Dochodzenie do siebie | Księgowy

Dochodzenie do siebie || 0.00km

Piątek, 20 grudnia 2013 · Komcie(1)

hej Ludzie. Jak pewnie pamiętacie, ostatnio miałem przykry wypadek. Nie miałem ochoty wcześniej nic pisać, bo i czułem sie do kitu i byłem jakiś taki nie w sosie. Troszkę jak chandra, że czeka mnie przerwa od rowerowania. Napiszę dziś co nieco o swoim stanie, bo pewnie ciekawi jesteście jak sprawy się mają.


W środę wstałem rano i miałem jechać do pracy. Nie rowerem - to oczywiste. Jak wstałem rano, było w miarę znośnie. Jeśli "znośnością" można nazwać zakwasy i ból na całym ciele a w zasadzie całej prawej części ciała. Szyja boli, kostka boli, kciuk i nadgarstek boli... rany miałem wrażenie jakbym jakiś iron man triatlon przebiegł bez przygotowania. Wstanie z łóżka było bardzo bolesne. Póki spałem, było ok, jednak później było gorzej. Do Warszawy zdołałem dojechać tylko do Starzyńskiego. W autobusie tłok a trzymanie się za rurkę prawą ręką sprawiało ból. Im dłużej jechałem tym bardziej źle się czułem. Najbardziej odczuwalny był ból klatki piersiowej. Podczas oddychania czułem piekący ból po prawej stronie żeber. Udało mi się z trudem upolować jakieś miejsce siedzące w busie, jednak nie spotkało to aprobaty kobiety, która wyraźnie chciała tam usiąść. Starałem się jej nie tłumaczyć, że miałem wypadek itd. Nie lubię tego, ale obrzuciła mnie takim wzrokiem jakbym był chamem. Ostentacyjnie westchnęła szukając wzrokowej aprobaty u ludzi nieopodal.

Siedziałem więc do końca i zdecydowałem się jechać z Żerania tramwajem a nie 509, licząc na miejsce siedzące. Niestety przesiadka do tramwaju nie pomogła, bolało przy oddychaniu bolało przy poruszaniu. Siedziałem przekrzywiony na lewy bok, bo siedzenie "klasyczne" dawało wrażenie jakbym prawą stroną żeber nabijał się na jakiś zaostrzony pręt.

Na Rondzie Starzyńskiego, jakaś ciężarówka ze śmieciami zatrzymała się na torowisku i nie mogła ruszyć stanęły tramwaje, wszystko stoi... no szlak by to, a mnie boli i boli;/ Poddałem się i gdy wreszcie kilkanaście minut później wszystko wróciło, ja przesiadłem się spowrotem i wróciłem do domu. Nie tyle może do domu, co do lekarza. Badanie - osłuchiwanie, opukiwanie. Doktor stwierdziła, że wg mniej palec kciuk wybity, ale kostka ok. Co do żeber to zlecila mi RTG, aby potwierdzić.

"Obie wiadomości pana nie pocieszą, - powiedziała - jak złamane to byłoby lepiej, szybko się zrosną i po kłopocie, jak zbicie to będzie bolało jeszcze ładnych kilka tygodni"

Pomaszerowałem więc krokiem, chybotliwym utykając na kostkę do Mediq`a. Tam koło RTG kolejka prawie 10 osób. Informacja pocztą pantoflową rozeszła się, że przerwę ma RTG, pół godziny. No to czekam... Boli jak pierun, nie ma gdzie usiąść wygodnie bo wszędzie ludzie, a do tego jeszcze muszę słuchać politykowania jakiegoś PIS-owca. Nakręcił się, bo spotkał kolegę kolo RTG. "Jedzie" do kumpla na wszystkie zło tego świata. Na brzozy wycinanie, na trotyle, na zamachy no i na te powodzie co to były Tuska winą. Na młodzież złą, na drogi złe na wszystko! I że za poprzedniej władzy to był porządek. Napierdzielał jełop, aż miałem ochotę mu zwrócić uwagę. Gdyby mógł to by Tuska i rząd winił, za to, że śnieg jest zimny a jego Matka już stara! Jak ja nienawidzę takiego moherowego politykowania. Najlepiej na forum gadać, bo co dodaje mu to animuszu? Jakaś babcia w bereciku tylko mu kiwała co siedizała obok czekając na RTG. To se delikwent poparcie znalazł.

Wyszedłem z korytarza bo mnie mierziło. Zająłem sobie kolejke i czekałem na górze. Na górze tłum, kłutnie o to kto w kolejsce do rejestracji był pierwszy i, że jest jedna wspólna kolejka itd... Nie wiem co gorsze. Wreszcie udało mi sie RTG doczekać. Wchodzę daje skierowanie a pani mówi do mnie, że mam iść na górę, bo nie mam zarejestrowanego RTG.

"jak to ? Mam skierownaie jest pieczątka itd..."

"Musi pan iśc do rejestracji i zarejestrować to badanie, bo musimy mieć pana w systemie"

Ide na górę czekam 15-20 minut w tej kolejce, co to: "jest jedna do wszystkich okienek". Stoje i co chwila za soba słyszę komentarz jakiejś baby:

"że to nie powinno być tak, że za mało osób obsługuje, że to nie do pomyślenia."

Wracam na dół z zarejestrowanym RTG, znów kolejka 10 osób, moja już minęła bo stałem "niepotrzebnie". oczywiście moje RTG trwało 3 sekundy bo wszedłem, miałem złe skierowanie i wyszedłem, ale nie wpuszczą mnie spowrotem ludzie, bo "pan teraz musi czekać na swoją kolej". No to tego już za wiele, wepchnalem się pomiędzy klientami i wszedłem. RTG zrobione, ale znów źle. Zarejestrowali mi RTG klatki piersiowej a nie prawego boku klatki piersiowej. No to mam iśc poprawnie zarejestrować, bo inaczej mi nie dadzą opisu poprawnego do tego od lekarza.

"O zgrozo, chcę tylko prześwietlenie płuc, czy nie mam żeber po wypadku złamanych - trzeci raz wchodzę do tego gabinetu, a pani mnie do recepcji odsyła - zlitujcie sie kobiety".

"No dobrze zrobimy panu to RTG, ale potem jak pan wyjdzie proszę iść i poprawić nam to na tej rejestracji bo pan opisu nie dostanie."

"Dobrze, to wy róbcie opis a ja pójdę przerejestrować to RTG"

"Ale opis dopiero po 19 do odbioru będzie"

Rozkładam ręce, robię sobie rtg i wychodzę, przerejestrowuje "świstek" donoszę go i zmęczony wracam do domu. Czuje sie fatalnie. Boli mnie bok, a do tego ból głowy i karku. Kciuk też boli jak ruszam a o swobodnym chodzeniu w sumie mogę zapomnieć. Niby kostka nie zwichnięta, ale pewnie też zbita. Lekarz mówiła, że jakbym miał jakieś obrzęki tej kostki, to mam jechać do niej to wtedy prześwietlimy też nogę. Na zaś nie ma potrzeby, skoro 24h po wypadku nic nie puchnie.


To wszystko działo się w środę dzień po wypadku. Dziś mamy piątek. Sytuacja jest lepsza, choć najbardziej upierdliwy ból żeber nie ustąpił. Wiem, już na pewno, że nie są połamane. Oznaczać to może jednak, to co mówiła lekarka, zbicie. A to leczy się długo i boleśnie. Znajomy mówił, że przy zbiciu żeber, gdy nie dochodzi do złamania, często jakieś mięśnie międzyżebrowe mogą być ponadrywane stąd pojawia się ból podczas oddychania i zanim się to do kupy pozbiera to jest - średnio fajnie. Chodzę ruszam się ale boli i to srogo... Kompletuje rower "od nowa" poszukuje obecnie koła 26 cali. Mam jakąś traume aby iść do piwnicy i obejrzeć rower... Boje się, że widelec i rama pójdą do śmieci;/ Strach zmierzyć sie z rzeczywistością.

.




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (1)

Zanim się obejrzysz, znów będziesz jeździł :) Dobrze, że rozwaliłeś zimówkę, a nie jeden z lepszych swoich rowerów. Jej chyba tak nie szkoda? W końcu za grosze ją złożyłeś. :)

kes 14:22 piątek, 20 grudnia 2013
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa wstaw

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]