Czy już jestę szosoffcę? | Księgowy

Czy już jestę szosoffcę? || 60.68km

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · Komcie(5)
W niedzielny poranek w jedności z asfaltem, udałem się na wycieczkę. Kiedy wycieczka, zamienia się w trening? Czy zaczynam być spaczony szosowo-treningowo? A może nadal zachowuje równowagę jazdy turystycznej, bez patrzenia na średnią i z podziwianiem widoków dookoła? 

Ilekroć kładę się na lemondce zastanawiam się, czy zmierzam w dobrym, czy złym kierunku. Rozwój mojej rowerowej pasji w ostatnich miesiącach, bardzo ewoluował w kierunku szosy. Czy jednak, aby na pewno? Czy moje dwusetki z bagażnikiem i jedną sakwą przez pół Polski, na mtb wyposażonym w slicki - nie były już pierwszymi oznakami tej choroby długodystansowej? A może to była przewlekła cykloza, toczeń, lub nie wiadomo co jeszcze? W każdym razie nie ulega wątpliwości, że ostatnio wykluło się ze mnie, rozpełzło po organizmie i z nadejściem wiosny, zaczęło się namnażać. 

Szosa, wydaje się być oznaką i kontynuacją tego co się we mnie gdzieś tam rozwijało. Mam nadzieje i silnie w to wierzę, że pasja do wypraw z sakwami nie odejdzie a jedynie ma lekki przestój. 

Gdy zaczynałem jeździć jakieś osiem lat temu, rowerowa pasja wydawała mi sie taka "prosta" jedno-linijna. Im dłużej zagłębiałem się w treść tej wielkiej księgi, tym więcej odrywałem pobocznych wątków. Przeczytałem o maratonach rowerowych, o podróżach rowerowych o rowerzystach codziennych, studentach rowerzystach. Przewertowałem dogłębnie rowerzystów jeżdżących samotnie i w grupach. Natrafiłem na rozdział o długich dystansach i odkryłem w sobie zapędy masochistyczne. Zauważyłem, że na rowerze dobrze i całkiem przyjemnie jest sobie - dowalić troszkę ponad normę. Jako, że przyjemność, trzeba dawkować, wybrałem narkotyk uwalniający się stopniowo przez wiele godzin. Jazda długodystansowa spełniła moje oczekiwania w tym aspekcie. 

Tak więc wybranie roweru szosowego, jako aplikatora owej endorficznej pigułki radości wydaje się być naturalną koleją rzeczy. 
Nie żałuje więc sobie i daje w kanał ile wlezie - o ile mi czas pozwala. Dopóki tego nie zabronia ustawowo - nie przestanę:P

Po tym deczko długim wstępie opowiem teraz - pewnie dość lakonicznie o wycieczce. Dzień spędziłem więc, jak na początku mówiłem, na szosowo. Wycieczka na dwa mosty i wizyta na Mazovii w Legionowie.

Do Warszawy jechałem Modlińską. Pogoda zapowiadała sie lepiej niż opowiadały o tym prognozy z dnia poprzedniego. Nie mniej jednak wiatr znów postanowił zrobić psikusa. Wiał jakoś tak bez składu i ładu. Niby w bok, ale utrudniał bardzij niż pomagać. 

Na Modlińskiej z przeciwka spotykam całą masę aut, z rowerami na dachu. Mazowia MTB Marathon gościła dziś w Legionowie. Pojawia się pomysł, aby pojechać na start i zobaczyć jak radzi sobie ekipa naszego teamu. Nie lubię jednak zmieniać swoich planów od razu na starcie, więc wykonuje założony plan dojechania do Nowego Dworu drugą stroną Wisły. 

Po pokonaniu wydmy na dwupasmówce, przed Łomiankami, wpadam na "rowerową obwodnicę trasy Gdańskiej", czyli ulicę Rolniczą. Tym lokalnym asfaltem będę poruszał się aż do Nowego Dworu Mazowieckiego. Coś mi w mp3 dudni a ja pedałuje noga za nogą, wiode myślami po różnych wątkach z mojego życia. Wypuszczam z siebie nadmiar emocji i płynę po wielkim oceanie swobody. Słońce świeci a rower poddaje się moim ponagleniom. Średnia? Kto by patrzył na średnią, po prostu popycham pedały i dalej, hej dalej przed siebie. Mijam ludzi idących z palmami, mijam pola wdycham zapachy wiosny i ciepłej ziemi. Widzę kwitnące owocowe drzewa w sadach i czuje zapach ich kwiatów. Jedzie się przyjemnie, lekko i aż chce się unieść ręce i polecieć ponad asfaltem. 

Nie wiedzieć kiedy docieram do NDM i tam przez most zawracam do Legionowa. Zmiana frontu i kierunku wiania wiatru. Tym razem zefirek, wychładza mi drugą stronę. Z Nowego Dworu znów prowadzi mnie szerokie pobocze, które wykorzystuje w całości. Kładę się na leżaku i znów relaksuje się drogą. 

Na sam koniec odwiedzam, Legionowo i chłopaków z naszego teamu, pracujących na Mazowi. Kibicuje szefowi podczas startu i zawijam się do siebie na pyszną zupę!

Dystans, nie powala, ale dużo frajdy dała mi ta dzisiejsza jazda!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Komentarze (5)

Niestety, wszystkie torby, bagażniki itp. są niedozwolone ;)

bestiaheniu 20:42 wtorek, 15 kwietnia 2014

Nie - nie. Mam tylko bagażnik i torbę sztycową, bo na długie trasy po 200km czasem jeżdże i szosą czesto do pracy a nie lubie plecaka;)

Ksiegowy 18:04 wtorek, 15 kwietnia 2014

Mam nadzieję, że nie zamierzasz doczepić sakw do swojej przyszłej szosy.

bestiaheniu 14:37 wtorek, 15 kwietnia 2014

A może po prostu środek? Szybka jazda niewykluczająca podziwu dla rzeczywistości obok? Dla mnie akurat nie ma nic piękniejszego od nagłego zatrzymania z powodu widoku na trasie, przekręcenia na chwilę licznika na funkcję "off", spokojnego wjechania w kawałek pola, lasu, a gdy jadę szosą to nawet wzięcia roweru pod pachę i przedarcia się przez bagienny kawałek czy jakieś chaszcze. Średnia nie cierpi, a osobisty spokój pozostaje w normie :)

Trollking 20:30 niedziela, 13 kwietnia 2014

Wycieczka to wg mnie:
- średnia total wliczając przerwy do 15km/h a nawet mniejsza
- przynajmniej kilka fotek na pamiątkę
- urozmaicanie sobie tras (a nie ciągłe rundki po stałej trasie)
- jazda w dzień (nocniki to nie wycieczka, chyba że w gronie znajomych, nie samemu)
Wszystko co nie mieści się w tych miarach to jazda treningowa lub jazda w celach sprawunkowych.

kes 19:14 niedziela, 13 kwietnia 2014
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa hwils

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]