Miałem w planie mieć dziś dzień wolny. Nie dostałem go jednak. Powód? Jest nas za mało w firmie, bo jeden kolega, którego praca nie zależy od mojej, będzie dziś nieobecny. Cóż tak czy inaczej... musiałem zostać na posterunku. Mam w planach wolny poniedziałek, więc zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jeśli pogoda i słońce się utrzymają, zapowiada się fajna trasa. Czuje już moc i zapał do jazdy. Termosik, kanapki i w trasę! Do Poniedziałku jednak jeszcze kilka dni, a tymczasem zafundowałem sobie kolejny trening poranny. 45 minut pedałowania z chłopakami z TDF.
Pewnie wielu z was uważa mnie za oszusta, zdrajce i zgnuśniałego lenia. Pedałuje w domu, chomikuje... kręcę w miejscu w cieple itd. Nie chcę oszukiwać, po prostu próbuje jakoś przetrwać zimę. Na jazdę przed pracą jakoś w tym chłodzie nie mam ochoty, a do samej pracy mam blisko. Wszystko sprowadza się więc do podejścia. Dla zmartwionych swoimi statystykami, powiem, że wpisuje swój trening jako bieganie, aby nie burzyć wam list i dystansów.
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.