Z wiatrem | Księgowy

Z wiatrem || 214.00km

Wtorek, 17 marca 2015 · Komcie(8)
Miałem ochotę na dłuższy dystans już od piątku, jednak nie było ku temu okazji, ani przede wszystkim pogody. W końcu nadarzyła się sposobność, ale jak to w życiu bywa oczywiście poprawa nastąpiła dopiero jak musiałem do pracy jechać. Jak połączyć pracę i chęć długiej trasy? No cóż ultra-księgowy musiał sobie jakoś poradzić. 

W pracy było sporo pracy i miałem parę odwiedzin. Wpadła Małgosia i Radek i Kasia. Dzień minął więc w spokojnej atmosferze. Wieczorem posprzątaliśmy z "K" rowery i ruszyłem na trasę. Udało się wyrwać nieco wcześniej z roboty. 

Pierwszy odcinek do Legionowa, szybki załadunek przygotowanych rzeczy w domu i kierunek Most Północny. Warszawa jeszcze żywa. Sporo osób wracało do domów po pracy. Wieczór był mega ciepły, a gdy wpadłem na Młociny wydawało mi się, że jest chyba z 10 - 11 stopni. 
Noc pachnie już wiosennie. Czuć zapach wilgotnej gleby, czuć aromaty budzącej się do życia przyrody. W uszach grała mp3. Nowa playlista ze skocznymi kawałkami z VOX-fm budziła mnie chyba przez połowę trasy. Do Sochaczewa większość ulic była oświetlona. Poprawili tam asfalty i jechało się naprawdę dobrze. Na liczniku nieomal bezustannie 30km/h. O dziwo nie było ciężko takiej prędkości utrzymać. Mimo, że wiatr z początku nie mógł się zdecydować gdzie mawiać, jechałem dość dynamicznie. 

W Chodakówku dopada mnie pierwszy kryzys. Sochaczew blisko, stówka już na liczniku, a świadomość, że zaraz zaczną się ciemności i trudna długa jazda w nicość, wcale mnie nie podbudowywały. Jakoś tak mi się odechciało.. I to miasto... dziurawe te przejazdy przez Sochaczew. Jakieś tory wąskotorówki, jakieś typy na rynku, głośna młodzież - nie wiele brakowało a bym się wycofał...

Udało mi się przetrwać i wyskoczyłem na Łowicz. Tu jazda się zmienia. Ciemna szosa, mniej aut...i tylko plama mojej  lampki przed przednim kołem. Ultramaratońskość wystrzeliła w mojej głowie. Odbudowałem sobie zburzone przez Sochaczew mury i po krótkim postoju na reorganizację mp3 ruszam dalej z Książką w uszach. Kryminał o morderstwie świętego mikołaja w Reykawiku odcina mnie od nosy i pozwala pedałować miarowo dalej w ciemności. 

Około północy dopadam stację z kawą. Postój trwa chyba z 10 minut. Kawę wypijam nieomal duszkiem. Mam w glowie, aby nie spóźnić się na pociąg. W końcu mam napięty terminarz i planuje wrócić do domu jeszcze przed pracą. Picie szybkie kawy nie jest dobrym pomysłem, bo poparzyłem sobie język. Cóż, kawa w środku - ja dalej w siodełku. 

Krośniewice. 
Ciekawa obwodnica Krośniewic. Szczyt pomysłów inżynierów. Pętlę lecę z prędkościami chyba pod  35-38 km/h - pusto dwa pasy dla mnie, dookoła nikogo. Tylko ja i oświetlona ekspresówka. Polecam wszystkim takie nocne jazdy:)


Miał być Konin. 
Za Krośniewicami, zaczynają mi się problemy żołądkowe. Troszkę mnie kolka łapie, coś świdruje we wnętrzu. Chyba szybkie picie kawy dało efekt. Do Kłodawy jadę noga za nogą. W świetle latarni patrze na licznik i zaskakuje mnie jego wskazanie. Wcześniej nie specjalnie mu się przyglądałem. Wskazanie średniej 25,48 bardzo mnie buduje. Postanawiam dać sobie lekko odpocząć. Nie zsiadam, ale pedałuje wolno. Wolno na szosie, nocą z wiatrem to nie 20 km/h. Toczę się 24-25 km/h ale tak na zasadzie popychania pedałów. 

Koło.
Szukam stacji. Decyduje to koniec wycieczki. Czuje sie słabo... wspominam pagórki przez Koninem i decyduje aby zostać już tu. Na liczniku chodzi 192-gi kilometr. Czas mam dobry. Dworzec pusty, gdzieś sobie posypia jakiś żulek. Miasto śpi. 

Pociąg jest przed czwarta rano. Śpię sobie twardo prawie do samej Warszawy, bo żywej duszy nie ma w środku. Rower jest w przedziale i to podpowiedział mi sam konduktor. Odsypiam porządnie i na wschodniej czuje się już całkowicie obudzony. Szybko łapię SKM do Legionowa. Mamy poranny szczyt, więc pociągi ganiają co chwila. 

Kawa, śniadanie i godzina kolejna snu. 
Teraz serducho wali mi od kawy a ja piszę opis. Mam jeszcze trochę czasu zanim do pracy pójdę, więc postanowiłem opis spłodzić, bo pewnie po robocie padnę na pysk i usnę jak kamień...

Pozdrawiam serdecznie księgowy!





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (8)

No jazda nocna to kształtuje charakter - trzeba umieć powstrzymać w sobie chęć poddania się wcześniej, kryzys nocą jest o wiele trudniejszy do pokonania niż za dnia jak widno.

Ksiegowy 19:32 czwartek, 19 marca 2015

A wiatr nie był przypadkiem z południa?
Gratuluje trasy!

TomliDzons 11:51 środa, 18 marca 2015

Niezły kawałek jak na nocną jazdę!
Na takich wycieczkach, przede wszystkim tych samotnych kluczem jest motywacja, bardzo ciężko się zmobilizować do tak długiej jazdy w ciemnościach, dlatego ważne, że udało Ci się wrócić do gry po kryzysie.

wilk 11:04 środa, 18 marca 2015

To jednak nikogo na forum nie namówiłeś na wspólna jazdę? Gratuluję samozaparcia i mocnej trasy

yurek55 22:03 wtorek, 17 marca 2015

i fajna wycieczka - nie boisz się tak jeździć ze słuchawkami w uszach ? pozdr :) miłego snu :)

Katana1978 20:35 wtorek, 17 marca 2015

Gratulacje! Pojeździmy jeszcze razem :)

Kot 19:30 wtorek, 17 marca 2015

Super! Mogłeś sobie zafundować powrót, to byłby dopiero opis przy tym wiatrzysku :)

Literówka w zdaniu "Kryminał o morderstwie świętego mikołaja w Reykawiku odcina mnie od nosy" brzmi dwuznacznie :)

Trollking 15:23 wtorek, 17 marca 2015

Z wiatrem się nie liczy! ;) No podziwiam.

vuki 09:50 wtorek, 17 marca 2015
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa itepe

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]