Wpisy archiwalne Listopad, 2016, strona 2 | Księgowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2016

Dystans całkowity:646.42 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:40.40 km
Więcej statystyk

Pierwsze szczypi-dupko... || 35.00km

Wtorek, 8 listopada 2016 · Komcie(8)
Kategoria Do pracy!
Od rana na termometrze wskazania były iście zimowe. Najpierw -1 a potem całe zero stopni. Jednym słowem, czas na szczycpiące noski i uda... Dziś moją misją był targ. Miałem jechać po bułeczki i jajeczka. Agnieszka zsotała z młodym i pomknałem na spotkanie przygody. W całym zbieraniu sie zapomniałem okularów i jechałem na targ bez oksów, co skutkowało oczami jak u drakuli. Nie wiem jak ludzie moga na rowerze bez okularów jeździć. BA - widziałęm dziś nawet spacerowiczów (po ścieżce rzecz jasna) bez czapek. Jak im ciepło to nie wiem...

Bułki kupione, sprawy zaąłtwione, więc wróciłem do mieszkania, gdzie szybka zmiana zawartości sakwy i kurs już do pracy - tym razem w okularkach. Z tego miejsca serdecznie polecam najtańsze chyba okulary z decathlonu - mam ich już kilka par, bo szybko się rysują, ale są tanie i dobre - bo dobre i .. tanie;)

Koszt 20zł - przesyłka free są trzy kolory:) Dla osób, które nie szukają super lansiarskich szkiełek:)

W pracy remanent trwa. Dłubanie liczenie, a potem jeszcze wrzucanie cen z faktur... lekko nie jest, ale i ciężko też. Ot mrówcza robota....

Z pracy wracam po ciemku i nieomal tratuje wiewiórkę na drodze rowerowej. Pewnie szukała schronienia od chłodu, i była już zziębnięta bo słabo się ruszała. Swoją drogą na tej Wieliszewskiej ścieżce różne stworzenia spotykam ostatnio, brakuje mi chyba tu jeszcze konia;)

Listę Audiobooków przeniosłem na Prawą stronę bloga i dodałem kategorię AudioVideobooków;)
W razie wątpliwośći odpowiem na wszelkie pytania!







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Kolejna dętka poszła w las... || 32.00km

Poniedziałek, 7 listopada 2016 · Komcie(10)
Kategoria Do pracy!
Dziś zmieniałem rano w aucie opony na zimowe. Wpadłem na warsztat i ustawiłem się w kolejce. Chłopaki uwijali się jak w ukropie i raz dwa udało się wszystko załatwić. Potem powrót do domu i szybkie śniadanie. Następnie kurs do piwnicy i do pracy. Niestety czekała mnie przykra niespodzianka bo po mojej niedzielnej zmianie dętki okazało się, że nadal mam kapcia. f#ck
I tak byłem już po czasie, więc raz dwa założyłem dętkę nową i wsiadłem na rower...

Do pracy gnałem jak wariat, sporo już spóźniony. W połowie drogi okazało się, że... znów schodzi mi powietrze! do diaska! Znów jechałem na obręczy i znów umordowałem się jak świnia. Byłem przekonany, że to jakieś fatum. Dopiero w pracy znalazłem prostą przyczynę... drucik tkwił w oponie. Nie wyjąłem go z opony jeszcze po pierwszej zmianie, sądząc, że winą braku powietrza jest zaszyte miejsce po rozcięciu opony... w ten oto idiotyczny sposób załatwiłem dwie dętki...

Co ciekawe opona ma się świetnie. Po kolejnym targaniu jej po kamieniach, piachu i lesie - takie bowiem tereny na skróty wybrałem dziś gdy koło obręczą dotknęło asfaltu, a ja miałem 15 minut do pracy. Jazda po lesie bez powietrza w głębokim piasku i błocie... w sumie tylko na kamieniach czułem, że obręcz jedzie po twardym po szutrze poza prędkością zbytnio tego nie odczuwałem. 


W pracy serwis brata bliźniaka...

Roweru z ramą 26 cali a kołach szosowych. To już trzeci pośród znajomych, który ma tak rower przygotowany na zimę;)
Tym razem jest to hexagon x 6 z chyba 2014 roku



Hexagon x 6 wersja szosowa;D





Jak witać pomysł zbudowania 69-era nie wziął się z nieba;)


Edit:

A to rower treningowy szefa:
Też 69-er - tylko z wersją przedniego widelca aluminiowego mosso oraz hamulca tarczowego również na przodzie. Napęd 2x10.
Rower zbudowany na ramie Kross Level A3


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Oponiarski wpis... || 38.00km

Niedziela, 6 listopada 2016 · Komcie(2)
Już łyknąłem Ketonal i Aspiryny oraz parę apapów. Wiem bowiem, że zaraz gromy się posypią z nieba, z ziemi i z interneta, że jako to ja - świadomie - dodaje wpis nie z tą datą. 
Matko-Bosko-Kochano!
A niech to! Niechże się dzieje wola nieba...

W pracy byłem w tą/ tę sobotę. Ostatnie soboty to raczej czas przesiedziany, niż spędzony na serwisowaniu rowerów, było tego dnia jednak co robić i mimo pogody wątpliwej, nie spędzałem czasu bezczynnie. Udało się ogarnąć kilka sklepowych spraw, a także udało się posłuchać dobrej muzyki i zamknąłem o czasie zadowolony. 

Droga po pracy jak to w sobotę, miała być rozbudowana. Pojechałem na Zegrze, a później na wał nad Zalewem. Jechałem spokojnie, noga za nogą i nic nie wskazywało kłopotów. Gdy wturlałem z terenów "nadzalewiańskich" na ubitą drogę, poczułem że jakoś tak ciężko mi się jedzie. Z niepokojem zauważyłem, że tylne koło ma mało powietrza. Zaskakujące było to, że kapeć się nie powiększał szybko. Pełzałem więc na niskim ciśnieniu aż do szpitala w Wieliszewie. Tam poczułem, że koło już zaczyna lekko pływać. Zatrzymałem się i dopompowałem koło w nadziei, że uda mi się dojechać do domu bez potrzeby zmiany dętki. Było już szaro i chłodno. W nosie miałem rozkładanie się z majdanem do serwisowania na środku chodnika w takich warunkach. 

Niestety im dalej tym gorzej. Pompowanie nie dawało już wiele. Powietrze schodziło szybko i w sumie jechałem prawie na obręczy...Prędkość 12km/h udawało się utrzymać, za to strata energii była ogromna. Równie dobrze mogłem jechać na hamulcu i ciągnąć za sobą worek z piaskiem. 

Jeszcze kilometr... jeszcze wiadukt... 

du dup, du dup... du dup... wentyl walił, a opona podskakiwała. Prowadzę rower...do diaska! Znów jadę... i tak opona jest rozcięta, a wole jechać niż marznąć idąc. Jadę! W domu zgon. Bez sił, bez mocy!
Opona pewnie pocięta, to nic. Zmienię, kupię nową... Ech:( Nie mam siły sprawdzać, zmarzłem, jest ciemno i zimno idę do domu do żony i syna!


Co to? To niedziela! Czyli w sumie od tego miejsca - mniej więcej - możecie mnie nie hejtować. Bo ta część wpisu jest już on the tajm! Mniej pożywki dla trolla, mniej jadu w komentach, więcej radości i światłości!

Do rzeczy. Po oporządzeniu rodzinnych spraw, wyrywam się na jakiś czas do piwnicy. W planie jest ocena zniszczeń koła/opony, oraz dokończenie obszywania sakwy żółtej/teraz czarnej.
Zaczynam od opony. O dziwo, szwy na gumie nie puściły, o dziwo podklejona dętka i łatka są ok, o dziwo opona nie została rozcięta przez obręcz... O dziwo bieżnika już prawie nie ma. W sumie spodziewałem się, że opona się zużyje, ale że bieżnik się wytrze od jechania na obręczy? A może to zużycie zanim złapałem kapcia? Hmm. Efekt jest taki, że po zmianie dętki w sumie opona "da radę" nie ma guzów, ani rozcięć (poza tym jednym zszytym przeze mnie ostatnio) , ale i tak czeka mnie wymiana, bo jak tak dalej pójdzie, to do grudnia będzie już łysa. 

Smutek mnie ogarnął i zastanawiam się nad bieżnikiem. Wkrótce będzie zima, przymrozki i ślisko. Chciałbym zachować dynamikę i jakość opony i myślałem o czymś od continental`a, rozważałem model 
cyclocross speed:

Obawiam się jednak, że zimą i w śniegu to prawie slick...


Model Cyclocross Race wydaje się być super przyczepny, ale w rzeczywistości te "klocki" są bardzo niskie i moje upodobania do asfaltu sprawią, że guma się zetrze...

I tak dumam dumam i w tym dumaniu nie posuwam się ani o krok na przód. Pewnie zaważy cena i kupię coś taniego drutowego. 




* fix box - w wolnym tłumaczeniu  "naprawić pudełko", czyli pudełko do napraw, czyli... narzędziownik. 

