Do pracy 17 - kolejne spojrzenie w oczy codzienności || 23.78km
Czwartek, 24 października 2013
· Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Dziś rano było niesamowicie - potraficie sobie wyobrazić to?! Ciepło, lekka kurteczka i ciepło w ręce. Czułem się jadąc dziś, jakbym jechał na jakimś bike to hell w czerwcu. Niby chłodniej niż za dnia, ale przyjemnie i powietrze było takie delikatne i wilgotne.
Wschód słońca niestety nie był zachwycający bo w Warszawie gdy zrobiło się widno, było już pochmurno i bardziej ponuro. Prognozy pogody nawet wspominały o porannych opadach całe szczęście, jednak nic nie padało i bezdeszczowo dotarłem na Matuszewską.
Ciekawe obserwacje poczyniłem znów. Chodzi o przyzwyczajanie się do "odmienności". Na początku byłem ewenementem, bo rowerem przyjechałem. Później patrzono na to przez jakiś czas z lekkim politowaniem jakby: "ot jakiś sobie chłopaczek wymyślił dojazdy, pewnie chce być fajny lub modny..." Z czasem i z upływem kolejnych dni, gdy pojawiam się w "obciskach", zauważalne staje się, że taki już jestem i raczej prędko nie odpuszczę. Testem był deszczowy poranek w tamtym tygodniu, gdzie ku zaskoczeniu ogółu znów przyjechałem rowerem. Dziś jadąc windą rozmawiałem z koleżanką, która z wyraźnym podziwem kiwała głową. Standardowe: "że też ci się chce" doprawiła szczerością, która mnie ujęła: "żebym ja tyle zapału miała do uprawiania jakiegokolwiek sportu".
I faktycznie, jak spojrzeć na korporacyjną codzienność i szarą rzeczywistość, tak mało mamy czasu na uprawianie sportu po pracy, na baseny, fitness itp, że dojazd rowerem do pracy i z pracy wpisuje się idealnie w zrównoważony bilans zdrowego rozwoju pracowniczego.
Gdybym ja po powrocie (bagatela 1,5h) w skisku autobusami i komunikacją miał jeszcze znaleźć siłę na to aby iść gdzieś na basen, lub przynajmniej iść pobiegać to chyba znajdowałbym tysiące powodów aby siedzieć w domu.
To troszkę tak jak z tymi jogurtami i musli wśród kobiet... Ostatnio znów bawię się w patologa sądowego i staram się zrobić pełną autopsję ciała żywego jakim jest kobieta, ba a w szczególnym ujęciu - kobieta korporacyjna. Z owym dobytkiem mam do czynienia codziennie i każdego dnia;D Ale wróćmy do sedna sprawy - jogurtu.
Kobiety faszerują się tymi specyfikami, z musli i wszelako pojętymi vitami i środkami na pogodzenie współpracy jelit z dietami cud. Paradoks sam w sobie jak pewnie wiecie - bo jak tu mieć dobre trawienie, jak nie je się nic, lub wsuwa takie g...:D
Do samych yogurtów chyba nic nie mam, ale ideologia jaką dopisują niektóre z moich koleżanek i nabożne ich uwielbienie (yogurtów) jest przekomiczne.
Najlepiej jeść yogurt jak wszyscy widzą i jest przerwa, je się go wtedy łyżeczka (jak bezę:P) i oczywiście nabiera się tak drobne porcyjki, aby starczyło na cały czas rozmowy z koleżankami podczas przerwy. Stosowany zabieg oszukuje zarówno nasz żołądek jak i pomaga zacieśniać więzi - innych jogurto-jedzących. W dobrym tonie jest pochwalić jogurcik koleżanki lub zapytać o musli jakiego dodaje do niego. Dyskusja i podtrzymanie rozmowy murowane! Jak jeszcze przypadkiem wspomni któraś o jakimś nowym jaki widziała w sklepie - przerwa czasem nie wystarcza na wyczerpanie tematu.
Pewnie samo to "Zdrowe" opdzywianie, nie byłoby takie złe, a rozmowa moich koleżanek o wyższości musli XXX od otrębów YYY nie stanowiła by nic nadzwyczajnego, gdyby nie reszta cześć calokształtu osobowości i profilu zachowań owych dam. Na "drugie" danie: kawa, litry kawy, kaweczki, kawusi, super zdrowej herbatki odchudzającej i jakichś melis czy innych super cudów. A na przystawkę podczas innej okazji na przerwę - 7 days czy mars... kanapki? Phi! Przecież jadłam yogurt z napisem light i fit, będę fit i sexi lajt!! A zapomniałbym o daniu dnia! Odgrzewane w mikrofali parówki M...Liny z serem żółtym. Do tego ma się rozumieć bułeczka pełnoziarnista, bo ma się rozumieć białe pieczywo jest niezdrowe. Istnieje opcja bez bułeczki ( co twardsze sztuki tak jedzą - wiadomo pieczywo tuczy!:D)
I kto powiedział, że codzienna praca jest nudna? Poznawanie zachowań kobiet zgromadzonych w małym pomieszczeniu i ich kooperacja pomiędzy sobą, a szefem (facetem), pewnie zostanie przeze mnie rozebrana na czynniki pierwsze podczas innego wpisu. Jest jeszcze wiele dokładnych zachowań, którym muszę się bacznie przyjrzeć.
Powrót do domu standardowo pociągiem, bo znów dziś czekały nas zakupy po pracy. Jak znam życie gdy nie będę miał zakupów i będę mógł pedałować z pracy to będzie śnieg, deszcz i inne badziewia na ulicy. Nie narzekam jednak, posiadanie rodziny jest fajne. I zakupy z żoną oraz wypełnianie codziennej roli dobrego męża bardzo mnie buduje. Może to efekt kontrastu kobiet z jakimi zderzam się w pracy. Moja Agnieszką wydaje się tak normalna w temacie - bycia kobietą, że sam sobie zaczynam zazdrościć:D
Dobrej nocy - i żeby wam jogurt z parówkami zawsze szedł w parze!!!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Wschód słońca niestety nie był zachwycający bo w Warszawie gdy zrobiło się widno, było już pochmurno i bardziej ponuro. Prognozy pogody nawet wspominały o porannych opadach całe szczęście, jednak nic nie padało i bezdeszczowo dotarłem na Matuszewską.
Ciekawe obserwacje poczyniłem znów. Chodzi o przyzwyczajanie się do "odmienności". Na początku byłem ewenementem, bo rowerem przyjechałem. Później patrzono na to przez jakiś czas z lekkim politowaniem jakby: "ot jakiś sobie chłopaczek wymyślił dojazdy, pewnie chce być fajny lub modny..." Z czasem i z upływem kolejnych dni, gdy pojawiam się w "obciskach", zauważalne staje się, że taki już jestem i raczej prędko nie odpuszczę. Testem był deszczowy poranek w tamtym tygodniu, gdzie ku zaskoczeniu ogółu znów przyjechałem rowerem. Dziś jadąc windą rozmawiałem z koleżanką, która z wyraźnym podziwem kiwała głową. Standardowe: "że też ci się chce" doprawiła szczerością, która mnie ujęła: "żebym ja tyle zapału miała do uprawiania jakiegokolwiek sportu".
I faktycznie, jak spojrzeć na korporacyjną codzienność i szarą rzeczywistość, tak mało mamy czasu na uprawianie sportu po pracy, na baseny, fitness itp, że dojazd rowerem do pracy i z pracy wpisuje się idealnie w zrównoważony bilans zdrowego rozwoju pracowniczego.
Gdybym ja po powrocie (bagatela 1,5h) w skisku autobusami i komunikacją miał jeszcze znaleźć siłę na to aby iść gdzieś na basen, lub przynajmniej iść pobiegać to chyba znajdowałbym tysiące powodów aby siedzieć w domu.
To troszkę tak jak z tymi jogurtami i musli wśród kobiet... Ostatnio znów bawię się w patologa sądowego i staram się zrobić pełną autopsję ciała żywego jakim jest kobieta, ba a w szczególnym ujęciu - kobieta korporacyjna. Z owym dobytkiem mam do czynienia codziennie i każdego dnia;D Ale wróćmy do sedna sprawy - jogurtu.
Kobiety faszerują się tymi specyfikami, z musli i wszelako pojętymi vitami i środkami na pogodzenie współpracy jelit z dietami cud. Paradoks sam w sobie jak pewnie wiecie - bo jak tu mieć dobre trawienie, jak nie je się nic, lub wsuwa takie g...:D
Do samych yogurtów chyba nic nie mam, ale ideologia jaką dopisują niektóre z moich koleżanek i nabożne ich uwielbienie (yogurtów) jest przekomiczne.
Najlepiej jeść yogurt jak wszyscy widzą i jest przerwa, je się go wtedy łyżeczka (jak bezę:P) i oczywiście nabiera się tak drobne porcyjki, aby starczyło na cały czas rozmowy z koleżankami podczas przerwy. Stosowany zabieg oszukuje zarówno nasz żołądek jak i pomaga zacieśniać więzi - innych jogurto-jedzących. W dobrym tonie jest pochwalić jogurcik koleżanki lub zapytać o musli jakiego dodaje do niego. Dyskusja i podtrzymanie rozmowy murowane! Jak jeszcze przypadkiem wspomni któraś o jakimś nowym jaki widziała w sklepie - przerwa czasem nie wystarcza na wyczerpanie tematu.
Pewnie samo to "Zdrowe" opdzywianie, nie byłoby takie złe, a rozmowa moich koleżanek o wyższości musli XXX od otrębów YYY nie stanowiła by nic nadzwyczajnego, gdyby nie reszta cześć calokształtu osobowości i profilu zachowań owych dam. Na "drugie" danie: kawa, litry kawy, kaweczki, kawusi, super zdrowej herbatki odchudzającej i jakichś melis czy innych super cudów. A na przystawkę podczas innej okazji na przerwę - 7 days czy mars... kanapki? Phi! Przecież jadłam yogurt z napisem light i fit, będę fit i sexi lajt!! A zapomniałbym o daniu dnia! Odgrzewane w mikrofali parówki M...Liny z serem żółtym. Do tego ma się rozumieć bułeczka pełnoziarnista, bo ma się rozumieć białe pieczywo jest niezdrowe. Istnieje opcja bez bułeczki ( co twardsze sztuki tak jedzą - wiadomo pieczywo tuczy!:D)
I kto powiedział, że codzienna praca jest nudna? Poznawanie zachowań kobiet zgromadzonych w małym pomieszczeniu i ich kooperacja pomiędzy sobą, a szefem (facetem), pewnie zostanie przeze mnie rozebrana na czynniki pierwsze podczas innego wpisu. Jest jeszcze wiele dokładnych zachowań, którym muszę się bacznie przyjrzeć.
Powrót do domu standardowo pociągiem, bo znów dziś czekały nas zakupy po pracy. Jak znam życie gdy nie będę miał zakupów i będę mógł pedałować z pracy to będzie śnieg, deszcz i inne badziewia na ulicy. Nie narzekam jednak, posiadanie rodziny jest fajne. I zakupy z żoną oraz wypełnianie codziennej roli dobrego męża bardzo mnie buduje. Może to efekt kontrastu kobiet z jakimi zderzam się w pracy. Moja Agnieszką wydaje się tak normalna w temacie - bycia kobietą, że sam sobie zaczynam zazdrościć:D
Dobrej nocy - i żeby wam jogurt z parówkami zawsze szedł w parze!!!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew