Trening 8 - W głębi siebie samego! | Księgowy

Trening 8 - W głębi siebie samego! || 68.90km

Piątek, 24 stycznia 2014 · Komcie(3)
Kategoria trenażer
Co się stało, że w tym roku zakochałem się w treningach stacjonarnych, co sprawiło, że sprawiają mi one przyjemność aż wreszcie - jakim cudem jazda na rolce w domu może sprawiać jakąkolwiek satysfakcję? Odpowiedzi szukać należy chyba w tym co panuje za oknem i moim brakiem zatrudnienia. Cały dzień w domu, a nie zawsze chęć i pogoda aby wyjść na dwór. O ile słońce dziś przecudne, to jazda na -17 stopniowym mrozie to ostre wyzwanie. 

Gdzie podział się mój rowerowy hart ducha, rzucanie sobie zimowych wyzwań i pokonywanie barier ilości kilometrów przejechanych na śniegu. Czemu to trenażer sprawił, że znów odnajduje jakąś satysfakcję z jazdy mimo, że to jazda w miejscu bez "zaliczania gmin" i temu podobnych spraw. 

Chyba w tym roku sobie w głowię coś poukładałem inaczej, to jak budowla z tych samych cegieł tylko innego budynku, budowla równie solidna i trwała (a może i trwalsza - patrząc na ilośc sił wyciskanych potów itp) co poprzednia. Jednak to budowla całkiem inna, inaczej zaprojektowana o innym fundamencie. Troszkę czuje jakbym znalazł inny złoty środek na przetrwanie zimy i walkę z nawracającym przygnębieniem braku pracy. Połączenie siedzenia w domu - szukania pracy i przekuwania czasu bezczynności w okres silnej pracy nad swoją kondycją.

Pracująć codziennie 8--16 na pewno nie znalazł bym tyle czasu na pedałowanie na rolce, tak samo nie chciałoby mi sie jeździć, po całym ośmiogodzinnym czasie pracy, teraz jednak jest teraz i muszę przestać patrzeć na życie przez pryzmat tego czego nie mam, ale tego co mam! Widzieć szklankę do połowy pełną a nie pustą.

Dzisiejsza kompania na końcówce.

I jeszcze jedna ważna sprawa, trenażer i jazda długodystansowa są, jak dziś dostrzegłem, bardzo zbliżone do siebie. To całkiem inne pedałowanie, niż wycieczka ze znajomymi. Tu nie ma wzlotów i uniesień nad krajobrazami, tu nie ma pogawędki, śmiechów i rozproszenia. To, w przeważającej większości - ty i twój rower zamykający się do obszaru okołokierowniczego. To długie monotonne odcinki noca i wpatrywanie się w pasy, to walka aby jeszcze chwile wytrwać na danym przełożeniu, bo"przecież wolniej sie nie mogę toczyć". I ta cisza wokół, ten długi czas na rozmyślanie, na bycie z audiobookiem i sięganie wgłąb siebie. 

Kes wspomniał ostatnio, że jemu z książką jedzie się źle, że to rozprasza. Być może jazda na rowerze jaką prowadzi nadal sprawia mu tyle frajdy, że mp3 jest bodźcem niepożądanym. Być może jest wzrokowcem i chłonie wszystko dookoła zbyt intensywnie a być może to ja  jestem odludkiem? Dawno nie czułem tej harmonii z rowerem, jaką poczułem dziś. Mimo, że na rolce, mimo, że w samotności, jednak słuchając książki jaka leciała z laptopa, znów poczułem się tak jak dawniej. Jak kiedyś. Wrócił jakiś tam dawno wyczekiwany smaczek, którego nie mogłem ostatnio odnaleźć na siodełku. Cisza, spokój i tylko ja i świat który wytwarzają slowa wypowiedziane przez lektora. Unoszenie się w takiej półświadomości to troszkę jak hipnoza a jednocześnie trudna walka ze swoją osobą. To jak z nurkowaniem, im głębiej zanurkujesz,tym mniej dźwięków dochodzi cię z powierzchni i tym ciszej sie robi a ty słyszysz tylko szum fal. Tu jest tak samo, im głębiej zanurzę się w książkę tym mniej zwracam uwagi na to, ile jeszcze czasu mi zostało, na to, że nie mam siły, albo na to, że muszę dotrwać jeszcze 10 - 20 - 30 minut. Niestety, człowiek tu, jak i w wodzie co jakiś czas musi zaczerpnąć powietrza i tak samo na treningu, co jakiś czas przychodzi otrzeźwienie. Łapie nas ten świat w swoje sidła i przypomina o bólu,  zmęczeniu, niedoli i wolno upływającym czasie. gdyby jednak nie to, podobnie jak w wodzie, byśmy utonęli. Świadomość tego, że trzeba zmienić bieg, bo nas odcina. Tego, że trzeba się napić wody, bo już 20 minut jedziemy bez picia, czy wreszcie świadomość tego, że należy coś zjeść. 

Tak dziś się czułem! Skupiony, świadomy i pełny niepisanej radości z tej jazdy! I wiem, że jak minie zima, jak miną mrozy i przyjdzie mi ruszyć samemu, lub z kimś w taką trasę 200 czy 300 kilometrów, będę bogatszy o miejsca wewnątrz siebie, do których mogę zajrzeć gdy najdzie mnie chęć wynurzenia się na powierzchnię.

Dużo by pisać o tym jak to wiele zmieniło się w  moim rowerowym półświatku jak wiele różnych postaw przyjmowałem. Sam pamiętam, że jeszcze jakiś czas temu wpisywanie dystansu z trenażera uważałbym za zbrodnie a już jazdę na nim za totalną głupotę. Dziś nie dość, że jeżdżę na rolce to jeszcze piszę elaboraty o sięganiu wgłąb siebie. Może do tego trzeba dojrzeć, może ja dojrzewałem, może to jak i wszystko inne - wymaga odpowiedniego zapału. Żaden maratończyk, biegacz, rowerzysta czy inny zawodnik, nie przebędzie swojej trasy bez sił w głowie która go do tego pcha. Jeśli więc siła dla biegacza jest myślenie o rodzinie, dzieciach, czy placku jaki upiecze mu żona jak wygra, dlaczego więc ma o tym nie myśleć? Bo to go rozprasza? Czy jeśli myślenie o tym, że wiosna już blisko, że niebawem wskoczę z Aga na trasy na szosach i znów będzie ciepło, sprawia, że jazda na trenażerze jest lżejsza, dlaczego więc o tym nie myśleć?

Nie wiem ile endorfin dokopała mi ta mała brzęcząca rolka, ale cholernie mi dziś poprawiła nastrój, a co to nam polepsza nastrój trzeba powtarzać więc nie obędzie sie pewnie dziś również bez, jakichś "szalonych" trzydziestek!



Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (3)

to wszystko jasne. jak bieganie to on nie pokazuje średniej prędkości, a tempo. 2 minuty 10 sekund na kilometr

olo 21:11 piątek, 24 stycznia 2014

Wpisuje dobrze, pokazuje dobra średnia jak patrze w "wycieczki". Nie wiem czemu średnia podaje taką na "publiku" może dlatego, że to kategoria bieganie. Nie chce dodawać tego jako jazde na rowerze, bo mi zarzucą, ze oszukuje.

Ksiegowy 18:55 piątek, 24 stycznia 2014

nie wpisujesz ty źle tego czasu? średnia 2 km/h?

olo 17:32 piątek, 24 stycznia 2014
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ozdra

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]