Kubek Play`a był zbyt oczo-je*ny i ze starego bidonu zrobiłem nowy fix box - amerykańsko brzmi, ale to dobrze, bo coś im bardziej ejst nie po naszemu tym lepsze. No weźmy a ten przykład. "patyk do robienia sobie zdjęć z ręki" Lepiej brzmi "selfie-stick". Mój fix-box zawiera to co zawierał play + zipy i zapałki z draską. Dętka niestety tu się już nie mieści, toteż zamocowałem ją w wersji pro pod siodełkiem. Wiecie, tak robią ludzie na maratonach - prestiż i uznanie przez mijanych rowerzystów -o o t ak już to widzę.
- cześć, startujesz gdzieś, bo widzę że masz dętkę pod siodełkiem...
- no jaha! się wie!



Zima ma przyjść przymrozkami zarało, więc czem prędzej zmieniam gumę i grzeję nogi do jazdy!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Kończy mi się łańcuch... || 31.00km

Piątek, 4 listopada 2016 · Komcie(5)
Kategoria Do pracy!
Po ostatnich, jakże przyjemnych dniach w deszczu, błocie i spiekocie, mój napęd w zimówce zaczął do mnie "mówić". Chrząka i pokasłuje, aby zwrócić na siebie uwagę. Potem coś tam niecenzuralnie bąknie, że mu zimno i że napęd i że smaru...
No to co zrobić chyba czeka mnie ogarnięcie jakiegoś "nowego" łańcucha z worka.

*worek - składowisko używanych łańcuchów z serwisu mających potencjał na zimę. W tym tempie i przy tej pogodzie worek szybko się wyczerpie...


Patrzyłem sobie ostatnio na ilość moich znajomych na BS, która odzwierciedla w sumie ilość rowerowych blogów, jakie śledziłem i jestem smutny, że tak wiele osób przestało pisać. Lubie czytać o waszych przygodach, lubię oglądać zdjęcia i lubię mieć poczucie, że wy też cierpicie w zimno i słotę jak ja. Dziś Musze dodać kilka nowych ciekawych aktywnych blogów do czytania. Wiem, że można czytać "wycieczki wszystkie" ale tam jest cała masa wpisów "trening" " z pracy i do pracy" bez wpisów. Dlatego wyłapałem sobie kilka blogerek i blogerów aby ich pośledzić. Mam nadzieje, że przyjmą mnie do grona "znajomych", choć znajomośc na bikestatsie traktuje w sumie jak subskrybcje kanału danego kolarza czy kolarki. 

Swoją drogą ostatnio zaczytuje się w blogu spoza bikestatsa:

http://nieoceniam.pl/

http://serwisbajka.pl/

Oba przyciągają oko super fotkami części i masą fajnych wpisów. Polecam serdecznie - i od razu uprzedzam, że to nie naganianie scoringu, tylko moja subiektywna opinia. 

Jako, że obiecałem to w pewnym środowisku, wpis specjalnie dodaje z nie tą datą. Dla uargumentowania czemu? 
Bo:
a) bo tak.
b) bo syn tak chciał
c) bo spiący byłem i nie spłodziłem do końca wpisu w dniu jego pojeżdżenia.
d) bo "jestę hipsterę" i płynę pod prąd...







Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Przed pracą || 44.00km

Czwartek, 3 listopada 2016 · Komcie(12)
Kategoria Do pracy!
Dzień po pierwszym, czyli czas na nowe kolekcje kilometrów. Wiele ich nie będzie gdy patrzę na pogodę za oknem. Postanowiłem jednak, mimo niesprzyjającej pogody, wybrać się na rower do pracy. Mój organizm jeszcze "Starym czasem" lata więc wstałem relatywnie wcześnie i miałem znów godzinę zpasu. Szybko ogarnąłem to co rodzinne i pojechałem do pracy dookoła.

poprzedniego dnia dla odmiany padało, więc tak wyglądają nasze legionowskie jezora!
Jez. Ścieżkowe

jez. Przystankowe

Jez. Parkinowe


jez. Brązowolistne

Jadąc dalej oglądam sobie wraczki przy warsztacie - swoją droga estetyka takich warsztatów blacharskich jest cokolwiek... osobliwa. W sumie to nie tyle warsztat, co skup aut...Teraz ogłoszenia na słupach "Kupię każde auto" nabiera głębszego znaczenia!


Dalej opuszczam Legionopolię kałuż i ruszam w bezdroża okoliczne. Piasek namoknięty i jedzie się ciężko. W Lato to ta szutrówka jest pełna sypkiego piasku!

Drogą liściem i woda płynącą mknę na wał.


Dziś jadę dołem nasypu, bo na górze wieje, że łeb urywa! Swoją drogą przyjemna trasa na przyczepkę z młodym w przyszłości.


Domeczek... z deseczek


Skakać nie zamierzam, za to podziwiam kaczki.

Z wału pomału do Wieliszewa.

Później spotykam szwagra na okolicznej budowie i tak sie z nim zagadałem, że do pracy jechałem z prędkością wielce różną, od tej przy której robienie zdjęć zakrawa o bezpieczeństwo. 


Powrót z pracy przypadł na godzinę 17tą. Jako, że to 18ta, na czas stary, to jest już ciemno. Wyposażony w spodnie p. deszcowe ruszam i stwierdzam, że:
a) jest ciepło
b) nie pada

Udało mi się może z kilometr, lub dwa ujechać i nagle jak się z nieba puścił deszcz to nie zdążyłem się zorientować a już byłem mokry. Do ronda w Zegrzu dojechałem mokry,a potem zdecydowałem się na karkołomną trasę prosto do Legionowa. Karkołomną, bo trasa bez latarni, wąska i  lało tak, że obawiałem się czy będę dobrze widoczny dla aut. Miałem co prawda oświetlenie, ale cóż ono znaczy, gdy z nieba leją się litry wody. 

Do domu wpadłem mokry, ale ciepły... spodnie p. deszczowe jednak dobra akcja na taką pogodę. 



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Pierwszaczek Listopadek... szuterek i opadek. || 34.00km

Wtorek, 1 listopada 2016 · Komcie(4)
Dni wolnych było kilka, ale jak to zawsze bywa, albo czasu, albo pogody nie było. Nie udało mi się wyrwać na rower przez 3 dni i dopiero dziś zdeterminowany zapowiedziałem - JA idę na ten rower, bo potem ma padać!
Wiadomo, że z synem na spacer nie, że z rodziną nie... tylko ten rower. Kurcze ale 3 dni z rodzina a na rower ze 2godziny poszedłem. Musiałem - bo mnie ciśnienie zjadało. Udało się wstrzelić w okno pogodowe tylko dzięki zmianie czasu. Mój organizm wstawał jeszcze na starym czasie, a prognozy pokazywały czas opadów na nowy więc maiłem 2-3h bez deszczu prognozowane. No i pronoza im się udała, bo nie padało!

Ja za to pofociłem i pojeździłęm i zmęczyłem się przeogromnie:D
Taaaki banan do domu przywiozłem. 

Pierwsze "kroki" skierowałem w okolice cmentarzy. Tu wszystko stoi na głowie;)

Nawet helikopter latał i patrolował okolicę.


Szybko opuszczam miejsce grobbingu i jadę w boczną drogę. Oto dom "rodzinny" 100% bezpieczeństwa... hmm furteczka i płotek jakieś taka  liche przy tej bramie. Okien od ulicy też brak.


Im dalej  las tym... piękniej, zimniej, ciężej - niepotrzebne skreślić. Droga po opadach zakryta liśćmi, pod liśmi w drodze szutrowej leje, lejeczki, lejuchy zalane wodą. No istne pobojowisko. Musiałem jechać slalomem pomiędzy tymi szutrowymi zapadliskami... jakby ktoś normalnie na złość tych dziur narobił.


Las i drzewa rekompensują jednak te wyboje i człowiek jedzie z gębą rozdziawioną i patrza na te liście, i zerka na owe z zachwytem!








Cieszmy się kochać liście, tak szybko spadają... niedawno było tak:



Las czasem zaskakuje swoją nawierzchnią. Bruk w lesie... bruk w szutrze...

Paris Roubiax brukiem po lesie...

Dróżka wiedzie mnie wprost do wału koło elektrowi Dębę.

którą drogę wybrać znów...

Liści było tu po kolana... no dobra po kostki:)

Bobra robota... trzeba posprzątać... bo ktoś po ciemku wrąbie się na rowerze!

Już uprzątnięte i można jechać dalej.


Znów okolice nad wałem Zalewu Zegrzyńskiego. 

Odcinek błota, patyków, kałuż i liści...

Całość trasy domykam przez Zegrze i Wracam ścieżką rowerową do Legionowa. Przed samym miastem, zaczyna kropić. Ostatnie metry jadę już w drobnym deszczyku. W sumie przez aspekty terenowe przyjemnie się zmęczyłem. Zrealizowałem kawałek ciekawej trasy po okolicy. Szkoda tylko, że nadal jeżdżę sam bo żona z synem... od nowego roku będą pewnie zdjęcia z przyczepką i synem! Czekam z niecierpliwością na takie kinder-wyprawki z młodym i żoną po okolicy.


A wy jak spędziliście dzisiejszy dzień? Udało wam się skoczyć na velo przed deszczem?



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,