Grobing i mobing | Księgowy

Grobing i mobing || 25.00km

Sobota, 1 listopada 2014 · Komcie(5)
Święto pierwszego listopada... hmm klasyka...

Rano z Agnieszką ogarnialiśmy mieszkanie, zagipsowałem dziury w sypialni pozostałe po kołkach. Rany nie sądziłem, że półkę można wieszać na 10cm kołku!!! Co ja się naszarpałem z tymi draniami z plastiku... udało się w końcu je powyciągać i praca posunęła się naprzód. Po gipsowaniu i zjedzeniu śniadania, ubraliśmy się i pojechaliśmy na dworzec pkp - czas na grobbing.

Pociąg przyjechał o czasie a przez okna w drzwiach widać tłum cisnący się do szyb. Ledwie się drzwi rozsunęły przeciskać zaczeły się różne osoby, gdy zrobiło się luźniej zacząłem wprowadzać rower do wagonu. Nagle jakaś ręka łapie mnie za koło i pcha do tyłu. Patrze na kobietę, blond włosy "loreal paris" twarz jakaś 60tka i kurteczka a'la "jadę na cmentarz". Mało tego, owa persona kiwa nerwowo głową z paniką na twarzy i rzecze do mnie w te słowa:
- nie, nie... tu nie.
- ale co nie?
- nie zmieści się pan tu, oj oj oj, pan mnie brudzi, niech pan się wycofa z tym rowerem!!!
- spokojnie droga pani, jeszcze nawet pani nie dotknąłem. Poradzimy sobie.
- tu nie ma miejsca, nie nie nie proszę wyjść.
- Spokojnie, niech się pani nie denerwuje tak, to pani dłużej pożyje...

Wszedłem do pociągu, mało tego wagon rowerowy w KM był tuż po lewej za wejściem. W wagonie pusto i w pociągu też pusto, bo sporo osób w Legionowie wysiadło. To znaczy ludzie siedzieli na krzesełkach ale przejścia wolne. Paniusia blond oczywiście z koleżanką w przejściu stała z siatami i tarasowała przejście. Wstawiliśmy rowery, a ja w kolejce ustawiłem się po bilety. Przez kolejne trzy stacje próbowałem je kupić, ale nowe osoby zamiast stawać na końcu kolejki szły od razu do konduktora, bo ten był tuż obok drzwi. Bez stresu patrzyłem jak ludzie sapali, i denerwowali się jak inni się im przed nos wpychali. Czasem to był nieomal beszczel... pięć ludzi przede mną, a pan starszy podchodzi prosto z drzwi i widząc kolejkę mówi: "to co kierowniku? teraz ja?". 

Po wyjściu z pociągu udaliśmy się na cmentarz. Msza trwała 1,5 h. Masa ludzi stała i wiele osób gadało. Z głośników powieszonych na drzewach skrzeczał chór męskich 65 latków i gdzieś tam jeszcze ksiądz nawijał. Czuło się "podniosłą atmosferę... plotkowania" Ludzie rozmawiali, półgebkiem a inni całymgębkiem - jeszcze inni normalnie wchodzili i wychodzili olewając msze [farciarze]. My z Agnieszką łamaliśmy ludziom stereotypy, narażaliśmy się na setki spojrzeń i szepty! Nie, nie jesteśmy trędowaci, czy upośledzeni - po prostu przyjechaliśmy na cmentarz na rowerach w rowerowych ciuchach, ja w czerwonej kurtce, a Aga w niebieskiej. Pośród czerni, i brązów, idąc przez wybrukowane aleje cmentarze, zwracaliśmy uwagę i to na pewno. No bo jak to - z rowerem, na msze! W takim stroju!!! Szok! Mało tego - pogardę ludzkich spojrzeń dopełniał mój strój - CZAPKA SZATANA

Nie popełniłem w tym roku błędów z lat ubiegłych, kiedy to przez prawie godzinę na mrozie stałem z gołą głową. Dziś miałem plan być zdrowy i nie chorować po pierwszym listopada. Kobiety w beretach, inne w kapeluszach a ja mam marznąć? Tradycja tradycją, ale może troszkę zdrowego rozsądku! Nie zdejmę - tak będę stał!

Po cmentarzu i pokonaniu korka aut opuszczających nekropolię, udajemy się z Agnieszką na kotleciki do Mamy. Do tego buraczki z papryką - mniam. Psiaki mnie oblegają gdy tylko na dwór wychodzę na dwór. Wygłaskałem je za wszystkie czasy. 
Pociąg do domu, jest o czasie i o dziwo jest pusty. Większość ludzi zdecydowała się chyba jechać do domów jutro. My spieszymy się do domu bo malowanie czeka. Kładzenie drugiej warstwy koloru to już tylko kosmetyka. Malowanie idzie sprawnie, Aga oblatuje pędzelkiem górę i dół, a ja wałkiem całe ściany. Jutro wprowadzamy się na nowo - do sypialni. Tym samy ilość gratów w dużym pokoju się zmniejszy.

Na rowerze? Hmm bajkowo się jeździ... oby więcej! 


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (5)

Ja też mam inny sposób na 1 listopada: z zasady nigdy nie odwiedzam grobów, bo nie widzę w tym sensu.

Działa.

Hipek 09:41 niedziela, 2 listopada 2014

Historia uczy, że na katolików trzeba uważać. :) Ja mam inny sposób na 1 listopada. Odwiedzam groby kilka dni przed lub kilka po święcie. Omijam w ten sposób wszelkie tłumy.

kes 23:04 sobota, 1 listopada 2014

Podziwiam odwagę - mam nadzieję, że jakieś paralizatory na wszelki wypadek wzięliście do samoobrony. Lincz na cmentarzu za kalanie tradycji, tym bardziej, że z czterema pedałami koło siebie - oj, coś czuję był blisko :)

Trollking 19:55 sobota, 1 listopada 2014
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa oispi

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]