Awanturnik... || 55.78km
To budujące, bo bycie rodzicem, pełne jest dziwnych zwrotów akcji, potrzeba poświęcania czasu dziecku... czy jak się ono pojawi, nadal będę umiał pogodzić te dwa światy? A może połączę je w jeden i wspólnie z nowym członkiem rodziny wyruszę na podbój okolic? Tak udaje się wielu z was!
Dojazd do pracy z poranną wizytą na targowisku i "mikro-dokrętką" przez Wieliszew i Wodociągi.
Ranek mimo, że słoneczny to pieruńsko wietrzny... łeb urywało.
Sobota Handlowa i cokolwiek dziwna. Dla miłośników dialogu przytoczę pewną rozmowę. Pan przyprowadził rower na serwis, standardowo zaczyna pytaniem:
- rower mam na serwis, wprowadzić go tu?
- a gdzie pan ma ten rower?
- no w bagażniku...
[cisza - milczę specjalnie i patrzę na pana udając spokój i zero emocji]
- no to co eee wprowadzę go tu ok?
- dobrze - uśmiecham się, bo pytania, czy rower z bagażnika wyjmować strasznie mnie zawsze rozbawia.
To jak pytanie: "chce wejść do środka mam otworzyć drzwi?" Ciśnie się nam wtedy na usta odpowiedź - "nie k%wa teleportuj się"
Niezmiennie bawię się reakcjami ludzi którzy tak pytają.
Wróćmy jednak do sytuacji pracowych. Tego dnia inny pan odwiedził nas także ze swoim rowerem. Ten drugi pan faktycznie rower miał "na serwis".
Jednoślad miał pęknięty hak, urwaną przerzutkę i pogięty łańcuch.
- ho ho. To się porobiło...-mówię do pana z uśmiechem i kucam koło roweru, by przyjrzeć się uszkodzeniom. Przerzutka to sram X4, łańcuch jakiś 9-tkowy (czyli nie najtańszy), a rower, dość dobrej marki. - No to mamy do wymiany przerzutkę i łańcuch oraz hak.
- a nie może pan tego tak tylko? Bo to syn od kolegi rower pożyczył, ja nie będę komuś doinwestowywał...
- no uszkodzenia są duże... nie będzie lekko. Nie mam takiej przerzutki, musiałbym zamówić.
- ale niech pan założy to tylko, jakieś używane części mogą być - pan jest lekko zirytowany.
- przerzutka uszkodziła szprychy... - musimy wycentro...
- czy pan po Polsku nie rozumie? - tatuś traci cierpliwość - mówię zrób to pan, tak aby było. Gówniarz nie dbał o rower, i nie będę innemu dzieciakowi doinwestowywał roweru. Syn wziął i rozpadło się po 3m. Zrób to pan tak aby się kupy trzymało!
- Przede wszystkim, dlaczego pan krzyczy? - podnoszę się z kolan i staje na przeciw samca. Spoglądam mu w twarz i przestaje patrzeć na rower. - czy ja na pana głos podnoszę?
- Bo pan by chciał to naprawiać...
- A w jakim celu pan tu przyszedł? Po bułki? Powiedział pan, że ma pan rower na serwis... Chce pan mojej pomocy to mówię panu co jest do zrobienia.
- Ale człowieku, czy do Ciebie nie dociera, że ja nie chce tego naprawiać?! Zmontuj to jako tako i tyle! Mało jasno się wyrażam? - facet zbulwersowany wybucha.
- Czyli co? Sznurkiem mam to panu przywiązać?
- Nie wiem czym pan się na tym znasz! Łaskę pan robi że pan tu pracuje? Przyszedłem po pomoc, a wy kasę zdzierać chcecie, pół roweru wymienić to najłatwiej. Byle kasę zarobić, byle...
- Jeszcze raz proszę pana aby pan nie krzyczał! Bo nie będziemy tak rozmawiać!
- .... wszędzie naciągacze, kasę z człowieka wyciągają... - pan kontynuując swój monolog wyprowadza rower za sklepu i trzaska drzwiami z hukiem, mało szyba nie wyleci.
Wychodzę za nim i tylko mu na odchodne rzucam.
- Troszkę kultury, w domu też pan tak drzwi zamyka?
To była jedna z niewielu sytuacji, która wyprowadziła mnie tak z równowagi, że miałem ochotę zwyzywać kolesia i z hukiem go ze sklepu wyrzucić. Buc i gbur. Syn rower koledze popsuł, a ja mam mu poskładać tak aby nic nie było widać, aby nikt się nie spostrzegł, że cokolwiek było nie tak. Tego dnia tak mnie zagotował facet, że musiałem ochłonąć.
Do domu wracałem więc przez Modlińską i KFC. Kupiłem sobie i żonie po tortilli i kolbie. Terapia szokowa i rowerowa pomogła. WIało tak mocno, że zanim dojechałem do KFC i potem do domu nie czułem już złości.
Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,
Castle Ultra Race ,
Tour De Zalew