Do pracy 77 - Dzień z życia mechanika "solówka". | Księgowy

Do pracy 77 - Dzień z życia mechanika "solówka". || 10.47km

Czwartek, 15 maja 2014 · Komcie(2)
Kategoria Do pracy!
Nie urywa siedzenia, ten dystans, ale pojechałem do pracy szosą, bo chciałem dopompować sobie koła, za nic nie idzie napompować szosy moja starą pompką. Musze zainwestować w coś dobrego/taniego sprawdzonego. 

W pracy nie duzo roboty, ale sporo klopotów z serwisami. Najpierw robiłem jeden rower i wystąpił problem ze wszystkim do czego się dotknąłem. Czasem tak jest - siadasz do prostego przeglądu i im dalej w las tym ciemniej. Patrzysz "fajny rower" ładny, nawet nie mocno brudny, myślisz w glowie, że mógłbyś nazwać go markowym a tu co? Jak koń pod górę. Robisz linki smarowanie, pancerze stoją dęba, trzeba wymienić kilka odcinków, linka się rozdwaja a fajka od v-ków w środku zarosła. Wymieniam. Biorę się za support, szeleści - zdejmuje korbę, hallowtech stoi dęba. No to telefoin do klienta, że wymieniamy - zgoda odgórna. Super można dalej pracować. Szukanie supportu do Truvativa, ten nie pasuje bo to klasyczne HTII inna średnica osi, no to hop do hurtowni - super mają suppoerty takie - biorę 4 i zanosze na sklep na "zapas". Wracam z supportem, zadowolony, że już skończę pracę.
Przyszedł pan bo mu dętka poszła. No to odkładam support i zmieniam dętkę. Dętka zmieniona wracam po support i idę wymieniać! Support stawia opór, wykręcam stary okolo 20-30 minut, na różne sposoby, nowy wkręcam, coś nie działa korba kreci się z oporem, trudno, znów wykręcam! Zmienaim ustawienia podkładek, zakładam korbę, znów nie dobrze, znów odkręcam, znów zakładam w końcu po godzinie, poddaje się i konsultuje z kolegą. Kolega nie może podejść - pracuje nad importem przy kompie - jego "zaraz tam przyjdę" odwleka się o godziny. Zrozumiałe bo serwis ogarnia, ale tylko z doskoku. "X" na zwolnieniu - ponoć to coś poważniejszego i pewnie ze 2 tygodnie go nie będzie. Ja sam na serwisie - a przecież wszystkiego nie umiem.
Suport nie działa jak trzeba ale biorę sie za przerzutki, okazuje się, że hak krzywy. Szukam zamiennika, nie ma, szukam w hurtowni nie ma - decyzja zapada, prostuje hak. Delikatnie z chirurgiczną precyzją aby nie pękł. Udaje się połownicznie, czuje, że mięknie więc nie naciskam na hak bardziej. Zakładam go na rower, znów próba regulacji, zakresowe śruby teraz nie pasują - znów krecenie i regulowanie. W końcu udało się, ustawione! Czas zabrać się za hamulce, okazuje się, że koło bije jak głupie. No to centrujemy - nie umiem, więc proszę kolegę, tego co to ma zajrzeć do supportu - "zaraz przyjdzie". No to zaczynam sam. Szprychy luźne, za luźne dwa nyple ręcznie wkręcam palcami. Inne stoją dęba, jak zaczarowane, nie dają sie ruszyć, jeden nypel pęknięty, inny zciachany. Poddaje się, i biorę się za inną pracę.

Trzeba zrobić przekładkę opon bezdętkowych w rowerze wyścigowym. Zdejmuje je z obręczy wylewam mleko zakładam nowe, zalewam mlekiem pompuje - zawór zapchany, znów muszę mleko zlać do buteleczki i przepchać wentyl. Udaje się. Zakładam zalewam mlekiem i dmucham. Nie uszczelnia - układam oponę i znów - znów nic. Zmiana techniki - wykręcam końcówkę wentyla i robię strzał przez pusty wentyl. Opona reaguje, uszczelnia się i bryzgla mleczkiem. Jest biało, pieni się ale działa. Zakładam wentyl i znów pompuje - udało się. 

Koła zrobione. Czas uwolnić jedna oporną piastę, z wolnobiegu, piasta się kruszy, w ruch idzie imadło piasta się ukręca na ośce. No to piłuje ośkę znów w imadło i odkręcam wolnoobieg. Przez kolejne 30 minut staram się wyjąć szprychy z otworów - koło przepleść musi kolega od "supportu centrowania". Po drodze zmieniam jeszcze kilka dętek, szukam nietypowego haka do orbei i zbieram litanie od klienta przez telefon. Po tym jak wycisnał mnie jak cytrynę ostatkiem sił - pozdrawiam go i życzę mu miłego dnia. Usłyszałem szereg ciekawych zdań na temat naszej niekompetencji i tego co my powinniśmy a nie robimy. 

Koniec dnia to spadek sił, robię jeszcze kilka rowerów i wyceniam, metkuje, sprawdzam w systemie, przenoszę wykładam sprzątam serwis, znów wymieniam dętkę i tak się kręci... Kolega mnie na końcówce ratuje troszkę i pomaga w serwisie. Nie udaje się wycentrować koła, bo nyple pozapiekane, support ożywa, a koło ma mi przepleść jutro. 

Wychodzę z pracy na szybko, bo już wszyscy ubrani "a co ja tam jeszcze robie". Ja? Zbieram narzędzia aby nie leżały gdzie popadnie, zbieram śmieci z podłogi, gaszę światła zamykam drzwi, wyłączam 4 listwy przeciprzepięciowe i ubieram się(na jednej nodze) na drugiej skaczę aby zamknąć magazyn i na koniec bięgnę z rowerem do drzwi a kolega zazbraja alarm;) Uff jestem na zewnątrz - dzień zakończony, czy zabrałem telefon? Hmm a portfel? Nie pamiętam, sprawdzam - jest! Telefon też. Dobra - czas do domu!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (2)

Koła do szosy zasadniczo pompuję w domu, stacjonarną pompką sygnowaną przez Accenta. Bezproblemowo daje się nabić do maksymalnego ciśnienia. Ta, z którą jeżdżę, da radę napompować do 2/3 maksymalnego ciśnienia. W razie potrzeby wymiany dętki po drodze, da się dotrzeć do domu.

Centrowanie czy nawet składanie kół nie jest trudne. Z biciem bocznym łatwo można sobie poradzić. Trochę więcej zachodu wymaga likwidacja bicia promieniowego.

oelka 09:01 piątek, 16 maja 2014

Połowy terminologii nie zrozumiałem, ale za to mogę polecić pompkę (tanią), którą przy umiejętnym wykręceniu końcówki wentyla udaje mi się w miarę utwardzić dętkę w szosie :) a opis dnia pracy świetny, szczególnie w temacie "niekompetencji" - skąd ja to znam, że człowiek, który wie najmniej i ma zerowe pojęcie w temacie ma najwięcej pretensji do osoby, która chce pomóc... Jakie to polskie.

Trollking 21:17 czwartek, 15 maja 2014
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zybko

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]