Latający Księgowy | Księgowy

Latający Księgowy || 100.00km

Sobota, 3 października 2015 · Komcie(2)
Dzień zaczynam nerwowo. Czemu? No cóż, żona wydumała sobie wizytę w Lidlu. Niby nie jest to coś na co można by się denerwować, ale jak weszliśmy do środka to już wiedziałem, że stajnia żyje. Dziś wrzucili jakieś jesienne kurtki na Lidla. Tłum buzował, a w powietrzu dosłownie "latały" ubrania.
- IVOOOONAAAAAA. Chcesz tą trzydziestkeósemkęęęęęę? Bo jak nie to rzucam...
- Nieeeee nie chceeeee
- To rzucam, Fajna zabawa! - i fruuuu zapakowana kurteczka leci w powietrzu nad tłumem na stertę rozdziobywanych towarów. Hot dogi w Łodzi? Plisss, LIDL dostarczy wam emocji:D

A tak się jedzie po promocje do Lidla... To zdjęcie już jak ruszałem na trasę, ale wcześniej takich aut było postawianych chyba ze 20 po obu stronach ulicy. 1,5 metra? No pewnie - w pionie proszę pana jest!

Drugi kurs po odwiedzeniu Lidelka, to bazarek Legionowski. Nie bardzo lubię to miejsce, ale moja żona często tam jeździ. Tym razem ja byłem jako osoba toważysząco wioząca. Tj, stałem, czekałem, wiozłem, znów stałem... to mięsko, to kurczaczek, to chlebek. I ten napierający tłum, co lezie jak cielęta, każdy swoją stroną, każdy swoim tempem. Odległość miedzy straganami mała. Ludzie stają zawracają przepychają się, do tego wózeczki, rydwaniki i czołgi z kawą, herbatą, zupkami hińskimi a ostatnio chyba nawet hot-dogi jeździły. 

I to wszystko w centrum miasta powiatowego 12 kilometrów od Warszawy. Auta zaparkowane tak, że nie da się iść chodnikiem. Ulicą też się iść, nie da bo jadą... no klękajcie narody!!! I jak już wszystko obkupiliśmy, to my pojechali każde w swoją stronę. Ja zawiozłem jedzenie do domu, a Agnieszka pomknęła do pracy. 

Wreszcie przyszłakolej na mnie - teraz ja będę jechał. Nerwa takiego miałem po tych bazarach i Lidlach, że normalnie gul wystawał spod suwaka!!! Tym żwawiej się więc przemieściłem w rejony, gdzie nie ma już ludzi, aut i tabunów. Kierunek Nowy Dwór Mazowiecki. Na tej trasie rozbieram się już z pierwszej warstwy

Słońce zaczyna przypiekać, a niedawne jeszcze 5 stopni zmienia się w 12 w mgnieniu oka. WIatr nadal zimny, więc moja przemiana termiczna zachodzi spokojnie i miarowo. 

Dzień zapowiada się cudnie. Słońce się rozpędza, a dookoła czuć jesień, ale taką fajną jesień - ciepłą schludną i potulną. Taka mogłaby być aż do opadów śniegu;)

Za Nowym Dworem Mazowieckim, robią rondo, zablokowana wylotówka z miasta i postawione wielkie Wahadło. Korek się tworzy nie z tej ziemi. Wszystko stoi, nic nie jedzie. Budowa rozpaprana na wszystkie strony. Współczuje, ludziom jak mają się tu po pracy do domu dostać. Gruby remont potrwa jeszcze pewnie kilka ładnych miesięcy. Budowa ronda, jednak to moim zdaniem dobry pomysł, na tej trasie. Zawsze był tam problem z wyjazdem na główną. Rondo, trzeba wam wiedzieć, będzie wielkie powinno rozładować korki i upłynnić ruch. 

Z remontowego pobojowiska, jadę w dół po Parir Rubiax. Serpentyna wiedzie mnie w dół. Idelanie wyszlifowane kostki ze śliskiego granitu, tuż obok dawnej (obecnej?) bramy Ostrołęckiej to miejsce, gdzie powinny odbywać się zimą pokazy drifterów. No jazda na lodzie bez trzymanki, nawet jak tylko popada, a nie zamrozi. 

Kolejny postój na przebranie się, organizuje sobie pod kolejowym wiaduktem w regionie zwanym przez ludzi, jako "Bronisławka:

Ciekawe miejsce, bo za wąskim przesmykiem, asfalt wspina się pod skarpę i jest podjazd jakieś 12-15%. Ja tym razem nie jadę tamtendy. Tą miejscówkę wybieram z przyczyn estetycznych i potrzeb termincznych. 

Jak za wiatrem to i ciepło, ale w krótkim nie pojadę przecie... no to może choć jeszcze tę kurteczkę sobie zdejmnę i podesuszę na swoim jakże zacnym, wielofunkcyjnym rowerku. 

Dalsze ślady mych kół prowadzą do Kosewka. Tu jestem miło zaskoczony, bo wyremontowano spory docinek asfaltowej drogi, której dawno nie używałem. Powodem była, rzecz jasna - jej nawierzchnia. łata na łacie z okresu PRL. Teraz frezowanko było, asfalcik UNIA dała i można szaleć. Szkoda tyko, że od Goławic, znów wracamy do epoki kamienia dziurawego... No co zrobić taki mamy klimat.

Końcówka do mostu nad Wkrą, jest już znośna:) Co widać na powyższym zdjęciu. 

Od tego moemntu proces rozbiórki Księgowego z ubrań przebiega nieco bardziej dynamicznie.

Osiem kilometrów od Nasielska, czas przejść na tryb "pokaż łydę" i przebrać się w krótkie portki. 


Jak widać, po moich - cokolwiek rzadkich włoskach czołowych - deczku siem spociłem:)

Oj jak przyjemnie było na tym słoneczku, oj jak miło, aż nie chciało się ruszać dalej, nie chciało się jechać. Tylko bym tak legł na tej trawie, na tym ziemniaczanym kartoflisku i jął bym leżakować na tem słońcu jako ta Dynia jesienna, jako Kabaczek dorodny!

Z Nasielska, mknę na Chrcynno i dalej bocznymi drogami, przebijam się do Zegrza. Na jednej z ulic, zostaje zaatakowany przez żołędzia - kamikadze! Zatrzymuje się, więc aby odnaleźć drania. Wyprawiam mu najpierw
są, a potem solidną egzekucję - kopniakiem w las. 

Dalej już znanymi rejonami, przez Zegrze docieram do Ronda i przez Wieliszew sunę do domu....

Piękna stówczyna... oj piekna!






Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (2)

Ja tego dnia tez byłem w Nasielsku i też przejeżdżałem przez most w Borkowie. Ale do rozebrania miałem tylko jedną cienką bluzę, Ty w takiej sakwie możesz wozić nawet 5 zmian odzieży. Rano było cztery stopnie, ale po dwóch godzinach już można było jechać "na krótko" :)

yurek55 18:41 niedziela, 4 października 2015

Czasy faktycznie ciężkie nastały,
rano do jazdy zakładać kożuch, a w południe sandały.

A tak mnie "natkło" :)

Trollking 21:33 sobota, 3 października 2015
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa asasi

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]