Do pracy 193 - Jak ja nie lubię być na czyjejś łasce. || 3.00km
W pracy niewiele się działo... ale działo się wystarczająco dużo. Dzień wcześniej pytałem się "P", czy mi zaplecie koła jak mu przyniosę piasty. Powiedział, że tak. Dziś gdy przyszedł do pracy, mówię mu, że mam te piasty i że rozplotę mu koła aby zaoszczędzić czasu. Usłyszałem tylko "MHMM". Jako, że w robocie mało było zajęć rozplotłem koła.
- to zapleć je jeszcze - mówi do mnie "P".
- ok a nauczysz mnie jak?
- ok
Pokazał mi i poszedł. Zaplatałem jeden krąg, potem drugi. Idę pytam czy jest ok. Coś poknociłem, znów trzeba rozpleść połowę i znów zapleść i kilka razy chodziłem pytać czy ok. "P" wyraźnie znudzony moimi odwiedzinami zbywał mnie.
W końcu udało mi się jakoś zapleść koła i uzyskać informacje jak zrobić to poprawnie.
Wróciłem więc do swoich zajęć w pracy licząc, że "P" wycentruje mi kółka zanim skończy się dzień.
Mijały godziny a koła nie ruszone nawet. "P" siedział w biurze i przy komputerze. Nie był zajęty niczym ważnym. Widziałem, że oglądał aukcje na allegro.
W końcu wszedłem do biura i niby mimochodem zażartowałem, że "chyba dziś pieszo wrócę".
- no pewnie tak, a co myślisz, że ja dziś ci te koła dokończę?
- eeee - zamurowało mnie - noo tak chyba się umawialiśmy.
- nie no mówiłem ci, że ci je zrobię. Nie mówiłem że w jeden dzień.
- aha... spoko - pomyślałem wkurzony. Gdybym wiedział bym dwóch nie rozplatał. Zimno ciemno, a ja z buta mam walić... Fuck... Nie tak sobie to wyobrażałem.
No więc wróciłem do pracy lekko zdenerwowany. Nie lubię być na czyjejś łasce. A "P" to człowiek z podejściem takim flegmatycznym, że zapędzić go ndo serwisu to ciężka sprawa. Ma doświadczenie serwisowe, ma umiejętności, ale nie chce mu się bo zajmuje się innymi rzeczami. Rozmawia z ludźmi z Włoch i ustala warunki zakupów jakichś zamówień w firmie. Generalnie serwisami też się zajmuje " jak mu się zechce" - to znaczy jak mu się rower spodoba. Jakaś wypasiona szosa, to ja zrobi. Jak jakiś drogi sprzęt - także się podejmie. Byle czego się nie dotyka.
W końcu udało się i jedno kolo było zrobione. Czas płynął, a do końca pracy coraz mniej czasu
- hej dzięki pięknie ci to koło wyszło jedno. - pochwaliłem go w biurze, aby zmotywować go do zrobienia drugiego.
- mhmm
- jeszcze jedno i będzie komplet piękny!
- wiesz, ja ci to robię po znajomości, a nie lubię jak mnie ktoś pod ścianą stawia. To jest nie fair.
- jak to pod ścianą.
- zrobię ci te koła, ale nie wiem czy dziś dokończę to drugie. Nie chce mi się.
Ja pierdziu, nie dość, że rozplotłem mu koła, nie dość, że zaplotłem, tylko wycentrować to jeszcze problem. Gadaliśmy dzień wcześniej, że mi zrobi to powiedział, że zrobi. Nie lubię takich niedomówień i nie lubię prosić się o łaskę. Wiem ile zajmuje zrobienie dwóch kół i w tym okresie pracy, nie jest to coś co trzeba robić przez kilka godzin. Najlepiej strugać hrabiego i pławić się w pyszności, że ktoś płaszczy się przed tobą bo chce coś od ciebie. To próżność, lenistwo... kurcze. Nie jest problemem zrobić coś.
Jak trzeba serwis zrobić dla klienta w naszej pracy nikomu się nie chce. Jak dla swoich też się nikomu nie chce. Po co my ten pierdzielony serwis mamy skoro nikomu nie chce się do niego wejść.
Pracy tyle co kot napłakał, każdy snuje się siedzi w necie my na sklepie robimy remanenty. Oczywiście "P" się remanentami nie zajmie, mimo iż odgórnie miał też się tym zajmować. On tylko siedzi w biurze z dziewczynkami i sobie żartuje. Czyta maile czasem pogada na skypie z kimś z zagranicy i obrasta w piórka wielce zarobionego pana "P". Z wyniosłością podchodzi do jakiejś innej brudnej roboty. Czasu na słuchanie muzy przez słuchawki i oglądanie allegro mam pod dostatkiem.
Pod koniec. w końcu zabrał się za koło. Robił je do za pięć siódma, a inni chcieli już wyjść. No to oddal mi je ubrał sie i stanął w drzwiach. Pogaszone światła, wszyscy ubrani a ja męcze się aby założyć kasetę, oponę taśmę i wpiąć koło do roweru.
- No dawaj ADAŚ szybko jutro sobie to koło zapniesz.
No szlak mnie trafi zaraz. Wiedział, że chce mieć kolo przed wyjściem. Wiedział, że chce wrócić rowerem do domu. Oddał mi je za pieć i jeszcze pogania mnie abym już szedł, bo chcą zamykać sklep... Wybiegam z kurtka w reku bez czapki i niosąc rower bo tylne koło coś sie nie kręci. Hamulec obciera.
Zamknęli pracę pożegnaliśmy się i wszyscy się rozeszli.
Wpiąłem dobrze koło poprawiłem sobie hamulce, ale za mało napompowałem i potem jechałem prawie na obręczy. Kląłem na głos jadąc na wiadukcie. Kurwa - nie ma to jak prosić się o czyjąś łaskę... Chyba wolałbym zapłacić i mieć zrobione z pocalowaniem ręki niż tak na odpierdol się z wielkim fochem...
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew