Kryptonim WISŁA - Ultramaraton na Solo | Księgowy

Kryptonim WISŁA - Ultramaraton na Solo || 412.00km

Niedziela, 6 lipca 2014 · Komcie(8)
~ Gdzieś na trasie ~

Na termometrze od ładnych paru godzin utrzymywała się niezmiennie ta sama temperatura.  33 stopnie sprawiały, że powietrze było  ciężkie. Przestałem liczyć w głowie kilometry, godziny minuty. Mój świat z każdą chwila malał, kurczył się do tego jednego poruszającego się obiektu pode mną. Nie musiałem, skupiać się na prowadzeniu jednośladu, motoryka działa bez zarzutów, nogi miarowo pracowały jak tłoki w wielkim silniku diesla. Jedyne co musiałem zając to głowa... w uszach muzyka, z wolna przestałą mnie już napędzać. Czas na audiobooka. Teraz znów byłem tylko ja i moja kierownica [...]

~ Pożarty żywcem ~
Na moście północnym tłumy rowerzystów, rolkarzy i komarów, meszek i paskudztwa. Przerwa na kanapkę, to już ostatni posiłek z tych nie słodkich, jaki wiozę ze sobą. Nie idzie jeść w spokoju bo obłażą mnie owady. Rower oparty o barierkę, a ja spaceruje jak wartownik od lewej do prawej. Bułka, łosoś jajko i pomidorek. Normanie rozpływał bym się nad super smakiem, ale teraz pod koniec dnia, jakoś wyraźnie mi nie idzie. Zjadam zapijam piciem z bidonu i jadę dalej.

To będzie chyba już druga pętla. Odcinek do NDM mam z wiatrem. Ruch na drodze duży, ale do Łomianek nie zamierzam jechać szutrowym poboczem. Mijany MC donald tętni nadal życiem. Gwar dzieci rodzice zaparkowane auta... hmm ciekawe do której czynny, może nocką podjadę na jakiegoś burgera. Tymczasem przede mną długi prosty kawałek do mostu w NDM, tego dnia jeszcze nie ostatni. [...]

~ Śpiew pośród nocy ~
Weselnicy, zdawali się być już na etapie promili, który zbliżał ich do zakończenia zabawy. Mężczyźni w wykasanych koszulach dyskutowali zaciekle o czymś, a pięknie ubrane kobiety w nieomal nieskazitelnej i niezmienionej od początku wesela aparycji, starały się panów utrzymać w pionie. Niesforne osobniki stojąc na asfalcie kołysały się miarowo gestykulując rękami i wydając z siebie bliżej nieokreślone pohukiwania i chrząkania. W pewnym momencie rozległ się krzyk w moim kierunku i drogę zastąpił mi pijany pan w czerwonej koszuli. Wytrącony z rytmu zwolniłem.
- ty patrz to ten sam gość na rowerze.
- eeeeee sieeeemaaaaa!!! Gdzie jedziesz?
- przed siebie...
- ile już przejechałeś? Widziałem cię wieczorem tutaj.
- pewnie ze 200km
- ty ku@#wa jaki szatan!!! To zapier$# dalej. 
Bramka się rozstąpiła, a z wielu gardeł rozległy się krzyki. 
"DAWAJ DAWAJ DAWAJ CIŚNIESZ!!!!"
Włożyłem słuchawkę w ucho i uśmiechnąłem się pod nosem. Byłem tak zmęczony, że chyba ta sytuacja, nawet nie wzbudziła we mnie zdenerwowania. Środek nocy, pijana grupa weselników, a mi nawet tętno nie skoczyło. Wesoła gromadka. A gdybym tak stanął, to pewnie by mi jakiegoś ciasta przynieśli. Wracać? Niee chyba pojadę dalej. Biegi szczęknęły cicho a rower potoczył się dalej.

~ Zapach wody ~

Powietrze stało się wilgotne. Zbliżam się do Mostu...czuć już Wisłę. Jeszcze tylko łuk, jeszcze tylko kilkaset metrów. Ciemność, nie widać nic. Tafla jest niewidoczna. Czuje tylko bryzę wilgoci i owady. Całą ich chmara rozbija się o moje okulary i wpada do kasku. Kurcze, czemu mój kask nie ma siateczki . Skręcam na Nowy Dwór Mazowiecki, znów nurkuje w ciemność, a rower przyspiesza na zjeździe. Światła w NDM przelatuje na autopilocie. One były włączone? Nie wiem, chyba nie... nie pamiętam. Rejestruje obrazy z opóźnieniem, aby potem na spokojnie analizować je wśród ciemności. W uszach miarowy głos lektora wprawia mnie w taki letarg, że przez chwile, obawiam się o swoją senność. 

Wpatrując się w plamę jasnego światła skanuje oczami nawierzchnie. Jadę nieomal środkiem pasa bo ruch znikomy. Czujność nie może spaść poniżej normy. Po lewej stronie las, na tak pustej drodze, pewnie częstymi gośćmi są zwierzęta. Nie widzę nic, ale to wcale nie jest pewnik, czy czegoś tam nie ma. Wyobraźnia płata mi figle. Momentami widzę nawet dzika idącego już na ulicę, a potem okazuje się, że to tylko cień mijanego krzaka, oświetlanego przez lampę. Adam musisz się skoncentrować, uwolnij głowę! Myśl o czymś innym, a nie o dzikach...

~ Oszukany wschód ~
Wschód słońca był do kitu, ani śladu słońca. Tylko mgła chmurki i niebo z ciemnego zrobiło się jasne. Zasłaniały domy, wszystko było nie tak. Teraz przynajmniej lżej dla głowy będzie, bo lampka poszła w odstawkę i można w pełni podziwiać okolicę. Co tu podziwiać? Kolejny raz jadę tą samą pętlę. Wybór tej trasy w sumie był przypadkowy, ale na długi dystans hen w świat nie miałem ochoty. W planach pojawiało się wiele tras, w tym jedna bezpośrednio nad samo morze. W ostatniej chwili zdecydowałem się jednak na pętle i w sumie nie wiem czemu. Może natchnął mnie Radlin w którym nie wziąłem udziału, może zwyczajnie potrzeba zapasów i uzupełniania płynów? Efekt wydaje się bardzo pozytywny. Co jakiś czas mogę wpaść do domu, zmienić ubranie, wziąć prysznic napić się kawy czy coś zjeść... Obawiałem sie o motywację i siłę do wyruszenia z punktu kontrolnego, ale tu nie ma problemu. No i co jakiś czas dopisuje tu w BS fragmenty relacji. 

Na ulicach pierwsze auta, ich szum zmienia fonie krajobrazu dookoła. Od jakiegoś dłuższego czasu jadę bez mp3. Bolą uszy od słuchawek, trzeba dać odpocząć bębenkom. Trzypasmówka dla mnie. Most Północny tym razem jadę ulicą. Nie ma rewelacji, przed i za mostem ekrany a Wisły nie widać, bo po prawej jest jeszcze jeden most tramwajowy. Cóż obejdę się smakiem, najwyżej  kolejną pętlę zrobię tu po ścieżce.
Po weselnikach ani śladu. Sala bankietowa zamknięta, światła wygaszone, jedynie, balony zamocowane do wejścia przypominają o hucznym przyjęciu, które się właśnie zakończyło.  Trasa mija spokojnie, wiatr w plecy, jeszcze dość chłodno dookoła ale czuć już, że dzień będzie upalny. Chłodno to znaczy jest ponad 21 stopni. 

~ Piekło ~
Wyruszam z mieszkania po kolejnym punkcie kontrolnym i jestem zdumiony. W mieszkaniu byłem niecałe 45 minut, aby wypić herbaę i uzupełnić bidony, a gdy wracam na trasę na dworze panuje upał. Zamglone wcześniej niebo, przez które słońce ledwo sie przecedzało, teraz jest pełne błękitu a obłoczki tylko miejscami błądzą po tym bezkresie. Jadę jak w piekarniku, żar leje się z nieba i póki pedałuje to jest znośnie, jednak gdy tylko muszę stanąć, na przykład na światłach, upał wciska mnie w asfalt. Czy to zmęczenie, a może ten dzień naprawdę będzie cieplejszy? Ile to ja już mam? 400 za mną... czas na śniadanie. KFC Wita.

~ Finisz ~

Nie było famfarów, nie było balonów ani też hostess w mini z kwiatami. Była za to średniej urody pani w restauracji na trzy litery. Zamówiłem sobie Twistera i frytki i usiadłem w klimatyzowanej restauracji. Zjadłem odpocząłem i wróciłem do domu.

Efekt? No cóż całkiem zacny biorąc pod uwagę jazdy po pętlach. A jak to było? Podzieliłem to na trzy etapy, poniżej załączam mapki.













Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Komentarze (8)

Że ja na to nie wpadłem ... ?
Po ilu km się kąpałeś ?
Większość robi to po wszystkich !
Mimo to "szapo ba"
pozdrawiam :-)

Jurek57 17:35 poniedziałek, 7 lipca 2014

Gratulowałam już, ale jeszcze raz nie zaszkodzi: tak więc gratulacje! :)

Kot 13:30 poniedziałek, 7 lipca 2014

Startowałem o 15:00 koniec jakoś chyba przed południem. W największą patelnie!

Ksiegowy 21:01 niedziela, 6 lipca 2014

Startowałem o 15:00 koniec jakoś chyba przed południem. W największą patelnie!

Ksiegowy 20:30 niedziela, 6 lipca 2014

Hmmm szatańska trasa,jechałem wczoraj po zachodzie słońca odcinek między Wieliszewem a NDM, a potem do Czosnowa, ale chyba Cię nie spotkałem....gratulacje. A o której wystratowałeś i skończyłeś?

TomliDzons 19:10 niedziela, 6 lipca 2014

Pomysł się sprawdza jak dla mnie. Dobra odskocznia od codziennego opisywania według schematu wstęp-rozwinięcie-zakończenie, czy jak to tam szło...

Trollking 18:54 niedziela, 6 lipca 2014

Brak początku byl celowy... to wyrwane z mojej głowy myśli pisane na przerwach w mieszkaniu. Czasem więcej czasem mniej. Chciałem uniknąć stereotypu relacji i dodać jej takiego "niedopowiedzenia", to jakby kontynuacja pewnej dłuższej opowieści jaką piszę już od stycznia.

Ksiegowy 15:46 niedziela, 6 lipca 2014

Super sprawa. Dopiero w połowie czytania rozjaśniło się czemu początek relacji nie ma początku :) Naprawdę raz jeszcze chylę kask z głowy za to Twoje zamiłowanie do hardkora. Szkoda, że nie zrobiłeś sobie punktu kontrolnego na ślubie, choć pewnie by Cię nie puścili i zamiast ultramaratonu zaliczyłbyś ból głowy :)

Trollking 15:35 niedziela, 6 lipca 2014
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ieprz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]