Cytaty i ciąg dalszy rozważań || 15.00km
Jak wam źle zawsze można przerzucić się na inne sporty. W sumie to szkoda mi rodzin niektórych rowerzystów którzy w swojej paranoicznej pogoni za dystansem i wycieczkami nie mogą wysiedzieć w domu. Oczywiście to do nikogo personalnie. Tak ogólnie o zjawisku sobie brzdąkam.
Odniosę do postu gościa pod moim poprzednim wpisem.
W pewnym sensie masz rację. Jest to swego rodzaju pogoń za dystansem i wycieczkami, ale to pewnie ma to samo podłoże co pogoń za karierą. Jedni porzucają rodzinę dla bycia korpo prezesem, inni jeżdżą na rowerze. Swoją drogą, ciekawe jak w twoim mniemaniu miał by postępować facet "X". Najpierw w młodości wykształcić się, znaleźć pracę, mieć żonę i dzieci i sprzedać się w całości tylko rodzinie, bez własnych pasji, bez miejsca "tylko dla siebie". Zastanawia mnie czy autorem tego cytatu jest zgorzkniała osoba, mająca problemy z relacjami międzyludzkimi, czy zwyczajnie ktoś komu w życiu nie wyszło, nie ma rodziny dzieci. A może wreszcie gość to ktoś, kto dusi się w swojej skorupie bycia ojcem/matką głową rodziny i na wszelkie przejawy szczęścia innych reaguje alergicznie, starając się utwierdzić siebie samego w przekonaniu, że to co robi samo w sobie jest jedyne i słuszne?
Ja gnam za dystansem, bo nie bez powodu nazywają mnie księgowym. Zdecydowanie chcę zdobywać kilometry i mieć ich najwięcej jak się da. Jestem na nie pazerny, jak moher na promocje! Tylko poza moją pazernością, ja jestem jeszcze wybredny. Ja sobie muszę te kilometry takie najładniejsze ze stertki wybierać, w fajnej aurze, w dobrym towarzystwie z fajną trasą.
Teraz gdy pogoda za oknem byle jaka trudniej o dobre dojrzałe i lśniące ka em ki:D Teraz jak narkomani, podnosimy ubabraną w błocie dawkę narkotyku i aplikujemy ją sobie beznamiętnie, byle tylko poczuć jakąkolwiek ulgę.
Co do samej jazdy numer dwa - bo w końcu poza filozofią życiową nie wpadnie tu ani jedno zdanie o jeździe rowerem - udało mi się załapać na jazdę w śnieżycy. Wyszedłem z bramy i sypnęło. Musiałem stanąć i się przebrać. Miałem buty jesienno/wiosenne kilka warstw również raczej lekkich. W efekcie powrót był równie przyjemny co chodzenie na boso po gównie;) Zanim dojechałem do domu, odwiedziłem ojców i odebrałem przesyłkę - tzw słoik. W sumie należałoby mówić pudełeczko plastikowe, ale słoik lepiej się przyjął.
W Legionowie już nie padało, ale do domu i tak dowiozłem mokre buty.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew
Komentarze (12)
Gościu - Ty jestes jakiś nienormalny chyba.
emonika 13:14 poniedziałek, 8 lutego 2016
O, Gościu, to ja mam pytanie: co kieruje ludźmi, którzy wstydzą się zidentyfikować w internecie i walą z anonima zamiast podpisać się pod swoimi poglądami? To jakieś schorzenie czy tylko cecha charakteru? Nieśmiałość, brak odwagi? Jak to nazwać?
Hipek 07:38 poniedziałek, 8 lutego 2016
"To nie jest tak, że ja tu wrzucam jakieś własne smęty - sęk w tym, że ktoś zainicjował temat, przeczytał go inny rowerzysta, nabijacz kilometrów i psychol z wykształcenia i zawodu i ciekawy jest waszych reakcji."
Jasne. Gość zbiera materiał do publikacji.
oelka 22:20 sobota, 6 lutego 2016
...
Wszczepianie dziecku od małego miłości do roweru i gór np przez targanie wszędzie dziecka w nosidełku lub foteliku rowerowym ma ten minus że wg badań (mogę podrzucić kiedyś literaturę) dzieciaki się często zniechęcają i ich reakcja jest wprost proporcjonalnie odwrotna od naszych wysiłków. Oczywiście spory procent dzieci uda się w ten sposób zaprogramować (dzieci aktorów idą w ślady rodzica, dziecko profesora interesuje się nauką, dziecko dyrektora banku pójdzie na ekonomię, dziecko sportowca zostanie sportowcem), ale jak niewielu z nich uda się odnieść sukces w tej dziedzinie? To tyle w kontekście potomstwa, a zostają jeszcze relacje z innymi ludźmi itp.
