Profanacja asfaltu zamyka moje kilkudniowe jeżdżenie. Jutro ma lać, więc odpuszczam rowerek na jeden dzień. Ostatnia przygoda z terenem jakoś szybko przyszła i szybko poszła, a teraz jakby ten wirus zalęgł się na dłużej. Spodobało mi się to i planuje już kilka większych tras terenowych. Po znanych i mniej znanych okolicach. Może uda się uciułać ładny dystans jak OLO. choć nie wiem jak on zrobił te 145 km w 80% terenem... Ja nawet nie wiem gdzie miałbym jechać, aby tak długi odcinek terenu znaleźć;)
Dzień upływa pod znakiem kryzysu tygodnia. Dwa rowery udało się sprzedać, no i rozwaliłem sobie paluszek o zębatkę. Walczył dahon ze mną jak mu robiłem serwis. Wygrałem walkę, choć palec boli. Straty muszą być... nie ma innej opcji.
Majówka za pasem, a u mnie zapowiada się domatorsko. Nic urywającego dupson... życzę wam soczystych wyjazdów i setek kilometrów. Ja chyba już pogodziłem się z tym rokiem, że to będzie rowerowy rok emerycki, bez spełniania zachcianek i robienia szalonych rzeczy...
Może jak kulek już będzie na świecie to coś więcej zacznę znów jeździć. Teraz czuwam... opiekuje... pilnuje;)
Jeszcze się doczekamy kiedyś bloga użytkownika Księgowy2junior oraz wpisu: "pyknąłem dziś na szosce trzy stówy, chciałem namówić starego, ale mówił, że woli po lesie, na spokojnie, na grzyby. Eh, nie kumam zgredów". Zobaczysz :)
Znacie mnie z bikeloga jako Księgowy, ale tak naprawdę nazywam się Adam. Jestem grzesznikiem i grzeszę "cyklicznie" od 2007 roku. Nigdy nie wygrałem, żadnego maratonu, ani nie zdobylem podium w niczym co mogłoby sie kwalifikować, choćby do medialnego szumu ale mam kilka rzeczy, które uważam za swoje małe "zwycięstwa"
Moje skromne osiągnięcia.
Najwięcej kilometrów po górach: 300km i 4000m przewyższeń w 24h.
Najwięcej km z sakwami: 255km w 24h 2007r. Szwecja
Najwięcej km w 24h: 503km czerwiec 2014
Najwięcej km "na raz": 528km w 25h25minuth 2014 r.
Najniższa temperatura w jakiej jechałem: -22stopnie
Najwięcej km w silnym mrozie: 100km przy -18stopniach
Łączny przebieg od 2007 - 101 tysięcy kilometrów.