Rowerem do Mordoru - ironicznie | Księgowy

Rowerem do Mordoru - ironicznie || 35.00km

Sobota, 7 listopada 2015 · Komcie(0)
Kategoria Do pracy!
Dzień rozpoczynam z niedoczasem. 8:30 to czas na wstawanie nie do końca odpowiedni, zwłaszcza jak macie na 10 do roboty. No nie ważne, niemniej mi się udało. Dodatkowo żona jeszcze mnie tego pięknego deszczowego dnia do mordoru wysłała po chleb. 
Mordor? - Nie nie Domaniewska. To legionowskie Targowisko. Ostatnio coraz więcej podobieństw tam zauważam....
No sami zobaczcie. Gdzie nie spojrzeć wszędzie same orki i do tego z rydwanikami. Armia i ten sam chaos co w firmie. Pełno ich i kłębią się jak te nieprzeliczone armie orków w poziemiach! Sa podobnie pomarszczeni i w sumie zapach też by się zgadzał. 
Udało mi się już dotrzeć na miejsce, mijam dwie wierze i nagle przede mną staje Gandalf z kartoflami - Wielki facet dziwnie ubrany z długą siwą brodą!
- YOU SHALL NOT PASS!
- Słucham?
- Gdzie pan z tym rowerem ku#wa? Pan uważa na moje skrzynki z pomidorami

Po takim przywitaniu, nie pozostaje mi nic jak tylko bitwa pięciu armi. 
Udaje mi się jednak dostać do osady z chlebem. Piekarnia wystawia się i świeży chleb mają przepyszny. Oczywiście przede mną w kolejce kilku hobbitów w beretach. Staje więc grzecznie i czekam. 

Po wygraniu walki w mordorze, udaje się do pracy. Na mieście lekko mnie przyblokowuje ruch więć, wypadam z 8impeten prosto do Zegrza, pomijając tego dnia Wieliszew. Pogoda mnie nie rozpieszcza i odkąd żegnam miasta nagęściej zaludnione, odtąd pojawia się deszcz. W sumie deszcz to nie jest. To mżawka, pokapawka, jakieś takie fiu bździu.

Jadę i jadę a to tak wizi i mnie rosi... rosi i rosi...
Zaroszony dojeżdżam do pracy. 


Wczoraj pod koniec dnia pan wpadł z rowerem syna, bo synowi spadł łańcuch i mu się tak zaklinował miedzy wolno-biegiem i kołem, że musiałem się namęczyć aby wyjąć. Przy okazji w rowerze wymieniłem tylną oponę i regulowałem przerzutkę tył

- po rower przyszliśmy z synem
- rowerek zrobiony
- przerzutka chodzi?
- tak chodzi....
- pan pokaże ja sprawdzę
- proszzzz...
- no chodzi, a nie będzie spadać łańcuch?
- nie będzie. Pod warunkiem, że pana syn nie będzie wywracał się na rowerze na hak i sam nie będzie grzebał w przerzutce.
- jak to?
- ktoś musiał modzić w przerzutce, bo była totalnie rozregulowana
- co pan powie?
- no nie wiem czy to pan czy syn, ale wszystkie śrubki były rozkręcone jak popadło. 
- no ale ja naregulowałem trochę sam... ja już doszedłem o co w tyjm chodzi.
- jeszcze długa droga przed panem
- co pan, to proste jak drut, mamy 3 śrubki i tyle. Nawet dziecko to potrafi
-  aha...
- a to koło to nie wsadził pan krzywo?
- słucham?
- nop krzywo jest
- tak było
- nie wydaje mi się.
- proszę zakręcić kołem, nic nie obciera
- ... nie no krzywo jest. Pan to poprawi
- nie mam jak, bo jest prosto.
- daj pan miarkę
[mierzy koło, mierzy odległośći koło rama]
- zero cztery centymetra różnicy
- pan serio teraz?
- no tak... powinno być tak samo...
- prościej nie będzie. Tak skonstruowana rama. Klocki i hamulce ustawione symetrycznie, widocznie tak musi być.
- mhmm.
- dopsz.... to płacimy - pan płaci ale nadal nie do końca przekonany, czy wszystko jest idealnie



Zakup dętki wersja hard....
- dzień dobry. 
- dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- dętkę potrzebuje 17cm 32cm i 40cm - pan czyta z ręki - dosłownie zapisał sobie długopisem czerwonym na ręce jakieś pomiary.
- a co to za rozmiary?
- no koła...
- jak to? a który wymiar?
- no nie wie pan ile koło ma średnicy?
- proszę mi wybaczyć, ale nie wiem. Dętki kupuje się na wymiar podany przez producenta, dla kół to najczęściej cale...
- jakie cale panie w centymetrach panu przecież podaje! To pan sobie przelicz na te cale... nie mam w domu linijki na cale.
- no ja wiem, ale to mi nic nie mówi.
- daj pan miarkę! - pan jest zniecierpliwiony - podchodzi do roweru i mierzy. Najpierw mierzy z oponą, potem samą obręcz, a potem tylko okrąg wewnątrz koła do granicy nypli... Potem do drugiego idzie... znów mierzy, i pionowo, i poziomo, i tak, i siak...
- i co pan wymierzył? - pytam rozbawiony bo pan wyraźnie zagubiony....
- cholera, jak ja to mierzyłem?
- nie wiem...
- no ale nie ma pan takich dętek jakie podałem? 17cm? Jaka to dętka?
- bo ja wiem? 12 cali?
- pokaż pan tę dętke.
podaje panu dętkę, wyjmuję z pudełka a pan rozkłada na blacie stołu i mierzy. Uśmiecham się i operty na ręce przyglądam wymiarom...
- to chyba większa musi być. Pan da jeden rozmiar większą...
- 14cali?
- nie no 13 cali
- nie mam 13 cali.
- matko no panie dętki mam kupić do rowerów... a pan coś wydziwiasz!
- żaden z tych wymiarów nei pasuje. Proponuje wziąć 12, 20 cali i 26 cali.... to jakoś tak najbardziej zbliżone do tego co pan tam nawymierzał....

Dętki zakupione... nie wiem czy dobre, nie pytałem już o rodzaj wentyla jaki pan by chciał, bo mnie już przepona bolała, a facet troszkę mało dystansu do siebie miał. 





Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iataz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]