Ludu mój ludu... | Księgowy

Ludu mój ludu... || 95.00km

Poniedziałek, 22 czerwca 2015 · Komcie(1)
Kategoria Do pracy!
Dobry kalkulator z całkami i silniami, muszę wziąć do ręki aby ogarnąć ile to kilometrów mi zjadły gremliny przez moje leserstwo. Księguś na BS nie był to i pewno nie jeździł? A gdzie tam, tak nie było! Było całkiem inaczej. No tak jakby jeździłem, ale miałem splot kryzysów, regeneracji, przemęczenia, jedno wesele i jedne poprawiny. 

30 km (słownie: trzydzieści kilometrów) 

Po czwartku był piątek, jak wiadomo. W piątki się pracuje - jak wiadomo! I jak wiadomo ja też pracowałem. Serwisowałem - jak wiadomo i co jeszcze bardziej wiadomo sprzedawałem ludziom dobroć i swoją poradę! No rowery też sprzedawałem. Z efektów powyższych wynika, że nie mogło sie owo to - odbyć bez roweru i dojazdu do pracy. W liczbie kilometrów 30 (słownie) trzydziestu.

Sobotota - Bo to ta sobota to ta, to ta!

W sobotę poza pracą miałem jeszcze kurs na rodzinne strony bo szykowało się wesele brata Agnieszki. W sklepie więc nie handlowałem za długo, bo gnać musiałem na pociąg. Oczywiście pogoda wiedziała, że jadę w ważnej sprawie, że spieszę się na pociąg. Jak zawsze ułatwiła mi życie i lunęło deszczem tuż przed Legionowem. Wszystkie kary na mnie idą... jadę - pada, zaraz przejdzie, bo przecież nad zalewem w sumie słońce świeci. Jadę dalej - pada mocniej... no już prawie miasto! Już widzę Centrum Szkolenia Policji... jeszcze bardziej leje... staje - ubieram kurtkę i jadę dalej! Muszę jechać bo pociąg mam o 14 ej a o 13ej z roboty wyszedłem. Wjeżdżam na górkę koło Kauflandu na os Piaski i co? Golgota - cud - łaska pańska. Mam zielone i w jednej chwili przestaje padać... W mieście już słońce, już witam się z gąską i co? No nie dojadę... muszę tą/tę kurtkę zdjąć, bo się uparuje jak jakaś duszona wołowina. Duszno, wilgotno... a do pociągu 15 minut. Jaaaaaa cieeeeeeeee. Potem już nie padało a kropiło jak kropidełkiem. 

Palenie szkodzi... międzyludzkim stosunkom.

Dojechałem, na peronie stałem i jak wszyscy na niego czekałem. No dymu się też nawdychałem... pańcia papierosa dymiła pod dachem, bo padało. No co jak co papieros zamoknąć nie może. To nic, że leje, i że ludzie się pod daszkiem wejścia podziemnego skryli, i że kocmołuch dymi na wszystkich wkoło. Gdzie tam paaaanie - dawaj nikotynę!
- zgasi pani tego papierosa łaskawie, bo nie mam przyjemności tego dymu wdychać. - mówię do kobiety.
- to niech pan stanie gdzie indziej.
- słucham?
- mało masz pan miejsca na peronie?
-  Na peronie jest zakaz palenia. Będzie pani łaskawa zgasić.
<wffffffffffff pfffffffffff> poszła chmurka, a cisza oznaczała "wal się pan".

- Czy ten pan nie do końca wyraźnie do pani powiedział? - odzywa się facet z dwójką dzieci stojący niżej na schodach. Koleś ma jakieś 190cm i jest solidnej postury ciała. - Zgaś pani tego kiepa!
- Nie musi pan stać tutaj.
- Kobieto, gaś tego szluga, albo ci zaraz sam go zgaszę. Nie będą moje dzieci dymu wąchać. 
<wfffff pffffff>
Facet nie wytrzymał podszedł do niej i tak zwinnie pstryknął jej w kiepa że ten pofrunął na tory. Kobieta była totalnie zaskoczona
- WON z tym smrodem!
- Chamstwo... pan się idź lecz!!! Odwaliło panu do reszty? - oburza się kobieta i zaczyna awanturę
- Odpal jeszcze jednego, a zobaczymy, czy tobie leczenie nie będzie potrzebne. 

Na szczęście podjeżdża pociąg i wszyscy wsiadają do środka. Ja zostaje sam, na peronie, bo mój pociąg jedzie z Warszawy, a nie do.

Wesele trwało od soboty 17 ej do Niedzieli do 19 ej. Tańce, hulańce swawole. Potem poprawiny i do domu dotarłem o 22:30 w niedzielę. Niewyspany, niewypoczęty, ale za to z dawką ciast, kotletów i zasmażek, na kolejny miesiąc. 

Niedziapołek - czyli jak to wszystko wspak pisane jest bez sensu...

Dziś w pierwszy dzień tygodnia pojechałem do pracy - dacie wiarę? JA sam!!! I to rowerem - czadziooooooo... No waliłem jak szatan pod ten wiatr. Nie miałem siły, chęci i nie miałem obiadu od żony w sakwie, ale jechałem jak nie wiem cooooo. Dziś przyszło zbawienie. Mniej serwisów, zbliża się koniec roku, zbliża się okres wymiany dętek i wakacje. A jak wakacje, to w rowerówce spokój i stabilizacja. Może wreszcie troszkę luźniej się zrobi i uda się odkopać z serwisikami. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Komentarze (1)

Dziś bez bana za kumulację kilometrów? Łeee... :)

Tych palaczy mi czasem nawet szkoda. Mieli tyle praw, a teraz jak w getcie...

Trollking 20:26 wtorek, 23 czerwca 2015
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa byloi

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]