Gdy słońce pieści me policzki | Księgowy

Gdy słońce pieści me policzki || 135.00km

Środa, 8 lipca 2015 · Komcie(3)
Kategoria Wyprawa
W majakach snu, słyszę szum. Ni to hałas, ni to krzyk. Takie jakby dudnienie... nie wiem cóż zacz. Otwieram oko - dookoła znany mi z dzieciństwa pokoik działkowy. Tuż obok mnie okno. Nadal szumi coś. Otwieram drugie oko, i co? Nic! Nagle? Dociera do mnie, że to szumi deszcz. No w zasadzie on dudni w dach! Wali tabunami, tłucze, tarabani, łomocze. A do tego grzmot! Potem błysk - burza? Jaka burza, zapowiadali jakieś burze?

Tak burza i to zdecydowanie nie byle jaka. Nie ma co się przejmować. Sądząc za ilością światła za oknem jest godzina około czwartej lub piątej rano. Kładę się na poduszkę i z trzaskiem zamykam powieki. Sen wraca a szum burzy znika w ciemnościach...



Śniadanie tego dnia jemy na werandzie. Obok nas zapakowane po brzegi dwa rowery. Pyszna kawka, pyszna kanapeczka i jeszcze pyszniejsze jajeczko. Po deszczu nie ma śladu, tylko zapach - ten przepiekny zapach. Sucha ziemia paruje, łąka paruje, drzewa nieomal tańczą z radości na krople deszczu jakie im zesłano dziś rano. Wszystko dookoła szkli się od wody, a na niebie chmury białe przeganiają się z błękitem. 

Ruszamy dopiero o dziesiątej, długo nie mogliśmy się zebrać z rana. To pakowanie, to jeszcze kawka, to znów jakieś zdjęcia pięknych kwiatków u mamy w ogrodzie. Wszystko szło jakoś tak, za wolno...

Trasa od samego rana prowadzi nas z wiatrem. Ruszamy ruchliwym odcinkiem do Łochowa, bo mam wysłać paczkę. Na poczcie o dziwo nie ma tłumów. Stóje grzecznie i czekam przy okienku a tu nagle wchodzi dziadek. Obwieszony medalami, w czapce jakiejś takiej - partyzanckiej. Wchodzi przede mnie, gdy już nadaje paczkę - i bełkocze coś od rzeczy.
Zdecydowanie coś się kombatantowi poprzestawiało, ale co poradzić, ciężkie czasy, dla patriotów. Niemniej jednak troszkę mi przeszkadza bo gdera dość głośno, aby mieć gremium do odsłuchu swoich w kółko powtarzanych prawd życiowych. 

Od wielu lat mam działkę w okolicach Łochowa, ale nie miałem nigdy okazji jeździć terenami na północny zachód od tego miasta. Piękne asfalty, ciche wioski i drogi. Naprawdę miód malina! Szkoda, że przelecieliśmy tranzytem, bo chętnie bym jeszcze w te boczne dróżki powjeżdżał. 

Jadąc z sakwami ma się wiele czasu na przemyślenia. Droga ucieka spod kół i mozna kontamplując przyrodę myśleć, dumać i dywagować. Ja rozmyślam sobie o tym sezonie, o tym jaki był, jaki jest i być może jaki jeszcze będzie. Wyprawa to taki jakby "hit" tego lata dla mnie. Relaks i odpoczynek... środek lata a ja czuje, jakby miało zaraz się skończyć. Dziwne mnie myśli nachodzą. Starość? Zmęczenie? 

Odganiam ręką muchę, która uparcie siadała mi na kierownicy. Wybija mnie to z rozmyślań. Czas na przerwę. Kanapeczka jakieś "krzeczki" i możemy ruszać. Czuje, że teraz już nic nas nie powstrzyma. Północ i Podlasie czekają. Jedziemy z wiatrem w pięknym słońcu. WIększość tego dnia, spędzimy grzejąc się w promieniach z nieba. Gdy tylko spogladamy za siebie w oddali widać ciemny, deszczowy front. Cały dzień będzie nam na "plecach" wisiał


Drogi jakimi jedziemy są spokojne, pozbawione aut, a dookoła pełno lasów i zieleni. 


Agnieszka nawiguje. Swoją droga to niezła burżuazja. Bo jak zaczynałem jeździć, to był tylko kawałek mapy i nawigacja ze słońca. Czasy się zmieniają... czy na lepsze? Bo ja wiem? Chyba na lepsze. Wygodniej się jedzie, więcej można zobaczyć, nie trzeba coi chwila stawać i dumać, gdzie tu pojechać, na bieżąco można sobię podejrzeć ile jeszcze kilometrów do celu.


Taaaka droga - i jak tu nie jechać? No jechać!


Rzeka Bug widziana z mostu w okolicach Ciechanowca.


Jak nie wiesz kto jest winien - to Winna Stara;)


Nasz nocleg tego dnia.
Tu kilka słów muszę wspomnieć na temat okolic północno-wschodnich. Zauważalne jest tam dbanie o stare domy. Remontuje się je, obija świeżymi deskami, odnawia. Jak już ewidentnie dom opuszczony to widać, ale nowo powstałych budynków z cegły nie ma. W odróżnieniu od Lubelszczyzny tu wioski nadal mają swój charakter. 


Zasypiamy przy akompaniamencie bocianiego trele... tuż obok okna mamy gniazdo. Wilgoć i zapach starych chałup dopełnia klimatu tego miejsca. Sen spływa na nas niespodziewanie... Oby do jutra!













Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:

Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew

Komentarze (3)

Boćki klekoczą, trele wydają słowiki. A poza tym spoko.

yurek55 18:22 wtorek, 14 lipca 2015

Adaś, a weź Ty wydaj jakąś knigę z Waszych wypraw. Będzie co czytać wieczorem w namiocie. Zazdroszczę Wam

Bitels 09:51 wtorek, 14 lipca 2015

Zapomniałeś dodać, że do śniadanka był jeszcze pomidorek i szyneczka.

Hipek 09:48 wtorek, 14 lipca 2015
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa nogei

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]