumie przyzwyczaiłem się do ludzi ale nie wszystkich. Jednak atmosfera sprawia, że moje uczucia żalu są przytłumione. Napewno sporo doświadczenia zdobyłem i sporo satysfakcji miałem z pracy z klientami. Mam nadzieje, że druga praca będzie w podobnej branży bo polubiłem to co robię.



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 230 - pretensje za zdrowie. || 5.00km

Poniedziałek, 16 lutego 2015 · Komcie(9)
Kategoria Do pracy!
W pracy po chorobie. Wielkie pretensje, że poszedłem na zwolnienie, bo przecież taka choroba to 5 dni nie leczona, a tydzień leczona. No i ogólnie, nie tak, bo ponoć nie było komu robić. No i "oczywiście ja" przyniosłem zarazę do firmy, a ta chorująca księgowa też na zwolnienie w końcu poszła. Oczywiście przeze mnie...
Z jednej strony nie powinienem iść, a z drugiej źle bo księgowa chora i szef nie w sosie. Dziś wielki "B" był tak burakowaty i niemiły, że czułem się jak szkodnik na jego drodze. Przyszedł do firmy to mu mówię: "dzień dobry", cisza... przeszedł. Pomyślałem, że może nie usłyszał czy coś - trudno, innym tam razem jak go drugi raz widziałem, pomyślałem, że dobrze będzie się jednak przywitać. Podaje mu rękę i mówie "Dzień dobry panie Darku". I wiecie co? Zlał mnie... ani ręki nie podał ani nie odpowiedział. Minął mnie jakby mnie nie widział. Poczułem się strasznie głupio i nieswojo.

W pracy miałem na dziewiątą, więc rozebrałem się przebrałem w ciuchy i zrobiłem to co swoje. Zamiotłem i umyłem podłogę. Włączyłem światła i zająłem się jakimiś codziennymi sprawami.
Dziś "A" miał na jedenastą przyszedł przed dziesiątą. Ten to kocha pracę. Oczywiście od razu z telefonem przy uchu i zajęty jak nie wiem co. I coś tam robię, a on pyta się mnie:
- umyłeś podłogę?
- tak umyłem.
- czemu kłamiesz?
- o co ci biega człowieku - czemu miałbym kłamać.
- bo nie umyłeś...

I weź tu się z takim dogadaj. Poszło kilka wiązanek i kazałem mu mniej więcej się ode mnie "odkokosić" i jak nie wierzy niech sam weźmie mopa i lata. Ja mu selfie z ścierką nie będę robił.
I już mi chłoapk dzień zepsuł. A wydawało mi się , że po zwolnieniu nie jest w stanie mnie zdenerwować. Ha mało tego. "A" wymyślił sobie, że w soboty będziemy teraz do piętnastej pracować.

- teraz twoja pracująca sobota wiesz o tym?
- nom.
- Wiesz, że teraz do piętnastej pracujemy?
- w soboty? A czemu, kto tak ustalił?
- My z "D" stwierdziliśmy po ostatniej sobocie, że tak będzie lepiej, bo duzo ludzi było.
- Ale chyba pójdzie za tym jakaś dodatkowa kasa w pansji? Czy tak po prostu mamy dymać godzinę dłużej?
- No przecież prowizję masz od utargu.
- No ale idąc tym tokiem myślenia powinniśmy w sobotę do 19ej pracować.


Idę na serwis i pytam chłopaków czy wiedzą coś o nowych zarządzeniach sobotnich. Nikt nic nie wie. "A" sobie ustalił z szefem, że w soboty będziemy do piętnastej pracować. No ręce opadają. Sezon zapowiada się tak:
Od poniedziałku do piątku od 10-19 i w soboty od 10-15. W Każdą sobotę!!! No zlitujcie się ludzie, ja w tym sezonie po czterech sobotach w tygodniu nie widziałem na oczy a tu jeszcze do piętnastej mamy robić? Mieli zatrudniać nowe osoby, nie zatrudniają, mieli rewolucje robić, miał być podział obowiązków. Wszystko miało być a co jest? Jest bałagan, ciągle nowe pomysły szefa, cala masa rowerów na sklepie i zasada - róbcie aż wam ręce w dupę wejdą.

Jutro pójdę pogadać z "B", nie uśmiecha mi się za marną 1200 podstawy tyle tyrać...Ile ja tej prowizji zarobię... proszę was.

Faktem jest, że ludzie poczuli ostatnio wiosnę, coraz więcej sprzedajemy, ale podejrzewam, że zima jeszcze ostatniego słowa nie powiedziała i dowali śniegiem a przynajmniej zkiepści się pogoda. 
Kolega z zagranicy (ten co to po polsku słabo) też dziś miał pomysły godne oscara. Wpadł na pomysł, abym okna mył, bo ładne słonce świeci. Patrzę na niego i pytam czy on serio. A on, że tak bo brudne. 
- Jest około zera stopni, a ja dopiero po zwolnieniu wróciłem. Umyje te okna, skoro już trzeba, ale powiedzmy jak będzie z 10-15, a nie zero.
- Ale su brudne, cieba- myć.

W biurze mnie wygonili, bo pomysł otwierania okien i mycia ich też im się nie spodobał. Nie spodobał to stwierdzenie cokolwiek łagodne:
- poje&%#@ cię? Teraz chcesz okna myć w ten mróz?
- to nie mój pomysł...
- weź idź zajmij się inną robotą, a nie wydziwiasz.

No i mnie pogoniono jak zbitego psa. Jakby to był mój pomysł. 

- nu i umył ty? - Pyta zagraniczny, gdy spotyka mnie jakąś godzinę później.
- nie umył, bo za zimno, nie będę wietrzył całego biura.
- Cieba umyć, brudny su te okny....
- To idź sam do biura i pogadaj tam, wytłumacz im potrzebe mycia okien, a potem przyjdź po mnie jak już wszystko ustalisz.
- masz iść okny myć. Cieba umyć ładna pogoda. Słońce, dobre na mycie okien.


I znów do biura idę i mówię im, że się kolega zagraniczny uparł na mycie okien. Spławili mnie, powiedzieli mi żebym się nim nie przejmował. 

No dom wariatów! Jeden cię sprawdza, czy podłoge umyłeś a drugi cię gania do mycia okien. 

Aha no i jeszcze od pani usłyszałem dziś, że "gówniane te kolory tych rowerów są".

Dziękuje dobranoc!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Trening czwarty || 17.00km

Niedziela, 15 lutego 2015 · Komcie(0)
Kategoria trenażer
Dłuższy niż ostatnio trening na rolce. Jazda była długa i ciężka. Niedziela była pochmurna, więc nie decydowałem się na wyjście na dwór. Siły traciłem więc stacjonarnie. 

Wiosno wiosno gdzie żeś ty?


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

W słoneczkowy dzień - szaleniec na torach. || 19.13km

Sobota, 14 lutego 2015 · Komcie(4)
Dziś pierwszy dzień naprawdę na rowerze, po tym jak zmogła mnie choroba. Nie uznajecie wszakże trenażera jako stuprocentowej wycieczki rowerowej. Ja jednak, mimo wszystko lubię i trenażer. Zwłaszcza zimą jak jest byle jaka pogoda. Dziś nie była byle jaka pogoda to i na rower sie wybraliśmy z Agą.

Pętelka przez Chotomów do Legionowa a potem ścieżką wzdłuż kolejowej. Zastanawia mnie, po co kolejny zakaz dla rowerów postawili na trasie z Jabłonny do Chotomowa. Tylko dlatego,  że koło CEKS zbudowali pseudo chodnik-o-ścieżkę? Taki kawał fajnego asfaltu, a tu zakazy same rowerowe. Zaraz za wiaduktem w Chotomowie jest kolejny. Mam nadzieje, że w sezonie nie będzie ich egzekwowała policja, bo to będzie skaranie boskie.  

Wróćmy do samej wycieczki. Jejku ile dziś zapachów czułem, ile wiosny wpadało przez mój nos. Czułem się jak pierwszych wycieczkach w marcu, kiedy to śnieg leży jeszcze gdzieś po lasach, a na ulicach już sucho i w miarę słonecznie. Nie mam dobrego roweru do jazdy, więc zabrałem z trenażera Shannon. Z tylnym kołem szosowym a przednim przełajowym, musiałem wyglądać troszkę dziwnie. Nic to. Ważne, że przejazd się udał. 
Końcówkę mieliśmy pod wiatr, i nawet szło się zmęczyć. 


Na kozłówce przejazd zamknięty. No to grzecznie stoimy. Tor w tym miejscu jest na ostrym łuku, a przejście dla pieszych zostawiono po wielu protestach. Co z tego, skoro ludzie nie zauważają zamkniętych szlabanów. Po jednej stronie stojąc, widać dobrze w obie strony cały łuk, można więc powiedzieć, jest bezpieczniej. Z drugiej idąc, nie widać nic. PKP zamontowało tam szlabany i czujkę jak jedzie pociąg. Niestety dziś pan nie chciał czekać. W sumie, nie tyle nie chciał, co wcale nie miał zamiaru nawet czekać. Przyszedł pod szlaban i po prostu przeszedł pod nim i do tego z rowerem. Po naszej stronie widać już pociąg. A pan idzie sobie( na zdjęciu pan idzie od Prawej do Lewej krawędzi) Pociąg jedzie z Prawej strony. W kierunku z którego zrobiono to zdjęcie wyżej - jest wygięty spory łuk. Pan nie widzi pociągu, mało tego nawet jak go w końcu zobaczy, nie jest w stanie szybko oszacować którym torem jedzie, bo łuk jest dość ostry. 

I tak dziś pan sobie idzie nieporadnie przez przejście. Trochę utyka, troszkę niestabilny jakiś i widzi pociąg. No to przyszpiesza kroku, aby iśc wprost pod pędzący skład. Całe szczęście udaje mu się zejść z ostatniego (najdalej w kadrze) toru przy akompaniamencie syreny PKP. 

I wiecie co? Jak pan już był w połowie Aga do niego:
"Niech pan sie pospieszy bo pociąg już jedzie"
"oj dobrze dobrze".....rzecze do niej w te slowa dysząc bo zauważa pociąg. Gdyby się potknął - a wyglądał na takiego co może sie potknąć - to byłoby nieciekawie. 

Czemu ludzie się tak spiesza? Co mu dało to przechodzenie? Czy stał tam 15 minut? Czasem stoję i ja. Czasem się denerwuje, ale co tam. Czekam. Na tym łuku pendolino nie zwalnia. Jedzie swobodnie 120km/h Fajny efekt jak się stoi i na to patrzy, bo łuk jest wyprofilowany i szybkolino się przechyla. Nie wyobrażam sobie jednak jak ktoś ucieknie przed takim składem jak wejdzie już na tory. 

Spieszmy się powoli...






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Trening trzeci || 12.70km

Piątek, 13 lutego 2015 · Komcie(0)
Kategoria trenażer
Trzeci z kolei trening. Wróciłem do poziomu numer 4 i dałem sobie dziś nieźle w kość. Jechałem przy muzyce, - dobre 10 minut symulowanego podjazdu, a przez resztę czasu dochodzenie do siebie. 

Teraz relaks i słuchanie audiobooka.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Trening drugi || 13.40km

Czwartek, 12 lutego 2015 · Komcie(0)
Drugi trening w tym roku i drugi po chorobie. Dziś czuje się bardzo ok, więc i jazda była lepsza. Wymieniłem w shannon pedały, bo jeden mi się ułamał. Szkoda go troszkę bo to były drogie accenty na maszynówkach, ale pedałów mam zapas" - jakkolwiek to brzmi - więc nie boli tak mocno. 

Po zmianie pedałów jechałem więc dziś na noskach. Oj dawno nie czułem tak przyjemnego trzymania nogi. Szerokie dobre podparcie buta i nosek. Dziś zdecydowanie przyjemniejsze było przemierzanie wirtualnej przestrzeni. Podczas jazdy towarzyszyła mi muzyka, która nie wszyscy są w stanie znieść. Dość ciężkie "pompeczki" to fajna rytmiczna skakanka do treningu. 

W dniu dzisiejszym planuje jeszcze jedno pedałowanie ale dopiero za 2-3 godziny. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Trening Pierwszy || 7.83km

Środa, 11 lutego 2015 · Komcie(2)
Pierwszy w tym roku trening na rolce. W sumie to raczej nudzenie się w domu. Choroba odpuszcza, więc zamontowałem co trzeba i pojechałem na 20 minut bardzo swobodnego kręcenia. Jechało się ciężko, nie wygodnie i ogólnie jakoś tak - byle jak. 

Najbliższe dni pewnie częściej będę wsiadał na trenażer. Po pierwsze trzeba odbudować to co zniszczyła choroba, a po drugie, szkoda mi roweru na takie deszcze.


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

w trakcie kuracji || 12.00km

Poniedziałek, 9 lutego 2015 · Komcie(10)
Dawno się nie odzywałem, a od piątku wiele się działo. Po wizycie na pomocy nocnej dostałem arsenał leków i starałem się dojść do siebie. Generalnie nie jest lekko. Ja już tak mam, że albo mnie jakaś choroba powali na kolana, albo nic mnie nie rusza. 

W sobotę umieram. Leczę się i gorączkuje po 38. Nie widać poprawy na horyzoncie. 
Kaszel powoli ustępuje, ale za to w niedziele pojawia się zapalenie zatok. Najpierw lekki katar, jakby tak z ukrycia a potem bez kataru, za to z bólem i ogromnym ciśnieniem w zatokach.
Do tego wszystkiego, opiekująca się mną do tej pory Agnieszka dołącza do mnie w niedziele. Najpierw kaszel w sobotę wieczorem ją męczy, a rano w niedziele już budzi się z gorączką 38,5. I tak w niedziele, ja czuje się w ciągu dnia nieco lepiej - podczas gdy Aga zaczyna swoją przygodę w zarazkami. 
Pod koniec dnia i mnie dusi choroba. Moje zatoki na wieczór pulsują, jakby mi ktoś tam igieł nawsadzał. Czuje rozpieranie w głowie, ogólne złe samopoczucie nie pomaga w zasypianiu. Mecze się do późna zanim usnę.

Dziś poniedziałek - kierunek drugi lekarz. Jadę na antybiotyku, "chrycham" i duszę się - więc z pracy do 19 ej nici. Poczytałem sobie o powikłaniach związanych z przechodzeniem takiej grypo-podobnej zarazy, i posłuchałem waszych opinii. Nie mam zamiaru mieć później kłopotów z oddychaniem czy innych powikłań. Zresztą lekarka potwierdza ten front. Na antybiotyku się siedzi w domu a nie w pracy.
Zdrowie ma się tylko jedno, a ja i tak wystarczająco się wymordowałem dwa dni w robocie - udając, że mi przejdzie.

Wizyta u lekarza dziś trwała dokładnie 3 godziny,  zanim udało nam się z Agnieszką dostać bez kolejki.  Ja w sumie poszedłem tam tylko po zwolnienie, za to Agę trzęsły ostre dreszcze. No dobra, mnie też lekko nie było, bo mimo, że w sumie już bez gorączki, to zatoki dają popalić i w głowie pulsował mi wielki niewidzialny rozgrzany gwóźdź. Samo czekanie na łaskę jest strasznie upadlające. Ludzie wpadają nikt nie wpuści bez kolejki, każdy ma na już i koniec. Co tylko się chwila wolnego zrobi to wchodzi znów ktoś nowy. 

Żeby chorować, trzeba mieć zdrowie. 
Z domu wyszedłem dziś o 11... wróciliśmy po 16...




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 229 - kuracja || 8.00km

Piątek, 6 lutego 2015 · Komcie(3)
Poranek w domu był ciężki - obudziłem się z symptomem mega kaca, a przecież nic nie piłem. Krtań boli już od kaszlu, a temperatura o poranku znów 38.Wypiłem ten proszek o smaku cytrynowym z jakimiś tam dodatkami i pół godziny później, czułem się już sporo lepiej. Mam dylemat bo u nas w pracy zwolnienia są źle widziane. Chciałbym przetrwać piątek i kurować się w weekend. 

Do pracy mimo choroby pojechałem mało chętnie. Dawno mi się tak ciężko nie oddychało na powietrzu mroźnym. Czułem jak mnie płuca bolą, a pokonanie wiaduktu szło jak krew z nosa. Z radością przywitałem ciepłe biuro. 

Wyposażony w słoiczek ogórkowej i gripex mam zamiar trwać na posterunku do siedemnastej.

Edit.

Ogórkowa zjedzona, a gripex z saszetkach jakby działał słabiej. A może to gorączka mnie tak miota. Udawałem, że coś robię, szukałem sobie schronienia w pracy. Niestety wszyscy chorzy. Nasza księgowa przywlokła syf jako pierwsza, kaszle i smarcze już prawie tydzień, potem jeszcze kilka osób pozarażała, teraz z objawami podobnymi do moich jest w sumie w firmie 3 osoby. 

Najgorsze jest to, że nie da się za bardzo gdzie schować. Tu trzeba nosić jakieś regały, tu się szef czepia, że jeszcze nie przetarłem wygipsowanego miejsca. Znów w kolejce czeka malowanie kuchni. No masakra jakaś. 

Edit:

Wróciłem do domu zjadłem coś i kierunek nocna pomoc lekarska. Temperatura 38,5 to już nie przelewki. Dostałem jakiś antybiotyk, ale zwolnienia nie, bo pan doktor stwierdził, że do poniedziałku powinna być poprawa. Obecnie nie czuje aby jakakolwiek poprawa miała nastąpić. Wstrząsają mną dreszcze, a ja czuje się jakbym latał nago po mrozie mimo, że pod kołdrą w polarze siedzę.

Zobaczymy. Nie bardzo uśmiecha mi się na antybiotyku latać 8 godzin w pracy. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy 228 - Raz lepiej raz gorzej || 9.00km

Czwartek, 5 lutego 2015 · Komcie(8)
Kategoria Do pracy!
Od rana dusi mnie kaszel, i to taki porządny kaszel, aż płuca bolą. Po jednym dniu lepszego samopoczucia dziś znów przyszedł spadek. Kurcze, mam nadzieje, że ten kaszel to tylko takie tam byle co. Nie potrzeba mi znów dnia wyjętego z życia. Nie mogę nabrać powietrza, bo płuca bolą, a jak kaszle to czuje jakbym miał kolczatkę w środku...

W pracy znów sporo roboty, mam nadzieje, że przetrwam cały dzień bez zbędnych nerwów. Generalnie dzionek zapowiada się średnio...

Edit:
Niestaty kolejne godziny pokazują, że nie jest dobrze. Poranny kaszel to był początek, teraz doszło ogólne rozbicie i mega złe samopoczucie. Noszę jakieś regały, odkurzam, rewolucja trwa na całego a ja? Ja staram się wytrwać do `17ej. 

Po powrocie do domu temperatura 38. Aga kupiła mi jakiś gripex i trochę mi przeszło. Syrop na kaszel też nieco złagodził objawy. Oby szybciej do zdrowia. Obecnie jestem na etapie: "ale mnie wszystko boli". Nie chcę iść na zwolnienie, więc muszę przetrwać jeszcze jutro w pracy. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,