Triduum Cykliczne - Zamknięcie || 44.00km
To właśnie jest to o czym od dawna myślałem, że jak tak to każdy na rower, a jak co do czego to nikogo. Mam nadzieje, że zarówno moja jak i innych motywacja będzie trwała. Bo w tym roku, jako że żona ma przerwę, poszukuje osób do jazdy WSPÓLNEJ. Niestety praktyka pokazuje, że właśnie im bardzie kogoś szukasz, tym mniej osób się zgłasza. Może po prostu dziś nie wyszło, może... obym się mylił.
Pamiętajcie - I will be wathing YOU!
A było to tak. Do Wawy docieram SKM. Oczywiście jestem za wcześnie na peronie, więc marznę, na zapas. Co będe się cyrkolił - pomarznę sobie to potem wam pokaże;) Tak sobie układma wgłowie plan zagłady, ale morale mi spada z każdą sekunda. Najpeirw nos, potem lewa stopa, potem udo, i drugie udo i druga stopa... LUDZIE - Heloł! Gdzie jest kufa ten trejn!
No i chodzę i tupie i zginam i prostuje nogę... ludzie patrzą na mnie jak na imbecyla. Mijam na peronie kobietę (to było chyba druga okrężnica peronowa piesza), a ona patrzy na mnie i już nieomal widzę, jej dymek nad głową.
- co za palant/idiota/ciul/wałach zimno na rowerze? I tylko chodzi i tupie i się giba...
Dobrze, że mojego dymku nie widziała;) Też był siarczysty jako ten mróz.
Swoją drogą, takie info dla was, gdybyście, kiedyś chcieli kogoś "zlustrować wzrokiem" - na litość Pana Boga i Wszystkich Dziewic - róbcie to mniej teatralnie - PLIISS. Bo tamta to tak na mnie spojrzała, jakbym jej matkę w wigilie obraził!
No i wtem na ten perun wjechał pociąg! Już w me płuca nadzieja, już w mych oczach radość i co? To nie był mój pociąg!
Wymarzłem się dość sążniście, zanim moje SKM wpadło na dzielnie.
Na Centralnej wita mnie tłum. Ludzie chyba na jakieś ferie lecą, czy cuś? A może wracają z świątecznego obżarstwa. W końcu, jak ktoś dobrze sobie dni wolnych na święta nazbierał u szefa to miał kawał wolnego.
Wypełzam na powierzchnie przy Złotych tarasach. Kierunek Świętokrzyska i mój pierwszy raz na ścieżce rowerowej owej tam umieszczonej. Jechałem w Kierunku wschodnim i te rowerowe pasy to całkiem udane są. Nie wiem jak w drugą stronę, ale całkiem spoko sie jechało. Nareszcie auta mają sobie, a rowery sobie.
Nie zmienia faktu, że mimo, że ścieżka czerwona, to nie grzała wcale. Wrażenie miałem, że w Stolicy mrozi bardziej. Nie wiem na ile to była prawda, ale przeciągi to oni tam mają... Na przecięciu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej stałem na czerwonym - Nie ostatnim tego dnia - myślałem, że mi łeb urwie. Odczuwalna postojowa była coś około - 22 chyba.
Na Starówce tłumy, chodzą jakieś Ruskie wycieczkami. Czują się prawie jak u siebie. U nich też pewnie teraz pizga złem. Chodzą więc, i zwiedzają. A przewodniczka w takiej czapie, jakby z Kaukazu wróciła.
Kręce i kręce po tej starówce, bo stanie nie wchodzi w gre. Policja mnie lustruje wzrokiem, i obawiam się o mandat, bo nie wiem czy tu można rowerem jeźzić. Dawno mnie w wielkim mieście nie było. Skąd mnie wiedzieć? Wykręciłem chyba z 10 okrążeń wokół tej choinki i kolumienki i nic. No to co czas jechać. Wymiękli! Nawet na 10km nie wyszli! A potem ni stąd ni z owąd pojawią się wpisy, że jednak pykli kilka ka em ków nocką wieczoreczkiem.
Ja was jeszcze znajdę! JA WAS ZNAM!
Pod wiatr i pod słońce, odcinek do Metra był ostry - nie powiem - bolało i piekło. Nie wiele widziałem, bo z nad kurtki wystawał tylko kawałeczek mojego aparatu wizyjnego. A ten ludzie łażą przez te ulice, jak święte krowy. Myślą, że rower to stanie w miejscu!
Metrem atakuje Kabaty i hej powrotnik! Tak - mała inaurgacja powrotnika! Z Kabat do Legionowa z postojem na KAŻDE CZERWONE #nienawidzęczerwonego. CO się rozpędzałem, już miałem rytm, to mnie światła blokowały. Aż do centrum stawałem na światłach chyba z 5 razy... Gdzie się dało!!!
Tak mi się leciało i marzło, że zapomniałem o foto. Jak się ma pod nogą 26-27km/h a za plecami -15 w doładowaniu, to się nie myśli o fotkach. Dopiero w okolicach znanego mi już Placu Trzech Krzyży zwalniam. Potem Znów Krakowskie Przedmieście i znów bazar i znów wycieczki. Przez pałacem prezydenckim pełno policji spaceruje.
Śmigam sobie po starówce i lekko się zakręciłem. Kilka razy wracam bo zamiast zjazdu są schody. Wreszcie odnaljduje zjazd w dół. Ze skarpy zjeżdżam po najgorszym bruku chyba. Kamienie jak telewizory!!! No Raris Rubiax normalnie!
Od Ścieżki wzdłóż Wisłostrady wpadam w pęd nadświetlny! Wraca 26km/h za to stopy umierają. Odliczam kilometry do KFC. Miałem w planie postój na cherbatkę (jeden tam gdzieś był chyba na Imielinie chyba), ale nie decyduje się. Dojadę o własnych siłach.
Jadę w kierunku tej elektrociepłowni. Po tej stronie słońce, po drugiej zaś, świat spowity w chmurach od oparów kominowych. Normlanie jakbym był w dwa różne dni w tej stolicy.
KFC - Zamawiam zawijasa, kolbę, a herbatę muszę lać sobie z termosu bo im się ekspres popsuł. Pani proponuje mi colę z lodem - KPISZ? Podgrzany do temperatury pokojowej upajam się ciepełkiem. Niestety słońce ucieka, a do domu już blisko. Wsiadam na rower i cisnę do domu.
44km się uzbierały - pierwszy powrotnik w tym roku zaliczony a świąteczne i Sylwestrowe Triduum Mroźne zakończone.
W sumie uzbierały się trzy dni w mrozie...Jutro zaplanowana przerwa na regenerację;)
Pozdrawiam Ciepłe Kluchy w Bikestatsa;)
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew