Niezbędne minimum - czyli ultra wg Księgowego. | Księgowy

Niezbędne minimum - czyli ultra wg Księgowego. || 0.01km

Sobota, 9 lipca 2016 · Komcie(7)
Kategoria ciekawsze wpisy
Zaczynam wpis bez dystansu, więc zapraszam hejterów na pożywkę.

A tak serio to mam zamiar podyskutować z wami i ze sobą, co jest lepsze, gorsze, bezzasadne w przypadku długiach tras. Jak wypośrodkować ilość bagażów na trasę 30km-100km-300km i... 1000km...? Jaki sprzęt wybrać? Gdzie zaciera się granica oszczędności wagi na korzyść komfortu, a gdzie rozpoczyna się realny zysk z zaoszczędzonych kilogramów? Oczywiście wpis do dyskusji - czekam na wasze doświadczenia w komentarzach!

Rower.
Tu w sumie, nie chciałbym się zanadto rozpisywać, ponieważ badania robione na kolarzach są dostępne w internecie. Wiadomo im lżejszy rower i większa moc to szybsza jazda itp... Skupie się jednak w tym akapicie na innej kwestii, którą pomija wielu z was wybierając na ten przykład: szosę zamiast trekkinga, lub rezygnując z widelca amortyzowanego.
Komfort.
Zalety roweru z amortyzatorem są oczywiste. Czy jednak na wszystkie trasy w cywilizowanych krajach potrzebujemy amortyzatora? Gdy przesiadłem się na sztywny widelec, pomyślałem, że to naprawdę zaskakujące, jak wiele z tego co oferuje szosa, może zamortyzować opona. Rzecz jasna, w mieście i na pseudo ścieżkach, gdzie masa jest krawężników i przeszkód "industrialnych" amortyzator ma większe zastosowanie. I tu pojawia się pierwsze pytanie. Jadąc 300km ultra-maraton ilość centrów miast jakie przejedziemy jest realnie niska, co daje nam zysk z wagi na korzyść komfortu.
Co jednak zrobić, gdy drogi są dziurawe? Gdy przychodzi nam pedałować nocami po drogach Lubelszczyzny czy też brukach Lubuskiego? no właśnie... tu odpowiedź nie jest już tak jednoznaczna.

Na forum ostatnio pojawiła się dyskusja o pożyczeniu szosówki na BBTour. Koleżanka ma trekkinga i chce aby ktoś pożyczył jej szosę na maraton BBT. Moja opinia jest oczywista - bez dobrze wyjeżdżonej maszyny, nie wybrałbym się na ultra maraton 1000km. Tak jak w nowych, nierozchodzonych,  butach nie biega się maratonów tak i niesprawdzonych rozwiązań nie zaleca się testować na takich imprezach! Ci którzy kiedykolwiek zmieniali rower z różnych przyczyn wiedzą, jak wiele czasu potrzeba aby  "zgrać się z rowerem".

Opony.
Rzecz jasna, gdy myślimy o długiej trasie typu maraton szosowy 200-300-400km  itp, mamy w głowie jazdę na oponach gładkich - czyli raczej slicki. Po co dokładać sobie opór w postacie bieżnika górskiego czy terenowego.
Jeżdżąc na szosie, doceniałem dynamikę z jakimi poruszałem się na oponach 23 i 25c... takie ogumienie to istna bajka na asfalt. Noga mniej się męczy, a prędkości wchodzą po 30km/h bez specjalnego "zmuszania się". Czy jednak warto rezygnować z szerokich opon na korzyść wąskich, by osiągnąć lepsze prędkości? Otóż... tak - i powie wam to każdy kto przesiadł się z opony 1,95 (nawet slicka) na oponę 1,5 cala czy 1,25 cala. Kwestia opon, to zależność ich styczności z asfaltem, a co za tym idzie również komfortu wspomnianego w poprzednim akapicie.

Do tego dochodzi kolejny czynnik - ciśnienie. Wielu rowerzystów obserwowanych na ulicach - i zastrzegam, że nie chodzi tu o ultramaratończyków - stosuje za niskie ciśnienie w kołach. Jaka jest moja obserwacja? Co drugi rowerzysta na serwis przyjeżdża z za niskim ciśnieniem. Pal licho jeśli jedzie blisko, ale gdy mamy opony na długą trasę i mamy za mało napompowane koła, to tracimy sporo energii w pchanie flaka...
Opony bardzo cienkie szosowe wymagają wysokiego ciśnienia, to zaleta ich konstrukcji, ale utrudnienie dla rowerzystów. Mało bowiem z was wie, że opona wysokociśnieniowa - szosowa wymaga dopompowywania i kontrolowania ciśnienia. Jeśli z górskiej opony zejdzie 0,5 atm to poczujecie to być może, ale nie tak bardzo, gdy z szosowej zejdzie 0,5 atm. Wąska opona totalnie inaczej zachowuje się gdy ma 7 atm, a diametralnie inaczej, gdy ma 5-6 atm...
Wniosek? Stosowanie opon szosowych, wymaga dobrej pompki do pompowania ich do ciśnień jakie im odpowiadają. Uprzedzam pytanie - Kompresor jedynie do 5-6 atmosfer napompuje wam koła. Chyba, że jakiś super mada-faka. Te na stacjach nie potrzebują pompować więcej bo auta mają 2,2 atm ciśnienie . Po co więc maszyny co pompują do 7?
Pamiętajmy także o kwestii ciśnienia adekwatnego do naszego bagażu i wagi!

Wniosek? Koła szosowe cienkie, to nowa pompka, oraz nowa pompka podręczna. Konia z rzędem temu, kto szosowe koło nadmucha pompką tego typu:


Ok dojechać się da, ale w razie awarii? Pompka tego typu nada się za to super do roweru trekkingowego i górskiego. Zajmuje mało miejsca i nie jest droga. Montuje się ją na ramę i posiada wiele zalet - jest tania i dobra... ale nie do szosowych ciśnień!


Dużo - Mało - Wcale?
Dochodzimy do meritum. Mamy już rower. Mamy już opony i pompkę... teraz dylemat. Co zabrać? Znowu wszystko zależy do jakiej trasy się szykujemy. To niejako jak przygotowanie do wyprawy z sakwami, ale w innej skali. Musimy odpowiedzieć sobie na kilka pytań.
Czy trasa będzie w regionach miejskich z dostępnością sklepów, czy planujemy dużo postojów i przede wszystkim jak zorganizowana będzie trasa. Czy to maraton z punktami żywieniowymi, czy samowystarczalne wyzwanie jakie sami sobie zorganizowaliśmy.

Ubrania.
Na trasy całodobowe na pewno trudniej jest się ubrać. Jazda nocą, jest termicznie bardzo różna od jazdy dziennej, więc dodatkowa warstwa ubrań będzie potrzebna. Przy trasach tylko dziennych - warto mieć w odwecie jakąś wiatrówkę i cienka bluzkę na chłodny wieczór, ale nie ma co przesadzać z ciuchami.

Jak rozwiązać kwestię jazdy całodobowej? Co zabrać? Moim złotym środkiem na te pytanie jest: Wszystko! Wiem, że zabieram zawsze za wiele, ale wolę mieć komplet jednej koszulki więcej niż trząść się nad ranem w chłodnych mgłach. Sprawa się komplikuje gdy zaplanujemy spanie nocą. Ja w ciągu maratonu 24h nie sypiam. Jakoś udaje mi sie przetrzymać kryzys i dojechać do mety bez snu, co jeśli jednak mamy maraton trwający 2-3 dni? Ten temat jeszcze się tu pojawi!

Szybki Pit-Stop.
Tu generalnie pojęcie jest rozległe. Bo w tym stwierdzeniu można omówić zarówno zestaw naprawczy, jak i zapasy jedzenia. Minimalizacja czasu na postojach czy to na jedzenie, czy w razie awarii to podstawa na takich trasach. Pamiętać należy, że gdy chcemy dobrze pojechać trasę, to jak najmniej czasu spędzić musimy na czynności postojowe.
 
Dętka czy łatki?
Jeśli kiedykolwiek miałeś/miałaś do czynienia z łatkami to zalecam łatki. Zajmują mało miejsca i są lekkie. Gdy jednak pierwszy raz kupiliście zestaw do łatania, sprawdźcie sobie "na sucho" na starej dętce, czy to wam wychodzi. Po całym dniu jazdy siedząc na krawężniku umordowani upałem, możecie szybko tracić cierpliwość do łatek. Dętka to szybki i sprawdzony sposób na usunięcie defektu. (nie będę się rozpisywał nt zmiany dętki)
Ja wyznaje zasadę, że dętka + łatki.
* Mała gwiazdka. Znów ukłon w kierunku szosówek. Mi osobiście jeszcze nigdy nie udało się załatać dętki szosowej 23 czy 25c. Duże ciśnienie, mała dętka, duże łatki (głównie produkowane do górali) itp. Uważałbym z łatkami i klejeniem szosowych dętek. Możecie sobie zafundować dodatkowy postój...
** Druga mała gwiazdka - pamiętajcie o łyżkach do opon. Zdejmowanie, zwłaszcza szosowych opon, i ich zakładanie gołymi rękami może okazać się... cokolwiek awykonalne.  Sprawdźcie czy łyżki jakie posiadacie, nie połamią się pod naporem "opornej" opony. Oszczędzicie sobie zdziwienia w wyżej wymienionej sytuacji.

Electro-World

Wszelako-pojęta elektronika. Power banki, komórki, smartfony i GPS-y. Sprawa mega indywidualna. Jedna żelazna zasada. Lampki sprawne i  telefon powinno się mieć. To czy zabierzecie dodatkowe zestawy baterii, czy zdecydujecie się je kupować na stacjach to już inna kwestia. Tu jest kilka szkół. Jedni wiozą akumulatorki - co moim zdaniem jest bez sensu. Gromadzenie baterii ładowanych na ultramaratonie nie ma większego sensu. Żal by mi było je wyrzucać. Kupowanie baterii w sklepach/kioskach i biedronkach to sporo szybsza i wygodniejsza, a przede wszystkim lżejsza metoda.

Takie mamy czasy, że ilość elektroniki nas otacza i przytłacza, ale w końcu chcemy mieć kontakt ze światem. nie powiem - mega budujące jest pisanie i czytanie sms-ów zwłaszcza nocą do ludzie którzy wam kibicują. Pamiętajcie, że jeśli jedziecie dobrze jest przynajmniej poinformować bliskich gdzie jesteście. To kwestia bezpieczeństwa i zwykłego człowieczeństwa...




A wy jakie wnioski wysnuliście ze swoich pierwszych tras? Jakie najczęstrze błędy popełniliście?








Pozdrawiam
Księgowy
Organizator:
Legionowska Katorga,

Komentarze (7)

Ja doszłam do wniosku że opcja ratowania dętki łatką (przynajmniej dla mnie jest beznadziejną sprawą)
Szczególnie w terenie. Jak tą dziurkę zlokalizować bez wody ? Ja tam na słuch i na czucie syyyku uciekającego powietrza odporna jestem i nie dam rady :( W domu owszem mogę załatać dętkę (chociaż faktycznie dętki w Cube nie udało mi się do końca załatać).
Poza tym uważam że wymiana dętki to dużo szybsza opcja niż cackanie się z łatkami

Katana1978 21:57 poniedziałek, 11 lipca 2016

Nie lubie ultra maratonów chociaż raz wystartowałem.To jednak rezygnuje z takich startów.

Jak jade na 200 km i robię pętle to nic ze soba nie zabieram. Bo wiem,ze przeznacze na to 8 godzin jazdy albo i mniej jezeli z wiatrem będzie albo pod wiatr xd. Cisnienie zawsze mam około 7 barów. .Elektronika nie jest najwazniejsza, bo jak nogi nie podają to na nic elektronika. Nawet telefon nic nie da,bo tracisz tylko cenny czas na czytanie smsów.

Zapomniałem się podpisac

Biker90 10:45 poniedziałek, 11 lipca 2016

Nie lubie ultra maratonów chociaż raz wystartowałem.To jednak rezygnuje z takich startów.

Jak jade na 200 km i robię pętle to nic ze soba nie zabieram. Bo wiem,ze przeznacze na to 8 godzin jazdy albo i mniej jezeli z wiatrem będzie albo pod wiatr xd. Cisnienie zawsze mam około 7 barów. .Elektronika nie jest najwazniejsza, bo jak nogi nie podają to na nic elektronika. Nawet telefon nic nie da,bo tracisz tylko cenny czas na czytanie smsów.

Gość 10:44 poniedziałek, 11 lipca 2016

Ja zawsze wożę dwie dętki i łatki (abstrahując od tego, że jeżdżę na pancernych oponach antyprzebiciowych). Gdy złapię laczka wymieniam dętkę, gdy drugi raz złapię laczka to wymieniam dętkę i łatam od razu poprzednie (zdarzyło się to może raz w mojej karierze). Do dętek 23 i 25c można spokojnie kupić malutkie łatki - trzymają normalnie - piszę z autopsji.

starszapani 10:06 poniedziałek, 11 lipca 2016

Co ja tam wiem... moje pseudo "ultra" to żałosne 200 km z małym plusem. Ale się wypowiem choć w jednym temacie :)

Dętki - zawsze wożę minimum jedną, cokolwiek by się działo. Na klejenie nie mam cierpliwości. I jak dla mnie pompka podobna do tej z wklejanej fotki na trasie w zupełności wystarcza do dotarcia do najbliższego... sklepu rowerowego, gdzie zazwyczaj chętnie użyczają porządny sprzęt :)

Trollking 18:57 niedziela, 10 lipca 2016

"Mi osobiście jeszcze nigdy nie udało się załatać dętki szosowej 23 czy 25c. Duże ciśnienie, mała dętka, duże łatki (głównie produkowane do górali) itp. Uważałbym z łatkami i klejeniem szosowych dętek. Możecie sobie zafundować dodatkowy postój..."

W tej chwili wszystkie dętki jakie używam w moim singlu czyli 23C są łatane i to więcej niż jeden raz. Taki jest niestety urok jeżdżenia po mieście i szkle. Trzymają powietrze bezproblemowo. Z tym, że łatane są w domu. Na drodze wolę wymienić dętkę na zapasową niż bawić się z klejem i łatkami.

oelka 20:21 sobota, 9 lipca 2016

Nie znam się..., to się wypowiem. Uprzedzam wpis złośliwego "gościa". Odwet ≠ odwód. :)

yurek55 20:09 sobota, 9 lipca 2016
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa wczet

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]