Mroźne i Śnieżne przełaje... || 70.00km
Wyjazd zaczynam od odwiedzenia naszej Legionowskiej choinki. To w nomenklaturze Kota i tak sie nie liczy bo to twór choinko-podobny, ale przynajmniej jakaś tam jest. Chyba nawet mi sie ona podoba. Nie zapomnę bowiem spotkanej dawniej na jakimś wyjeździe choinki na rynku. Wielka, taka "trzepakowata" łysawa lekko. No ale burmistrz zapłacił to mu wycieli - tu co roku ta sama. Pełna, zielona i święcąca!
Na trasie do Janówka. Dotałem do Janówka. A później zawróciłem i pojechałem znów do lasu. No i się zaczęło:)
Jedna z wybranych przeze mnie dróg. Wydawała się znośna. Nawet jechałem, ale dalej drzewa zyskiwały przewagę nad drogą i miejsca na rower było coraz mniej.
Jeden z bardziej łagodnych etapów na tym odcinku. Tu nawet idzie dopatrywać się jakiejś ścieżki.
Bywało i tak lekko.
Tu przystanąłem na chwilkę, aby nacieszyć oczy pieknym słońcem i urokliwym miejscem. Mimo, że stopy piekły z zimna, nie chciało mi się stąd ruszać.
W lesie czekała na mnie shannon, podczas gdy ja nawigowałem patrząc na słońce. Zgubiłem się, ale nie specjalnie chciałem od razu znaleźć drogę wyjścia. Błądzenie po lesie w takich okolicznościach przyrody jest całkiem przyjemne!
W lesie spotykam ogrodzenie pod prądem. Oddziela ono jakieś leśne uprawy od zwierzyny. Dookoła cala masa rozrytych śladów po dzikach. Przeciskając się później między płotem a krzakami, prąd i mnie zaatakował. Nie było przyjemnie... choć nie powiem, serce mi podskoczyło do gardła.
Cały wyjazd udało się zakończyć jeszcze przed zachodem słońca. Nagrałem kilka filmików ale nie wiem czy uda mi się je zmontować bo YT coś wariuje... nie taki format jaki trzeba mam tych plików i troszkę nie chce mi ich brać.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew