Niespodziewana spodziewanka || 57.09km
Rano z Agusią do pracy. Nie udało się na raz przeczytać Waxmundowej relacji, bo była już 8:35 a my jeszcze oboje siedzieliśmy wpatrzeni w monitor. W końcu siłą woli przełamałem impas i ubrałem się w strój rowerowy.
Agnieszka do mnie zdziwiona:
- a co ty już taki wyszykowany.
No i jakoś i ona oderwała się od czytania i pojechaliśmy do pracy. Ja po pracy miałem jechać do rowerowego po dętki ale był zamknięty. Miałem w planie jechać na jakiś dłuższy dystans, ale balem się cholernie - na trasę bez zapasu, przy tych przebiegach Venity? I co potem 30km marsz?
Nie zdecydowanym si więc na dłuższą trasę, ale przynajmniej zrobiłem sobie pętle przez Chotomów do domu. W domu Aga pisze - a może ty jedź do decathlonu po te dętki. Było mi gorąco, jakoś bez sił i po prostu mi się nie chciało, ale jak policzyłem że w decathlonie 14,99 za dwie dętki a w rowerowym 14 zł za jedną, to się przekonałem.
Zjadłem coś naprędce i zalałem bidon wodą kranówką z soczkiem malinowym od teściowej. Mniam! No i chwile odpocząwszy, popedałowałem do Warszawy. O dziwo lekko się jechało. A o jeszcze większe dziwo do Decathlonu wreszcie zrobili ściezke rowerową i to asfaltową. Ha nareszcie nie ma już wykopów jakichś dziur i nawet zamietli śćieżkę z tego i innego badziewia. Mało tego ścieżka jest czerwona i dobrze oznaczona. Cudów mi tu nie było trzeba - jestem zadowolony!
W dacathlonie jakiś nowy ochroniaż.
- pan chce wejść z rowerem?
- tak.
- a ma pan cos z decathlonu przy sobie?
- wszystko
- Jak to?
- no mam wymieniać?
- tak.
- Kask, noski, pedały buty, spodenki koszulka...
- dobrze, może pan wolniej wymieniać? Muszę zapisać to na tym pasku co panu do roweru przykleję.
- Pan napisze tylko kask i bidon, bo to mam na widoku.
- dobrze...
Zakupy trwały nie więcej niż 10 minut. Wychodzę płacę i ochroniarz zdziwiony podchodzi odkleja tasiemkę
- już?
- no już - bo ja proszę pana szybki chłopak jestem - uśmiecha sie do mnie i odkleja tasiemkę
- dziękuje do widzenia
- do widzenia!
Wracam znów tą samą trasą. Troszkę dziurawa momentami, ale co poradzić albo szosowa prędkość, albo kanapowe wygody!
No i jak to mówią - coś z niczego się zrobiło. Prawie 60 tka, a nie planowałem nic. Za to mam zapas 4 dętek, i mam nadzieje, na jakiś czas mi wystarczą. Swoją drogą jak tak sobie policzyłem to Venita złapie dziś już 500 tny kilometr, jeśli dodać do tego jedną gumę i jedna rozcięta oponę, to straty niezłe, ale i lekkość z jazdy niczym balet radziecki!
Info out off record - Lepiej mi na głowie. Cos się odblokowało. Może ja tak jak Iron Waxmund - działam na słońce? Hmmm znów mi się chce chcieć!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew