Wpisy archiwalne Kwiecień, 2015, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2015

Dystans całkowity:1084.16 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:18:44
Średnia prędkość:22.91 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:57.06 km i 4h 41m
Więcej statystyk

Wiatrzysko.... - trudni klienci || 57.63km

Poniedziałek, 13 kwietnia 2015 · Komcie(6)
Kategoria Do pracy!
Dziś dzień przełomu nastąpił, mam nadzieje, że na dość długo ów przełom wykonałem, bo naprawdę jechało się zjawiskowo. Nie wstałem może lekko, bo marudziłem przy śniadaniu, ale jednak z domu wyjechałem 8;20. Zapomniałem sprawdzić prognozy i poza słońcem za oknem czekał na mnie wiatr. Nie jakiś tam wiaterek - wiatrzysko! Trasa standardowa - do Janówka przez "hopki" i w Janówku nawrót. Jak jechałem w kierunku północnym to myślałem, że mnie zdmuchnie. Bez lemondki, bez szans na zwycięstwo i to do tego wszystkiego z samego rana! Na początku trzy hopki wydm w lesie, a potem wiatr w pyszczek. Najs...
mimo to jechało się znośnie i w Janówku po zrobieniu nawrotu pognałem jak rakieta z prędkościami 40-42km/h.

Końcówkę przez Wieliszew wykonałem z sercem na ramieniu. Nie wiem skąd tyle tirów się zebrało na tej trasie... Oczywiście na podwójnych rondkach przed Wieliszewem, ciężarówki muszą wyprzedzać, bo wiadomo - pierwsze będą. Co tam rower! Co tam dziurawe pobocze.

Jadziem szwagir!



Praca, ach praca. Wpadam w bramę 10:01 - fuck spóźnienie. He he. "K" dopalał sobie papieroska. Dziś nie wystawiamy rowerów bo ma padać. Padać? Rozglądam się dookoła i patrzę, że naprawdę zaczyna się chmurzyć. No ok to nie wystawiamy. Dziś więc trzepaliśmy serwisy. Lekko nie było jak zawsze. Nasi ukochani klienci nas motywowali jak zwykle.

Był sobie pan. Rower mu się popsuł. W sumie ten pan temu "roweru" pomógł nieco, a mianowicie zaimplodował sążniście w coś przednim kołem. W wyniku spotkania koła z "tym czymś" widelec się zawinął pod spód. Trzeba było widelec wymienić. 
- Zamawiamy widelec?
- No zamawiamy.

Minął czas, upłynął dzień dwa. Rama pana z bebechami leży na serwisie, pomiatana i kryta hańbą. Dzwoni pan, że widelec ma!
- Witam, mogę wam przywieźć widelec do tego roweru?
- A czyli nie zamawiamy tak?
- Nie, no mam ten widelec to przywiozę. 
- ok 

Widelce nadciągają! Wszystkie pioruny na mnie idą!

- Proszę oto widelec.
- Ok niech pan położy, zaniosę go sobię i położę koło ramy.
- Opony też kupiłem, to byście mi wymienili.
- Hę?
- Przynieść?
- No... tak

- Oto opony.
- Ok, czyli dopiszę do serwisu żeby założyć opony.
- No i klocki mi załóżcie nowe hamulcowe, tam w siatce są, też kupiłem.
- Eeee, rozumiem. - Wyjmuje notes i zaczynam standardową procedurę. - Pana nazwisko?
- Kowalski
- Rower to wheeler? Prawda?
- Tak.
- Czyli zrobić panu pełny przegląd rozumiem z zamontowaniem widelca regulacją...
- Tak tak, a ile to panu zajmie to ja poczekam.
- Możemy się umówić na piątek.
- Jak to? To teraz pan tego nie zrobi?
- No nie. Możemy się umówić na piątek spokojnie się wyrobimy.
- Ale przecież dzwoniłem do was, że wam części przywiozę!
- No ja rozumiem, ale to w sumie nie zmienia postaci rzeczy.
- To mi tego od ręki nie możecie zrobić?
- Wie pan do piątku mamy kolejkę serwisów.
- Ale przecież to tylko chwilka.
- Na serwisie dużo miejsca, chętnie popatrze jak panu to chwilkę zajmuje. - żartuje filuternie.
- Nie no, ale serio chcecie mnie na piątek z tym wpisać?
- Nie wiem, czy pan rozumie powagę problemu. Przywalił pan w coś solidnie rowerem. Złamał pan widelec, przednie koło wygląda jak znak nieskończoności. Klamka jest ułamana od hamulca. Mamy założyć nowe opony, klocki hamulcowe zrobić panu przegląd piast centrowanie kół i uważa pan, że to zrobimy od ręki?
- Ojej, to ja myślałem, że dziś rower odbiorę.
- Przykro mi.
- No ale czemu tego nie zrobicie teraz. przecież teraz pan nic nie robi.
- Czyżby?
- No złożyłby pan raz dwa ten rower...
- Chcę pan iść ze mną na dół i obejrzeć ile rowerów mamy do zrobienia? Chętnie panu wyłuszczę i opowiem krok po kroku, jak się będę nudził do piątku. - poirytowany troszkę studzę pana zapędy.
- Teraz pan przecież nie ma roweru na serwisie.
- Proszę wybaczyć, ale przez grzeczność nie będę kontynuował z panem tego wątku. Jeśli pan uważa, że nic nie robię, i do tego zajmie to panu chwilkę. Za opłatą udostępnię panu wszystkie narzędzia, to pan sobie rowerek "pyknie" raz dwa i jeszcze dziś pan sobie pośmiga!
- Ech - pan pisze na ten piątek.

Spisuje rower, naprawdę zdenerwowany. Po prostu wewnętrznie się zagotowałem. Nie dość, że koleś kupił wszystko na allegro, przynosi rower zmasakrowany po spotkaniu z murem to jeszcze wmawia mi że nie robię nic.



Panie kupię rowera....

- dzień dobry
- Witam w czym mogę pomóc?
- rowera szukam psze pana.
- Jaki rower pana interesuje.
- to dla takiej osiemnastolatki.
- mhmm
- tylko aby tak do 400zł nie więcej.
- Przykro mi, nie posiadamy takich rowerów.
- Nie? - Pan dziwi się tak, jakbym mu oznajmił że właśnie wszedł do ogrodniczego a nie do rowerowego. 
- Nie...
- A ile najtańszy. 
- 600zł, taki z koszykiem na stalowej ramie, z dynamem.
- Nie nu, łona chce górala.
- Górskie od 1100zł się zaczynają. 
- Mhmm. no dobrze. To Wie pan co, to ja w takim razie potrzebuje dwa koła.
- Dobrze, a jakie?
- Aluminiowe...
- Ale jaki rozmiar.
- O takie oooo.
- Góral?
- Tak.
- 26 cali.
- No tak tak. 
- Dobrze, a tylne koło chce pan na wolnobieg czy na kasetę?
- Hę?
- Sa dwa tryby mocowania zębatek...
- Oj to ja nie wiem. A które tańsze?
- Wolnobieg.
- To to wezmę.
- A ile biegów?
- Nie wiem, ale ile powinno być?
- Nie wiem niech pan mi powie - Facet rozbawia mnie tak, że o mało nie wybucham śmiechem w twarz.
- Dobrze, to ja to ustale. Kierownica jeszcze aluminiowa.
- Prosta czy gięta?
- Prosta

- to jest kierownica?
- No nie inaczej. - znów zmuszam się aby się nie roześmiać. Pan jest przezabawnie nieświadomy świata rowerowego. 
- A gdzie ona ma ten, taki pręt?
- Mocowanie dokupuje się oddzielnie. 
- To ja chcę też to mocowanie.
- Łopony jeszcze i dętki...
- Proszę.