To nie jest tak, że ja tu wrzucam jakieś własne smęty - sęk w tym, że ktoś zainicjował temat, przeczytał go inny rowerzysta, nabijacz kilometrów i psychol z wykształcenia i zawodu i ciekawy jest waszych reakcji.
cd 17:47 sobota, 6 lutego 2016
Mylisz się Księgowy.
Też jeżdżę. Robię kilkanaście setek rocznie, jakieś dwusetki, mój rekord dobowy to jak na razie 460km, ale do poprawienia. Przebiegi roczne od 2,5tys km do 10tys niemalże na przemian, ale odchodzę od tego. Myślę, że od tego sezonu przebiegi będą oscylowały w granicach 2-3 tys km bez wypraw wielodniowych.
"Czym różni się zabieranie dziecka na serię mazowi od jeżdżenia z nim co weekend na wycieczki do hula kula?"
Tym, że w hula kula dziecko ma co robić, jeśli zabierze się je tam z grupką rówieśników. Ale ja miałem na myśli młodsze dzieci - tu zdecydowanie lepiej wychodzi plac zabaw, Kolorado, itp Nawet może być wycieczka rowerowa.
Widzicie - jesteście jeszcze w dużej mierze młodzi. Część z nas pozostanie młoda do starości. Ja zauważyłem, że jednak warto się czasem lekko zestarzeć żeby spojrzeć na pewne sytuacje z innej perspektywy.
Dajmy na to moją ostatnią wyprawę. 2 tyg, 3 rodziny i małe dzieci na holu lub w tandemie.
Dziennie przebiegi 20-35 km, czasem 50. Biwaki, zabawa. Wszystko ok. Dzieciaki świetnie się bawiły...
ale pewnie wolały by więcej czasu spędzić z rodzicami podczas biwaków. Średnio wygląda sytuacja kiedy tatusiowie z parciem na dystans po wycieczce rodzinnej muszą dokręcić jeszcze po 50km żeby ni było wstydu wpisując wycieczkę w bs i podwyższyć sobie średnią na Stravie.
Dla kogo jest taki wyjazd? Dla dziecka? No chyba średnio. Dla rodzica? Też chyba nie bo kolarze-amatorzy z parciem na ściankę się męczą i chyba nie potrafią cieszyć już krótkimi przejazdami.
Taka refleksja... Przykładów może być więcej. Ile razy słyszałem od znajomych z klubu jak byli na wyprawach z partnerką/partnerem i jedna osoba jechała na około lub wyrywała 10km do przodu "robiąc trening" podczas gdy druga miała kryzys za kryzysem. Niby na koniec spotykali się na wieczorne zwiedzanie, biwakowanie etc ale mocno średnie są takie zachowania.
Skąd to się bierze?
...
Gość 17:47 sobota, 6 lutego 2016
Ja tam podchodzę do tego jakoś zdrowo - Nie wiem co będę robił ze swoim potomkiem, ale chcę aby był aktywny i nie siedział przed kompem.
Zawsze znajdzie się grupa osób, która powie: "boże z takim małym dzieckiem w zimę na rower wyszedł - zwyrodnialec nie ojciec. Biedne dzieciunio zmarznie (zimy jakie są każdy widzi)
Nie da się żyć, tak aby to podobało się innym. Tak jak nie każdy lubi te same wartości piękna, to i nie każdy zrozumie te same aspekty życia.
Jedni uważają, że Picasso był mistrzem a inni nie kumają, czemu za takie bazgroły się nim zachwycają:D
Kiedy kończy się wycieczka z rodziną, a kiedy zaczyna pogoń za kilometrami? Czy jak wybiorę warian 10km to już pogoń?
A jak zabiorę rodzinę aby kibicowała mi kiedyś na Maratonie Podróżnika, to skandal czy jeszcze nie? Czym różni się zabieranie dziecka na serię mazowi od jeżdżenia z nim co weekend na wycieczki do hula kula? Dlaczego to jest dobre, a tamto złe? DLaczego jedzenie MC donalda jest mniej skandaliczne a wycieczka z rodziną 20km to już ryzykowna gra i pogoń za sławą i kilometrami:D
Ciekawi mnie podejście gościa, nie traktuje go jakoś tak złośliwie - po prostu pokazał inny punkt widzenia nas samych przez osoby, nie mające nic wspólnego z rowerówką. To coś jak te filmiki w sieci:
"Co inni myślą, że robię"
"Co ja uważam że robię"
" Co ja naprawdę robię"
Chyba nie ma lekarstwa na to co napisał gość. Po prostu każdy z nas jest inny. Czy nikt z was patrząc, jak ktoś zachwyca się swoim nowym nabytkiem (np autem, rowerem, grą komputerową) nie myśli w duchu "boże ale masakra, totalne bezguście?, albo co on w tym widzi?".
Jedni są sero dodatni inni wyraźnie ujemni:D
Ksiegowy 07:51 sobota, 6 lutego 2016
"Jak się ma więcej niż 25 lat to czas powoli żegnać się z hedonizmem i pogodzić z tym, że trzeba coś od siebie dać."
Chcesz coś od siebie dawać, to dawaj. Ale odczep się od innych, bo to co kto robi ze swoim życiem, to jest jego sprawa. Jeśli ktoś nie chce nic dać i pozostać hedonistą do końca życia, to tylko i wyłącznie jego sprawa.
Hipek 18:40 piątek, 5 lutego 2016
"Widać, jak ludzie dostają szajby..."
Dla jednych to marnowanie czasu dla innych inwestycja w zdrowie. Jeden uprawia sport drugi/-a leży na tapczanie, ma duży brzuch, żylaki i wysoki cholesterol. I ma do tego prawo. :) Wiadomo, że są czasami skutki uboczne (np. ból kolan), ale w ogólnym rozrachunku i tak jest to korzystne.
jarbla 18:01 piątek, 5 lutego 2016
Bardzo dobrze ujął temat Hipek w poprzednim wpisie. A to czy ktoś goni kilometry, to jego prywatna sprawa. skoro ma na to ochotę i czas, to niech jeździ ile chce. Lepsze to niż klepanie w klawę godzinami.
Bitels 17:55 piątek, 5 lutego 2016
Czas to dobry nauczyciel.
Czytelniczka 15:44 piątek, 5 lutego 2016
Za dużo Panie Księgowy Pan myśli.
W życiu nie chodzi tylko o to żeby było przyjemnie. Hedonizm, piękna sprawa, ale do pewnego wieku. Jak się ma więcej niż 25 lat to czas powoli żegnać się z hedonizmem i pogodzić z tym, że trzeba coś od siebie dać.
Bikestats (ale też fora internetowe, głównie rowerowe: podróżoworowerowe, szosowe), jest pod tym względem bardzo wdzięcznym polem do badań socjologicznych. Widać, jak ludzie dostają szajby na punkcie pogoni za króliczkiem, jak ze sobą konkurują i nabijają puste kilometry (swego czasu Łukasz jeździł po parkingu w Arkadi: żeby mieć więcej km a pogoda była paskudna i padało.. więc robił pętle po podziemnym parkingu). Ileż to razy ludzie po wycieczce z kumplami muszą jeszcze zrobić pętelkę ,żeby dobić do 200 czy 100km? Tożto jest zwyczajne marnowanie czasu, którego jako przyszłe matki, ojcowie, żony, mężowie i kochanki i dziadkowie dużo mieć nie będziemy.
Czy narodziny nowego pokolenia przyjmiemy z bólem zęba bo trzeba będzie ograniczyć ilość czasu spędzanego na rowerze? Czy będziemy wozić ze sobą swoje kilkumiesięczne dzieci po całej Polsce żeby tylko zaliczyć pełną serię Mazovii lub Golonki? Czy będziemy chodzić z 0,5 rocznym dzieckiem w nosidełku po górach bo nas będą nogi świeżbić a dziecko będzie dla nas kulą u nogi?
To jest seria pytań która pojawia się w głowach wielu ludzi związanych z pewnymi środowiskami. Część z osób tutaj aktywnie nabijających km samonakręca się bo inni nam śrubują wyniki, gonimy za dystansami. Dopóki żaden człowiek nie padnie tu na zawał po zrobieniu 200km wszystko jest zabawą. Ale ta zabawa uzależnia i trzeba samemu umieć wyznaczyć sobie granice.
Nic tu nie jest napisane personalnie i bez przyczyny. Wywołałeś temat i dostałeś odpowiedź. Że Ci się nie spodobała to poleciałeś z psychoanalizą. Każdy ma swój własny mechanizm obronny ;)
Zdrowia.
Gość 13:59 piątek, 5 lutego 2016
"Zastanawia mnie czy autorem tego cytatu jest zgorzkniała osoba, mająca problemy z relacjami międzyludzkimi, czy zwyczajnie ktoś komu w życiu nie wyszło, nie ma rodziny dzieci. A może wreszcie gość to ktoś, kto dusi się w swojej skorupie bycia ojcem/matką głową rodziny i na wszelkie przejawy szczęścia innych reaguje alergicznie, starając się utwierdzić siebie samego w przekonaniu, że to co robi samo w sobie jest jedyne i słuszne?"
Darmowa psychoanaliza?
A może to zupełnie zdrowy człowiek, który chciał być złośliwy?
Hipek 10:16 piątek, 5 lutego 2016
Ksiegowy
Jabłonna
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.
Dystans całkowity | 117509.58 km |
Dystans w terenie
| 8905.77 km (7.58%) |
Czas w ruchu
|
120d 01h 58m |
Prędkość średnia: | 17.18 km/h |
Baton statystyk
|
|
Profil | Profil bikera |
Więcej statystyk | Statystyki rowerowe |
Wykres roczny