Smażalnia Warszawskich dupć... - mrugając okiem | Księgowy

Smażalnia Warszawskich dupć... - mrugając okiem || 30.00km

Niedziela, 5 lipca 2015 · Komcie(8)
Kategoria Do pracy!
W sobotę praca nabiera innego charakteru. Nie ma zasad, nie ma reguł jest jedynie - szał ciał i dętek.
Nie ma chwili wytchnienia, nie ma cienia... tylko ja, łyżki do opon i wiatrak na czwórce szemrzący nad uchem. 
Wiatrak nieomal historyczny pamiętający czasy secesji... eee no secesji może nie, ale no w każdym razie stary.

Przez drzwi słychać szmer, za oknem żar, a dźwięk dochodzący z oddali zwiastuje klienta. Nagle są! Jest ich dwie, są młode, świeże na plaże jadące. Obie potrzebują pomocy. Spłoszonym wzrokiem omiatają sklep. Nie wiedzą, czy na "pan", na "ty", czy na "książę serwisu" do mnie mówić. Wybierają w końcu wersję numer dwa. Rzeczą do mnie, czy bym im nie pomógł, i czy im nie dmuchnę... no ba że im dmuchnę!
Potrzebują jeszcze siodełko wyżej
Proszę! Jest wyżej...

Wdzięczność wylewa im się z oczu, uradowane w podzięce płacą, kupują dętkę i pompeczkę. Oddalają się z wolna w kierunku smażalni. Kto wie kiedy znów spotkam je na swej drodze. Być może to tylko przelotna znajomość, może nasze losy więcej się nie skrzyżują, a być może będą wpadały tu codziennie jadąc na plażę przez następne dwa miesiące.

Ratowanie świata to fajne uczucie, takie wrażenie, że coś zrobiło się dla kogoś i że ten ktoś dzięki temu może lepiej żyć, lub przynajmniej się lepiej opalać.

Znów słychać kroki, tym razem dosadne, męskie. Niczym żubr z żubrem idący na dyskę po bruku w Białymstoku. Wyłania się osobnik męski, z rowerem. Już widzę, że jest w tarapatach, już nieomal z oddali oczy robi ze szreka i kaja się od wejścia. 
- Ja tylko jechałem i się popsuło!
- Dętka?
- Nie wiem chyba opona do wymiany
- Dętka...
- Skąd pan wie? Może opona
- Niech pan mi zaufa...


Zwinne ręce uwalniają koło, czem prędzej dętkę zmieniają i ponownie umieszczają koło w widełkach roweru. Klient z wrażenia, nie wie co powiedzieć, chce padać mi do nóg, całować pierścień, ale tylko dziękuje i z uśmiechem oddala się radośnie. Na zewnątrz czeka już na niego córa <chyba, że to taka nówka żona, młódka sztuka>  Oni również oddalają się w kierunku getta i spalarni. Oczami wyobraźni, widzę, jak kładą się na rozpalonym piasku chłonąc promieniowanie i przeobrażając swój pigment w czerń.

Wiatrak wirując wybija miarowy rytm. Powietrze dookoła stara się przeobrazić w nicość. Upał wślizguje się do sklepu, każdym najmniejszym  otworem. Duma mnie rozpiera i podziw, widząc tych ludzi, jadących na cały dzień na plażę. Przed firma już korek się tworzy. Jest dopiero jedenasta, a auta miarowo posuwają się do przodu. Prędkość przepisowa coś około 4-5km/h. Tuż obok aut, mkną rowerzyści.
Jeden, drugi, trzeci.... piąty.
A gdzie czwarty?
Czwarty jechał na skuterze.



Godzina za godziną mija i wreszcie po około godzinnym przestoju - decydujemy się zamknąć sklep. Wszyscy już umarli... wszyscy płoną na skwarce. Nie ma co się kisić, klientów nie będzie. Do domu czas...
Zamykamy sklep i ruszam do domu. 

Korek do plaży ciągnie się już ładne 5 kilometrów. Od strony Białobrzegów stoi około setka aut, od Marek podobnie, a na Kazimierza Wielkiego w Nieporęcie sznurek sięga nieomal do Marketu Mila. Najs:)
Po drodze mijam dwie BMW (be em dabilju), co w tym dziwnego? No pewnie nic, każdy dres, jak ten pies sikać, jeździć BWM i opalać się musi. Tyle tylko, że jedno BE EM i drugie jadą obok siebie. Jadą w sumie to dość optymistycznie powiedziane. W sumie one obok siebie stoją. W środku dresik i dresióffka zwana też dziewoją lub potocznie niunią. Tuż obok kolega ze swoją blond pomarańczką też się wiezie. 
Przejeżdżam, ale wyminąć nie da się, bo z przeciwka auta, korek stoi a po chodniku idzie pani z wózkiem. W końcu znajduje miejsce i wyprzedzam parkę beemwic. 
- przepraszam pana? Państwo zawsze parami jeździcie z koleszką?
- tak, a co k-wa coś ci nie pasuje?
- nie no spoko, tak z ciekawości pytam, bo książkę o idiotach pisze i badania zbieram.
- ssij...
- miłego stania w korku - pozdrawiam i odjeżdżam

Ech Tak na oko, to jeszcze dobra godzina czasu im w upale została zanim do ronda przy MC donaldzie dojadą. Kolejne pół godziny na szukanie miejsca do zaparkowania, potem dobre 20 minut na znalezienie wolnego miejsca na piasku. Życie musi być piękne. Na szeroki wydech miał kaskę, ale klima mu chyba nie trybi, bo oba autka z otwartymi wszystkimi czterema szybami. Pojazdy ma sie rozumieć w kolorze właściwym - czarny i ciemny granat. 

Ja przemykam się dalej, w korku dużo ciekawych rzeczy można zaobserwować. Jedni mający klimę siedzą w szczelnie zamkniętym aucie, inni - jak ci z BWM - pootwierane okna mają. Jeszcze inni... nogi przez okna wystawione. Straż miejska na "bobmach" stoi w cieniu i udają, że im zależy aby ludzie przestrzegali prawa. Tuż koło radiowozu jedzie już podwójny sznurek aut. Jedni stojacy w korku klasycznie, inni jadący obok nich poboczem wyjeżdżający z parkingu. 

W Wieliszewie pustka, upał sięga 40 stopni. Na liczebniku mam 43(stopnie), ale podejrzewam, że na słońcu jest coś pod 45. 
W domu jestem po około czterdziestu minutach. Tak mi gorąco, że nie wiedzieć kiedy kładę się i usypiam. Budzi mnie żona, około dwudziestej drugiej. Jakaś kanapka na kolację i spac...

Tak oto minał dzień. A jutro mam być jeszcze cieplej. 




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Komentarze (8)

hahahahahahahahahahahaha :) dawno tak fajnego wpisu nie czytałam - masz fajnie pióro do pisania.
Opis klientek najlepszy :D może przyjadą za jakiś czas by znów siodełko podwyższyć :DDD

Katana1978 20:15 niedziela, 5 lipca 2015

Nie tylko w BMW jeżdżą idioci, spotkać ich można też we fiatach, starych Hondach i audiolach... Ten stereotyp o bmw to trochę jak z nami rowerzystami. Wszyscy uważamy się za pępki świata a zdecydowanie bez skazy nie jesteśmy.

Jak kiedyś zwróciłem uwagę rowerzyście, że jedzie ulicą a zakaz jest, to mi taką wiązankę puścił, że miałem ochotę wyjść, porządnie mu wpierd... a potem pojechać dalej.

Tu na BMW gadasz panie księgowy a pewnie zakazów łamiesz co nie miara! Hipokryta...

Gość 20:02 niedziela, 5 lipca 2015

Dziś wracając w samochodzie z klimą (nie moim) przez ćwierć Polski widziałem różnicę w podejściu do jazdy niemieckiego kierowcy BMW (Bayerische Motoren Werke) a polskim użytkownikiem BMW (Bardzo Mały Wacek). Ten pierwszy, w modelu na oko najnowszym (nie znam się na puszkach, sorry), jechał spokojnie, kulturalnie, och ach. Drugi, widząc w lusterku moment przed naszym wyprzedzaniem postanowił, że BMW w polskim rozumieniu to nie mit, a dosłowne tłumaczenie. Skończyło się soczyście, a mogło gorzej, gdyby nie refleks.

Trollking 19:54 niedziela, 5 lipca 2015

parami jeżdżą bo jeden drugiemu robi za samochód techniczny - w końcu nigdy nie wiadomo, kiedy ten niemiecki cud motoryzacji odmówi posłuszeństwa ;) ps. tak, zazdroszczę im samochodów i niuniek, zwanych przez nich zapewne "świnkami" :))))

k4r3l 16:07 niedziela, 5 lipca 2015

Może kolegę przegrzało na słońcu :D

Ksiegowy 14:03 niedziela, 5 lipca 2015

Jak tak codziennie będzie trzeba dmuchnąć, to może we wrześniu wymienisz im w końcu te dętki? :P

Goofy601 13:44 niedziela, 5 lipca 2015

Adaś nawet na bs masz kolejnego łosia do Twojej książki :)

Bitels 13:25 niedziela, 5 lipca 2015

Ciesz się, że ci dresiarstwo gęby nie obiło. He he, to byś dopiero miał badania do książki.

Ja jak jadę to olewam idiotów, przecież ich i tak rozumu nie nauczysz.

A upał? Ciepło? Zawsze możesz wyemigrować do Wielkiej Brytani - oni tam mają chłodniej

Gość 13:00 niedziela, 5 lipca 2015
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mawia

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]