Pan wybiera jeszcze kilka elementów, co chwila potykamy się w dialogu na kolejnych niuansach technicznych. Summa summarum podliczam pana i wychodzi panu 520 zł. Pan mówi, że musi zadzwonić i skonsultować sprawę. Rozumiem pana i pozwalam wykonać telefon. pan wydaje się miły i kulturalny i wychodzi ze sklepu aby zadzwonić. A ja stoję i czekam czekam... czekam. Wyglądam przed sklep. Pana nie ma. Hmm co za typ. Po prostu sobie poszedł. Ani słowa, że nie weźmie, czy że za drogo. 40 minut z nim dyskutowałem, dobieraliśmy części, a ten po prostu sobie wyszedł bez słowa.


ście>


Dzień przeleciał bardzo szybko, udało się sporo w serwisie zrobić. W sumie razem z "K" Chyba z 5 serwisów zrobiliśmy. Pełne przeglady rozbieranie piast, centrowanie kół. Wszystko! Full opcja. Do tego jeszcze udało mi się umyć kolejne rowery na serwis. 
W drodze powrotnej do domu znów miałem pod wiatr. Co za pogoda... niezmiennie jednak, tak jak i rano jechałem z taka energią, że miałem wrażenie, że choćby i 20% ściankę z blatu wezmę!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Rowerowa Inicjacja Cub`a || 30.00km

Niedziela, 12 kwietnia 2015 · Komcie(4)
Pierwsza w tym roku przejażdżka Agnieszki na nowo zbudowanym CUBE. Pojechaliśmy sprawdzić na okolicznych asfaltach jak się sprawuje maszyna. Dziś dokończyłem w niej hamulce i nawinąłem owijeczkę! Miód malina!



Sprawdzam osobiście kompatybilność podzespołów. Jazda ma się rozumieć w terenie. 






Napierała po szutrze aż się kurzyło!


Adaś on jakiś raki lekki jest!

Rowerowa parka pojechała 30 kilometrów w słoneczku i wróciła do domu zaczepiając po drodze o MC Donalda... tlumy takie, że po dwa shake, czekałem chyba z 10 minut;) Piękna wiosna! Cudna wiosna... ech eksploduje radością!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Nocny rower z żoną || 80.80km

Niedziela, 12 kwietnia 2015 · Komcie(0)
W sobotę pogoda była tak piękna, że aż nie chciało się pracować. Oczywiście trzeba było swoje zrobić i dopiero po 17 ej bylem wolny. Wcześniej wpadła do nas do roboty Aga na szosie i posiedziała z godzinkę. Dzień mimo iż słoneczny nie przyniósł wielkiej sprzedaży. Nie wiem co z tymi ludźmi. Nie mogli się zdecydować. Wszyscy wpadali tylko pooglądać. Najgorsze stwierdzenie dzisiejszego dnia?
"to ja się jeszcze zastanowię".

Po pracy ruszamy z Agnieszką na rower do Warszawy. Ciepły dzień, ciepła noc... jedzie się przyjemnie, choć obawiam się co zastaniemy w Warszawie. Sobota - warszawa na deptakach, Warszawiacy w klubach. Dawno nie widziałem tylu ludzi na Krakowskim przedmieściu. To było niesamowite... normalnie ulica wyglądała jak deptak...

Dojechaliśmy w końcu do miejsca, gdzie zrobiliśmy powrót. Ubrani już nieco cieplej i w kamizelkach odbalskowych budziliśmy postrach szos. 

Przyjemna nocna jazda z żoną szosóweczkami po pustych od aut ulicach... Naprawdę fajna randka rowerowa wyszła. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Jam Twym Panem!!! || 32.75km

Piątek, 10 kwietnia 2015 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Dziś dzień rozpoczął się lodowatym prysznicem. Zajrzałem na forum i zauważyłem, że do maratonu 300km/24h zostało 15 dni. Zaiste wiadomość powaliła mnie na kolana. Jakoś sobie imaginowałem, że ów maraton jest jakoś w maju a nie teraz. Cóż, trzeba się wziąć za siebie i zacząć jeździć. Kryzys trzeba zaleczyć i tyłeczek zgrabny ruszyć wcześniej przed pracką...pracusią!


>>>Pan mi[...]  Panem Ci JA! <<<

Dzień mijał spokojnie, potem mniej spokojnie, a na końcu się zakotłowało. Tu błotniczek, tu dęteczka, tu pipeczka tu koszyczek... pan mi zrobi hamulec, pan mi tu przykręci, pan mi... pan mi ten bagażniczek..., pan mi tu dmuchnie w kółko, pan mi...
I tak ledwo się zabrałem za serwis, to już mi wyznawcy wpadali i skandowali imię me pańskie

Udało się wskrzesić jednego trupka na serwisie. Nie cackałem się wyciąłem wszystko. Linki pancerze... fru! Kaseta i łańcuch FRU~!!!! Korba FRUUU!! Serwis piasty tył, serwis piasty przód, centrowanie, nowe linki pancerze, klocki hamulcowe. W sumie z roweru B-twin została tylko rama koła i kierownica;) Efekt? Rower śmiga jak malin, a inwestycja 350 zł jest widoczna gołym okiem. 


Jeszcze nie wypaliły się znicze po śmiertelnym wypadku, który zakończył się na drzewie, a dziś jakieś 400m od naszego sklepu karambol. Pięć aut rozbitych i sporo osób poszkodowanych. Droga zablokowana po raz kolejny.
Przyczyny niejasne... ponoć pani zasłabła za kierownicą. Efekty? Cóż zobaczcie sami!





















Więcej tu:
http://gazetapowiatowa.pl/wiadomosci/nieporet/niep...


Strasznie to wyglądało, i powiem wam, że naprawdę jak codziennie jadę ta drogą nie jest tak niebezpiecznie. Może to tylko pozory, że ta droga tu jest taka spokojna. Motorami szaleją jak wariaci. A sezon się zaczął niedawno... ech. Strach autem jechać...a rowerem?



Aha i chyba wyleczyłem się z niemocy. Wystarczyło dopompować koła szosy z 4 atm to siedmiu:) Zobaczymy jutro! Jak będzie się jechało


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Ja cię panię... na wezwanie... || 30.00km

Czwartek, 9 kwietnia 2015 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
Rano zachowawczo z kółkiem chybotliwym przerzutkowym. Znów nie mogłem się zwlec z wyra. W nocy śniły mi się jakieś chmary pająków i dzikie wiewiórki a do tego biegałem po bunkrach... nic nie rozumiem. 

Do pracy fajnie - ciepło. Wreszcie. Szkoda, tylko, że wiatr mnie polubił i często wpada w odwiedziny!

Przyjemnie się pracowało dziś na słoneczku. Wystawiliśmy chyba ze 40 rowerów przed sklep. Klientów mogłem sadzać i towarzyszyć im na świerzym powietrzu. Opalałem się, i znosiłem niezdecydowanie pań o wiele lepiej niż podczas innych dni. Dziś po prostu mi się chciało chcieć. Szkoda, że moja energia nie przeniosła się na pana na koniec dnia.
Wpadł i od progu wyrazy na "K" i "H".
- bo ja "K" kupić przyjechałem whellera
- nie mamy już w sprzedaży whellerów. Możemy panu zaproponować Krossa
- pierd.. pan. Chcę whellera. Macie w internecie, że tu whelery sprzedają, a ja z Wólki jechałem!
- Znajdziemy jakiś rower dla pana.
- Wheler ma być "K". 

No i pan się wił jak piskorz, przeklinał i co jakiś czas poganiał żonę.
- ty weź się na tym przejedź! I na tym! O ten to gówniany jakiś, nie wsiadaj na niego widać, że to jakieś chińskie gówno!
Pan daj jej jakiś porządny rower. Bo byle szitem nas pan nie omamisz!

Oczywiście, nie było zakupu finalnie. Nie znaleźliśmy wspólnego języka - dziwne. Bo miałem ochotę panu odpowiadać używając równie przyjemnych zwrotów co on. Zdecydowałem się jednak pozostać profesjonalny do końca. Pan jednak pojechał, zniesmaczony, że nie ma tu fajnych rowerów.

Najprzyjemniejszym hitem dnia była pani na CUBE. Wychodzę patrzę, a tu KATANA! Poznałem od razu! No taka niespodzianka! JEJA. Toż to prezent na wielkanoc! Czuje się zobowiązany! Że też chciało jej się taki kawał jechać tylko po to, aby do mnie zajechać. Niespodzianka super. 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Wojownicze Gwiazdki Ninja! || 61.00km

Czwartek, 9 kwietnia 2015 · Komcie(1)
To był dlugi dzień.

Rano jakoś tak, niby zimno, niby ciepło... nie wiadomo jak. Po zimowych świętach pogoda zaczyna się odbudowywać na dobrą stronę mocy. Po świątecznym marazmie jakoś nie jechało się dobrze. Wiatr zdecydowanie przeszkadzał. 14 kilometrów porannego pedałowania wymodliłem chyba dziesiątkę różańca. A ostatni odcinek to już miałem centralnie pod wiatr... 

Matko Bosko Kochano...

Dzień w sklepie, nie wyróżniał się niczym szczególnym, no gdyby nie klienci... Ci nigdy nie są tacy sami. Jeden pan chciał aby mu tylko:

- Przyjechałem do pana zrobić przerzuteczki bo nie działają.
- rower się nadaje na serwis. Tu jest tyle brudu, i napęd tak jest zużyty, że nie da się tego zrobić od ręki to wymaga głębszego zainteresowania tematem.
- No ja wiem, bo to jeżdżę tym rowerem sporo, ale to pan tylko te przerzutki tak cyk cyk zrobi i ja płacę.
- rower będzie gotowy ale za pięć dni.Od ręki tego nie zrobię.
- No ale pan tylko pyknie je panu to zajmie chwilkę
- przykro mi ale albo robimy dobrze, albo nie robimy wcale...

Inny znów wpadł koło zrobić.
- pan by mi tu skręcił bo ma luzy...
- ale to koło ma uszkodzony bębenek i nie ma czterech szprych...
- nie nie - pan mi tylko skręci bo ma luzy reszta to ja wiem...
<biorę kolo, czuje pod ręką jak kulki się chrupią, albo się rozpadły, albo wianek zmieliło w łożysku>
- to koło jest do generalnego remontu. Serwis piasty + wymiana kulek 40 zł. Możemy zrobić na popołudnie.
- Oj nie. Mi trzeba teraz...
- Od ręki panu tego nie zrobię.
< facet zostawił koło do "zrobienia". Rozbieramy koło, a tam pożoga! Miski wpadły do środka, kulki i wianek zmielone.>
- witam sklep rowerowy z tej strony się kłania. Dzwonie w sprawie tego koła, koło jest do wyrzucenia. Trzeba zmienić na nowe...
- Jak to, przecież ono się kręciło.
- Miski panu wpadły do środka łożyska są zniszczone, koło nie jest do uratowania.

< Pan przyjechał po godzinie obejrzeć koło>

- Witam, sprawa wygląda tak. - pokazuje panu zniszczenia pokazuje gruz z kulek i wianka- Trzeba kupić nowe koło. Nowe koło 100 zł
- Oj to niee... to nie wezmę nowego. Te mi je pan złoży "jak było",  to ja je zabiorę. jeszcze na nim pojeżdżę. 
- Jak mam je panu złożyć to koło to już szrot, do śmieci pan je wywali, albo lepiej na złom.
- No ale niech pan spowrotem to jakoś złoży i ja je wezmę. 100 zł na nowe koło to mnie nie stać.
- Przykro mi, nie jestem panu w stanie tego złożyć. 
- No to jak to! Jak pan rozebrałeś to pan teraz składaj! Ja rezygnuje z usługi bo mam prawo! Proszę mi oddać koło w takim stanie jakim przyniosłem.
- no to proszę. - podaje panu koło i woreczek z ośką i kulko-miazgo-wiankami.
- pan raczy ze mnie kpić? - burzy się jegomość.
- nie czemu?
- niech pan to składa tak jak było! Jak ja będę na tym jeździł.
- Czy pan nie rozumie, że tego się nie da złożyć? Koło jest uszkodzone!
- Bzdury pan gadasz! Jak przyniosłem to się kręciło, i teraz pan je rozebrałeś i wmuszasz mi żebym nowe koło kupował!
- Przykro mi jeśli pan nie rozumie problemu. 
- To jest szczyt wszystkiego! Co za ludzie w tym narodzie... naciągacze... złodzieje....tfu!

Oddalił się pan klnąc i biadoląc. Koło ma się rozumieć zabrał. Woreczek też.

Po pracy miała być runda na południe Warszawy po bilety do kina zarezerwowane. Pojechałem najpierw do KFC na kolację, a potem mostem północnym na południe. Na zachodniej stronie spotykam KESA. W zasadzie to on spotyka mnie. Chwila narady i jedziemy razem po te bilety. Niestety w okolicach Placu Wilsona, rozpada mi się kółko od przerzutki tylnej. Szybka naprawa i przerobienie przerzutki i decyzja zapada że wracamy najkrótszą drogą do domu. Na SKM nie chcę nam się czekać, więc jedziemy pod wiatr do domu. Gawędzimy, narzekamy i ganiamy za autobusami w tunelu aerodynamicznym.  Ja niestety wolniej, bo muszę uważać na przerzutkę, kes ciśnie pod 40km/h za "czerwoniakami".

W domu jestem około 22:10

Co za dzień... co za noc...








Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Do pracy - jestem hipsterem? || 30.00km

Wtorek, 7 kwietnia 2015 · Komcie(4)
Kategoria Do pracy!
IDĘ ALBO NIE IDĘ!!!

Do pracy - po prawie trzech dniach odpoczynku w święta, znów do pracy. Nie czuje się źle, że do pracy wracam. Po prostu jadę, robię to co do mnie należy. Uważam, że do pracy trzeba chodzić, jeździć biegać - jak kto woli. Nie wiem jak można nie pracować. Ta codzienna ośmiogodzinna pora niebytu w domu jest ważna dla naszej stabilizacji społecznej. To element kulturowy budujący nasze społeczne więzi. To jak z posiadaniem fejsbuka... nie masz nie istniejesz spoleczne (upraszczając). I tak samo z pracą. Dobrze jest do roboty iść, a potem dobrze jest ponarzekać na pracę jak przy piwku, kawce, czy na siodełku się siada. Oczywiście nie nalezy się zarabiać po "okcie", ale chyba nie potrafiłbym siedzieć całymi godzinami w domu mając w odczuciu, że ktoś na mnie zarobi. Nie powodzi mi się źle, ale idę do pracy bo chyba bym zgłupiał z nudów w domu. Tak po prostu jest zdrowiej. Czasem człowiek ma dość, chciałby odpocząć. I dobrze. Nie mówie, że urlopik nie... że czas oddechu nie. Mówie tu o niepracowaniu permanentnie przez np 2-5 lat z własnej woli. Na zasadzie bo mi się nie chce. Bo "jeszcze mam czas na to". "W sumie nie powodzi nam się tak źle".
Może gdybym miał ze trzy mieszkania, wynajmował je i miał hajs z wynajmów to bym się zastanawiał co zrobić, czy iść czy nie iść do pracy. Obecnie jednak  - najzwyczajniej w świecie idę!

Skąd te dziwne przemyślenia? Ech ostatnio zirytowałem się po rozmowie z kimś. Nie ważne... po prostu uważam, że pracować trzeba. Bo potem płacz i lament jak siema 40 lat i państwo Daj kasę bo ja biedny i nie mam pieniędzy na nic... 

Do pracy pojechałem więc jako rodowy zwyczaj nakazuje. Oczywiście musiałem czegoś zapomnieć - jak to ja. Zapomniałem okularów rowerowych. Dawno nie jeźdizęłm bez nich, więc poczułem bardzo ich "nieposiadanie". Wiało, pyliło i jakoś tak szczypało. Nie wiem jak można bez okularków śmigać. Ja już chyba jestem na nie skazany. Skazany na okularnictwo!


Co do handry poświątecznej. Generalnie jakoś jeszcze nie mija. Jechałem dziś do pracy taki "umęczony pod `ponckim` Piłatem" i nie mogłem znaleźć melodii. Ok bylo pod wiatr, było zimno. No było! I co! Kółko w zoo! Nie szło! Miałem jechać na dorkętkę przed robotą, ale dwie drzemki budzika skutecznie mnie odwiodły od tego zamiaru. Tylko żone rozeźliłem, że tak obudziłem dom wcześnie. W efekcie? W efekcie pojechałem do pracy zmarzłem w dupkę i 10 minut czekałem przed bramą na szefa, bo mi się... nie chciało dokręcać.



W drodze powrotnej zabrałem z pracy okularki "zerówki" które mamy skądś-tam takie do obsługi klientów "z jajem". Czasem zakładamy je dla jaj, aby obsługiwać ludzi "na poziomie" a może bardziej zwyczajnie zrobić sobie zbyty. Mniejsza o większość, pozyczyłem te oksy by w drodze powrotnej mieć komfort wietrzno-pylowy. 


Słabo mi idzie robienie sobie selfie z lustra, więc poprosiłem żonkę o przysługę i walnęła mi klasycznego face fota.
I co? Dobrze? Do tego spodnie rurki, ostre koło i wąsa zapuścić! I można kozaczyć! Hipstersko!




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Świąteczna frustracja || 5.00km

Poniedziałek, 6 kwietnia 2015 · Komcie(3)
Czuje się jakbym od wczoraj miał handrę. Najpierw pogodowo - do dupy... na rower nie wyjdziesz, bo wieje, śniegiem napierd... a do tego ten głupi okres świąt. Wszyscy pytają kiedy przyjedziemy na obiad, kiedy pojawimy się, czy ze święconką byliśmy. Wszystko kręci się wokół kurczaczków, króliczków i innych pierdół. A ja po prostu chciałbym mieć wolne i aby była pogoda. Czuje się jakiś taki zdemobilizowany. Dopadł mnie rowerowy dołek jak w grudniu. 

Kurcze, a dziś? Pojechaliśmy na obiad do rodziców, niby pogoda spoko, ale mam taką złość na pogodę i rower, że nie mogę się zebrać na jakąś trasę. Mam wrażenie, że ciągle mi się nie chce, że mi energii brakuje. Pogoda już się "robi" a ja najchętniej bym w domu siedział i całymi dniami leżał w łóżku, najlepiej z kołdrą na głowie. 

Ech nostalgicznie dziś...


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Czas przejściowy.... || 60.00km

Niedziela, 5 kwietnia 2015 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!
Ech cały tydzień przeleciał jak ef szesnaście,a miks pogodowy nie ułatwiał dojazdów. Co się działo ze mną? No cóż. pracowałem w pocie czoła i sporo czasu poświęcałem na spanie. 

Generalnie kilka dni z rzędu do i z pracy woził mnie "K", bo lało, jak z cebra, lub sypało jak z maszynki do lodu. nie mogę się otrząsnać, że w pracy może być tak dobrze. Pada, leje napierd... a tu tel od "K" będę po ciebie po 9-ej, bo nie będziesz jechał w tej ulewie. Szok! Zostawiłem mu kilka browarków, bo naprawdę niejednokrotnie ratował mi tyłek od przemoknięcia. Ucierpiały co prawda na tym moje statystyki i dystans, ale liczę, że wiosna jednak przyjdzie i zacznie się prawdziwa wiosna. 

W dobie tych paru dni co się nie odzywałem działo się dość sporo w firmie i wokół niej. Zacząłem robić serwisy z "K", startuje od zera, uczę się fachu od niego. Zmieniam serwisowe nawyki, poprawiam technikę i szlifuje umiejętności. Atmosfera pracowa jest swobodna, i wesoła. Zawsze dzień zaczynamy od kawki i napalenia w piecu. Jeszcze chłodne noce więc trzeba atmosfere rozpalić. Potem włączamy muzykę, najlepiej jakieś DISCO - gioto - POLO, żeby wesoło się pracowało.  

W pracy zdarzają się przykre dni. Ostatnio na przykłąd, ukradli nam przyczepkę z posesji a 300m od naszego sklepu był śmiertelny wypadek BMW




Niestety zawiniła brawura. To drzewo jest za lekkim łukiem. BMW, musiało ostro cisnąć i za łukiem je obróciło o 180 stopni. Wpasowało się centralnie bokiem od strony kierowcy. Tego samego dnia, dowiedzieliśmy się, że przyczepa z posesji zniknęła. Przed bramą do sklepu korek, droga zablokowana, straż pożarna, karetki dźwigi, a my czekamy na policję. Po kilku godzinach wpada dochodzeniówka i zadają szereg pytań o przyczepę. Niektóre pytania dotyczące zdarzenia kradzieży są totalnie rozbrajające. 
- Czy brama była zamknięta?
-  no tak przecież ją wyłamali.
-  Czyli była zamknięta tak?
- Tak.
- Franek zapisz: w momencie zdarzenia, brama była zamknięta, sprawcy w celu dostania się na posesję sforsowali zamek w bramie.
- a gdzie stała przyczepa?
- to tu...
- nie widać śladów po przyczepie!
- wie pan padało... w nocy, wiało...
- na pewno tu stała?
< nie no kuźwa stała gdzieś indziej, a ja sobie jaja robię i chodzę z wami dookoła sklepu aby wam pokazać jaki mamy zajebisty trawnik...>
- [...] tak tu. O dokładnie "tu ło"!
- Franek: "Przyczepa w chwili kradzieży znajdowała się na posesji za budynkiem. Obszar pod przyczepą był porośnięty trawą. Na trawie nie zauważono śladów po przyczepie... Przód posesji wyłożony jest kostką bitumiczną w kolorze czerwonym. Na kostce również brak śladów od kół.

Dochodzeniówka obeszła dookoła sklep, obejrzała też sobie rowery i pytała za ile taki rower dla 17 latka można kupić. Co tam, przyczepy nie odzyskamy, ale przynajmniej rower się sprzeda czy coś!
- Pan tu podpisze.
- Proszę bardzo.
- A żniżkę na rower jakąś dacie jak kupimy?
- No pewnie że damy...

Ech nasza Policja... Ważne aby zniżka była. Co tam przyczepa;)

W Sobotę - wielką sobotę montowaliśmy kamery wokół budynku. Teraz nie prześlizgnie się nawet mysz. Piękne słonce sprawiło, że dokładnie umyłem Shannon, ale niestety szczęście mnie opuściło, bo gdy tylko wyjechałem do domu, rozpętała się taka śnieżyca, że z mycia niewiele zostało. Najważniejsze, że doczyściłem napęd i okoliczne napędowi miejsca intymne roweru. 

CUBE - przełajówka Agnieszki staje na koła. Brakuje tylko detali, ale niebawem i to będzie gotowe. Widelec będzie inny, ten pożyczylem od "K", bo obecnie nigdzie nie moge znaleźć wideleca przełajiowego na piwoty. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,