Ej DŻEJ:D | Księgowy

Ej DŻEJ:D || 64.00km

Poniedziałek, 5 października 2015 · Komcie(3)
Kategoria Do pracy!
Dotarłem na miejsce o czasie. Otwieram sklep. Już rower stoi sobie oparty, zaczynam zdejmowanie kurtek, bluz i innych termoizolatorów a tu z za sklepu słyszę jakąś wrzawę... Nie bardzo rozumiem, co kobieta krzyczy na zewnątrz, ponieważ jej słowa w sumie nie przypominają  mi żadnej Polskiej mowy ani dialektu jaki znam.
Wtem otwierają się wrota.

- EJ DŻEJ CHODŹ TU DO JASNEJ CHOLERY! - recytuje pani ze wzrokiem na granicy świadomości i obłędu.  -  CHOĆ TUTAJ PRZECIEŻ CIĘ WOŁAŁAM.
- przepraszam słucham? - odpowiadam i wpatruje się w nią zaskoczony a oczy mam jak pięć złotych. 
- CHOĆ TU! Nie to nie do pana, NO CHOĆ TU DEBILU To na tego szczura wołam. EJ DŻEJ ILE MOŻNA DO CIEBIE...
- W czym mogę...
- EJ DŻEJ NIE WŁAŹ TAM, o Jezu. CHwila.... - pani wybiega z pola widzenia i leci za "ej dżejem" gdzieś wgłąb sklepu.
- No więc? - ponawiam poirytowany i spoglądam na klientkę. Pani jednak ma oczy wszędzie i zachowuje się jakby dostałą oczopląsu i świądu afrykańskiego jednocześnie.
- Tak tak... eeeee no rower przyprowadziłam na serwis. I ten noooo eeeee tu te takie o te trzeba ten. EEEEJJJJDŻŻŻŻŻEEEEJJJJ!!!!! ZOSTAW!!!!!! Tu trzeba te rurki przymocować. 
- Pegi mhmm rozumiem - Piszę sobie na kartce co kobieta stara mi się przekazać....
- W tym tym trzeba ten wentyl ustawić. Bo on się wcisnął i ten... GDZIE JESTEŚ?  EJ DŻEJ!!!!! - kobieta bez słowa wybiega ze sklepu, jakby co najmniej sraczki dostała albo przepukliny. Rower stoi drugi własnie zamierza się wywalić, a ja stoję z miną i głową pełną myśli "zaraz zatłukę tego kundla tą gaz rurką co mamy na serwisie".
Pani wraca po schodach zdyszana i niesie psa pod pachą. Puszcza go w sklepie i jakby nigdy nic kontynuuje dalej...
- Chwilkę! Przerywam jej. Najpierw pani weźmie tego psa do auta zabierze i potem będziemy rozmawiać.
- Ale on nie nasika spokojnie. EJ DŻEJ ZOSTAW!!!!!
- Weź pani tego psa bo skończymy rozmowę!
- Dobrze. EJ DŻEJ CHOĆ TU DO CHOLERY BO LATASZ JAK DEBIL!
- Aha i będzie pani łaskawa nie krzyczeć już tak. To ledwo wszedłem a pani robi wrzawę, jakby tu tłum ludzi był.
- Wie pan, bo ja wiozłam dziś dzieci do szkoły i te rowery i.... EJ DŻEJ! Tak tak już go... ZOSTAAAAWWW!

Przyjąłem rower, ejdżej do końca psyho-dialogu nie dał się ze sklepu wygonić, nie dał się pani złapać. Zjadał jakieś śmieci, zjadał jakieś papierki. Może przeżyje:P Ja dialog przeżyłem...

Dzień doprowadziłem do końca i udało się nawet zacny dystans całkowity z tego dzionka wykręcić. W sumie z dystansem Przedpracowym i popracowym wyszło 64 kilometry. Ostatni odcinek, rzecz jasna po ciemku. Jazda w ciemności po mieście to troszkę jak totolotek. Zawsze "zakładasz, że ten pan z bocznej widzi cię".




Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (3)

Dlatego wolę koty :)

Bitels 04:57 wtorek, 6 października 2015

Myślę, że psy jeszcze są ok. Gorzej z właścicielkami :)

Trollking 20:13 poniedziałek, 5 października 2015

To już chyba drugi pies u Ciebie w sklepie - napisz na drzwiach Klientów z pasami mówimy stanowczo NIE ! :)

Katana1978 19:46 poniedziałek, 5 października 2015
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa gowdu

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]