Z pamiętnika młodego męża || 60.72km
Sobota, 24 sierpnia 2013
· Komcie(0)
Dzień dziś do złudzenia podobny jak ten wczorajszy i przed wczorajszy. Gdyby nie fakt, że jakaś suka na osiedlu wabi wszystkie psy i mamy pod oknami arie szczekań. Panowie z pudlami sobie rady dać nie mogą a pudle mają w nosie to że się na nie gwiżdże i woła. I tak oto dziś pan wołał "Gustawa" białego pudla, który totalnie olał priorytety i ganiał ze zgrają innych kundli w koło i po ulicy w sumie nie wiedzieć za czym, bo sunia w domu pewnie siedzi pod czujnym okiem pani i pana swego.
Pod oknami mamy także arie dzieci, które to do 22:00 ganiają, biegają, piszczą i wrzeszczą i nie wiem co jeszcze. Za moich czasów po ciemku to już się w domu siedziało a nie ganiało po dworze. Choć w sumie to nie wiem co lepsze - komputer i tv (dobranocki chyba już nie ma) czy ganianie i piski watahy 7 - 9 latków i ich samopas, bo rodzice sa zajęci tworzeniem świeżej populacji nowego osiedla.
Moje kolejne ulubione stwierdzenie zasłyszane niedawno przez okno:
- Kasia do domu.
- Mamo jeszcze nie
- DO domu, ale już, bo ci zaraz przypierd... roumiesz?!
No powiedzmy, że wykropkowania nie było w tym dialogu a dookoła inni rodzice i inne dzieci. Cóż, rośnie nam społeczeństwo dobrze ułożonych pełnych wartości - obywateli, którzy nie pierd... się z dzieckiem i twarda ręką trzymają pociechy. Radować sie ino należy, że mamy wokół tak dobrych rodziców.
Swoją drogą, czy ja już nie wpisuje się w obraz męża? Ba od męża mi blisko do gderliwego ojca, narzekającego na wszystko dookoła i przeganiającego emeryta, któremu przeszkadza, że dzieci grają w piłkę. Ha - Jeden pierścień a tyle zastosowań i taka zmiana kto by pomyślał?!
Pojechałem dziś moi mili na rower. Zmusiłem się do tego, bo ostatnio tak mnie odrzucało, że jej. Chce mi się i nie chce zarazem. Takie wiszenie w bezrobociu w domu to już przesada. Nie mogłem się wyrwać z tego błędnego kręgu. Do i z pracy z Agą i po południu to samo, no i dni mijają a mi lat nie ubywa... Więc pojechałem dziś.
Jechało mi się słabo. Niby siła jest, niby coś tam kręci tyłek, ale nie ma polotu. Słońce jest - pogoda jest a motywacji nie ma.
:( Taki marazm jakiś. Czy coś...
Ukręciłem trasę niemałą, nie dużą, lecz w sam raz. I co? Nie czuje się ani dobrze, ani źle ani w sam raz. Po prostu pojechałem, jakby mnie ktoś za kare wysłał. Potrzebuje jakiegoś odświeżenia. I nie chodzi tu o Agę czy coś. Ona jest super i mam najbardziej zajebistą żonę jaka może być. Chodzi o lewatywę mózgu, aby trochę łeb oczyścić, i znów znaleźć takie tam okruszki, zaciekawienia światem, które sprawią że mnie sie zachce na rower gdzieś jechać, nawet nie koniecznie daleko, ale że się zachce po prostu.
Jakieś pomysły - co zrobić? Hmm?
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Pod oknami mamy także arie dzieci, które to do 22:00 ganiają, biegają, piszczą i wrzeszczą i nie wiem co jeszcze. Za moich czasów po ciemku to już się w domu siedziało a nie ganiało po dworze. Choć w sumie to nie wiem co lepsze - komputer i tv (dobranocki chyba już nie ma) czy ganianie i piski watahy 7 - 9 latków i ich samopas, bo rodzice sa zajęci tworzeniem świeżej populacji nowego osiedla.
Moje kolejne ulubione stwierdzenie zasłyszane niedawno przez okno:
- Kasia do domu.
- Mamo jeszcze nie
- DO domu, ale już, bo ci zaraz przypierd... roumiesz?!
No powiedzmy, że wykropkowania nie było w tym dialogu a dookoła inni rodzice i inne dzieci. Cóż, rośnie nam społeczeństwo dobrze ułożonych pełnych wartości - obywateli, którzy nie pierd... się z dzieckiem i twarda ręką trzymają pociechy. Radować sie ino należy, że mamy wokół tak dobrych rodziców.
Swoją drogą, czy ja już nie wpisuje się w obraz męża? Ba od męża mi blisko do gderliwego ojca, narzekającego na wszystko dookoła i przeganiającego emeryta, któremu przeszkadza, że dzieci grają w piłkę. Ha - Jeden pierścień a tyle zastosowań i taka zmiana kto by pomyślał?!
Pojechałem dziś moi mili na rower. Zmusiłem się do tego, bo ostatnio tak mnie odrzucało, że jej. Chce mi się i nie chce zarazem. Takie wiszenie w bezrobociu w domu to już przesada. Nie mogłem się wyrwać z tego błędnego kręgu. Do i z pracy z Agą i po południu to samo, no i dni mijają a mi lat nie ubywa... Więc pojechałem dziś.
Jechało mi się słabo. Niby siła jest, niby coś tam kręci tyłek, ale nie ma polotu. Słońce jest - pogoda jest a motywacji nie ma.
:( Taki marazm jakiś. Czy coś...
Ukręciłem trasę niemałą, nie dużą, lecz w sam raz. I co? Nie czuje się ani dobrze, ani źle ani w sam raz. Po prostu pojechałem, jakby mnie ktoś za kare wysłał. Potrzebuje jakiegoś odświeżenia. I nie chodzi tu o Agę czy coś. Ona jest super i mam najbardziej zajebistą żonę jaka może być. Chodzi o lewatywę mózgu, aby trochę łeb oczyścić, i znów znaleźć takie tam okruszki, zaciekawienia światem, które sprawią że mnie sie zachce na rower gdzieś jechać, nawet nie koniecznie daleko, ale że się zachce po prostu.
Jakieś pomysły - co zrobić? Hmm?
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew