Do pracy 35 - Piątek weekendu początek | Księgowy

Do pracy 35 - Piątek weekendu początek || 12.00km

Sobota, 22 marca 2014 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Do pracy deczko dalej bo pojechałem do przychodni odebrać leki jakie sobie zamówiłem. Potem do apteki i dopiero do pracy. 
W robocie nie było wiele do pracy, tu jakiś przegląd mały, tu mocowanie bagażnika... i tak się jakoś dzień kręcił. Oczywiście nie obyło się bez fajerwerków z "X". Mieliśmy dziś ostrzejsze starcie. 

Przyjmowałem rower, bardzo stara i bardzo zaniedbana szosówka. Ciężko z częściami, bo koła na 27 cali a to już trudne do dostania. I tak staliśmy z klientem i dyskutowaliśmy co tu zrobić aby do ładu ten sprzęt doprowadzić. Biedny "X" przechodząc któryś już raz nie mógł przeżyć i rzucił do mnie przy kliencie:
"a co ty 40 minut ten rower spisywać będziesz?"
"tak, mam taki zamiar bo to ja go spisuje nie ty" - odpowiedziałem i wróciłem do spisywania zaleceń w związku z rowerem.

Jak "X" wrócił a klienta nie było, to się zagotował, poszedł do mnie, jakby chciał mi przywalić na 10 cm ode mnie i spieniony:
"ty mi tu synku nie podskakuj, ile ty masz lat żeby mi pyskować, wydaje mi się, że ja cię tu zaraz ustawie i to moment."
"posłuchaj, ja jak ty spędzasz czas na fajku czy w kiblu po pół godziny, to ci nie wyliczam, spisuje rower dłużej, bo tego wymagała sytuacja, jak nie wiesz o co chodzi to nie komentuj, a już na pewno nie przy kliencie. "

Rozeszliśmy się w atmosferze wojny. Później wyjaśniliśmy sobie nawzajem, a w sumie to ja wyjaśniłem sobie z "X" sytuacje. Podszedłem do niego i wymieniliśmy kilka zdań. Było szorstko, ale doszliśmy do porozumienia. Ja przeprosiłem go że tak mu odpowiedziałem, a on stwierdził "że to był tylko żart w moim kierunku". Wyszło na to, że "on niby żartował".  Była nieprzyjemna sytuacja, i zaskoczyło mnie w jaki sposób on do mnie podszedł. Jakby chciał się bić. 
Co zrobić palant jakich mało. Nie specjalnie się przejąłem nim. Bo akcje ma nie z tej ziemi. 

Klient przychodzi rower już prawie zrobiony, po czym okazuje się, że koło które mu przeplótł, zamiast na 8 to na 7 piaste założył i dziewiątka nie wejdzie. No to na następny dzień. Następny dzień klient przychodzi a "X" jeszcze reguluje przerzutkę. Czasu na fajka, na ;latanie za pierdołami zawsze znajdzie;)

Ja robię swoje, to o co mnie poprosi, robię dużo rzeczy zamiast niego. Staram się nie mieć "ale", bo jeśli coś potrafię zrobić to to robię a "X" nie będzie się  przecież zajmował czymś tak błahym jak przegląd, czy regulacja przerzutek. Mocowanie bagażnika? W życiu. On najchętniej dłubie coś w kołach, zakłada jakieś piasty i spędza sporo czasu na lataniu to tu to tam... nie wiadomo po co:P

Tego dnia byłem poza serwisem także na sklepie. Trafił mi sie klient, który wycisnął ze mnie całe umiejętności negocjacyjne. Niby w żartach, niby na serio namawiał mnie na rabat i to spory:
"wie pan bo ja nie jestem jeszcze na ten rower zdecydowany, i niech mnie pan przekona w jakiś ciekawy sposób"
" 3% tylko? Ale niech pan spojrzy za okno wiosna idzie lasy pachną a te trzy procent wydaje sie takie jeszcze zimowe, a przecież chce pan ten rower mi sprzedać"
"To może niech pan do szefa zadzwoni, powie, że stoi kolo pana klient chętny na rower i poprosi go o jakieś ekstra upusty"

i tak mi filozofował i mendził, bo rower 29er za 1760 był a on chciał go kupić z a 1500... No i chyba trafiła kosa na kamień, bo pomimo jego kolorowej gadki nie byłem mu dłużny:)
KLI: "no dalej, niech pan weźmie telefon i zadzwoni to szefa, pewnie ucieszy się, że pan ma takiego klienta i że sprzedał kolejny rower. I ja będę zadowolony z rabatu i pan zyska w oczach szefa"
JA: "Wie pan a gdyby teraz szef miał bardzo ważne spotkanie, którego wartość przewyższa te 1700 zł dziesięciokrotnie, i był w tym momencie w trakcie ustalania bardzo ważnych spraw dla firmy? Telefon z mojej strony o zwykłe 1700 zł myślę, że nie poprawiło mu humoru. I pan nie dostałby rabatu wcale a ja straciłbym w oczach szefa, który jest bardzo srogim szefem"

No i facet zamilkł... Kupił rower z 5% rabatem i odszedł zadowolony, jednak chyba sądził, że swoją jakże kwiecistą gadką  przegada mnie a tu trafił na równie dobrze giętą gadkę jak jego;)

Koniec dnia w zamęcie kilka serwisów na raz się trafiło... udało się jednak do ładu dojść i wyjść o przyzwoitej porze.

A już jutro odbieram ramę:D





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (2)

Ależ miałeś dzień w pracy! No i ten agresywny kolega. "Żarty" żartami, ale umiar trzeba znać. Niesmaczny ten "X".

Kot 19:29 sobota, 22 marca 2014

No to zagiąłeś gościa! :D
Ze mnie znowu jest marny sprzedawca i negocjator.

vagabond 17:57 sobota, 22 marca 2014
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa bezmy

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]