Wiatrzysko.... - trudni klienci | Księgowy

Wiatrzysko.... - trudni klienci || 57.63km

Poniedziałek, 13 kwietnia 2015 · Komcie(6)
Kategoria Do pracy!
Dziś dzień przełomu nastąpił, mam nadzieje, że na dość długo ów przełom wykonałem, bo naprawdę jechało się zjawiskowo. Nie wstałem może lekko, bo marudziłem przy śniadaniu, ale jednak z domu wyjechałem 8;20. Zapomniałem sprawdzić prognozy i poza słońcem za oknem czekał na mnie wiatr. Nie jakiś tam wiaterek - wiatrzysko! Trasa standardowa - do Janówka przez "hopki" i w Janówku nawrót. Jak jechałem w kierunku północnym to myślałem, że mnie zdmuchnie. Bez lemondki, bez szans na zwycięstwo i to do tego wszystkiego z samego rana! Na początku trzy hopki wydm w lesie, a potem wiatr w pyszczek. Najs...
mimo to jechało się znośnie i w Janówku po zrobieniu nawrotu pognałem jak rakieta z prędkościami 40-42km/h.

Końcówkę przez Wieliszew wykonałem z sercem na ramieniu. Nie wiem skąd tyle tirów się zebrało na tej trasie... Oczywiście na podwójnych rondkach przed Wieliszewem, ciężarówki muszą wyprzedzać, bo wiadomo - pierwsze będą. Co tam rower! Co tam dziurawe pobocze.

Jadziem szwagir!



Praca, ach praca. Wpadam w bramę 10:01 - fuck spóźnienie. He he. "K" dopalał sobie papieroska. Dziś nie wystawiamy rowerów bo ma padać. Padać? Rozglądam się dookoła i patrzę, że naprawdę zaczyna się chmurzyć. No ok to nie wystawiamy. Dziś więc trzepaliśmy serwisy. Lekko nie było jak zawsze. Nasi ukochani klienci nas motywowali jak zwykle.

Był sobie pan. Rower mu się popsuł. W sumie ten pan temu "roweru" pomógł nieco, a mianowicie zaimplodował sążniście w coś przednim kołem. W wyniku spotkania koła z "tym czymś" widelec się zawinął pod spód. Trzeba było widelec wymienić. 
- Zamawiamy widelec?
- No zamawiamy.

Minął czas, upłynął dzień dwa. Rama pana z bebechami leży na serwisie, pomiatana i kryta hańbą. Dzwoni pan, że widelec ma!
- Witam, mogę wam przywieźć widelec do tego roweru?
- A czyli nie zamawiamy tak?
- Nie, no mam ten widelec to przywiozę. 
- ok 

Widelce nadciągają! Wszystkie pioruny na mnie idą!

- Proszę oto widelec.
- Ok niech pan położy, zaniosę go sobię i położę koło ramy.
- Opony też kupiłem, to byście mi wymienili.
- Hę?
- Przynieść?
- No... tak

- Oto opony.
- Ok, czyli dopiszę do serwisu żeby założyć opony.
- No i klocki mi załóżcie nowe hamulcowe, tam w siatce są, też kupiłem.
- Eeee, rozumiem. - Wyjmuje notes i zaczynam standardową procedurę. - Pana nazwisko?
- Kowalski
- Rower to wheeler? Prawda?
- Tak.
- Czyli zrobić panu pełny przegląd rozumiem z zamontowaniem widelca regulacją...
- Tak tak, a ile to panu zajmie to ja poczekam.
- Możemy się umówić na piątek.
- Jak to? To teraz pan tego nie zrobi?
- No nie. Możemy się umówić na piątek spokojnie się wyrobimy.
- Ale przecież dzwoniłem do was, że wam części przywiozę!
- No ja rozumiem, ale to w sumie nie zmienia postaci rzeczy.
- To mi tego od ręki nie możecie zrobić?
- Wie pan do piątku mamy kolejkę serwisów.
- Ale przecież to tylko chwilka.
- Na serwisie dużo miejsca, chętnie popatrze jak panu to chwilkę zajmuje. - żartuje filuternie.
- Nie no, ale serio chcecie mnie na piątek z tym wpisać?
- Nie wiem, czy pan rozumie powagę problemu. Przywalił pan w coś solidnie rowerem. Złamał pan widelec, przednie koło wygląda jak znak nieskończoności. Klamka jest ułamana od hamulca. Mamy założyć nowe opony, klocki hamulcowe zrobić panu przegląd piast centrowanie kół i uważa pan, że to zrobimy od ręki?
- Ojej, to ja myślałem, że dziś rower odbiorę.
- Przykro mi.
- No ale czemu tego nie zrobicie teraz. przecież teraz pan nic nie robi.
- Czyżby?
- No złożyłby pan raz dwa ten rower...
- Chcę pan iść ze mną na dół i obejrzeć ile rowerów mamy do zrobienia? Chętnie panu wyłuszczę i opowiem krok po kroku, jak się będę nudził do piątku. - poirytowany troszkę studzę pana zapędy.
- Teraz pan przecież nie ma roweru na serwisie.
- Proszę wybaczyć, ale przez grzeczność nie będę kontynuował z panem tego wątku. Jeśli pan uważa, że nic nie robię, i do tego zajmie to panu chwilkę. Za opłatą udostępnię panu wszystkie narzędzia, to pan sobie rowerek "pyknie" raz dwa i jeszcze dziś pan sobie pośmiga!
- Ech - pan pisze na ten piątek.

Spisuje rower, naprawdę zdenerwowany. Po prostu wewnętrznie się zagotowałem. Nie dość, że koleś kupił wszystko na allegro, przynosi rower zmasakrowany po spotkaniu z murem to jeszcze wmawia mi że nie robię nic.



Panie kupię rowera....

- dzień dobry
- Witam w czym mogę pomóc?
- rowera szukam psze pana.
- Jaki rower pana interesuje.
- to dla takiej osiemnastolatki.
- mhmm
- tylko aby tak do 400zł nie więcej.
- Przykro mi, nie posiadamy takich rowerów.
- Nie? - Pan dziwi się tak, jakbym mu oznajmił że właśnie wszedł do ogrodniczego a nie do rowerowego. 
- Nie...
- A ile najtańszy. 
- 600zł, taki z koszykiem na stalowej ramie, z dynamem.
- Nie nu, łona chce górala.
- Górskie od 1100zł się zaczynają. 
- Mhmm. no dobrze. To Wie pan co, to ja w takim razie potrzebuje dwa koła.
- Dobrze, a jakie?
- Aluminiowe...
- Ale jaki rozmiar.
- O takie oooo.
- Góral?
- Tak.
- 26 cali.
- No tak tak. 
- Dobrze, a tylne koło chce pan na wolnobieg czy na kasetę?
- Hę?
- Sa dwa tryby mocowania zębatek...
- Oj to ja nie wiem. A które tańsze?
- Wolnobieg.
- To to wezmę.
- A ile biegów?
- Nie wiem, ale ile powinno być?
- Nie wiem niech pan mi powie - Facet rozbawia mnie tak, że o mało nie wybucham śmiechem w twarz.
- Dobrze, to ja to ustale. Kierownica jeszcze aluminiowa.
- Prosta czy gięta?
- Prosta

- to jest kierownica?
- No nie inaczej. - znów zmuszam się aby się nie roześmiać. Pan jest przezabawnie nieświadomy świata rowerowego. 
- A gdzie ona ma ten, taki pręt?
- Mocowanie dokupuje się oddzielnie. 
- To ja chcę też to mocowanie.
- Łopony jeszcze i dętki...
- Proszę.

Pan wybiera jeszcze kilka elementów, co chwila potykamy się w dialogu na kolejnych niuansach technicznych. Summa summarum podliczam pana i wychodzi panu 520 zł. Pan mówi, że musi zadzwonić i skonsultować sprawę. Rozumiem pana i pozwalam wykonać telefon. pan wydaje się miły i kulturalny i wychodzi ze sklepu aby zadzwonić. A ja stoję i czekam czekam... czekam. Wyglądam przed sklep. Pana nie ma. Hmm co za typ. Po prostu sobie poszedł. Ani słowa, że nie weźmie, czy że za drogo. 40 minut z nim dyskutowałem, dobieraliśmy części, a ten po prostu sobie wyszedł bez słowa.


ście>


Dzień przeleciał bardzo szybko, udało się sporo w serwisie zrobić. W sumie razem z "K" Chyba z 5 serwisów zrobiliśmy. Pełne przeglady rozbieranie piast, centrowanie kół. Wszystko! Full opcja. Do tego jeszcze udało mi się umyć kolejne rowery na serwis. 
W drodze powrotnej do domu znów miałem pod wiatr. Co za pogoda... niezmiennie jednak, tak jak i rano jechałem z taka energią, że miałem wrażenie, że choćby i 20% ściankę z blatu wezmę!


Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (6)

Oj tak, życie na serwisie... :P Wciągająca lektura :)

Goofy601 11:16 wtorek, 21 kwietnia 2015

Ciężki job.. ;) Ktoś, kiedyś powiedział coś w ten deseń: Ludzie wcale nie są takimi debilami, jak nam się wydaje... Są jeszcze większymi... :( Pewnie trafiłeś na tych drugich... :)

Walery 06:42 środa, 15 kwietnia 2015

"z pamiętnika mechanika" :DDD ja bym chyba tam nerwowo nie wytrzymał ;) ludzie to czuby, hehehe

k4r3l 10:33 wtorek, 14 kwietnia 2015

Katana, w Poznaniu z tym lepiej, szczególnie jak się ma serwis z obsługą "na ty". Wymiana szprychy - 15 minut, między sprzedażą bidonów :)

Trollking 20:29 poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Teraz serwisy rowerowe to chyba naprawdę mają oblężenie .... 1 serwis nie miał czasu przykręcić mi nóżki, a drugi serwis nie miał czasu przykręcić bagażnika ...co to by było gdybym miała jakąś awarię ?!
Dobrze że przegląd Cubuśka mam już za sobą - ciekawe ile teraz bym czekała ....
Też byłam świadkową takiej ciekawej rozmowy klient serwisant - klient zdziwiony był był że klocki hamulcowe się ścierają heh :) był przekonany że serwisant chce go naciągnąć ...

Katana1978 20:23 poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Miodzio lektura. Jak zwykle :)

Trollking 19:56 poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa egoob

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]