Zimówka znów na kołach!!! || 59.00km
Na Dwoje Babka wróżyła - tak mawia staropolskie przysłowie. Jako, że u nas w domu w zasadzie ostatnio wróży się tylko na raz, to musiałem coś zrobić z tym fantem. Trzeba było do kupy zebrać zimówkę i ocenić jej stan po wypadku. W planie miałem poranne pedałowanie do Jachranki i Zegrza a w późniejszym terminie zakup części w Legio. Moja ukochana żona pomyślała, że skoro już sie jakoś na rowerze poruszam, to spytała czy nie pojechałbym jej do decathlonu i kupił polarowej czapeczki. O takiej jak ma, tylko żeby jej uszki zakrywało, bo w tej jej podwiewa. Zgodziłem się bez wahania. Mam bowiem niemałą satysfakcje przy wypełnianiu zleceń od Agnieszki. Lubie robić dla niej jakieś rzeczy, jechać po coś, kupić coś zrobić zakupy, czy takie tam. Najbardziej lubię jak "misja" się uda i wracam z tarczą!
Ogarnąłem się więc w miarę żwawo i chwyciłem szosę.
Do Warszawy jechałem z bocznym wiatrem a potem na końcówce dmuchało już w plecy. Sama jazda do sklepu - bajka. Jechało się lekko nawet nie wiesz kiedy i masz 23 km/h. Minusem jednak tej pierwszej wycieczki, był brak błotników i dość popaćkana droga do Warszawy. Niby jeszcze nie sypali solą i piaskiem, a po opadach w nocy na poboczach uzbierało się takie "muło-błotne gówno". Taka brązowa jak sraczka, mazia pół na pół piasek z wodą, która chlapiąc spod kół nie rozpryskuje tylko wody, ale i niesie właśnie tą maź.
Efekt taki, że szosa szybko zaczęła "chrzęścić" jak oszalała. Jechałem dalej nie zważając na to co słychać spod napędu. nienawidzę takiego chrzęstu w rowerze. Uwielbiam jak mi rower jedzie bez obcierania, bez hałasowania - wszystko musi być ciche i sprawne. Musiałem więc dać głośniej mp 3 aby przetrwać.
W Decathlonie przygotowania do zimy na całego - nie ma nic co by mnie interesowało, czapek polarowych też nie zmalałem, a pani zapytana o czapki, pokazała mi takie wełniane z uszami, pomponami i innymi dziwadłami. Takie teraz modne na stoku narciarskim - mieć takie "kukuryku" na głowie. Im bardziej "crazy" tym lepsze - na rower dla stylowej cyklistki - odpada... Obszedłem się smakiem.
Popatrzyłem na ceny kół na 26 cali i mnie zatkało! 99 zł jakieś tandetne jedno-profilowe koło na śrubę? Wyszedłem zasmucony, że nic nie kupiłem - rzadko mi się tak zdarza aby wejść do sklepu i wyjść na pusto - jednocześnie nie kupuje nic na siłę, tylko to co mi/nam naprawdę potrzebne.
Powrót z Decathlonu był już pod wiatr, więc założyłem kaptur i pomknąłem. Wiatr był upierdliwy a miałem jeszcze do rowerowego wpaść, zdecydowałem się więc na SKM. Wskoczyłem do pociągu w Choszczówce, czekałem całe 5 minut. Wszedłem na peron, patrze a z oddali widać światła - jedzie. To sie nazywa wyczucie.
W Legio zakupiłem tanie koło na śrubę, jedno-profil. Prawie identyczne, jak to które miałem poprzednio. Tamto co się rozwaliło pewnie z 15 lat miało. Założone było jeszcze w Tokaido. To nowe,powiedzmy ma lat mniej, ale pewnie wykonaniem nie dorówna poprzednikowi. Cóż, dla mnie w zimówce, ma być przede wszystkim "tanie" i ma się kręcić. Wszak niebawem targać będzie się, pośród śniegu i soli naszych ulich.
Wróciłem do domu z nowym kołem na kierownicy i po odstawieniu niebosko upierdzielonej błotem szosy do mieszkania, poszedłem oceniać i naprawiać rower po wypadku. O dziwo cały impakt przyjęło tylko koło. Nie mam wygiętego amora, nie ma pękniętej ramy, nie ma nic - jakby to Kononowicz powiedział! Uradowanym był - i wielce radosny. Bałem się bardzo, że wypadek przyprawi nasz budżet o nowe nieprzewidziane koszta, a do zimóweczki swej się już przyzwyczaiłem .
Część Druga - Zimowy rower wraca na zimę!
Zmiana koła, prostowanie błotnika, ustawianie klocków, potem prostowanie wygiętej zębatki, regulacja hamulców, regulacja kierownicy i rogów, które się przekrzywiły. Zeszło się troszkę, ale w końcu rower znów stanął na koła. A ja mogłem jechać na miasto na terenowej maszynie, której niestraszne są żygo-błota.
Pojechałem więc do Agnieszki. Wpadłem też do Empiku - poszukać ostatnich prezentów i jak zwykle nic nie kupiłem. Rower prowadził się dobrze. Nasłuchiwałem czujnie, czy coś nie trzeszczy, nie stuka. Badałem go organoleptyczne podczas jazdy, wciąż sceptycznie podchodząc do tego co widziałem. Nie potrafię sobie wyobrazić, że po takim czołowym uderzeniu rower miał tylko/aż rozwalone koło. Mało tego amortyzator XCP Suntoura w zimówce, ma już pewnie ponad 7 lat i dawno swoje lata świetności ma za sobą. Dostałem do od kumpla po tym jak zmieniał na sztywniaka w swojej wyprawce. Przebieg nie jest może duży sztućca, ale tłumik i blokada nie działa. tym bardziej dziwne, że nadal się ugina "zauważalnie" i pracuje dość płynnie a po uderzeniu luzy są mniejsze niż w moim XCR po 2 latach jazdy.
Cuda cuda ogłaszają - jak to mówią świąteczne pieśni religijne;D
Radość swą z działającej, terenowej i od dziś - pancernej, zimówki, przełożyłem na jazdę. Po odebraniu więc przesyłek do Agnieszki, pojechałem jeszcze się przejechać. Zrobiłem rundkę po legionowskich ścieżkach rowerowych i poleciałem na skróty do Chotomowa. Wyskoczyłem koło budowanej szkoły skąd już Modlińska przez Jabłonną do LUKOIL`u na Modlińskiej. Tam dopompowałem sobie przednie koło. Zaczęło się robic ciemno, toteż wróciłem do domu i postanowiłem popełnić ten wpis. Wynik - zacny! Nie sądziłem, że te 13 tysięcy jeszcze realne.
Zdrowie.
Pisząc te epopeje o moich po-wypadkowych wyjazdach, nie wspominam wam o bólu. Towarzyszy mi on odkąd wsiadłem na siodełko po uderzeniu. Kostka nie boli, ale kciuk i bok - nadal dają dość mocno o sobie znać. Do najmniej przyjemnych należą jazdy terenowe i po lesie. Wtedy podskakuje na siodełku i czuje jakby mi ktoś kolce wbijał w prawy bok. Gdyby, nie to, że na RTG wyszło, że żebra mam całe, napisałbym, że mam wrażenie jakby mi się żebra w płuca wpijały.
Nie jest lekko - oj nie. Czego jednak nie robi się dla pasji, poza tym wrażenie odnoszę, że im więcej w domu siedziałem, tym bardziej bolało. Teraz boli tylko jak jadę po nierównościach, a chodzenie po mieszkaniu i nawet proste schylania się po coś z ziemi to czynności wykonalne.
Nie postępuje pewnie przykładowo i wedle zaleceń - powinienem odpoczywać, przykryty kołderką oglądać filmy na YT, ale nie umiem... co poradzić nosi mnie - może to te 9 stopni w grudniu tak na mnie działa? Kto wie?
Pozdrawiam serdecznie!
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew