w trakcie kuracji || 12.00km
W sobotę umieram. Leczę się i gorączkuje po 38. Nie widać poprawy na horyzoncie.
Kaszel powoli ustępuje, ale za to w niedziele pojawia się zapalenie zatok. Najpierw lekki katar, jakby tak z ukrycia a potem bez kataru, za to z bólem i ogromnym ciśnieniem w zatokach.
Do tego wszystkiego, opiekująca się mną do tej pory Agnieszka dołącza do mnie w niedziele. Najpierw kaszel w sobotę wieczorem ją męczy, a rano w niedziele już budzi się z gorączką 38,5. I tak w niedziele, ja czuje się w ciągu dnia nieco lepiej - podczas gdy Aga zaczyna swoją przygodę w zarazkami.
Pod koniec dnia i mnie dusi choroba. Moje zatoki na wieczór pulsują, jakby mi ktoś tam igieł nawsadzał. Czuje rozpieranie w głowie, ogólne złe samopoczucie nie pomaga w zasypianiu. Mecze się do późna zanim usnę.
Dziś poniedziałek - kierunek drugi lekarz. Jadę na antybiotyku, "chrycham" i duszę się - więc z pracy do 19 ej nici. Poczytałem sobie o powikłaniach związanych z przechodzeniem takiej grypo-podobnej zarazy, i posłuchałem waszych opinii. Nie mam zamiaru mieć później kłopotów z oddychaniem czy innych powikłań. Zresztą lekarka potwierdza ten front. Na antybiotyku się siedzi w domu a nie w pracy.
Zdrowie ma się tylko jedno, a ja i tak wystarczająco się wymordowałem dwa dni w robocie - udając, że mi przejdzie.
Wizyta u lekarza dziś trwała dokładnie 3 godziny, zanim udało nam się z Agnieszką dostać bez kolejki. Ja w sumie poszedłem tam tylko po zwolnienie, za to Agę trzęsły ostre dreszcze. No dobra, mnie też lekko nie było, bo mimo, że w sumie już bez gorączki, to zatoki dają popalić i w głowie pulsował mi wielki niewidzialny rozgrzany gwóźdź. Samo czekanie na łaskę jest strasznie upadlające. Ludzie wpadają nikt nie wpuści bez kolejki, każdy ma na już i koniec. Co tylko się chwila wolnego zrobi to wchodzi znów ktoś nowy.
Żeby chorować, trzeba mieć zdrowie.
Z domu wyszedłem dziś o 11... wróciliśmy po 16...
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew